Rozdział 6 - Naruto kontra Anko
Tak jak obiecałam, macie tu jeszcze jeden rozdział na dzisiaj!
W tym rozdziale mogą pojawić się przekleństwa!
Miłego czytania!
;)
*****************************************************************************************
Minęło parę miesięcy odkąd Naruto spotkał Hinatę i mimo że nie zaprzyjaźnił się z nikim innym, była jego najlepszą przyjaciółką. Mogli bawić się ze sobą cały czas. W parku, gdy mama Hinaty ją przyprowadzała, czasem nawet na wielkim podwórku w domu Hatake. Nie było tak duże jak dom Hyuga, ale nie mógł tego wiedzieć, skoro jeszcze tam nie był. Ale dla niego było ogromne. Hinata również czuła się lepiej mając przyjaciela i nigdy nie mogła doczekać się by go znowu zobaczyć.
Zawsze się uśmiechał i ją uszczęśliwiał. Pewnego razu jeden starszy chłopak się na niej wyżywał i doprowadził do płaczu. Następną rzeczą jaką pamięta, było to jak Naruto pobił go, dlatego że płakała. Walka nie trwała długo, starszy chłopak uciekł w pośpiechu, ale nigdy nikt się za nią nie wstawił. Była mu wdzięczna.
Naruto nie lubił patrzeć jak Hinata płacze. Na nim też się wyżywano, ale nie mógł znieść gdy to samo działo się jego przyjaciółce.
Kakashi zaczął dostrzegać, że jego syn wdaje się w bójki. Czasem przychodził z rozciętą wargą albo siniakami na ciele. Nic poważnego, ale nie podobało mu się, że dzieciaki go zaczepiają. Niestety, wiedział, że starsze pokolenie wiedziało wszystko, albo wystarczająco dużo o Naruto. Gdy widział jak patrzą się na niego z nienawiścią, odwzajemniał im się tym samym.
Nie chciał nawet myśleć co stałoby się z Naruto gdyby go wtedy do siebie nie wziął.
Ale dalej go trenował i musiał przyznać, że miał potencjał. Czasem zaharowywał się dopóki nie padł. Był z tego dumny. Z małą pomocą pewnego dnia może stać się potężnym ninja. Po tym wszystkim co odziedziczył po swoim biologicznym i adoptowanym ojcu mógłby sam stać się legendą. Cieszył się, że nazwisko Hatake będzie kontynuowane dalej przez Naruto.
Biorąc pod uwagę swoje burzliwe życie wątpił, że znajdzie kobietę z którą będzie mógł się ustatkować i mieć więcej dzieci. Oczywiście czasem wychodził na randki, ale to nigdy nie było nic poważniejszego. Niektóre kobiety chciały tylko zdjąć jego maskę, nie żeby kiedykolwiek im się to udało. Inne chciały po prostu wiedzieć czy plotki z nim związane są prawdą, chociaż gdy się o większości dowiedział był zaskoczony. Był pewien, że połowy z tych rzeczy w życiu nawet nie próbował... przynajmniej na razie.
Ale teraz pojawił się nowy problem. Ma zostać wysłany na misję i nigdzie nie mógł znaleźć Iruki by zapytać czy zajmie się Naruto. Zaraz miał się zobaczyć z Hokage by odebrać szczegóły zadania, a nie miał pojęcia kto byłby na chwile obecną na tyle dobry by zająć się chłopcem.
Wszedł do biura Hokage lekko się kłaniając.
- Już jestem, Hokage-sama.
- A, dobrze, Kakashi. Chcę abyś wydobył parę informacji zza granicy kraju. Otrzymałem raporty, że grupa Zaginionych Ninja ze Skały kręci się w okolicy. Utrzymują się z napadania na wioski a następnie zakradają się do Kraju, z którym ten obrabowany nie ma za dobrych stosunków.
Kakashi skinął głową.
- To może wzmocnić napięcie pomiędzy ninja. Na przykład gdybyśmy weszli na terytorium Chmury mogliby nas zaatakować używając zbiegłych ninja jako przykrywki by wyrównać stare rachunki.
Musiał przyznać, że to niebezpieczny, ale chytry plan. Dochodził jeszcze fakt, że najprawdopodobniej będzie prowadził grupę ANBU co oznacza, że będą to ninja klasy A lub wyższej. To będzie trudne, ale już zaczynał układać w głowie plan wzięcia ze sobą dodatkowej drużyny na wszelki wypadek.
- Zanim odejdę potrzebuję standardowej przysługi - powiedział, a starzec skinął głową.
- Czyli, że Iruka nie jest tym razem wolny? - powiedział paląc fajkę.
Kakashi przytaknął.
- I znasz moją zasadę jeżeli chodzi o Gaia. Nie więcej jak 5 dni sam na sam z Naruto... Nigdy. Potrzebuję kogoś godnego zaufania, który sobie poradzi. Pamiętasz co się z nim stało w zeszłym roku. Potrzebuję kogoś kto da sobie radę z czymś takim.
- Jeżeli chodzi o Naruto... - powiedział do siebie cicho. Mały pokazał wiele przez ostatni rok. Stawał się coraz bardziej przebiegły i co jakiś czas robił mu różne wybryki.
Hokage głęboko się zamyślił się nad tym kto jest na tyle godny zaufania. Wiedział, że wiadomość o tym, że Naruto chowa w sobie demona rozeszła się przez te wszystkie lata. Na szczęście nikt nie powiedział o tym młodszemu pokoleniu, ale dalej zdawało się, że wiele ludzi bało się chłopca na tyle, że byli gotowi coś z nim zrobić zamiast łamać jego dekret. Zastanawiał się komu zaufać, kiedy drzwi otworzyły się z hukiem i weszła bardzo wkurzona Kunoichi.
- Co to do cholery ma być? - Anko krzyknęła rzucając na stół kartkę papieru. - Prosta misja rangi C?! Nie ruszałam tyłka by zostać Joninem po coś takiego, staruszku!
Normalnie osoba na jego stanowisku poczułaby się urażona takim zachowaniem, ale on tylko się uśmiechnął. Wiedział, że Anko to się nie spodoba, ale to była jedyna dostępna obecnie misja a narzekała, że nie ma co robić.
- Przykro mi, Anko, ale nie ma więcej misji. Albo to, albo przekażę ją drużynie Geninów.
- To wszystko jest do bani - usiadła krzyżując ręce z grymasem na twarzy. Potrzebowała akcji. Już wariowała od nic nie robienia. I musiała udowodnić sobie, że nie jest "porażką", że ma umiejętności. Po chwili zauważyła ANBU z maską i poczuła, że widziała już kiedyś tę maskę. Po chwili ninja spojrzał na nią tym samym wzrokiem.
- Coś ci się podoba? - wyszczerzyła zęby oczekując reakcji, jednak on jedynie wzruszył ramionami co ją dodatkowo zirytowało.
W tym momencie Hokage wpadł na pomysł.
- Cóż Anko, właściwie to mam pewną misję rangi B, która właśnie przyszła.
- O? - zainteresowała się i nie zauważyła jak Kakashi nagle zesztywniał.
- To pozycja ochroniarza.
- Jak dla mnie spoko - wzruszyła ramionami.
- Nie chodzi chyba o... - Kakashi miał właśnie się nie zgodzić, ale nie miał żadnych argumentów przeciwko Anko, którą w duchu głęboko szanował.
- Masz coś przeciwko? - zapytała z niebezpiecznym błyskiem w oku, który mówił mu, że jak powie coś nie tak to odetnie mu jaja i go nimi nakarmi.
Od ich pierwszego spotkania co jakiś czas sprawdzał jak idzie jej kariera i był zadowolony z jej umiejętności. Jasne, miała dość oryginalny charakter, ale to tak jak większość wielkich ninja. Wiedział, że czasem robi to nieświadome. Westchnął wiedząc, że jeżeli ktoś ma ochraniać Naruto to ta kobieta sobie poradzi, ale kto będzie chronił Naruto przed nią?
- Bardzo dobrze, ANBU pokaże ci drogę, Anko - staruszek uśmiechnął się wyobrażając sobie jej reakcję gdy dowie się w co ją wpakowali.
Anko poszła z ninja przez miasto. Byli dość cicho, ale w końcu to był dla niej ANBU. Zaprowadził ją do całkiem ładnego domu, w tradycyjnym stylu, dwupiętrowym z kamienną ścianą odgradzającą okolicę. Mogła dojrzeć duże podwórko. Rozejrzała się po miejscu i uznała, że jest ładne. Zastanowiła się kto tu mieszka.
Dostała odpowiedź gdy postać z roztrzepanymi blond włosami rzuciła się na drugiego ninja.
- Tato! Już wróciłeś? - mały chłopiec uśmiechnął się a oczy Anko się rozszerzyły.
To jest syn tego ninja? Spojrzała na małego chłopca. Blond włosy, niebieskie oczy, jakich nigdy nie widziała i te małe dziwne znaczki na twarzy. Spojrzał na nią z ciekawością, a tymczasem ona zastanawiała się co tu się do cholery dzieje.
- Hej tato, kim jest ta pani? - zapytał.
Mężczyzna zaśmiał się i zdjął maskę i Anko zszokowała się nawet bardziej niż wcześniej. To był Kakashi. Nie widziała go od czasu tamtej misji a teraz była w jego domu poznając jego syna. Na szczęście pamiętała, że był adoptowany co wyjaśniało, że w ogóle nie wyglądał jak ojciec.
- To Anko. Zajmie się tobą gdy będę na misji, Naruto.
- Co? - krzyknęła. - Myślałam, że miałam kogoś ochraniać!
- Będziesz ochraniać jego - uśmiechnął się.
- To niańczenie, nie ochrona!
- NIE JESTEM dzieckiem! - wykrzyczał Naruto.
- Zamknij się dzieciaku!
- Zmuś mnie brzydalu!
- Jak mnie nazwałeś?!
- Słyszałaś!
Kakashi zaczął się zastanawiać czy nie mógłby przemyśleć propozycji Gaia na to stanowisko. Pociągnął Anko w bok akurat gdy ta wykrzykiwała krwawe plany zabójstwa a Naruto odwdzięczał jej się tym samym. To było całkiem zabawne widząc jak Jonin kłóci się z małym chłopcem, ale gdy byli sami znowu zaczęła narzekać. Najpierw na niego, potem na Hokage a potem na wszystko co jej przyszło do głowy. Uspokojenie się zajęło jej 15 minut.
- Jesteś już spokojna? - zapytał opierając się o ścianę.
- Nie.
- A przestaniesz chociaż się drzeć?
- Ta.
- Dobrze. - odsunął się od ściany - Teraz słuchaj Anko bo to ważne. Gdy zostałaś Joninem dostałaś dane dotyczące Kyubiego?
- Ta, były o tym jak... zaraz... to on... - uświadomiła sobie, że to Naruto jest tym, który nosi w sobie demona. Dane mówiły o tym, że chłopiec nazywa się Naruto i ma sześć znaków na twarzy. Dalej mówiły o tym, że został adoptowany przez ninja, którego imienia nie podano. Jedynym powodem, dla którego Kakashi zapytał się o te dane, było to, że to właśnie Naruto jest pojemnikiem na tego demona.
Kakashi skinął głową zaskoczony szybkością z jaką to załapała.
- Tak i dlatego właśnie wielu uważa go za obiekt strachu i nienawiści. W zeszłym roku ktoś próbował go zaatakować gdy wyjechałem na dłuższą misje, więc rozumiesz chyba dlaczego chcę kogoś komu ufam lub kogoś wystarczająco silnego by powierzyć mu życie mojego syna.
Anko spojrzała w jego jedno oko i mogła zauważyć że był całkowicie poważny.
- Wiele dla ciebie znaczy, hm?
- Może nie z mojej krwi... ale we wszystkim innym jest moim synem. Opiekowałem się nim, zajmowałem, widziałem jego pierwsze kroki, jego pierwsze słowa. Byłem przy nim przez całe życie. Wiem jak to jest być samotnym i nie chcę by kiedykolwiek doświadczył tego bólu... chociaż i tak nie udało mi się to na tyle, na ile bym chciał.
Spojrzała na niego nie rozumiejąc. Nie wiedziała przecież, że jedynymi ludźmi w życiu Naruto był Hokage, który odwiedzał ich co jakiś czas, Kakashi, "Wujek" Gai, Iruka, dwójka pracowników ze stoiska ramen i wreszcie Hinata, jego jedyna przyjaciółka. Chciał, żeby jego syn osiągnął więcej, ale przez niektórych rodziców wmawiających dzieciakom różne rzeczy, Naruto trudno było zdobyć przyjaciół.
Anko chciała zapytać o trochę więcej szczegółów, ale patrząc na wyraz jego twarzy przemyślała to sobie. Naruto zasługiwał na ochronę, mimo iż był smarkaczem, nadal był dzieckiem.
- Dobra... Ale wiedz, że nie jestem z tego powodu zadowolona.
- Wiem... Anko, dziękuję - odpowiedział.
Przeszli do drugiego pokoju, a kunoichi próbowała się przyzwyczaić, że zostanie opiekunką dla tego smarkacza. Spojrzała na blondyna i zaczęła się zastanawiać jak w ogóle tu trafiła.
Time skip
Kakashi udał się na misję zostawiając Anko parę rzeczy o których powinna wiedzieć. Kiedy Naruto ma iść spać, żeby nie karmić go cukrem i podobne. Przeleciała wzrokiem listę i odłożyła ją na bok. Poświęciła trochę czasu na obejrzenie dokładnie domu. Był całkiem ładny, ale też trochę pusty. Znalazła pokój treningowy, dzięki któremu będzie miała co robić później.
Naruto siedział w salonie, kolorując i oglądając jakiś program dla dzieci. Westchnęła. Naprawdę nie miała ochoty tego oglądać. Usiadła na kanapie, wzięła pilota i przełączyła.
- Hej, oglądałem to - powiedział Naruto.
- Życie jest ciężkie, przyzwyczaj się - powiedziała bezceremonialnie.
- Proszę? - spojrzał na nią słodko wydymając wargi. Patrząc w te wielkie niebieskie oczy i słodziutki wyraz twarzy większość ludzi odpuściłaby nie mogąc patrzeć i Naruto o tym wiedział, bo często używał tego tricku na swoim tacie. Niestety, jego tata nauczył się już by nie patrzeć w jego oczy gdy próbował.
Jednakże Anko jedynie spojrzała się na niego, po czym wróciła do oglądania telewizji.
- Całkiem nieźle, ale na mnie to nie działa.
Naruto przestał.
- Skąpiradło.
- Smarkacz.
- Stara Wiedźma.
- Jak mnie nazwałeś? Nie mam nawet dwudziestki!
- Serio? - Naruto przekrzywił głowę - Myślałem że masz jakieś trzydzieści.
- Trzydzieści?!
Naruto odbiegł śmiejąc się z wkurzonej Anko depczącej mu po piętach.
W tym czasie Kakashi i jego drużyna podróżowali przez wielkie drzewa, które z jakiegoś powodu zawsze otaczały Kraj Ognia jak i wiele innych. To był dość dziwne, gdyż otaczały wszystkie kraje z wyjątkiem Kraju Wiatru, który otaczała pustynia. Niektórzy myśleli, że to przez ludzi, którzy jak Pierwszy Hokage mieli władzę nad używaniem Elementu Drewna, ale Kakashi na chwilę przestał o tym myśleć.
Jego drużyna zatrzymała się by złapać oddech i ustalić co dalej. Wysłał naprzód Sowę i Żurawia, a zatrzymał się z Sokołem i Bykiem. Niezręczne było nazywanie ANBU po maskach jakie nosili, ale musieli ukrywać swoje tożsamości, chociaż Kakashi zaczął rozważać powrót do bycia Joninem. W dodatku misje zaczęły mieć na niego negatywny wpływ.
Życie ANBU polegało na wypełnianiu misji, których wielu nie czuło się na siłach by podjąć, ale oddziaływało to też na ciebie. W pewnym momencie zaczyna cię to niszczyć. Obrazy jego ojca nagle pojawiły mu się przed oczami, ale szybko się otrząsnął. To kolejny powód dla którego chciał się z tego wydostać. Wystarczająco zaoszczędził i mógłby wrócić do wynagrodzenia Joninów, w dodatku Naruto był już starszy.
Nie chciał skończył jak swój ojciec i zostawić chłopca samego na tym świecie. Westchnął mając nadzieję, że Anko i Naruto radzą sobie ze sobą.
- Wszystko w porządku? - zapytał go Byk.
- Tylko martwię się trochę o syna, mam nadzieję, że nie robi za wiele problemów.
- Co może zrobić mały dzieciak?
Kakashi zaśmiał się.
- Szybko podłapuje różne rzeczy. Zna już podstawy taijutsu i innych umiejętności jak otwieranie zamków czy wydostawanie się z lin.
Byk spojrzał na niego uważnie.
- Po co uczyć dziecko takich rzeczy?
Wzruszył ramionami.
- Wydawało się, że to dobry pomysł.
Dom Hatake
- Teraz masz tu siedzieć. Wypuszczę cię za godzinę - Anko uniosła brew i wstała.
- Wypuść mnie, stara babo! - Naruto krzyczał przywiązany do krzesła.
- I na koniec - zakneblowała go, a on posłał jej morderczy wzrok. - Hej, bądź wdzięczny, że nie popieram bicia dzieci w dodatku uwierz, mogłeś skończyć gorzej, dzieciaku - posłała mu jeden z tych uśmieszków, których używała by przestraszyć ludzi i jak widać działało to też na takich małych smarkaczy. - A teraz pozwól Ciotuni Anko na godzinę spokoju i ciszy. - powiedziała zamykając drzwi. Nie przeszła dwóch kroków, gdy usłyszała odgłosy szamotaniny. Westchnęła i wywróciła oczami. - Powinni mi za to więcej płacić. - mruknęła.
Wreszcie mogła nacieszyć się ciszą. Siedziała na kanapie oglądając telewizję i zajmując się sobą. Dopiero pół godziny później zauważyła, że coś jest nie tak. Było cicho. Za cicho. Nie było nawet słychać dźwięków szamotania się Naruto. Miała złe przeczucia. Ostrożnie wstała i skierowała się do pokoju, w którym go zostawiła. Lekko uchyliła drzwi i zajrzała. Jej oczy rozszerzyły się widząc puste krzesełko i liny na podłodze. Wpadła z rozpędu do pokoju.
- Jak ty do cholery-BAM!
Anko poczuła jak coś spada jej na głowę. Była tak zaskoczona, że spuściła gardę i mały worek mąki przyczepiony do drzwi spadł jej na głowę. Była biała jak duch z wystającą żyłą na czole.
- Ten... dzieciak...już... NIE ŻYJE!
Skierowała się w stronę dźwięku śmiechu i tupania uciekających butów. Zauważyła jak mały skręca za róg. Żeby się upewnić, że zostanie tym razem na miejscu podniosła jedno ramię a z rękawa płaszcza wystrzelił długi zielony wąż i pognał w stronę, w którą uciekał Naruto. Po chwili usłyszała jakieś trzaski i zatrzymała się.
Domyśliła się, że chłopak miał tendencje do zakładania pułapek i nie chciała wpaść w następną. Przycisnęła się do ściany i ostrożnie rozejrzała. Prawie opadła jej szczęka widząc korytarz pokryty pułapkami na myszy. Zauważyła, że jej wąż złapał się w parę, zanim zniknął w kłębach dymu.
To niemożliwe... To po prostu... Ja, Anko Mitarashi, trenowana przez tego wężowego skurwiela Orochimaru, który przeraża nawet doświadczonych ninja... zostaję pokonana przez małego brzdąca! Krzyczała w myślach. Jeśli to wyjdzie na jaw, będzie pośmiewiskiem. Postanowiła, że dzieciakowi się za to dostanie. I to ostro.
Naruto ukrywał się przez ostanie 10 minut i zaczynał się już trochę nudzić. Szalona Pani chyba go nie goniła. Siedział w pralni pod stosem ubrań sądząc, że nie będzie sprawdzać w stosie brudnych rzeczy. Ale zaczynał się już trochę nudzić. Szalona pani może i była nienormalna, ale też zabawna. Nigdy nie miał ze sobą takiego dorosłego. Jego tata prędzej dałby mu szlaban a Wujek Gai nie potrafił bawić się tak "na poziomie Naruto". Chłopiec lubił wygrywać, a Gai nie dawał z siebie wszystkiego, żeby mu to umożliwić.
Ale Anko wydawała się być taka jak on. Zrobiłaby wszystko by wygrać.
Więc teraz w pełni znudzony postanowił jej się odegrać. Zaczął zakradać się do swojego pokoju, gdzie zostawił rzeczy i miał nadzieję, że go nie przyłapie. Nie widział nikogo, więc w pokoju czuł się bezpieczny. Otworzył drzwi i... kolejny worek mąki spadł na niego.
- AAA! Co jest?!
Usłyszał za sobą śmiech i odwrócił się widząc Anko, dalej umazaną w mące, chociaż teraz już trochę mniej. Stała śmiejąc się z niego.
- Pasuje ci, dzieciaku. Jak się czujesz pokonany własną bronią?
Naruto jęknął, ale zaraz potem się uśmiechnął. Zapowiadało się na więcej zabawy, niż myślał.
- Dobrze, ale wiesz, że mam tego jeszcze więcej, Szalona Paniusiu?
Anko znów przybrała na swoją twarz ten uśmieszek, który przerażał ludzi.
- O, myślisz, że możesz ze mną wygrać, dzieciaku?
Naruto odpowiedział szybko zamykając drzwi. Anko przeszła trzy długie kroki do nich i otworzyła widząc Naruto chowającego się pod łóżkiem. Oparła ręce na biodrach, trochę zawiedziona.
- No dalej, myślałam, że jesteś lepszy. - Czekała jak wyjdzie, ale straciła cierpliwość po trzydziestu sekundach. - No wyłaź!
Brak odpowiedzi.
- Dobrze więc, zabawimy się. - Podniosła łóżko i zmarszczyła brwi widząc, że nikogo pod nim nie ma. Po chwili zauważyła, że deska na ścianie była zdjęta. Chłopak miał swoją własną drogę ucieczki, zapewne przez Kakashiego, żeby się upewnić, że dzieciak ucieknie jeżeli dom kiedykolwiek zostanie zaatakowany. - Cholera... - powiedziała Anko opuszczając łóżko. Wygląda na to, że zabawa dalej trwa. Mimo wszystko, musiała przyznać, że nie nudziło jej się.
Naruto starał się zakradać po domu najciszej jak potrafił. Na szczęście znał wiele skrytek przez granie z Hinatą w chowanego. Dotarł do ogrodu i postanowił pobiec do dużego drzewa i się w nim ukryć. Zdołał odbiec tylko parę stóp gdy uderzył go strumień zimnej wody.
Zatrzymał się i spojrzał wrogo na Anko stojącą na dachu z wężem ogrodowym.
- Punkt dla mnie, maluchu.
Naruto wyszczerzył zęby. I tak minęła reszta dnia, gdy ta dwójka wypowiedziała sobie otwartą wojnę. Anko miała parę swoich momentów, raz nawet przyszpiliła go do ściany kunaiem wbitym w kraniec koszulki, ale gdy tylko spuściła z niego wzrok wysunął się z niej i uciekł.
Po tym Naruto nasmarował tłuszczem kawałek podłogi tak, że Anko gdy go goniła poślizgnęła się i upadła na ścianę. Naruto skończył uciekając przed wężami, kunaiami i paroma ognistymi atakami niskiego poziomu, ale starał się jej odegrać jak tylko mógł.
Teraz chłopiec wyciągnął swoje pistolety na wodę i oblał całą Anko wodą z lodem, która była naprawdę, bardzo zimna. Jej głośny krzyk wart tego, że uciekając zgubił jeden z pistoletów. Anko szybko go podniosła i skończyli na pojedynku na wodę w ogrodzie. Oboje mokrzy, pokryci błotem, mąką, cukrem, piórami i farbą.
Kiedy słońce zachodziło leżeli dysząc na ziemi, zmęczeni i obolali w paru miejscach i ogólnie wyczerpani. Anko nie mogła uwierzyć, że wykończył ją taki dzieciak. Normalnie czuła się tak po jakimś ekstremalnym treningu.
Naruto patrzył na ciemniejące niebo z wielkim uśmiechem na twarzy. Mimo wszystko było naprawdę zabawnie.
- Więc... kto wygrał?
Anko nie mogła tego znieść. Była Joninem i spędziła większość dnia ganiając dzieciaka jakby sama była dzieckiem a on myślał, że to tylko gra. To prawda, że nigdy nie miała za wiele z własnego dzieciństwa i nigdy nie miała okazji się pobawić. To było dla niej zaskoczeniem, ale naprawdę dobrze się dzisiaj bawiła. To poplątane, ale dla niej miało to znaczenie, może nie dla wszystkich, ale dla niej owszem.
- Nie wiem i nie obchodzi mnie to. No dalej, musimy się ogarnąć to zamówię jakieś jedzenie.
- Możemy zamówić ramen? - zapytał.
- Tak, jeżeli zamówimy też trochę dango.
- Co to dango?
Spojrzała w szoku na chłopca, po czym wstała i się uśmiechnęła.
- Musze cię jeszcze wiele nauczyć o najlepszych rzeczach w życiu, a dango jest dla mnie na szczycie tej listy.
Tej samej nocy
Naruto obudził się. Zegar pokazywał, że było już późno w nocy. Ziewnął i poczuł, że ma suche gardło. Wiedział, że nie da rady teraz zasnąć i wygrzebał się z łóżka biorąc swoją wypchaną zabawkę Pana Lisa. Skierował się w kierunku korytarza. Wszedł do łazienki przecierając oczy. Było ciemno, ale teraz znał już cały dom na pamięć.
Zatrzymał się słysząc coś. Przeszedł do pokoju taty, gdzie spała pani Anko. Delikatnie uchylił drzwi i zajrzał do środka. Anko leżała na łóżku przewracając się co chwila i mrucząc coś do siebie. Naruto wiedział, że miała koszmar. Widział jak tata miał je parę razy, ale nigdy nie chciał o nich rozmawiać. Więc młody Naruto wspiął się na łóżko taty i potrząsnął panią, żeby się obudziła.
- Hej, Szalona Paniusiu, obudź się!
Zamarzł gdy jej ręka z kunaiem wystrzeliła do jego gardła. Spojrzał w jej oczy. Oczy chłodnego mordercy. Po chwili zrozumiała co robi, jej oczy rozszerzyły się i odrzuciła broń.
- O Boże, dzieciaku, przepraszam.
Naruto nadal trochę się bał, ale zlekceważył to. Od dnia, w którym dwoje ninja próbowało go zabić obiecał sobie, że już nie będzie się bał. Zauważył smutny wzrok z jakim wpatrywała się w ścianę przed nią.
- Zły sen, hm? - zapytał.
Anko skinęła głową. Nie chciała dokładnie mu o nim opowiadać. Ledwo mogła je pamiętać, ale wszystkie były takie same. Ciemność, krzyki bólu, okropne obrazy, ludzie powykręcani w różne strony, ból. Ale tym co zapamiętała najbardziej była ciemność i samotność. Zauważyła, że dzieciak nadal tu był w swojej pomarańczowej piżamce i patrzył się na nią.
- Co?
- Chcesz spać z Panem Lisem? - zapytał szczerze, jakby to była odpowiedź na jej problemy.
- Hę? - spojrzała zmieszana.
Podał jej pluszowego lisa.
- To jest Pan Lis, moja ulubiona zabawka. Zawsze z nim śpię i kiedy mam koszmary to go mocno przytulam. A jak mój tata ma koszmary to też mu go daję.
Anko musiała się uśmiechnąć, na to jak dziwnie to brzmiało. Nie wiedziała co jest śmieszniejsze. Chłopiec próbujący ją pocieszyć, mimo iż nawet nie rozumiał czy myśl o wspaniałym Sharinganie Kakashim śpiącym z wypchanym lisem gdy miał koszmary. Próbowała się nie roześmiać, ale naprawdę ją to rozbawiło.
Co jest nie tak z tą rodziną? Chodzą i próbują wszystkich pocieszać czy tylko mnie? Pomyślała przypominając sobie rozmowę z Kakashim rok temu. Minęło sporo czasu, ale nadal pamiętała tę noc.
Spojrzała na chłopca i uśmiechnęła się. Nie tak, jak zawsze straszyła ludzi, ale tak jak to robiła rzadko. Tak prawdziwie.
- Dzięki, dzieciaku.
Uśmiechnął się, wiedząc, że nie powiedziała tego złośliwie, a delikatnie.
- Dobranoc, Szalona Paniusiu.
Zeskoczył z łóżka i poszedł napić się trochę wody.
Anko parsknęła próbując się nie śmiać. Opadła z powrotem na łóżko patrząc na zabawkę. Była trochę znoszona i połatana. Zapewne dbano o nią od jakiegoś czasu. Stwierdziła, że po tym wszystkim nawet polubiła tego dzieciaka. Jasne, był małym smarkaczem, ale nie pamiętała już, żeby kiedykolwiek została tak przyparta do muru i w dodatku dobrze się przy tym bawiła.
- Jesteś dość nietypowy, Naruto, ale muszę ci przyznać, że jesteś interesujący.
********************************************************************************************
3690 słów!
Gwiazdkujcie i komentujcie!
To motywuje!
W mediach macie Anko
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top