Rozdział 31 - Stając się silniejszym
Drużyna 7 wróciła na pole treningowe po swoim dniu wolnym. Wyglądali o wiele lepiej po dniu odpoczynku. Sakura spędziła cały dzień z Ino, nadal śmieszyła ją reakcja przyjaciółki, gdy usłyszała, że widziała prawdziwą twarz Naruto. Sasuke zdawał się nie być tak odciętym jak zwykle, a Naruto wrócił do swojego dawnego siebie. Czekali aż pojawi się Kakashi.
- Naruto, wiesz gdzie jest sensei? - spytała Sakura.
- Nie mam pojęcia. Wiem jedynie, że miał nam załatwić coś potrzebnego do nowego treningu, cokolwiek to jest - wzruszył ramionami.
Na szczęście, Kakashi spóźnił się jedynie godzinę. Pojawił się przed nimi nagle w chmurze dymu.
- Przepraszam za spóźnienie, ale musiałem coś odebrać i poprosić pewną osobę o pomoc - powiedział, siadając na gałęzi drzewa.
- Kłamca! - krzyknęli Naruto i Sakura.
- Nie, to akurat prawda - odpowiedział. Zeskoczył z gałęzi i wyciągnął pudełko. - Teraz musimy tylko czekać na naszą dodatkową pomoc.
- Pomoc przy naszym treningu? - zapytał Sasuke, zastanawiając się do czego zmierza Kakashi.
Mężczyzna przytaknął.
- Tak, po ostatniej misji uznałem, że wszyscy musicie poprawić swoje umiejętności. W drodze powrotnej wymyśliłem coś specjalnego. Przez następny tydzień rozpoczniemy trening z bronią i żywiołami.
- Brzmi super! - krzyknął Naruto. - Kto będzie nam pomagał? Ktoś, kogo znamy?
Kakashi zachichotał.
- Można tak powiedzieć.
- Więc, kiedy się tu pojawi? - zapytał Sasuke, krzyżując ręce na piersi. Ostatnią rzeczą, jaką potrzebowała ta drużyna był ktoś jeszcze, kto notorycznie się spóźnia. Jednak nadal rozmyślał o swojej poprzedniej rozmowie z Kakashim o Obito Uchiha i tym, jaką był osobą, skoro oddał jedno ze swoich oczu na łożu śmierci. Nigdy nie słyszał o takich czynach, szczególnie, że Uchiha tak jak Hyuuga, strzegli swoich oczu.
Spojrzał na swoją rozmawiającą drużynę. Naruto nadal próbował zgadnąć, kto miał być tą osobą, Sakura również rozmyślała nad tym w ciszy. Czy na miejscu Obito, byłby gotowy poświęcić się dla któregoś z nich? To oznaczałoby koniec jego celu pomszczenia klanu. Zastanowił się również, czy jeśliby umierał, mógłby zaufać któremuś z nich ze swoimi oczami.
Nadal wydawało mu się niemożliwe, by któryś Uchiha był do tego zdolny.
- Hej!
Sasuke podniósł wzrok, widząc kobietę w płaszczu, koszulce w siatkę i minispódniczce oraz związanych z tyłu fioletowych włosach. Wylądowała tuż obok nich z zawiniątkiem pod pachą.
- Ciocia Anko! - krzyknął radośnie Naruto.
- Hej, dzieciaku, jak żyjesz? - uśmiechnęła się kobieta.
Sasuke uniósł brew. Nie wiedział, że Naruto ma ciocię i dlaczego nie nosiła ona maski? Czy tylko mężczyźni je mieli? Obejrzał się na Sakurę, która wyglądała na lekko zdenerwowaną. Przypomniał sobie, że przez ostatnie lata była dość blisko z Naruto. Gdy Anko rozmawiała z Naruto, Sasuke podszedł bliżej do dziewczyny.
- Sakura, znasz tę kobietę?
Sakura podskoczyła i lekko się zarumieniła, gdy Sasuke nazwał ją po imieniu.
- Um... Tak, to Anko. Spotkałam ją na jego przyjęciach urodzinowych.
- Jest jego ciocią?
- Cóż... nie do końca - i zaczęła wyjaśniać, że Anko nie była wcale członkiem rodziny Hatake, ale dobrą przyjaciółką, a Naruto lubił nadawać dorosłym różne tytuły. Hokage był Staruszkiem, Anko jego ciocią, a Gai wujkiem. Sasuke chciał jeszcze wypytać o Gaia, ale Sakura natychmiast powiedziała mu, że nie chce wiedzieć.
Różowowłosa miała dobry powód, by się denerwować. Ta kobieta była straszna. Uśmiechała się w sadystyczny sposób. Nigdy nie zapomni dnia, w którym pokazała się na urodzinach Naruto. Był to ich pierwszy raz, gdy byli wszyscy razem. Mieli ogromny ogród, więc wszyscy przenieśli tam przyjęcie. Dobrze się bawili, ale nie spodziewali się, że pojawi się też kilku dorosłych.
Hokage był zaskoczeniem dla wszystkich, Gai również pojawił się znikąd, Asuma wpadł na chwilę. Ale wtedy pojawiła się Anko. Sakura rozmawiała z Naruto, gdy w ich stronę został rzucony kunai i zaciął policzek chłopca. Krzyknęła i upadła na ziemię, a Naruto podskoczył i dotknął ręką twarzy. Anko się uśmiechała.
- Zwalniasz, dzieciaku, kiedyś byłeś w stanie unikać ich szybciej - powiedziała.
Naruto naskoczył na nią, wymyślając różne obelgi, a ona je odwzajemniała, aż w końcu swoją bitwę skończyli w dość.. niekonwencjonalny sposób - Anko ściskała go za szyję. Po tym zachowywali się jakby nic się nie stało. Sakura razem ze wszystkimi dziećmi stała w miejscu, zszokowana, nie będąc w stanie się poruszyć. Dorośli byli do tego przyzwyczajeni, Hinata również, chociaż martwiła się o jego małą rankę na policzku.
Wracając myślami do teraźniejszości, Sakura zaczęła się zastanawiać jaką pomoc ma im zagwarantować Anko.
- Kakashi, mam nadzieję, że nie zmarnujesz mojego czasu - powiedziała Anko do zamaskowanego Jounina. - Musiałam poprzesuwać kilka rzeczy w terminarzu i odebrać broń z drugiej części wioski.
- Dobrze, żeby był sprawiedliwie, stawiam dango - uśmiechnął się.
Anko zastanowiła się. Była to całkiem niezła propozycja. W ostatnim czasie wiele myślała o Kakashim. Dokładniej, odkąd zobaczyła jego twarz. Był fizycznie atrakcyjny, miał znaczną karierę i był samotnym ojcem, wychowującym jak najlepiej adoptowanego syna. Dla większości kobiet byłby idealny, ale miał też swoje wady.
Tak się z nimi krył, że dopiero po kilku latach poznała go naprawdę. Wiedziała, że prawie codziennie chodzi do pomnika i że był to jego prawdziwy powód ciągłych spóźnień. Wiedziała o śmierci matki w młodości i samobójstwie ojca. Wiedziała, że za tą maską zapewne wycierpiał już wiele, ale nigdy nie obarczał tym innych. Znała jego nawyk czytania, ale sama miała kopie tych książek. Sporo kobiet naprawdę lubiło tę serię, ponieważ miała w sobie kilka naprawdę silnych dziewczyn, nie panienek z romansideł, które nie potrafiły niczego samej zrobić.
W dodatku sceny seksu były całkiem gorące.
Ale teraz podeszła go w całkiem ciekawy sposób. Miał u niej dług. Może dzięki temu będzie mogła ustatkować swoje uczucia i zburzyć ścianę, za którą się ukrywał.
- To nawet dobry pomysł... na deser - wyszczerzyła się, zauważając jego zdezorientowany wzrok. - Dango możesz odpłacić wycieczkę do kowala po bronie, ale pomoc przy treningu będzie kosztować więcej.
Kakashi westchnął.
- Więc, co jeszcze chcesz?
- Proste, zabierz mnie dzisiaj na kolację.
Kakashi mrugnął kilka razy.
- Co?
- Nic specjalnego, pójdziemy razem na kolację, dango i jesteśmy kwita.
Kakashi uznał, że właściwie nie jest to taki zły pomysł. W dodatku, nie mógł pomyśleć o kimkolwiek innym, z kim mógłby spędzić trochę czasu, nie irytując się. Była interesującą kobietą, pełną życia, chociaż domyślał się, że czasem udawała, jednak mimo wszystko, była dość energiczna. W dodatku, nie pamiętał, kiedy ostatnio gdzieś wychodził.
- W porządku.
- A więc, kto jest moją dzisiejszą ofiarą? - spytała, patrząc na trójkę dzieciaków.
- Wstrzymaj się jeszcze, muszę najpierw wszystko wyjaśnić - uśmiechnął się Kakashi, odwracając się do drużyny. - Dobra, Sakura i Sasuke, rozpoczniecie dzisiaj trening ze swoimi broniami. Sasuke, chociaż jesteś dobrym ninja, sądzę, że nadszedł czas, byś nauczył się używać czegoś jeszcze. Raporty z Akademii wykazały, że dobrze radzisz sobie z mieczem.
Wskazał na Anko, która podeszła do jednego z drewnianych pudełek. Otworzyła i podała mu katanę. Kakashi wyciągnął miecz z pochwy i pokazał mu.
- To specjalne ostrze, stworzone z mocnego metalu przewodzącego chakrę. Zajmie ci to trochę czasu, ale myślę, że warto. Nauczę cię jak się nim posługiwać - powiedział Kakashi, chowając z powrotem ostrze i przekazując miecz chłopakowi.
- Co do ciebie, Sakuro, Anko będzie cię uczyć z bronią, którą dla ciebie wybrałem - uśmiechnął się, widząc jak dziewczyna blednie na wspomnienie o Anko.
Kobieta wyciągnęła z pudełka dwie długie metalowe pałki z rączką do trzymania przy końcu.
- To tonfy - wyjaśnił Kakashi. Dziewczyna wzięła je w ręce. - Mogą być używane do ataku lub obrony. Możesz znokautować lub nawet poważnie zranić przeciwnika, dzięki czemu są bardzo uniwersalne.
Nie dodał jednak, że chciał, by władała bronią nieśmiercionośną do czasu, gdy będzie bardziej gotowa do zabijania. Była najbardziej wstrząśnięta swoim pierwszym zabójstwem, więc chciał dać jej możliwość pokonania kogoś bez zabijania. W razie czego nadal miała swoje kunaie i shurikeny, w dodatku tonfą można było złapać czyjś kark, rozbić czaszkę lub po prostu zatłuc.
Naruto wspominał też, że Sakura mocno bije, więc była to dla niej broń idealna.
- Hej, a co ze mną? - powiedział Naruto.
- Już do ciebie idę, Naruto - uśmiechnął się Kakashi, wyciągając mały miecz. - Musiałem poczekać aż go naprawią, gdyż został zniszczony długi czas temu. Naruto, to jest Biały Świetlany Miecz Chakry mojego ojca.
Naruto wytrzeszczył oczy i delikatnie wziął miecz w ręce.
- Chodzi ci o miecz dziadka Hatake? Ten, którego kiedyś używałeś?
- Tak - odpowiedział Kakashi
- Ale... to jest rodzinne dziedzictwo. - Naruto nie był pewien, czy może to zaakceptować. W końcu nie był prawdziwym Hatake. Kakashi położył mu rękę na ramieniu.
- Kto byłby lepszy jako jego nowy właściciel jak nie mój własny syn?
Naruto poczuł się miło, gdy Kakashi tak powiedział. Chociaż nie byli spokrewnieni krwią, byli prawdziwą rodziną. Uśmiechnął się, patrząc na ostrze używane niegdyś przez Sakumo Hatake, legendarnego Białego Kła. Trzymając miecz, Naruto chciał sprawić, by jego adoptowana rodzina była z niego dumna. Mimo to, gdy wyjął ostrze, wyglądał jak normalny miecz.
- Musisz przesłać do niego swoją chakrę, by uzyskać pełny efekt. Zajmie ci to trochę czasu, jednak dziś nie będziesz na nim jeszcze ćwiczył. - rzekł Kakashi.
- Co? Dlaczego?!
- Bo mimo iż o mieczach wiesz więcej od Sasuke, on ćwiczył swoje nowe jutsu, więc dzisiaj ty będziesz trenował ninjutsu. Chcę, byś potrenował te zwoje, które ci dałem. Powietrzna Zbroja i Ostrze ci się przydadzą.
- Kakashi-sensei? - spytała Sakura. - Um... czy będę używać więcej Genjutsu niż Ninjutsu?
- Cóż, to twój wybór, jaki jest twój żywioł?
Sakura nie wiedziała, jednak Kakashi na szczęście miał przy sobie kilka świstków papieru chakry. Z testu wychodziło na to, że jej żywiołem jest woda. Niestety, Kakashi nie znał żadnych technik wody niskiego poziomu, tak samo jak Anko. Sakura była trochę zawiedziona, wiedząc, że jej zasoby chakry potrzebują jeszcze więcej pracy. Kakashi obiecał, że przy okazji szukania dla niej Genjutsu, poszuka też kilka technik wody.
Sakura poczuła się dzięki temu trochę lepiej, ale po chwili poczuła rękę na swoim ramieniu. Obejrzała się nerwowo na wyszczerzoną Anko i przełknęła głośno ślinę.
- Cóż, Różowa, zabawimy się dzisiaj - powiedziała.
I tak minął im dzień. Kakashi trenował Sasuke, co jakiś czas sprawdzając co u Naruto i Sakury, dając im wskazówki. Blondyn używał cienistych klonów by przyspieszyć trening. Nauczył się już na pamięć pieczęci, ale miał kłopot z poruszaniem się i uwalnianiem chakry. Zauważył, że ostatni klon trenował z mieczem jego ojca. Mógł się domyślić, że Naruto znajdzie na to sposób.
Dostrzegł, że Sakura bardzo dobrze radziła sobie z Anko, chociaż kobieta bardzo przyciskała dziewczynę. Sakura zapytała, czy mogłaby zdjąć ciężarki z kolan i nadgarstków, jednak Anko odparła, że jeśli pomyśli o tym jeszcze raz, załatwi jej cięższe. Różowowłosa nie wspomniała już o tym ani razu.
Sasuke miał talent w posługiwaniu się mieczem, widać, że Kakashi wybrał dla niego odpowiednią broń. Podczas treningu, chłopak wypytywał go jeszcze trochę o Obito. Opowiadanie komuś o swoim najlepszym przyjacielu było całkiem przyjemne. Sasuke musiał przyznać po wysłuchaniu, że Obito w żadnym calu nie przypominał normalnego Uchiha.
Pod koniec dnia uczniowie byli wyczerpani. Sakurę bolało wszystko, Sasuke miał obolałe ramiona po używaniu ostrza przez długi czas, a Naruto był bliski wyczerpania chakry, jednak trójka Geninów zrobiła dziś jakiś postęp, więc Kakashi pozwolił im wyjść kilka godzin wcześniej. Rozeszli się, dumni z siebie po pierwszym dniu treningu. Zaczął się zastanawiać nad nowymi ciężarkami, żeby łatwiej było im się przystosować.
- No, Kakashi, zakładam, że dotrzymasz umowy - powiedziała Anko.
- Nie martw się, wiem lepiej niż ktokolwiek inny, by nie działać ci na nerwy - zachichotał Kakashi.
Oboje skierowali się do domów na szybki prysznic i przebranie się. Chociaż był to tylko wspólny obiad, czuli się dość dziwnie. Często jadali razem, ale nigdy sam na sam. Najczęściej był z nimi Naruto i/lub reszta znajomych. Zastanawiali się czy powinni ubrać się normalnie, czy włożyć w to trochę wysiłku. Kakashi zdecydował się tylko trochę przebrać. Założył zwykłe spodnie, nieobwiązane taśmą na nodze i zdjął chuuninową kamizelkę, więc został w samej koszulce, pasującej do maski.
Anko myślała nad tym trochę dłużej. Był to pierwszy krok do sprawdzenia, czy coś się między nimi działo. Nie chciała ubierać się zbyt ostro, ale jednocześnie dać mu do myślenia. Pozbyła się sprzętu ninja i płaszcza. Zostawiła włosy spięte, tak jak były, ale założyła zwykłe sandałki, spódniczkę i pasującą koszulkę z dekoltem w serek.
Zdecydowała się na lekki wieczorny błyszczyk i torebkę, którą nosiła tylko do bardziej codziennego stroju, bez płaszcza. Gdy była gotowa, skierowała się do domu Kakashiego, w końcu powiedziała, że do niego podejdzie. Nie była w nastroju, by czekać, gdy się spóźni.
Podeszła do drzwi frontowych, zapukała, a Kakashi otworzył po chwili. Podobał jej się jego zwykły strój, chociaż miała nadzieję, że znów nie będzie miał na sobie maski. Westchnęła na to w myślach.
- Gotowa? - spytał Kakashi, uśmiechając się.
- Jasne - odpowiedziała i wyszli. W drodze zwyczajnie rozmawiali. Pytał ją o postępy Sakury. Anko musiała przyznać, że dziewczyna, chociaż niedoświadczona, miała talent, gdy się przyłożyła. Z odpowiednią motywacją i treningiem była pewna, że kiedyś zostanie dobrą kunoichi.
Postawili na małe miejsce, oblegane przez cywilów z wioski, głównie dlatego, że nie chcieli wpaść na nikogo z pracy, co z kolei spowodowałoby masę plotek. Nie żeby się nimi przejmowali, ale potrafiły być czasem irytujące. W dodatku, w tym miejscu sprzedawano dango, więc Anko przystała na to od razu. Obiad okazał się być bardzo przyjemny. Anko dalej irytowała się faktem, że Kakashi jadł i pił bez zdejmowania tej przeklętej maski. Gdyby nie widziała go wcześniej bez niej, byłaby przekonana, że się z nią urodził.
W każdym razie, rozmawiali o normalnych rzeczach, o jakich rozmawiają ninja. Nowe misje, na których byli, nowe dostawy, o tym, który sklep oferował najlepszy towar i w co najlepiej jest się zaopatrzyć jak i również nowe informacje co do świata ninja, jak to, kto trafił do książek bingo i dlaczego, lub kto z nich zszedł (a był tylko jeden sposób na wykreślenie nazwiska z listy).
Żartowali sobie nawet w taki sposób, jaki zrozumieją tylko ninja oraz plotkowali o znajomych. Kakashi nie był zaskoczony, słysząc, że Gai był ostatnio widziany podczas wspinaczki na górę Hokage, z ramionami związanymi i głazem na plecach. Dotarł w ten sposób do połowy monumentu, po czym spadł i się rozbił; za tydzień miał zostać zwolniony ze szpitala.
Po obiedzie, Anko zamówiła jeszcze dango i wyszła cała rozpromieniona. Kakashi zachichotał widząc jak dziecinnie się zachowywała, jedząc swój ulubiony przysmak. Naprawdę nie przypominała wtedy siebie i czuł jakby poznawał tę część jej osobowości, której nie pokazywała za często.
- Hej, Kakashi, masz ochotę na herbatę? - spytała, kończąc ostatni patyczek. - Jesteśmy blisko mojego mieszkania, więc możesz wejść.
Kakashi zastanowił się. Wiedział, że nie doprowadzi to do niczego, był na kilku randkach, które kończyły się wersem "masz ochotę na herbatę u mnie?", ale Anko nie miała przy tym żadnych ukrytych zamiarów. Nigdy wcześniej nie widział też jej mieszkania i był bardzo ciekawy jak wygląda. Skierowali się do zwykłego bloku mieszkalnego. Nie było to nic specjalnego, taki jak większość w wiosce.
Zwykłe mieszkania zamiast domów pozwalały oszczędzać miejsce, gdyż ludności przybywało, a te same ściany cały czas otaczały wioskę.
Wspięli się na piąte piętro; Anko otworzyła drzwi kluczem i weszli do środka.
Kakashi rozejrzał się, gdy kunoichi poszła zrobić herbatę. Było to całkiem czyste i ładne mieszkanie. Nie wiedział czego się spodziewać, ale było to całkowicie zwyczajne miejsce. Gdy przyjrzał się, zauważył, że właściwie było tu pusto.
Gdzieniegdzie widniało kilka dekoracji, by zapełnić miejsce, chociaż stwierdził, że musiały być to rzeczy, które lubiła. Zwrócił uwagę na obraz z drzewem w dolinie. Wyglądało bardzo samotnie.
Znajdowało się też tu kilka innych rzeczy, ale na jednej z szafek widniało sporo zdjęć. Uśmiechnął się, patrząc na jedno z młodszą Anko i Kurenai w chuuninowych kamizelkach. Zapewne zrobiły to zdjęcie, gdy razem zdały egzamin. Jedno przedstawiały jego, Anko i Naruto na przyjęciu urodzinowym. Na kilku innych były zdjęcia różnych przyjaciół, ale jedno przykuło jego uwagę. Była to bardzo mała Anko z dwójką starszych ludzi. Wyglądało na to, że byli to jej rodzice.
Anko wróciła z herbatą i zauważyła, że Kakashi przygląda się zdjęciom. Gdy podeszła bliżej zobaczyła to, które trzymał. Nie wiedziała co powiedzieć, trudno było jej wspominać rodziców. Na szczęście nie musiała nic robić, bo mężczyzna sam przemówił.
- Trudno jest żyć z tego rodzaju obciążeniem, prawda?
- Co? - zapytała.
- Żyć dalej, po tym jak bliscy odchodzą - odpowiedział, delikatnie odkładając zdjęcie na miejsce, nadal się w nie wpatrując. -Też byłem młody, gdy straciłem rodziców. Ledwo pamiętam matkę poza zdjęciami, trudno mi przypomnieć sobie jej głos.
Gdy to powiedział, Anko poczuła to samo. Strata rodziców bolała każdego dnia. Jasne, nie było to tak tragiczne, ale w jej życiu widniała luka, której już nie odzyska. Teraz przypomniała sobie, że Kakashi musi żyć z tym samym.
- Byłam taka młoda, gdy zginęli - powiedziała cicho Anko. - Pamiętam jak mnie przytulali i mówili, że niedługo wrócą z misji. Czekałam i czekałam, ale nigdy nie wrócili. Nie spałam w nocy, czekając na ich powrót, ale potem usłyszałam, że zostali zabici. Byłam w rozsypce, wypełniona bólem i wściekłością. Myślałam, że już nic nie będzie w życiu w porządku, a wtedy... - przerwała, przypominając sobie co stało się dalej.
Kakashi był zainteresowany. Po tych wszystkich latach znajomości nie wiedział wiele o jej przeszłości. Ale jednak, oboje mieli swoje sekrety.
Delikatnie położył jej rękę na ramieniu i kazał spojrzeć w oko.
- Nie musisz mówić dalej jeśli nie chcesz, wiem jak wspomnienia mogą boleć.
Anko przytaknęła, ale czuła, że musi to z siebie wyrzucić. Jedynie Kurenai o tym wiedziała, a i tak zajęło dużo czasu, zanim mogła jej z tym zaufać. Poczuła, że może ufać Kakashiemu. Może nadszedł czas, by trochę się przed kimś otworzyć. W dodatku, on też miał ciężką przeszłość, może będzie tym, który w pełni ją zrozumie.
- Wtedy znalazł mnie Orochimaru - zaczęła, a Kakashi skinął głową. - Został moim nauczycielem, mentorem i... pomógł mi. A przynajmniej tak mi się zdawało. Koniec końców, byłam dla niego niczym innym jak tylko narzędziem. Sprawił, że mu zaufałam, po czym umieścił na mnie tę cholerną pieczęć i zostawił na pastwę losu. Odebrał mi wspomnienia... wiesz jak to jest? Czułam się wykorzystana. Zrujnował mi życie po raz drugi.
Anko zacisnęła pięści w złości, czując nawrót dawnych ran. Po chwili poczuła jak Kakashi delikatnie kładzie ręce na jej ramionach i nagle, wyrwała się z tego. Spojrzała w jego oko i nie widziała w nim współczucia czy litość, jednie zrozumienie.
- Nieważne co się stało, Anko, pamiętaj, że to przetrwałaś. Powstałaś z dna i stałaś się jeszcze silniejsza niż wcześniej. To nie jest łatwe i powinnaś być z tego dumna. Wiem jak to jest, być pozostawionym na pastwę losu. Nie jest łatwo się podnieść, ale nauczyłem się z tego czegoś - powiedział. - Moje życie legło w gruzach kompletnie, gdy podczas ataku Lisa straciłem ostatnią ważną mi osobę w życiu. Nie miałem nic, a mimo to tamtej nocy przygarnąłem Naruto. Wiedziałem jak to jest stracić wszystko i nie chciałem, żeby on tego doświadczył. Zabawne jest to, że wziąłem go do siebie, by mu pomóc, ale to on pomógł mi. Dał mi powód wstawania każdego dnia; jest czymś dla czego warto żyć. Nauczyłem się, że nie musisz przechodzić przez to wszystko samemu.
Anko uśmiechnęła się.
- Miałam Kurenai, która pomogła mi, gdy się zaprzyjaźniłyśmy, potem doszli jeszcze inni.
Kakashi odwzajemnił uśmiech.
- Tak i wiesz... ja i Naruto też będziemy przy tobie
Anko poczuła ciepło w klatce piersiowej. Dawno nie czuła tak przyjemnego uczucia, chociaż nie była pewna skąd pochodzi.
- Dzięki Kakashi... też będę przy tobie w razie czego.
Kakashi przytaknął. Czuł się z tego powodu szczęśliwy.
- Więc, co z tą herbatą?
Anko zaśmiała się. Mogła się domyślić, że zepsuję tę chwilę czymś takim, ale cieszyła się. Wzięli swoje kubki z herbatą i wrócili do rozmowy.
************************************
To drugi rozdział w tym tygodniu a jestem na szkolnym wyjeździe, nie wiem jak to zrobiłam, ale dałam radę XD
Dzisiaj byłam na wycieczce do kopalni złota i taka akcja się zadziała:
Idziemy tunelem na końcu którego jest grupa takich małych dzieciaczków, nie wiem, 3-4 klasa podstawówki? Nasza przewodniczka staje i chce nam o czymś opowiedzieć, ale nic nie było słychać bo te dzieciory się strasznie wydzierały. Kobieta krzyknęła do nich
- Ciszej robaczki! - Dzieci umilkły. Odwraca się zpowrotem do nas i mówi - Mali uśmiechnięci terroryści.
XD Może jak to czytacie to wydaje wam się ta sytuacja mało zabawna, ale trudno. Trzeba było tam być.
No nic! Do następnego rozdziału!
(0) KONIEC!
(Wiecie o czym mówię, a jak nie, cofnijcie się 4-3 (?) rozdziały do tyłu i przeczytajcie notkę! ;)
Bye!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top