Rozdział 3 - Co za urwis!
Mam dobry chumor wię postanowiłam wstawić jeszcze dzisiaj kolejny rozdział. Mam nadzieję, że w końcu zaczniecie komentować i gwiazdkować,
miłego czytania!
Na górze macie Gai'a i jego olśniewający uśmiech. ^-^
*****************************************************************
Naruto, lat 4
Kakashi spał gdy nagle zadzwonił budzik. Mruknął i walnął ręką w okrutne urządzenie, wstając. Ziewnął i sięgnął by założyć maskę. Spojrzał na zegarek. Jęknął. To była jedna z tych rzeczy przez które nienawidził bycia Kapitanem ANBU. Wstawanie wcześnie na spotkania drużyny i raporty. Gdyby o tym wiedział nie przyjąłby awansu dwa lata temu, ale dzięki temu miał więcej czasu z Naruto i lepszą płacę.
A to było coś czego potrzebował, utrzymanie dziecka było w końcu kosztowne. W dodatku Naruto jadł czasem tyle, ile sam ważył. Nie miał pojęcia gdzie to się potem podziewało. Po prysznicu i przebraniu się w strój ANBU zajrzał do pokoju małego. Zmienił się przez te parę lat. Nie było już kołyski ani innych niemowlęcych rzeczy. Teraz w pokoju stało pudełko na zabawki, łóżko, stolik nocny z lampką i zegar obok. Była też mała półka na książki, by mógł nauczyć Naruto czytać, ale głównie po to żeby czytał mu w nocy.
To dziwne jak przez ostatnie lata czuł się mniej jak strażnik a bardziej jak ojciec. Miał parę wspomnień swojego ojca i Czwarty był kolejną najlepszą rzeczą w jego życiu, więc znał to jedynie "ze słuchu". Pytał się też innych w ANBU, tych którzy mieli dzieci, o rady i dzięki Bogu, bo inaczej kompletnie by się zgubił. Ale patrząc na małego chłopca śpiącego w swoim łóżeczku, trzymającego pluszowego lisa nie mógł powstrzymać uśmiechu.
Niestety, zbliżał się czas śniadania i wiedział, że Naruto trudno będzie dobudzić, ale Hokage miał dla niego misję i chciał się pożegnać przed wyjściem. Poszedł do kuchni i ugotował trochę ramen. To był aż dziwne jak mały je lubił. Kochał je tak bardzo jak Kakashi swoje Icha Icha (które trzymał dokładnie zamknięte, tak żeby Naruto nigdy ich nie znalazł, nawet jeżeli dopiero uczył się czytać).
Gdy skończył gotować usiadł, wziął głęboki wdech i zawołał:
- Naruto! Ramen jest gotowe!
Podniósł ręke i odliczył 5 sekund palcami. Jak tylko zacisnął rękę w pięść oznaczającą "zero" Naruto wpadł do pokoju, wskoczył na krzesło całkowicie obudzony, nadal w swojej pomarańczowej piżamie.
- Super! Dzięki tato! - powiedział uśmiechając się i rzucając na jedzenie.
Kakashi uśmiechnął się pod maską, Naruto nazywał go tatą odkąd zaczął mówić i prawdę powiedziawszy podobało mu się to. Mimo że "tata" było jego drugim słowem. Pierwszym był "ramen", które powtarzał przez cały dzień bez przerwy. Nic dziwnego, że tak uwielbiał to jedzenie. Przyglądał się jak młody pochłaniał posiłek.
- Naruto, musze iść dzisiaj do pracy, dasz sobie radę przez chwilę? Muszę znaleźć kogoś kto się tobą zajmie zanim pójdę. - powiedział.
- Dobra, tato. Znowu przyjdzie Iruka? - zapytał.
- Zobaczymy Naruto, teraz kończ i idź się myć, dobrze?
Młody Genin o imieniu Iruka zajmował się Naruto parę razy, ale teraz nie był tego pewien. Zbliżały się egzaminy na Chunina i zapewne będzie trenował, bo miał zamiar brać udział w tym roku. To dobrze, ale był jednym z niewielu ludzi którym ufał z Naruto. Przez lata zauważał wiele niepokojących rzeczy dotyczących go gdy był sam na ulicy.
Jak nagle spadające rośliny doniczkowe. Za każdym razem dawał radę odciągnąć Naruto by ich uniknąć. Albo wozy, które nagle traciły kontrolę prawie go roztrzaskując. Jednej nocy domyślił się, że ktoś zakradł się do ich domu i rozglądając się znalazł kilka czarnych pająków w łóżeczku Naruto. Zdarzało się tak od czasu do czasu, ale wiedział że ktoś obrał sobie za cel chłopca. Powiedział o tym oczywiście Hokage, ale na razie jedyne co mógł zrobić to zwiększyć ochronę ANBU. To oczywiście zmniejszyło ilość tych "wypadków", ale dalej się zdarzały.
Czasem nawet Kakashi nie był pewny czy to przypadek czy wpadał w paranoję.
Po upewnieniu się, że Naruto da sobie radę przez parę godzin zauważył, że jest spóźniony i nie będzie w stanie odwiedzić dzisiaj pomnika. Będzie musiał to nadrobić jak wróci. Chociaż tyle mógł zrobić by upamiętnić swoich bliskich. Założył więc swoją maskę ANBU z wizerunkiem wilka i udał się do biura Hokage.
Staruszek walczył właśnie ze swoim odwiecznym wrogiem - robotą papierkową.
Kakashi uśmiechnął się pod maską. A właściwie pod dwiema, gdyż nadal miał pod spodem swoją zwykłą (lub trzema licząc tą którą czasem nosił pod swoją zwykłą).
- Hej, przepraszam za spóźnienie Hokage-sama. Musiałem przeprowadzić starszą panią przez ulicę. - powiedział zdejmując maskę wilka.
Starzec chrząknął próbując ukryć śmiech. Hatake zawsze miał jakieś wyjaśnienie.
- Cóż, skoro tu już jesteś mam misję dla ciebie i twojej drużyny. Pamiętasz Anko, prawda?
- A tak, dziewczyna, którą znalazła drużyna Kai - przypomniał sobie Kakashi.
Została zabrana przez Orochimaru parę lat temu i po roku znaleziono ją samą na plaży. Była wygłodzona i odwodniona i gdyby drużyna ANBU nie znalazła jej mogła umrzeć w przeciągu paru dni. Zajęto się nią, ale miała wiele luk we wspomnieniach. Czasem dostaje przebłysków, ale nic więcej. Wiedział również o jej znaku, Przeklętej Pieczęci którą nałożył na nią Orochimaru.
Kakashi uczył się ostatnio wiele o pieczęciach, także ANBU zostało poinformowane by uważać na ludzi z tym znakiem.
- Więc jak się teraz miewa? - zapytał.
- Całkiem dobrze - Hokage delikatnie się uśmiechnął - Rok, w którym wróciła był dla niej bardzo ciężki, ale okazała się być świetnym Chuninem. Nie zdziwię się jak w najbliższym czasie stanie się Joninem. Ale ostatnio przypomniała sobie coś, miała jeden z tych przebłysków i próbowałem jej w tym pomóc. Zdaje jej się, że pamięta okolicę gdzie Orochimaru przebywał lub nadal jest. Więc zabierzecie ją ze sobą by zobaczyć czy coś znajdziecie.
Kakashi skinął głową.
- Zrozumiałem, ale jest jedna rzecz, przy której potrzebuję pomocy. Potrzebuję kogoś kto zająłby się Naruto i chciałbym, żeby był to ktoś kto da sobie radę z jego ochroną. Ostatnio ataki na niego są coraz śmielsze, martwi mnie to.
Hokage przytaknął. Słyszał o wszystkim o czym mówił mu Kakashi i niepokoiło go to. Dlatego szukał kogoś specjalnego kto będzie mógł zająć się Naruto. Był trochę... niekonwencjonalny, nawet biorąc pod uwagę standardy Konohy, ale nadal był jednym z najlepszych.
- Już znalazłem kogoś odpowiedniego. Gai, możesz wejść. - zawołał.
Drzwi się otworzyły i wszedł Jonin ze standardową kamizelką oraz jaskrawo zielonym materiałem, ale najdziwniejsza w tym wszystkim była jego fryzura. Wyglądała jakby była cięta od miski, miał też czyściutkie, czarne włosy. Wyszczerzył się w uśmiechu z nienaturalnie białymi zębami. Kakashi zauważył nawet, że rzeczywiście się świecą, gdy tamten podniósł kciuk do góry.
- Ah więc to jest ten potężny Kakashi, sławny Kopiujący Ninja - dziwny człowiek powiedział. - Jestem Maito Gai, czasem znany jako Zielona Bestia, na pewno mnie pamiętasz, w końcu byliśmy razem na paru misjach.
Kakashi patrzył na niego przez chwilę myśląc.
- Nie, nigdy o tobie nie słyszałem i jakoś cię nie pamiętam.
Gai zwiesił głowę a Kakashi zwrócił się do Hokage:
- Jest na jakiś lekach o które powinienem się bać?
- Jak dobrze wiem to nie - mruknął Hokage.
Gai po chwili doszedł do siebie i zaczął klepać Kakashiego po plecach.
- Nie martw się, twoje pełne siły młodości dziecko jest w dobrych rękach. Jeżeli coś mu się stanie zrobię tysiąc okrążeń wokół Konohy na rękach z ciężarkami na nogach - jeszcze raz uśmiechnął się oślepiająco i podniósł kciuk do góry.
Kakashi nagle poczuł, że to może nie być najlepszy pomysł.
-Później-
Kakashi siedział z Naruto oglądając jakiś program dla dzieci w telewizji.
- Naruto, tylko bądź dobry dla Gaia, dobrze?
- Dobra, ale może następnym razem przyjść Iruka? Naprawdę go lubię, tatku - Naruto powiedział przez ramię.
- Tak, to porządny chłopak, ale zachowuj się przy Gaiu, dobrze? - powiedział. Wiedział jaki Naruto może się stać szczególnie gdy zje za dużo cukru, robił się wtedy jeszcze bardziej nadpobudliwy. To było nie do pomyślenia jak taki mały chłopiec mógł stać się tak pobudzony. Kakashi podejrzewał, że mógłby wbiegać i zbiegać na Pomnik Hokage parę razy zanim by się zmęczył.
- Tato, jak długo cię nie będzie? - zapytał Naruto trochę zmartwiony. Nie cierpiał kiedy jego tata musiał iść. Wiedział, że to jego praca i w ogóle, ale nie podobało mu się to. Jego tata zawsze wiedział co robić.
Pamiętał jak bał się potwora w szafie. Jego tata przyszedł i zapytał się czy coś jest nie tak i wtedy mu o tym powiedział. Następną rzeczą jaką pamięta było jak jego tata w mgnieniu oka rzucił parę kunaii w szafę.
- Słuchaj Naruto, jeżeli potwór nadal tam jest to nie jest zadowolony a jak wróci to pamiętaj, że najpierw będzie musiał policzyć się ze mną.
Po tym chłopiec spał spokojnie w swoim pokoju nie bojąc się żadnych potworów, ponieważ wiedział, że jego tatuś go obroni. Więc zawsze martwił się że coś może się stać gdy go nie będzie, ale jego tata był też silny i odważny i chciał być dokładnie taki jak on.
Kakashi zastanowił się.
- Nie jestem pewien, ale przysięgam, że się pospieszę, ok?
- Ok, tatku. - uśmiechnął się szeroko a Kakashi to odwzajemnił.
Zadzwonił dzwonek do drzwi i otworzył je widząc Gaia i jego promienny uśmiech. Wciągnął go do środka zanim zaczął gadać o tej swojej "sile młodości".
- Teraz słuchaj, nie będzie mnie parę dni, więc masz się nim zajmować. Na lodówce wisi lista rzeczy o których powinieneś wiedzieć. Uważaj by nie dawać mu za dużo cukru i pamiętaj o tym o czym ci powiedziałem o Naruto i na co masz uważać, dobrze?
Gai przytaknął poważniejąc przy ostatniej części. Wiedział, że niektórzy ludzie nie są zbyt zadowoleni z powodu Naruto i ktoś może próbować go zaatakować. Szanował życzenie Hokage i dla niego ktokolwiek kto chciał zranić małego chłopca był najbardziej nie-młodzieńczym człowiekiem i nie zasługiwał na jego szacunek.
- Nie martw się Kakashi, zadbam o jego bezpieczeństwo, możesz mi ufać. - zabłysnął swoim szerokim uśmiechem z kciukiem do góry. Kakashi tylko westchnął i poszedł przedstawić Naruto Gaiowi.
W tym samym czasie na zewnątrz, po drugiej stronie ulicy stały dwie ciemne postacie w płaszczach ukrywających ubrania. Byli parą zaginionych ninja wyjętych z pod prawa, którzy odwrócili się od swojej osady. Zostali zatrudnieni by wślizgnąć się do wioski i dokonać zamachu na małym chłopcu. Nawet wśród zaginionych ninja byli ci którzy mieli swoje standardy, ale oni nie byli jednymi z nich.
- Co myślisz, Ichigo? - zapytał jeden z partnerów.
- Myślę, że powinniśmy poczekać aż Kakashi wyjdzie, Renji. - odpowiedział drugi.
Zdecydowanie nie mieli w planach walczyć z Sharinganem Kakashim, który pilnował chłopca. Gdy im o tym powiedziano dowiedzieli się dlaczego tak dużo im płacą. Mimo że ich pracodawca, kimkolwiek był, upewnił się, że będą mogli spokojnie wślizgnąć się i uciec z wioski, oraz że mieli ograniczony czas, gdy Kakashi był daleko, to było nadal niepokojące.
Słyszeli o nim w wielu historiach i nie chcieli walczyć z Joninem, więc postanowili zaczekać, gdy ten odejdzie daleko, dzięki czemu jeżeli zostaną nakryci będą mieli więcej czasu na ulotnienie się. Pomijając, że ten w zielonym nie wyglądał na zagrożenie dla nich.
- Poczekamy i się przygotujemy. Ichigo, chcę żebyś śledził ich i zabrał chłopca używając swojej trucizny. Na wszelki wypadek przygotuję zapasowy plan. - Renji powiedział swojemu partnerowi.
Po tym Kakashi wyszedł z domu i udał się do bramy mając nadzieję, że się nie spóźnił.
Gdy miał już bramę w zasięgu wzroku zauważył dwóch swoich towarzyszy ANBU i dziewczynę, trochę młodszą od niego z fioletowymi włosami podpiętymi z tyłu. Była ładna, ale przez grymas na jej twarzy widać było, że jest co najmniej wkurzona i Kakashiemu zapaliły się ostrzegawcze lampki, żeby lepiej z nią uważać.
- Cholera, i gdzie on jest? Myślałam, że ANBU to elitarni ninja, a ich Kapitani nie spóźniają się od tak - powiedziała Anko tupiąc nogą.
- Niestety, ma on trochę... problemów z czasem - odpowiedział jeden z ANBU. Wiedział dokładnie, że ich Kapitan zawsze się spóźniał. Krążył nawet żart, że Kakashi spóźni się kiedyś na swój własny pogrzeb.
Zauważyła ANBU idącego w ich stronę i domyśliła się, że to właśnie ten, na którego czekali.
- Przepraszam za to, zgubiłem się na drodze życia. - powiedział beztrosko.
Anko uniosła brew.
- Na drodze życia? Co to ma niby znaczyć? Nagrabiłeś sobie, koleś. - warknęła. - Mogłeś chociaż pojawić się na czas i nie obchodzi mnie, że jesteś ANBU, skopię ci tyłek.
- Ładnie powiedziane - mruknął znudzonym tonem, chociaż mógł wyczuć od niej mordercze intencje. Zapamiętał, żeby nie wkurzać jej dalej, albo będzie musiał przekonać się na własnej skórze jak dobra jest.
- Świetnie, a teraz chodźmy zanim zapomnę czegoś ważnego - powiedziała i Kakashi zauważył poważniejszy i bardziej ponury wyraz jej twarzy. Nie miał pojęcia jak to jest żyć z wielkimi lukami w pamięci, ale czasem zastanawiał się, czy nie lepiej byłoby zapomnieć paru rzeczy.
Rezydencja Hatake
Gai był jednym z najsilniejszych ninja. Miał cierpliwość niczym góra, był silny niczym dębowe drzewo, widział setki walk, wiele doświadczył w swoim młodym życiu, ale w tym momencie zastanawiał się, czy da sobie radę z czymś takim jak nadpobudliwy czterolatek.
- Hej, czemu nosisz zielone ubrania? Czemu masz takie włosy? Co to za duże coś nad twoimi oczami? Znasz mojego tatę? Jest najsilniejszy i najlepszy i będę taki jak on! Jesteś silny? Pokażesz mi? Pokażesz, pokażesz, pokażesz panie... um.. Jak się pan nazywa?
Powiedział Naruto w przeciągu sekundy.
Gai musiał przyznać, że płomienie młodości w tym chłopcu były niczym piekło. Nigdy nie widział dziecka z taką energią.
"Kakashi, ale żeś znalazł chłopaka! Płomienie palą tak jasno od niego! Mam nadzieję, że pewnego dnia ja też znajdę kogoś z siłą młodości porównywalną do niego, byłby idealnym uczniem!"
Uśmiechnął się szeroko do Naruto zaskakując go jasnością swoich zębów.
- Jestem Maito Gai, młody Naruto-kun, ale możesz nazywać mnie Gai - powiedział
- Ok - Naruto wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Więc, Naruto, co chcesz robić?
- Bawić się w ninja! - Naruto nagle uciekł zostawiając Gaia by go znalazł. Jak na takie małe dziecko był szybki. Gai wszedł do jego pokoju, ale nie mógł go nigdzie zobaczyć. Był zaskoczony jak zdołał się schować tak szybko, ale w końcu znał ten dom lepiej od niego.
Przeszukał pokój. Otworzył szafę, ale widział tam jedynie bałagan i stos prania, które nie było jeszcze ułożone. Westchnął widząc to. Kakashi mógł go nauczyć lepiej dbać o porządek. Pokręcił głową i poszedł dalej szukać małego. Sprawdził pudełko na zabawki, po czym schylił się by zobaczyć pod łóżkiem.
I w tym momencie uderzyło go poczucie niebezpieczeństwa. Jak każdy doświadczony ninja wyczuwał w sobie kiedy ktoś go obserwował lub miał zaatakować. Usłyszał tupot stóp i odwrócił się dokładnie na czas aby złapać małego jasnowłosego chłopca, który na niego skoczył. Młody zatopił się w jego klatce piersiowej.
- Mam cię! - krzyknął, a Gai zauważył rozrzucony stos ubrań. Uśmiechnął się domyślając się, że użył ich by się schować.
Musiał przyznać, że chłopiec miał talent do zaskakiwania. Wstał odstawiając Naruto na ziemię, a mały podniósł z uśmiechem wielkiego lisa. Gai nie mógł się powstrzymać, żeby nie polubić tego chłopca. Był taki pełen siły młodości.
- Cóż, więc co teraz ze mną będzie jak mnie złapałeś? - zapytał.
- Teraz twoja kolej by się schować.
- No to się przygotuj. - Gai postanowił trochę się popisać i wyrzucił małą bombę dymną.
Naruto wytrzeszczył oczy gdy dym się rozwiał a Gaia nie było. Po chwili wyszczerzył się i zaczął biegać szukając go. Wybiegł z pokoju a mężczyzna przyczepiony do sufitu uśmiechnął się. Użył chakry by przyczepić się do góry i gdy Naruto wyszedł po prostu zszedł. Zaczął myśleć trochę o chłopcu.
Słyszał o tym jak wielki Kakashi przygarnął do siebie dziecko i musiał przyznać, że był zaskoczony. Nigdy nie wyglądał na rodzinnego typa, ale wydawało się, że dawał radę z Naruto. Mógłby być trochę bardziej schludny, ale może oczekiwał zbyt wiele od czterolatka. Zastanowił się, jaki będzie gdy już rozpocznie swój trening?
Nagle poczuł małego chłopca oplatającego jego nogę.
- Znowu cię mam!
Spojrzał w dół zaskoczony gdy Naruto go puścił.
- Jak ty...
- Tata też używa tej sztuczki, proszę pana - uśmiechnął się a Gai nie mógł się powtrzymać od śmiechu.
Bawili się dalej dopóki Naruto się trochę nie zmęczył. Gdy zrobił sobie drzemkę Gai przejrzał listę, którą zostawił Kakashi. Była dość prosta, najczęściej co robić a czego nie. Chociaż podkreślonymi, wielkimi i pogrubionymi literami było napisane "Nie karm go cukrem" . Zastanowił się czy Kakashi chcę być nadopiekuńczą matką czy po prostu się troszczy.
Usłyszał tupot małych stópek i zobaczył małego Naruto przecierającego oczy ziewając. Po chwili usłyszał również burczenie małego brzucha.
- Głodny? - spytał a chłopiec szybko przytaknął. - To co chcesz na lunch?
- Ramen! - krzyknął.
- Okej, ale jest ładny dzień i nie ma co marnować go w środku, więc może wyjdziemy na dwór? Słyszałem o miejscu, które serwuje najlepsze ramen w mieście - Gai uśmiechnął się widząc jak wielkie zrobiły się oczy Naruto.
Mały chłopiec kochał ramen, a jeżeli było miejsce gdzie serwowali najlepszy, to był pierwszy do tego, żeby tam pójść. Podbiegł do Gaia skacząc w górę i w dół prosząc żeby tam poszli. Gai zaśmiał się widząc jak nagle się rozbudził i założył swoją kamizelkę. Kiedy opuścili mieszkanie dwoje tajemniczych ninja wreszcie namierzyło swój cel i zaczęli śledzić swoją ofiarę.
CDN. XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top