Rozdział 27 - Pierwsza misja rangi C


Przez ostatnie kilka tygodni Drużyna 7 wykonywała jedną lub dwie misje rangi D każdego dnia, po czym wspólnie trenowali. Wszyscy opanowali wchodzenie po drzewach i ostatnio zaczęli poprawiać swoje umiejętności taijutsu, przy okazji przyzwyczajając się do ciężarków, które rozdał im Kakashi. Musieli je nosić całe dnie, nawet podczas misji. Genini byli najczęściej wykończeni pod koniec dnia, jednak Naruto wracał do siebie najszybciej, dzięki swojemu małemu "gościowi", który go uleczał.

Wszyscy ciężko pracowali, z czego Kakashi był dumny. Oczywiście napotykali różne przeszkody, na przykład, gdy Naruto i Sasuke cały czas się kłócili. Sakura najczęściej utrzymywała między nimi pokój i powstrzymywała Naruto. Bardzo przypominali mu jego starą drużynę. Sasuke jako on sam z młodości, Sakura jako Rin i Naruto jako Obito, z tym że ten pierwszy tak się nie spóźniał. Tak, jakby los sobie z niego zażartował, ale on nie mógł dostrzec puenty dowcipu.

Właśnie skończyli łapać kota o imieniu Tora, po raz trzeci. Gdy Sakura wzięła go na ręce był spokojny, jednak Naruto był cały pokryty zadrapaniami. Zdarzało mu się to cały czas, część zwierząt nie lubiła go z Kyuubiego. Obecnie stali przed Hokage, czekając na następne zlecenie. Kakashi zauważył, że Naruto był dość spięty, czekając na to co powie. Myślał nad tym jak go powstrzymać, ale zrezygnował, gdyż jego syna rzadko kiedy dało się powstrzymać od zrobienia tego czego chciał.

- A więc zakończyliście już czternaście misji, mam dla was ich jeszcze kilka - powiedział Hokage, przeglądając akta drużyny. - Do końca tygodnia mam dla was misje rangi D...

- Nie ma mowy! - krzyknął Naruto, wreszcie tracąc cierpliwość. Wykonujemy te obowiązki domowe od dwóch tygodni, a ja chcę się przyłożyć do treningu. Czy dla ninja nie powinno być jakiś prawdziwych misji? Nigdy nie zostanę Hokage, robiąc te wszystkie rzeczy!

- Naruto! - Sakura skarciła go wzrokiem. Nie mogła zrozumieć, dlaczego nie mógł okazać nikomu szacunku, nawet Hokage. Westchnęła, widząc, że się uspokoił.

- Chociaż tego nienawidzę, muszę zgodzić się z zamaskowanym karzełkiem - powiedział Sasuke.

Naruto nie mógł się zdecydować, czy mu podziękować, czy być zirytowanym kolejnym żartem na temat swojego wzrostu. Zauważył, że jego ojciec westchnął i włożył ręce do kieszeni.

- Kakashi, co o tym sądzisz? W końcu poprosiłeś o tą drużynę z konkretnych powodów, jeśli dobrze pamiętam - Hokage się uśmiechnął.

Kakashi skrzywił się, wiedząc, że chodzi o jego obietnicę odnośnie rodzaju tej drużyny i nadszedł czas, by przedstawić mu jakieś wyniki. Zastanawiał się, czy to była metoda starca, by sprawdzić ich umiejętności, czy presja nałożona z góry, o rozwój ostatniego Uchihy. Z jednej strony chciał uchronić dzieciaki od niebezpieczeństwa dopóki nie nauczą się odpowiednich zdolności, ale nie mógł trzymać ich tak wiecznie. Chłopcy nie mogli doczekać się jakiejś akcji. Jeszcze jedna myśl chodziła mu po głowie. Odkąd Naruto został Geninem przestały zdarzać się "wypadki", które cały czas za nim chodziły. W końcu śmierć shinobi wioski zainteresowałaby ANBU. Mimo wszystko, misja poza osadą wyszłaby im na dobre. Nie wiedział jak z pozostałą dwójką, ale Naruto nigdy wcześniej nie opuścił wioski.

- Co dokładnie ma pan na myśli, Hokage-sama? - zapytał Kakashi.

- Jest pewna misja rangi C. Drużyny patrolujące północną granicę raportują o małej grupie przestępców, która tydzień temu napadła na konwój z pieniędzmi do lorda feudalnego Kraju Ognia, więc chciał, by zajęto się nimi do czasu wyruszenia kolejnego konwoju - powiedział Hokage.

- Dobra, brzmi świetnie, bierzemy ją! - krzyknął Naruto z radości.

- Naruto, to nie ty decydujesz, czy ją bierzemy czy nie - powiedziała zirytowana Sakura.

Kakashi westchnął, wiedząc, że jeśli teraz tego nie wezmą, Naruto nie da mu żyć do czasu, gdy pojawi się następna misja tego typu. W dodatku, była całkiem prosta. Takie misje polegają głównie na chodzeniu w kółko i patrolowaniu, jest też szansa, że przestępcy przenieśli się gdzieś indziej. Mogli wyjść poza wioskę, sprawdzić, w międzyczasie wprowadzić jakiś nowy trening i wrócić. W najgorszym wypadku wpadną na tych bandytów, ale był pewien, że dadzą sobie radę z tak przeciętną grupą.

- Dobrze, bierzemy tą misję - powiedział Kakashi, ku radości Naruto.

Przez następne kilka godzin zbierali zapasy. Naruto cały czas pytał swojego tatę co według niego powinien wziąć. Był bardzo podekscytowany pierwszą prawdziwą misją poza wioską. Słyszał i czytał wiele o innych krajach oraz ich stosunkach z Krajem Ognia i nie mógł się doczekać, by zobaczyć to wszystko na własne oczy. Wreszcie, spakował swój plecak zapasami potrzebnymi na tydzień przeżycia w lesie. Dołożył jeszcze kilka dodatkowych rzeczy, gdyby mieli jednak zostać tam dłużej.

- Dalej, tato, chcę iść i nie pozwolę ci się spóźnić! - powiedział Naruto, dosłownie wypychając swojego ojca za drzwi.

- Uspokój się, dzieciaku. Czemu od razu uważasz, że się spóźnię? - zapytał swoim "niewinnym" głosem zaraz napotykając złowrogie spojrzenie syna. - ...Nieważne.

Dotarli do głównej bramy na czas, co było zaskoczeniem dla pozostałych członków drużyny. Naruto przez całą drogę ciągnął ojca za sobą, by mieć pewność, że nadal jest z nim. Chłopak uśmiechnął się, witając się z nimi. Wyszli poza bramę. Nie mógł uwierzyć, że jest tym razem na prawdziwej misji poza wioską. Nie mógł się doczekać, by podziwiać widoki i sprawdzić się w walce.

Zapowiadało się świetnie, chciał już móc opowiedzieć o tym reszcie przyjaciół. Szedł drogą razem z drużyną i swoim tatą, czytającym książkę, z tyłu.

- Hej, tato, będziemy trenować podczas misji? - zapytał Naruto.

- Hm... może, jeśli znajdziemy na to czas - zamyślił się Kakashi.

- Nauczysz nas jakichś nowych technik? Bo wiesz, taijutsu jest spoko, chodzenie po drzewach też, ale może dasz coś fajniejszego? Ja mam swoje klony cienia i nic poza tym, Sasuke ma techniki ognia, ale co z Sakurą-chan? - dopytywał się.

Kakashi zastanowił się. Chociaż poprawiał podstawy swoich uczniów, ich wytrzymałość, szybkość, siłę i chakrę, pracował również nad ich stylami walki. Sasuke, oczywiście, używa swojej Przechwytującej Pięści, w której specjalizuje się ich klan, jednak jego ataki miały w sobie wiele luk, w końcu nie miał go kto tego nauczyć. Zgadywał, że młody Uchiha używał starych, rodzinny zwojów do nauki. Kakashi znał ten styl, więc pomagał mu go rozwinąć.

Trenował Naruto przez całe jego życie w wielu stylach, by sprawdzić, co do niego pasuje. Jak na razie, dzięki treningowi z nim, Gaiem, Anko, a nawet Asumą, który nauczył go jak używać noży, Naruto rozwijał swój własny styl. Nie był kompletny, nie miał nawet nazwy, ale pasował do niego. Był szybki, zwinny, ale siła jego ataków była najbardziej nieprzewidywalną rzeczą.

Natomiast Sakura potrzebowała najwięcej pracy. Gdy naprawdę chciała, jej uderzenia potrafiły być silne, gdyż testowała je na Naruto, jednak posiadała tylko podstawowy styl z Akademii i chociaż trenowała też trochę dodatkowo z przyjaciółmi przez ostatnie lata, będzie musiał się za nią wziąć. Jej kontrola chakry była niesamowita, ale jego zdaniem, jej ilość była zdecydowanie zbyt mała. Dlatego właśnie kazał jej wchodzić na drzewa codziennie.

- Więc jakich rzeczy będziemy się uczyć, Kakashi-sensei? - zapytała Sakura. Była coraz bardziej ciekawa, w dodatku wreszcie przyzwyczaiła się do ciężarków na kostkach i nadgarstkach. Zaczęła mieć dość wchodzenia po drzewa i bała się, że zostanie w tyle, bez żadnych swoich technik, a nie chciała być najsłabsza.

- No dalej, powiedz, tato!

Sasuke prychnął.

- Powinniśmy stawać się silniejsi, a większość tego co robiliśmy było bezużyteczne. Przynajmniej dla mnie.

- Cicho siedź, zawsze tak mówisz, ale nie wiedziałeś jak wchodzić po drzewach, a to bardzo ważna umiejętność - powiedział Naruto, zakladając ręce za głowę. Sasuke cicho mruknął, co oznaczało, że Naruto miał rację, ale jego duma nie pozwoliła mu tego przyznać.

- Próbuję tylko powiedzieć, że potrzebujemy więcej treningu. Jak mamy zostać silni przy tym co ćwiczymy teraz?

- Są inne sposoby stania się silnym, Sasuke - powiedział Kakashi, na co trójka Geninów odwróciła się, by na niego spojrzeć. - Możesz mieć silny charakter, wolę, ducha, serca lub jedynie brutalną siłę. Jest wiele sposobów. W walce nie zawsze chodzi tylko o najlepsze jutsu i umiejętności, ale też szczęście lub zwykłą podstawową technikę. Każda bitwa jest inna, więc lepiej nie skupiać się jedynie na jednym rodzaju potęgi. Wszyscy macie mocne i słabe strony, ale nie są one takie same, dlatego umieściłem was w jednej drużynie. Dzięki temu jesteście silni jako jedność.

Naruto i Sakura skinęli głowa, ale Sasuke nie wydawał się być przekonany. Jego celem było zabicie Itachiego samemu, by pomścić klan. Gdy go znajdzie, będzie musiał być gotowy do walki jeden na jednego, a wiedział już, że ma wiele do nadrobienia zanim to się stanie. W jego wieku jego brat był już Jouninem, a on nadal był Geninem. Musiał być silniejszy jeszcze szybciej, więc przydałby mu się jakikolwiek dodatkowy trening. Na misjach będzie dawał z siebie wszystko, współpracował z drużyną, ale nadal pamiętał słowa swojego brata. Musiał nienawidzić i użyć tej nienawiści jako motywacji.

Gdy dotarli wystarczająco daleko, Kakashi postanowił, że czas przenieść się na drzewa. Gdy umieli już wspinać się na nie chakrą, było to dla nich łatwe. Dzięki temu mógł sprawdzić jak wytrzymali są fizycznie. Wiedział, że Naruto miał nieludzką wytrzymałość, Sasuke też oczywiście wystawał ponad średnią, ale najbardziej chciał zobaczyć jak poradzi sobie Sakura. Treningiem próbował poprawić jej sprawność. Uczenie jej technik było bez sensu, gdy nie była wystarczająco wytrzymała. Miał już obmyślony plan następnego treningu, ale musiał najpierw poczekać do nocy i zobaczyć jak się poprawili.

Podróżowali przez lasy na północ i zauważył, że Naruto był zawiedziony, nie widząc niczego innego poza drzewami, dodając uwagi o tym, że w wiosce też mają drzewa. Sakura próbowała nawiązać rozmowę z Sasuke, który głównie ją ignorował, co prowadziło do kłótni z Naruto o ignorowaniu przyjaciółki.

Wiadomym było, że lubił tę dziewczynę, jednak ona nie mogła się zdecydować, którego wybrać. Ta dwójka cała czas się kłóciła, a Sakura była tą, która starała się ich pogodzić. Kakashi westchnął, przypominając sobie swoje własne dzieciństwo, gdy Obito i on zachowywali się tak samo, a biedna Rin robiła to, co Sakura.

Kiedy wreszcie dotarli do granicy, kazał im rozpocząć patrol, zaraz po krótkiej przerwie na jedzenie. Zbliżał się wieczór, więc postanowili tam przenocować. Klony Naruto rozstawiły namioty, Sakura przyszykowała miejsce na ognisko, a Sasuke poszedł po drewno.

W końcu, Kakashi uznał, że wszyscy dobrze sobie poradzili i będzie mógł wprowadzić im coś nowego. Uśmiechnął się, gdy wpadł na pomysł, dzięki któremu może ich trenować i pozwolić sobie na kilka spokojnych godzin z książką.

- Dobra robota, jak obiecałem, dam wam coś nowego do nauki - zignorował jęk Naruto, wyciągnął trzy zwoje i podał je każdemu. - Sakura, myślę, że będziesz świetna w Genjutsu, więc mam tu kilka takich, które powinnaś być w stanie opanować.

- Ale... jak będę je ćwiczyć? - zapytała.

Kakashi uśmiechnął się.

- Od tego masz drużynę, nieprawdaż?

Chłopcy spojrzeli na nią trochę zdenerwowanym wzrokiem. Naruto był zawsze okropny z Genjutsu i nie potrafił się z nich wydostać. Sasuke nie okazał tego po sobie, ale niezbyt podobał mu się pomysł bycia szczurem laboratoryjnym. Rozwinął swój zwój. Lekko się uśmiechnął, widząc dwie nowe techniki ognia, które z pewnością mu się przydadzą. Naruto zajrzał w swój i zauważył coś co nazywało się Powietrzną Zbroją i Rozcięciem Wiatru. Nie mógł się doczekać, by zacząć trenować i używać tych ruchów. Pamiętał, jak Hinata powiedziała, że jego żywiołem był wiatr, więc dobrze, że dostał akurat te techniki.

Zmarszczył brwi przypominając sobie noc, gdy ukradli zwój i znalazł tam jedno jutsu wiatru. Niestety, nie mógł sobie przypomnieć za wiele z opisu, tym bardziej nazwy. Może gdy już opanuje ten zwój, zapyta taty czy kojarzy tą technikę i czy go nauczy. Jedyne co pamiętaŁ to coś o zagęszczonym powietrzu trzymanym w dłoni. Zapamiętał to również dlatego, że wiatr był dość nieprzewidywalnym żywiołem, a więc mógł poważnie rozwalić swoją rękę, jeśli jutsu nie zostało wykonane poprawnie.

- Jest jeszcze jedna rzecz, którą chciałbym wam pokazać - powiedział Kakashi i odpieczętował zawartość kolejnego zwoju. Pojawiło się przed nimi kilka małych baloników. Kakashi podał jeden z nich każdemu.

- Co mamy z tym zrobić, tato? - zapytał Naruto.

- To proste ćwiczenie, które przedstawił mi mój sensei, żebym mógł opanować jego oryginalną technikę. Pomogło mi również wymyślić mój własny ruch, więc chcę zobaczyć czy dacie sobie z tym radę. Musicie przebić ten balon. - Kakashi zauważył, że Naruto sięga po kunaia. - Nie tak! - dodał szybko, a Naruto zatrzymał się z ręką na broni. Westchnął, zastanawiając się, czy jego syn czasem w ogóle myśli. - Musicie przebić go swoją chakrę, właśnie tak.

Kakashi podniósł jeden balon, który po sekundzie wybuchł od środka. Każdy spojrzał na swoje i zaczęli koncentrować swoją chakrę, by zrobić to samo. Kakashi zachichotał, widząc ich skupione twarze i usiadł opierając się o drzewo, wyciągając książkę. Nie był pewien, czy powinni już zaczynać manipulację chakrą, ale będą chociaż zajęci przez chwilę, w dodatku przyda im się na przyszłość. Po godzinie, gdy nikomu się nie udało, kazał im przestać na chwilę i zając się zwojami. Nie chciał, by skupiali się tylko na jednej rzeczy na raz.

W tym samym czasie, ukryta za Genjutsu, obserwowała ich przez lunetę młoda kunoichi, w wieku około 20 lat. Była ubrana w ciemnozieloną szatę z długimi rękawami; jej długie, ciemne włosy opadały na plecy, a wielki, słomiany kapelusz zasłaniał twarz. Właśnie zauważyła grupę ninja i chciała sprawdzić, z której są wioski. Skoro byli w Kraju Ognia, musieli być najprawdopodobniej ninja Liścia, ale lepiej było się upewnić. W końcu, najwyższy z nich kazał reszcie iść do namiotów, a sam przejął pierwszą wartę.

Złożyła lunetę i uznałą, że poczeka na zmianę, zanim się stąd ruszy, żeby mieć pewność, że jej nie zobaczą.


Obóz złodziei


Przestępcy rozłożyli kolejny obóz na noc. Nie zostawali w tym samym miejscu dwa razy, gdyby przypadkiem ktoś ich śledził. Mężczyźni byli głównie zwykłymi bandytami, zebranymi przez ich przywódcę i jego podwładnych, którzy byli ninja. Właściwie, byłymi ninja, gdyż nie mieli żadnego znaku wioski, z której pochodzą, poza ich sprzętem i umiejętnościami. Ninja, którzy uciekli z wioski jako nukenini lub zostali z niej wygnani, nie byli w końcu rzadkim widokiem.

Nie mieli pojęcia z jakiej osady pochodzili, ale krążyły o tym plotki, jak również stawiano zakłady. Dużo osób obstawiało Wioskę Mgły, gdyż wiele ninja uciekło stamtąd z dobrych powodów. Niektórzy mówili o Kamieniu, Chmurze, paru nawet o Piasku, ale nikt nie miał pewności. Nawet ich przywódca nigdy nie używał swojego prawdziwego imienia, co prowadziło do rozmyślań na temat jego przypuszczalnego poszukiwania przez innych. Nic dziwnego, że próbował się ukryc przed łowcami głów, polujących na nagrodę. Przedstawił im się jako Blizna, przez ilość blizn na twarzy i brak jednego oka.

W obozie było rozpalonych wiele ognisk, wszyscy zbierali się przy nich pijąc i świętując sukces wyprawy. Byli przeciętną grupą, ich ubrania dość zniszczone i podziurawione od długiego życia w lesie, ale mimo to byli silni i zdrowi. Każdy z nich miał swoją broń, którą trzymał w namiotach. Było też tu parę wozów z zapasami, a raczej z tym, co do tej pory ukradli.

Jak na razie, rozglądali się za odpowiednią bazą, gdzie mogliby wszystko schować.

W głównym namiocie ich przywódca, Blizna, patrzył uważnie na mapę, rozłożoną na brudnej ziemi. Chociaż nazywali go Blizną, jego prawdziwym imieniem było Akira, z Wioski Chmury. Ale tego używał lata wcześniej, przed okryciem się hańbą. Wszystko poszło nie tak, na tej misji w Wiosce Liścia, gdy próbował porwać dziewczynkę Hyuuga. Wszystko poszłoby dobrze, gdyby nie pojawił się ON. Wyglądał jak chłopiec, ale tak naprawdę był to demon w dziecięcym ubraniu. Pamiętał czerwoną chakrę i uczucie nienawiści, jakie od niego biło. Wierzył w to, co widział. Nadal miał na sobie ślady po tej nocy, blizny na twarzy. Gdy padało, do tej pory odczuwał te rany. Ten demon był przyczyną jego upadku. Gdy przenieśli go do wioski, cały czas wypytywano o to co się stało. Za każdym razem mówił prawdę. Chciał ich ostrzec, że Liść ma nowego asa w rękawie, jednak tym razem nie był to Żółty Błysk, ale nowa broń przeciw nim. Opowiedział im o chłopcu i dodał, że trzeba go zabić, zanim podrośnie i użyją go jako broni przeciw Wiosce Chmury. Jednak oni nie słuchali, nikt nie wierzył i uznali, że postradał zmysły. Gdy wrócił do zdrowia wiedział, że jego reputacja jest skończona, a wioska uzna go na pośmiewisko. Po tym usłyszał o ich własnej demonicznej dziewczynce i wszystko zaczęło nabierać sensu. Była starsza od tamtego chłopca, ale musiała być taka sama, więc groziła wiosce. Zebrał kilku ninja, którzy myśleli tak samo i próbował się jej pozbyć, ale nie udało im się, ona przeżyła, a oni musieli uciekać jako nukenini. Po tym porzucił swoje prawdziwe imię, tak jak jego podwładni. Nigdy nie rozumiał jak to się stało. Skoro sami posiadali demoniczną dziewczynę, czemu nie uwierzyli mu, gdy opowiadał o tym chłopcu? Czemu ją trzymali w wiosce, skoro była dla nich zagrożeniem? Wiele o tym myślał. Może nie chcieli uwierzyć, że Wioska Liścia posunęła się tak daleko, by stworzyć taką samą broń jak oni, może chcieli użyć chłopca, by ją przetestować. A może po prostu tak myśleli, bo pokonał go mały chłopiec, który jeszcze nie był nawet Geninem, więc nie wzięli go na poważnie. W końcu stwierdził, że żadna z tych odpowiedzi nie ma znaczenia. To wszystko było przeszłością i teraz jedyne co się liczyło, to przyszłość.

Jeden z jego zaufanych podwładnych wszedł do namiotu. Był sporym mężczyzną z ogoloną głową. Nosił okrycie przypominające samurajską zbroję, a na plecach umieszczony był ogromny młot. Mężczyzna miał przezwisko Niedźwiedź, gdyż jako takiego właśnie widziała go większość.

- Coś nowego? - zapytał Blizna.

- Wróbel znalazła grupę ninja w okolicy - zaraportował Niedźwiedź. - Wiemy jak na razie, że jest to drużyna Konohy.

- Ilu?

- Wygląda na to, że trzech Geninów i jeden Jounin.

Blizna skinął głową. Jounin może sprawiać problemy, ale kilku Geninów nie będzie zbyt trudnych do pokonania. Może zająć się Jouninem, a bandytom pozostawi dzieciaki. Gdy spytał kim był ten Jounin, Niedźwiedź odpowiedział, że Wróbel nie mogła przyjrzeć im się wystarczająco przez lunetę, bo mogli ją zauważyć. Nie było mu to na rękę, ale uznał, że kiedyś musiało się to stać i że lepiej będzie teraz zająć się tą drużyną, a potem wyruszyć. Najlepiej do Kraju Trawy lub Ryżu, chociaż słyszał plotki o nowej wiosce w tamtej okolicy, ale nie mogli być zbyt kłopotliwi, skoro byli nowi.

- Przekaż reszcie, by się przygotowali. Zaatakujemy od razu, gdy dowiemy się dokąd zmierzają i zastawimy pułapkę - rozkazał, a Niedźwiedź przytaknął i wyszedł.

Blizna spojrzał na mapę i zastanawiał się, gdzie powinni dalej zmierzać. W końcu jak tylko rozprawią się z tą drużyną, mogą wysłać następną, najpewniej składającą się z Chuuninów lub wyżej. Byli w stanie poradzić sobie z tą drużyną, ale następna może sprawiać więcej problemów, za to teraz nie mogli wyruszyć, gdy drużyna Geninów będzie za nimi podążać. Nie mogli pozostawić za sobą żadnych śladów, więc muszą ich załatwić i wyruszyć zanim oznaczą ich jako zaginionych.

******************************************************************************************

No więc! Jesteście straszni! Za cztery rozdziały koniec! A i owszem, dobrze przeczytaliście, ALE! ZA CZTERY ROZDZIAŁY KONIEC Z TAK CZĘSTYM PUBLIKOWANIEM!!! Bosze ludzie.... jeśli w grę wchodzi zakończenie tej "książki", jeśli jest najmniejsze prawdopodobieństwo, że tak się stanie to jesteście przerażający! Normalnie jak babunia Tsunade! Spokojnie, a teraz weźcie głęboki wdech.... i wydech.... wdech.... i wydech.....
No! A teraz biorę się za tłumaczenie tej, a nie innej decyzji! Koniec z tak częstym publikowaniem gdyż, iż, ponieważ... taką mam zachciankę! Dobra, za dużo tych żartów. Tak na serio to z trzydziestym pierwszym rozdziałem, ja sama zaczynam tłumaczyć resztę... ;-;  Nawet już zaczęłam, to prawdziwe piekło :') A teraz już się tak nie zamartwiajcie i czekajcie na next, który jak będzie mnie korciło pojawi się dziś, bo mam dobry chumor. Wiecie, czekolada, endorfiny szczęcia itp. XD

Transformers and X-men = Wieczna Miłość ( > ᴥ < )

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top