Rozdział 21 - Ciężka Prawda


Piątek, piąteczek, piątunio! - Tak długo wyczekiwany przez was dzień  XD 

*****************************************************************************************

Naruto przeglądał zwój, nie wiedząc na co się zdecydować. Było w nim mnóstwo fajnych rzeczy, o których nigdy nie słyszał. Jutsu żywiołów, obronne i genjutsu, ale wiedział, że jest w nich beznadziejny, więc od razu je ominął. Niczym dziecko w cukierni, chciał nauczyć się ich wszystkich naraz. Hinata szukała razem z nim, ale czuła, że coś jest nie tak. Wszystkie te techniki były zdecydowanie zbyt zaawansowane dla nich. Dlaczego test polegał na odebraniu zwoju, skoro miał w sobie tak niebezpiecznie wyglądające rzeczy? Każde z nich miało jakieś ostrzeżenie i zaczęła się martwić, że wzięli nie ten.

- Rany, Hinata-chan, to niesamowite, którego powinniśmy spróbować najpierw? - zapytał.

- N-nie wiem... t- to znaczy... w-wyglądają na niebezpieczne...

Chłopak tylko wzruszył ramionami.

- Hej, jest tu podział cienia, a ja go używam, więc chyba nie może być tak źle, nie? O, super, jest coś z błyskawicą, idealnie!

- C-czy twoim żywiołem n-nie był w-wiatr? - Naruto spojrzał na nią, nie rozumiejąc co ma na myśli. - Pamiętasz, k-k-kiedy Iruka-sensei sprawdzał nasze żywioły... ten papierek, który się zmieniał, gdy go dotykaliśmy?

Naruto zastanowił się. Tak naprawdę, podczas tego testu pamiętał, że każdy przekazywał sobie papierek, ale był zbyt zajęty robieniem notatek i myśleniem o tym jak pokonać Sasuke. Hinata nie mogła zrozumieć jak mógł zapomnieć jaki jest jego żywioł. Wtedy dowiedziała się, że jej jest woda, ale Hyuuga i tak nie używają za wiele jutsu w walce, głównie swoją lekką pięść.

- N-Naruto-kun, twój to wiatr, pamiętasz? - chłopak wzruszył ramionami.

- Skoro tak mówisz. Zobaczmy... o, to jest fajne, Wirująca Pięść.

- Nie! - powiedziała Hinata, powstrzymując go od tworzenia pieczęci. - S-spójrz na ostrzeżenie.

Naruto doczytał, że jutsu tworzyło zagęszczone powietrze w pięści, po czym przy uderzeniu potrafiło rozerwać wszystko na swojej drodze. Minusem było to, że mogło rozerwać też rękę i ramię użytkownika, jeżeli nie będzie się ostrożnym. Pogrubioną czcionką dodano, że jedynie zaawansowani Jounini powinni tego próbować. Spojrzał na swoje ręce i chociaż nadal miał je dwie, nie uśmiechała mu się wizja, by jedna została oderwana.

- Rany, beznadziejnie, więc co mogę zrobić? - zapytał i zaczął szukać dalej. Nagle coś przykuło jego wzrok. - Hm? Co to? Eksplodujący Podział Cienia...- uznał, że to może być ciekawe. Było napisane, że została stworzona przez Itachiego Uchiha. Naruto zastanowił się, ale nie sądził, by pamiętał kogoś o takim imieniu, chociaż z jakiegoś powodu brzmiało znajomo. Wzruszył ramionami. Sasuke był teraz jedynym pozostałym, ale nie miał zamiaru pytać czy kojarzy gościa. Pewnie to był tylko jakiś członek klanu, którego nawet on nie znał. Technika wyglądała na skomplikowaną, więc poprosił Hinatę o pomoc.

Jakiś czas później pojawił się Mizuki i znów nałożył na siebie przyjazną maskę, podchodząc do dwójki dzieci.

- Jestem pod wrażeniem, że wam się udało. Wasi rodzice będą z was bardzo dumni - skłamał.

- Tak, wiedziałem, to w ogóle nie było trudne. Ledwo próbowali nas powstrzymać - wyszczerzył się Naruto, drapiąc się po głowie. Hinata podeszła bliżej, zmartwiona.

- Um... M-Mizuki-sensei... Chyba wzięliśmy nie ten zwój.

- Och? Dlaczego tak sądzisz? - zapytał. Zaczęła się bawić palcami, podczas gdy Naruto składał zwój.

- P-Po prostu, jego zawartość jest zbyt zaawansowana dla G-Geninów. D-dlaczego miałby to być zwój do egzaminu, s-skoro Genini mogliby się zranić?

Mizuki nie powinien być zaskoczony, że Hinata coś zauważyła, ale i tak zamierzał zabić dzieciaki, więc nie miało to dla niego znaczenia. Uśmiechnął się uspokajająco i schylił do jej wysokości.

- W porządku. Hinata, wszystko jest w porządku. Naruto, może daj mi już ten zwój?

- Och, dobra, jasne - Naruto podniósł ogromny zwój.

- Ch-chwila, może to my powinniśmy go oddać, s-skoro go zabraliśmy - powiedziała Hinata. Nie była pewna, ale coś w niej krzyczało. Coś było nie tak. Nie wiedziała dlaczego, ale czuła, iż muszą się upewnić, że zwój powróci na swoje miejsce. Był zbyt niebezpieczny, by każdy mógł go tak po prostu przeczytać. Miał w sobie wiele jutsu wioski i niektóre z nich wyglądały, jakby należały jedynie do Konohy.

Mizuki lekko się uśmiechnął.

- Powinienem się spodziewać, że będziesz sprawiać problemy. Naruto jest za głupi, by się domyślić, ale sądziłem, że skoro jesteś słabą, małą dziewczynką to nic nie powiesz.

Dzieci wyglądały na zszokowane tymi słowami. Jego twarz z miłego nauczyciela przybrała ponury wyraz. Szybko złapał Hinatę, obrócił nią i złapał wolną ręką za gardło.

- Hinata-chan! - krzyknął Naruto.

- Jeden ruch, a ona zginie, dzieciaku - powiedział ostro Mizuki.

- Co się dzieje, Mizuki-sensei?!

- Naprawdę nie jest zbyt bystry, co? - wyszczerzył się w stronę chłopca. - To Zakazany Zwój. Kazałem wam go ukraść, zanim opuszczę tę wioskę, żebym wreszcie dostał to, na co zasługiwałem przez te wszystkie lata. Nienawidziłem uczenia w szkole. Moje talenty się marnowały, tylko dlatego, że nie pochodziłem z żadnego elitarnego klanu, wyjątkowej rodziny czy innych śmieci, nie doceniano mnie. Ale to już koniec. Dostanę to, co do mnie należy. Daj mi ten zwój.

Naruto zacisnął zęby widząc, jak Hinata łapie się za gardło, próbując nabrać powietrza. Nie mógł uwierzyć, że Mizuki ich zdradził i tak wykorzystał. Myślał, że go zna. Zawsze wydawał się być taki miły, ale przez niego okradli Staruszka, a przez to, że wciągnął w to Hinatę, ona też teraz miała kłopoty. A wszystko przez jego głupią dumę. Zamknął oczy i podniósł zwój, zastanawiając się co robić. I wtedy przypomniał sobie to, co jego ojciec mówił mu wiele razy podczas treningu.

'Naruto, zapamiętaj to, ninja który łamie zasady jest śmieciem, ale ninja, który nie dba o swoich przyjaciół, jest gorszy od śmieci.'

- Pamiętam, tato - powiedział w myślach i spojrzał na pełną bólu twarz Hinaty, która próbowała złapać oddech. To wszystko była jego wina i nie miał zamiaru pozwolić, żeby stała jej się krzywda przez jego głupotę. Spojrzał wrogo na Mizukiego i przeturlał do niego zwój, który wylądował parę stóp od niego.

- Teraz ją puść - powiedział Naruto.

Mizuki uśmiechnął się złośliwie i zacisnął bardziej rękę za szyi Hinaty. Panicznie próbowała poluźnić uścisk, nie mogła już oddychać. Naruto patrzył jak jej twarz zmienia kolor, a oczy, wytrzeszczone w strachu błagają o pomoc.

- Co robisz?! Przestań, bo ją zabijesz, dałem ci ten głupi zwój! - krzyknął Naruto.

Zaśmiał się.

- Głupi dzieciaku, myślisz, że pozwolę wam żyć? Zabije was, żebyście nie wygadali kto zabrał zwój. Im później się domyślą tym lepiej. Chciałbym widzieć minę sławetnego Kakashiego, kiedy zobaczy twoje ciało. Szkoda, że mnie to ominie. Chociaż nie będzie tak źle, w końcu niektórzy ludzie będą cieszyć się z twojej śmierci.

Naruto wiedział od zawsze, że niektórzy go nienawidzą. Nie miał pojęcia dlaczego, ale uznał, że może nienawidzą jego rodziny, po tym co usłyszał od swojego taty o samobójstwie dziadka z powodu hańby. Jednak teraz bardziej martwił się o Hinatę. Wyglądało na to, że zemdlała.

- Chcesz poznać prawdziwy powód, dla którego tyle ludzi cię nienawidzi, a nawet próbowało zabić, jak tamta dwójka ninja i "wypadki" zdarzające się od czasu do czasu? - Mizuki wyszczerzył się, widząc wyraz twarzy chłopca. - Pamiętasz te lekcje o demonicznym lisie, który zabił tyle naszych mieszkańców? Kyuubi, Dziewięcioogoniasty Lis. Powiedziano, że Czwarty Hokage go zabił, ale okazało się, że to kłamstwo. Nie mógł go zabić, ale zamiast tego zapieczętował go w chłopcu. Dziecku, urodzonym 10 października.

Naruto wytrzeszczył oczy. Poczuł jak strach napełnia jego serce. W tym dniu się urodził.

- Ty byłeś tym chłopcem. Jesteś Dziewięcioogoniastym w ludzkiej postaci - Mizuki zaśmiał się, patrząc w oczy chłopca. Musiał przyznać, że wspaniale było pognębić tego Demonicznego Chłopaka, więc postanowił dolać oliwy do ognia. - Jeśli mi nie wierzysz, jak wytłumaczysz fakt, że przeżyłeś z kunaiem w klatce piersiowej, gdy ratowałeś tę dziewczynę lata temu? Jak myślisz, jak zdołałeś pokonać ninja w tym wieku? Użyłeś mocy swojego demona. Wioska powinna była cię zabić i z tym skończyć, ale nie, ten głupiec Trzeci stwierdził inaczej i wtedy nie kto inny jak Kakashi przygarnął cię jako własnego syna.

Naruto poczuł jakby został uderzony w pierś. Wiedział, że nie wygląda jak swój ojciec, ale uznał, że odziedziczył wygląd po swojej matce. Za każdym razem jak pytał o to tatę, ten zmieniał temat, albo mówił, że to zbyt bolesne i powie mu jak będzie starszy. Jednak zawsze myślał, że jego ojcem jest Kakashi Hatake, a teraz, gdy dowiedział się, że okłamywał go przez całe życie, czuł jakby jego świat legł w gruzach.

Najpierw dowiedział się, że wewnątrz niego żyje demon, potem, że tak naprawdę nie był Hatake, a teraz Hinata zostanie zabita z jego powodu. Skupił się na tej ostatniej myśli, patrząc na jej nieruchome ciało. Włożył cały swój ból w to jedno, jedyne zadanie, by już nigdy jej nie zawieść. Nie zamierzał pozwolić jej umrzeć. Obiecał sobie, że będzie chronił swoich przyjaciół.

Naruto spojrzał na Mizukiego, bardziej zdeterminowanym wzrokiem niż kiedykolwiek.

- Puść ją, albo przysięgam, że cię zabiję.

Mizuki wyszczerzył się wrednie, odrzucił ciało Hinaty na bok i sięgnął po jeden z ogromnych shurikenów przyczepionych do jego pleców. Postanowił najpierw zająć się chłopcem. Dziewczyna i tak nie stanowiła dla niego problemu. Naruto, widząc to, zacisnął zęby i przygotował się. Odsunął od siebie wszystko co usłyszał i skupił całą energię na pokonaniu go. Utworzył kilka pieczęci i nagle pojawiły się tuziny Naruto w lesie.

- Ha! Chcę zobaczyć jak pokonasz nas wszystkich! - krzyknął.

- To mogłoby mnie zaskoczyć, gdybym nie wiedział już, że to potrafisz - powiedział Mizuki, gdy klony zaczęły rzucać w niego kunaiami. Trafiły, ale on zaraz zamienił się w kłodę. Po podmianie, pojawił się znów znikąd i rzucił ogromny shuriken w grupę klonów. Pokonał większość z nich tym jednym ruchem i wylądował na czubku drzewa, wyciągając ostatni zza pleców.

- Żałosne. Nie pokonasz mnie tą samą sztuczką, dzieciaku.

- Właśnie dlatego nauczyłem się czegoś nowego - odpowiedział Naruto, tworząc więcej klonów, które natarły na Mizukiego. Znów rzucił w nie broń i zniszczył. Zeskoczył z drzewa tuż obok Naruto, złapał go za gardło i przyłożył kunai do szyi.

- Powinieneś był uciec, chłopcze. I co ja ci mówiłem o tej samej sztuczce?

Naruto jedynie się zaśmiał.

- Chyba zapomniałem powiedzieć nazwy nowego ruchu, hm? Eksplodujący... Podział Cienia...

Naruto nagle wybuchnął, rzucając Chuuninem boleśnie o drzewo z poparzeniami. Przyłożył rękę do twarzy, czując ból i szkody jakie to na nim wywołało. Zaczął się zastanawiać co się stało, gdy usłyszał hałas i zobaczył Naruto wychodzącego zza drzew. Chłopiec podszedł do niego spokojnym krokiem, ciesząc się, że jego plan zadziałał. Gdy Mizuki skupiał się na klonach, one kryły go wystarczająco długo, by mógł stworzyć eksplodującego, którego podmienił ze sobą po pierwszym ataku.

Planował tego użyć na tacie, przy najbliższym sparingu, ale najwidoczniej zadziałało. Podszedł do mężczyzny, który patrzył na niego wściekle. Mizuki próbował coś powiedzieć, ale nie mógł wydusić słowa. Zdawało mu się, że chłopak coś do niego mówił, ale przez brzęczenie w uszach nie mógł tego usłyszeć. Zemdlał z bólu.

Naruto szybko podbiegł do Hinaty. Wziął ją w ramiona i sprawdził, czy oddycha. Westchnął z ulgą, gdy usłyszał jej lekki oddech. Czuł jakby zaraz miał się rozpłakać. Przez to, że prawie stracił swoją najlepszą przyjaciółkę, przez prawdę o swoim życiu. Nie wiedział co myśleć, ani czuć w tym momencie. Był zagubiony, nie wiedział co robić dalej. Po prostu siedział tam, trzymając ją w ramionach.

Jakiś czas później Kakashi się pojawił z jednym z psów. Gdy usłyszał eksplozję pokierował się w tym kierunku i zobaczył Naruto, trzymającego Hinatę i Mizukiego w nie najlepszym stanie leżącego na ziemi. Podszedł do chłopca i uklęknął koło niego.

- Naruto, co tu się stało? - nie otrzymał odpowiedzi, co zaczęło go martwić. - Synu, mów do mnie.

- Powiedział mi. - powiedział Naruto i spojrzał na niego ze łzami w oczach. - Dlaczego mi nie powiedziałeś? Czemu nie powiedziałeś mi o lisie i... i o... o tym, że nie jestem twoim prawdziwym synem? (Trochę za dużo tego 'powiedział' :') )

Kakashi wiedział, że będzie musiał poważnie porozmawiać z Naruto. Widać było, że zniósł prawdę bardzo ciężko. Miał zamiar mu powiedzieć w odpowiednim czasie, ale najwidoczniej los i pewien Chuunin go ubiegł.


Dom Hatake


Kakashi patrzył jak Naruto wolno podchodzi do kanapy. Naciskał, więc odstawili Hinatę do domu, ale od tamtej chwili był bardzo cicho. Kiedy się obudziła, powiedziała mu co tak naprawdę się stało, a on od razu poinformował Hokage. Mizuki został po ochroną w szpitalu, do czasu, gdy nie wydobrzeje na tyle, by mógł się nim zająć Ibiki.

Kakashi zamartwiał się o Naruto. Przez cały czas wyglądał na zagubionego, a teraz siedział na łóżku w swoim pokoju. Była to dla niego bolesna cisza. Usiadł obok niego i poczekał, aż Naruto wykona pierwszy ruch. Po chwili chłopiec uznał, że może zacząć zadawać pytania.

- Czy to prawda? Czy to co mówił, o tym że jestem demonem i że ty nie jesteś moim ojcem, to prawda? - zapytał wstrzymując płacz.

- Cóż. Tak i nie. - powiedział Kakashi delikatnie, kładąc rękę na ramieniu Naruto. - Posłuchaj, nie jesteś demonem. Jesteś bohaterem, Naruto, ponieważ trzymasz demona, by nie zranił nikogo. Jesteś strażnikiem, nie więźniem. Więc nie chcę, byś kiedykolwiek myślał o sobie jak o demonie. Są tacy, którzy znają prawdę i widzą cię jako tego, który nas chroni.

Naruto poczuł się trochę lepiej, słysząc, że nie jest demonem, ale nie wiedział jak sobie poradzić z faktem, że coś tak okropnego jest w nim zamknięte. To było straszne, że przez ten cały czas taka istota w nim żyła. Zdjął maskę i spojrzał na Kakashiego, człowieka, którego uważał za swojego ojca.

- I... nie jesteś moim tatą? - oczy miał wypełnione bólem.

To był jeden z tych rzadkich momentów, gdy Kakashi również zdjął maskę. Był to znak, że są wobec siebie całkowicie szczerzy i nie istniały żadne sekrety. Westchnął, patrząc na chłopca, który tak bardzo przypominał Minato.

- Nie jestem twoim biologicznym ojcem. Przygarnąłem cię i wychowałem, ponieważ byłem mu to winien. Prosił mnie, bym cię chronił i będę to robił do końca życia. - Naruto spojrzał w dół, słysząc to. - Ale szybko przestałem uważać cię za obowiązek, bardziej jako rodzinę. Naruto jesteś moją jedyną rodziną i nie oddałbym cię za nim na świecie. Kiedy straciłem wszystkich moich bliskich dałeś mi coś, by wypełnić pustkę i uchronić przed zagubieniem i samotnością. Kocham cię jak własnego syna i chcę, byś zawsze o tym pamiętał.

Naruto zaniemówił i spojrzał na niego. Zanim się obejrzał, przytulił się do niego mocno. Kakashi uśmiechnął się i objął go ramieniem, głaszcząc po plecach. Wiedział, że to będzie dla niego ciężkie. Po chwili Naruto oderwał się od niego, wycierając łzy w rękaw.

- Kim byli moi rodzice, jeśli... - zawiesił. Miał zamiar powiedzieć "jeśli nie jesteś moim tatą", ale po tym wszystkim wydawało się to za okrutne.

Kakashi wiedział co miał na myśli, ale był mu wdzięczny, że nie dokończył. Wstał i wyszedł, po chwili wrócił z małym pudełkiem i usiadł z powrotem.

- Naruto, nie możesz nikomu powiedzieć kim są. Przynajmniej jeszcze nie. Twój ojciec miał wielu wrogów i jeżeli dowiedzą się, że jesteś jego synem, zaczną cię ścigać, a nie jesteś jeszcze gotowy, by sobie z nimi poradzić. Rozumiesz?

Naruto kiwnął głową.

Kakashi otworzył pudełko i wyjął kilka starych zdjęć. Jedno było z czasów, kiedy był dzieckiem ze swoją drużyną i Minato. Uśmiechnął się, widząc twarze Rin i Obito. Byli wtedy tacy młodzi. Podał to zdjęcie Naruto i wyjął jeszcze jedno, z Minato Namikaze i ciężarną Kushiną Uzumaki, którzy trzymali się za ręce i uśmiechali. To również dał Naruto.

Chłopiec spojrzał na nich. Wyglądali na tak szczęśliwych. Patrząc na wysokiego blondyna nie mógł nie zauważyć podobieństw. To było dla niego dziwne uczucie, widząc tę dwójkę jako swoich rodziców. Ale nie mógł zaprzeczyć, że bardzo przypominał Czwartego Hokage, chociaż ze swoją maską pewnie niewielu, by to podejrzewało.

Przeniósł wzrok na zdjęcie młodego Kakashiego.

- Więc był twoim sensei'em?

Kakashi przytaknął.

- Właściwie, był dla mnie prawie jak ojciec, po śmierci mojego własnego. W nocy, gdy zginął zostawił mi list, bym się tobą zajął. A ten był dla ciebie, gdy podrośniesz.

Podał mu małą kopertę, wyglądającą na starą. Delikatnie ją otworzył i wyjął kawałek papieru.

Drogi Naruto

Wiem, że minęło już sporo czasu. Skoro to czytasz, pewnie jesteś już starszy, ale musiałem przekazać ci moje ostatnie słowa. Przykro mi, że ten list nie jest dłuższy. Jest tyle rzeczy, które chciałbym ci powiedzieć i tyle rzeczy, które chciałbym zrobić, ale Kyuubi się zbliża, więc muszę zaraz iść.

Gdy będziesz to czytał, zapewne będę martwy już od dłuższego czasu. Chciałbym zobaczyć jak dorastasz razem z moją żoną, ale najwidoczniej nie wszystko poszło po mojej myśli. Mam nadzieję, że masz dobre życie, pełne miłości, mój synu, ponieważ oboje bardzo cię kochaliśmy, zanim się urodziłeś. Twoja matka zawsze ci śpiewała, gdy była w ciąży i opowiadała o wszystkich rzeczach, których chce cię nauczyć. Niestety, zmarła przy porodzie. Chciała, byś żył nawet kosztem jej własnego życia. Dlatego właśnie cię wybrałem.

Zapewne wiesz już co musiałem zrobić i przepraszam, że umieściłem na tobie ten ciężar, ale nie było innego sposobu. Był potrzebny noworodek, by przeżyć i zatrzymać demona, a nie mogłem poprosić nikogo innego. Skonstruowałem pieczęć tak, by chakra demona częściowo zmieszała się z twoją, mam nadzieję, że da ci to więcej siły. Mam też nadzieję, że wioska uznaje cię za bohatera, zgodnie z moją wolą.

Poprosiłem Kakashiego Hatake, by się tobą zajął. Ufam mu bardziej niż komukolwiek innemu, by zajął się moim synem. Naruto, wiedz, że jesteś bohaterem i twoi rodzice kochali cię bardziej niż swoje życie, pamiętaj o tym. Wiem, że będziemy z ciebie dumni.

Minato

Naruto znów poczuł łzy w oczach po przeczytaniu. Nie wiedział co powiedzieć. W jedną noc dowiedział się tyle o sobie, że było to dla niego za dużo. Potrzebował czasu, by to przetrawić, ale myśl o tym, że jego biologiczni rodzice tak bardzo go kochali, dawała mu siły. A jego marzenie o zostaniu Hokage nabrało nowego znaczenia. Jego biologiczny ojciec bardzo mu ufał i postanowił sprawić, by był dumny. Zostanie Hokage, tak jak on, i też będzie chronił wioskę.

- Mogę... mogę je zachować? - zapytał Kakashiego.

- Tak, ale musisz je trzymać w bezpiecznym, niewidocznym miejscu. - powiedział, a chłopiec przytaknął. Kakashi miał zamiar wyjść, ale Naruto znów przemówił.

- Wiesz... oni mogą być moimi biologicznymi rodzicami, a on moim ojcem, ale go nie znam - powiedział wolno, patrząc na Kakashiego. - Nigdy go przy mnie nie było, gdy się bałem albo czułem samotny. Nie rozbawiał mnie, nie zabierał mnie na ramen, ani nie trenował. Nie opowiadał mi bajek, gdy byłem mały i nie zabierał do parku. Tak, był moim ojcem... ale ty jesteś moim tatą. Mimo wszystko, zawsze byłeś i będziesz moim tatą.

Kakashi uśmiechnął się i zmierzwił Naruto włosy. Chłopiec się uśmiechnął.

- Cieszę się, bo mimo wszystko, ty zawsze będziesz moim synem.

- Dzięki, tato - powiedział Naruto lekko.

- Cóż, to była długa noc, a niedługo twój wielki dzień, pamiętasz? - dodał Kakashi, a Naruto wiedział, że miał na myśli dołączanie do drużyn za parę dni. Nie mógł się tego doczekać, ale był również okropnie zmęczony. Postanowił, że zobaczy się jutro z Hinatą, by sprawdzić, czy wszystko w porządku. Umieścił list i zdjęcie z powrotem w pudełku, które włożył do swojej szafki i przygotował się do snu.

Kakashi patrzył na niego, stojąc w progu i lekko się uśmiechnął. Wiedział, że Naruto trzyma wszystkie uczucia w sobie. Zawsze tak robił, by inni się o niego nie martwili. Miał nadzieję, że da sobie radę. Bardzo dużo na niego spadło, ale był silnym chłopcem, jednak najsilniejsze ostrze może się złamać. Odszedł , mając nadzieję, że chłopiec sobie poradzi i że Ibiki dobrze się zabawi z Mizukim. Zastanawiał się, czy będzie mógł dołączyć, w końcu próbował zabić i wrobić w kradzież jego syna.

****************************************************************************************

Kolejny rozdział i 3178 słów!
Dum, dum, dum, duuuuuum! Naruto poznaje prawdę o sobie!
Czekajcie na kolejny rozdział!















































































A teraz nadeszła pora na moje przemyślenia.
Zastanawialiście się kiedyś, co będzie jeśli Nasza Kochana I Uwielbiana Przez Wszystkich (albo tylko przeze mnie) Hinata wyjdzie za Naszego Kochanego I Także Uwielbianego Przez Wszystkich Naruto (nie wmówicie mi, że jest inaczej, bo jeśli byście go nie lubili do byście tego nie czytali ;P) i przejmie po nim nazwisko.... nazwiska? XD Czy to w takim razie będzie Hinata Hyuga Hatake Uzumaki Namikaze? :')

Dla nie ogarniających co znaczy skrót "dop.aut.", nie martwcie się, sama ogarnęłam to p0o dość, dosyć (?) długim czasie (czyt. kilka miesięcy) i do teraz nie jestem pewna czy mam rację. :') Wiem, jestem nieogarnięta. MOI KOCHANI CZYTELNICY! TEN SKRÓT OZNACZA "DOPISKA AUTORA, BĄDŹ AUTORKI!!! No to teraz już wiecie. :') Miłego wieczoru.


PS. Jeśli chcecie możemy zorganizować "Pytania". Każde z was może zadać mi 10 pytań, na które odpowiem w następnym rozdziale. Piszcie je w komentarzach lub na moim profilu, jest mi obojętne co wybierzecie. Czekam z niecierpliwością

Wasza Autorka

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top