Rozdział 15 - Życie i dzieje Naruto



Kakashi właśnie opuścił wieżę Hokage i zmierzał do domu. Zastanawiał się, jak minął Naruto dzień. Musiał przyznać, że bycie ojcem zmieniło go. Może nie na zewnątrz, ale naprawdę bardzo troszczył się o chłopca i zrobiłby wszystko, żeby go ochronić i zobaczyć jak wyrośnie na najlepszego ninja jakiego wioska kiedykolwiek widziała. Uśmiechnął się na myśl o tym co by się stało, gdyby imię Naruto było tak dobrze znane jak jego i jego ojca. Spojrzał na twarz Czwartego na górze i zastanawiał się, czy jego były nauczyciel jest dumny z tego jak wychowuje Naruto. Miał taką nadzieję.

Wrócił myślami do tego, czego mógłby nauczyć chłopca. Jego kontrola chakry się polepszyła, ale i tak była beznadziejna, jego taijutsu było lepsze dzięki ruchom, których go nauczył, ale Naruto zdawał się mieć dar do obmyślania ciosów w powietrzu. Nie były tak dokładne, ale za to chaotyczne i nieprzewidywalne. Gdyby je lekko podszlifować, byłoby całkiem dobrze. Nie był pewien jak Naruto poradzi sobie z ninjutsu, ale miał przeczucie, że będzie okropny w genjutsu. Możliwe, że skupienie się na pierwszych dwóch i pozwolenie Naruto je rozwijać będzie najlepsze. Będzie musiał najpierw zobaczyć jak sobie poradzi, gdy ich klasa zacznie transformacje w przyszłym roku.

Mimo wszystko cieszył się, że Naruto zdobywa coraz więcej nowych przyjaciół. Ten dzieciak, Kiba, był do niego bardzo podobny, w dodatku zawsze pchali siebie dalej przyjacielsko rywalizując, co przypominało mu jego relację z Obito. Ten drugi, Shino, był cichym typem, ale wydawał się w porządku. Była jednak inna rzecz, przez którą wyszczerzył się pod maską. Najwidoczniej Naruto zebrał już małą grupkę fanek. Przypominało mu to o jego własnej młodości. Wracając do tych wspomnień zastanawiał się co sobie myślał ignorując te wszystkie dziewczyny. Mógł mieć każdą, ale był za bardzo nadęty i zamknięty w sobie, by się po prostu wyluzować jak Obito go namawiał.

Gdy przychodził odebrać Naruto zawsze zauważał parę chichoczących dziewczyn, które zerkały na blondyna, jednak ten najwidoczniej był za tępy, żeby to zauważyć. Zdawał się coś czuć do swojej różowowłosej przyjaciółki, która sama najwyraźniej to odwzajemniała, ale Kakashi zauważył również zachowanie Hinaty.

- Dwie dziewczyny naraz, Naruto, jesteś takim szczęściarzem, a jednocześnie masz tak przerąbane - zachichotał na myśl o przyszłości swojego syna. Kiedy zacznie dojrzewać będzie musiał odbyć z nim męską rozmowę, może dać mu do przeczytania parę tomów jego książek, żeby wiedział jak traktować dziewczynę, a jeżeli zajdzie na tyle daleko, może mu to pomóc ze swoim pierwszym razem. Może brzmiało to dziwnie, ale przynajmniej poznałby parę sztuczek.

- Hej, Kakashi! - odwrócił się, widząc Asumę, jednego z synów Hokage.

- Hej, co tam? - zapytał, zatrzymując się.

- Zastanawialiśmy się czy nie chcesz dzisiaj wieczorem zagrać w pokera. Będzie jeszcze paru Jouninów - powiedział Asuma, sięgając po papierosa.

Kakashi zastanowił się. Jouninowie od czasu do czasu spotykali się, to była dobra okazja, by poznać nowych, odnowić znajomość ze starymi i wymienić się dobrymi historiami. Czasem szli do konkretnego baru, żeby się zabawić, albo oddać hołd poległym przyjaciołom. Nie robili tak od miesiąca i poczuł, że potrzebuje trochę relaksu.

- Jasne, czyja teraz kolej? - Kakashi starał przypomnieć sobie obecnych Jouninów i ich kolejność. Opuścił ostatnie dwa razy więc teraz powinien być... zauważył uśmiech Asumy i zdał sobie sprawę, że ten wszystko zaplanował.

- Dzisiaj o siódmej, pasuje ci? - wyszczerzył się Asuma.

- Jasne, czemu nie - skinął głową i westchnął.

- Dobrze, bo chciałem poznać tego twojego dzieciaka, którego mój staruszek tak lubi - dodał Asuma. Nigdy właściwie nie spotkał Naruto, co było dziwne, biorąc pod uwagę jak jego ojciec go lubił. Mimo to, nie pomagał fakt, że Asuma ze swoim ojcem nie miał za dobrych relacji. Dobrze pracowali jako ninja i Hokage, ale nie jako ojciec i syn. Przynajmniej jego relacja z bratem nie była taka zła, chociaż czasem napięta.

Kakashi skinął głową, wyciągnął książkę i wrócił do domu. To z pewnością będzie interesująca noc. Nie pojawiał się na tych spotkaniach od narodzin Naruto. Zawsze był zbyt zajęty kiedy chłopiec był mały, a potem misje wchodziły mu w drogę. Zastanawiał się jakie wrażenie wywrze na nich Naruto. Miał jednak nadzieję, że nie przychodzi Ebisu. Szanował jego umiejętności jako ninja i specjalny Jounin trenujący, ale facet był zbyt sztywny. Za bardzo przypominał mu o sobie z młodości. Miał też nadzieję, że Gai się nie pojawił. Ostatnim razem, gdy byli razem wyzwał go na pojedynek w piciu. Kakashi wygrał, ale przypłacił to następnego ranka i musiał powiedzieć Naruto, że jest chory, a nie na kacu. Nie za bardzo chciał to robić przy synu i obiecał sobie, że będzie odmawiać jakichkolwiek konkursów w piciu, dopóki Naruto nie będzie wystarczająco duży, by to zrozumieć.

Wieczorem Kakashi rozstawił stół, rozłożył smakołyki i parę drinków oraz skończył pomagać Naruto, który był podekscytowany nowymi ludźmi, w pracy domowej. Zdjął swoją kamizelkę, zostawiając jedynie czarny T-shirt. Usłyszał trzask drzwi, a to mogło oznaczać wejście jednej z dwóch osób.

- Oddawajcie cześć, gdyż królowa gier właśnie się pojawiła! - krzyknęła Anko, rzucając swój płaszcz na krzesło. Za nią stała trochę starsza kobieta w zwykłym ubraniu, długich, czarnych włosach i dziwnych, urzekających, czerwonych oczach.

- Jesteś pewna, że mogę tu być, Anko? W końcu nadal jestem Chuuninem - zapytała kobieta.

- Kurenai, jesteś moją przyjaciółką i niedługo zostaniesz Jouninem jak ja, więc pomyśl o tym jak o spotkaniu swoich przyszłych kumpli - weszła do pokoju, zastając Kakashiego ze zmieszanym wyrazem twarzy. Uśmiechnęła się szeroko. - Hej, Kakashi, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że przyprowadziłam przyjaciółkę.

Kakashi wzruszył ramionami.

- Jak dla mnie w porządku.

- Świetnie, to Kurenai Yuuhi. A więc, gdzie jest ten dzieciak? - Anko rozejrzała się i nagle uderzył w nią żółto-czarno-pomarańczowy cień.

- Ciocia Anko!

- Cześć, Naruto, jak tam szkoła? - Anko uśmiechnęła się, mierzwiąc mu włosy.

Kurenai uśmiechnęła się lekko, widząc tą scenę. Znała Anko od lat, ale nigdy nie widziała jej takiej. Rzadko kiedy okazywała komuś tyle sympatii, a ta dwójka wyglądała ze sobą całkiem słodko. Zauważyła też, że Kakashi się uśmiecha. Wyrwał jej się cichy chichot, który zaraz stłumiła widząc wrogi wzrok Anko.

Naruto spojrzał na nowego gościa i przekręcił głowę.

- Hej, kim jest ta piękna pani?

Kurenai schyliła się do chłopca z uśmiechem.

- Nazywam się Kurenai Yuuhi, a tym musisz być mały Naruto, o którym opowiadała mi Anko. Miło mi cię poznać.

- Też miło mi cię poznać - Naruto patrzył się przez chwilę w jej oczy. - Hej, jakim cudem twoje oczy wyglądają trochę jak jedno mojego taty? Jesteś częścią Uchiha, czy coś?

Kurenai wstała zaskoczona, Anko i Kakashi spojrzeli na nią tym samym wzrokiem.

- Jak już wspomniałeś widać podobieństwo... - powiedział Kakashi. Anko skinęła głową.

- Sprawdzałaś kiedyś swoje drzewo genealogiczne?

Spojrzała na nich wrogim wzrokiem, wiedząc, że jedynie się z nią droczą. Usłyszeli pukanie, po czym drzwi same się otworzyły oraz rozległ się bardzo głośny i znajomy głos.

- Cześć! Kakashi, mój rywalu, jako że już tu jesteśmy przysięgam, że razem z siłą młodości cię pokonam w pokera, ale zrobię pięć tysięcy pionowych pompek!

Naruto oczywiście poszedł przywitać się z "wujkiem Gaiem" i go przytulił.

- Ah! Naruto-kun, jak się masz? Czy siła młodości towarzyszy ci w szkole?

- A żebyś wiedział, wujku Gai! - Naruto uniósł kciuk w górę, na co Kakashi zadrżał.

- Gai! Co ja ci mówiłem o truciu umysłu mojego syna tym cholerstwem?! - krzyknął, na zadowolonego, zielonego ninja, który najwidoczniej nawet w wolnym czasie nosi swój jasnozielony gumowy strój. Zauważył pozostałą dwójkę mężczyzn. Jednym z nich był Asuma, a drugim nowy Specjalny Jounin. Miał krótkie brązowe włosy, bandanę na głowie i żuł coś co wyglądało na wykałaczkę. Przeleciał listę w swojej głowie i wywnioskował, że nazywa się Genma Shiranui. Przywitali się ze wszystkimi, po czym zajęli swoje miejsca i zaczęli rozmawiać o normalnych rzeczach, misjach oraz plotkach.

Naruto siedział koło swojego taty próbując rozgryźć grę. Oczywiście po uspokojeniu Gaia, który uznał, że to niszczenie młodzieńczej duszy. Pokerowa noc się rozpoczęła, podzielili się paroma historiami i rozmawiali o tym co się dzieję, chociaż oszczędzili sobie drastycznych scen, ponieważ był z nimi Naruto, chociaż ten błagał, żeby opowiedzieli "te fajne historie ninja", jak je nazwał.

Kiedy dowiedział się, że Asuma jest synem Hokage zapytał czy broda i palenie jest u nich rodzinnie, na co Asuma się zaśmiał i uznał, że chyba tak, chociaż jego starszy brat przestał, bo jego żona niedawno urodziła. Kurenai była nieco onieśmielona wśród grupy takich ludzi, szczególnie dlatego, że Gai, Asuma i Kakashi byli pełnymi Jouninami, co było najwyższą rangą do zdobycia, poza Hokage. Jednak po drinku i namawianiu Anko zdołała trochę się rozluźnić. Musiała przyznać, że znajomość Kakashiego, Gaia, Naruto i Anko prowadziła do bardzo przyjemnego wieczoru.

W pewnym momencie gry Asuma spojrzał na Kakashiego, który patrzył w nowe karty.

- Hej, musisz nosić tą maskę, Kakashi? To nie fair wobec reszty.

- Uznaj to za jedyny w swoim rodzaju poker face - uśmiechnął się.

- Nadal uważam, że oszukuje i liczy karty - Genma powiedział, sprawdzając czy jego karty nie są oznakowane. - W dodatku, skąd mamy wiedzieć, że dzieciak nie oszukuje za ciebie?

- Nie obwiniaj Naruto tylko dlatego, że przegrywasz - Anko wyszczerzyła zęby, rzucając kilka chipsów.

- A ty kim jesteś? Jego matką? - zapytał, a Anko i Naruto spojrzeli na niego wrogo. Kakashi to zauważył, a nie lubił kogoś kto nie umie przegrywać. Spuścił rękę pod stół, Naruto na szczęście to zauważył. Zaczął dawać mu znaki jedną ręką. Rzeczą, którą tata nauczył Naruto był język migowy, jedną i dwiema rękami. Naruto wyszczerzył się pod maską i powiedział, że idzie po szklankę wody. Wrócił po chwili i mrugnął do taty, dając znak, że jest gotowy.

Gra toczyła się dalej, dopóki Kakashi nie upuścił "przypadkowo" swojego chipsa.

- Naruto, mógłbyś sięgnąć dla mnie tego chips? Nie chcę spuszczać wzroku z kart w pokoju pełnym ninja.

Naruto przytaknął.

- Jasne, tato.

Wszedł pod stół i wziął chipsa, ale wyjął również tubkę mocnego kleju. Podszedł do Genmy i przygotował się.

- Genma-san, mógłbyś podnieść stopę, jest pod nią... nie, tą drugę. Dziękuję.

Po przyklejeniu obydwu stóp do podłogi Naruto oddał chipsa swojemu tacie i poszedł do łazienki. Genma był bliżej kuchni, więc Kakashi zapytał go, czy nie mógłby przynieść więcej napojów, bo się kończyły. Musiał go chwilę namawiać, ale w końcu Genma westchnął, próbował wstać, ale jego stopy pozostały w miejscu, przez co upadł na plecy prawie połykając swoją wykałaczkę. Spojrzał na swoje stopy przyklejone do podłogi, po czym przeniósł wściekły wzrok na Kakashiego.

- Zrobiłeś to ze swoim synem, kiedy był pod stołem!

Kakashi spojrzał na niego niewinnie.

- Co masz na myśli?

W tym momencie Anko nie mogła się powstrzymać i wybuchnęła śmiechem, waląc głową o stół. Kurenai przyłożyła rękę do ust, starając się nie chichotać, jednak Asumy to nie ruszyło. Jak już wszyscy się uspokoili Kakashi pożyczył Genmie parę zapasowych butów, obiecując, że odda mu jego własne, gdy uda mu się odczepić je od podłogi. Gra toczyła się dalej. Naruto również wrócił, widział, że Genma patrzy na niego z mordem w oczach, ale nie było w nim złośliwości.

W końcu Naruto zaczął się nudzić.

- Nie rozumiem dlaczego ta gra ma być taka zabawna. To proste, jedyne co musisz robić to dobierać karty, prawda?

- Jest w tym trochę więcej - powiedział Asuma sięgając po papierosa, ale Kakashi go upomniał i powiedział, że nie pozwala na palenie w domu w obecności Naruto, ponieważ chłopiec był już wystarczająco niski. Oczywiście Naruto spojrzał gniewnie na swojego ojca, jego wzrost nadal był wrażliwym tematem.

- Jak dla mnie wygląda prosto - Naruto skrzyżował ręce na piersi.

- Serio? - powiedziała Anko i spojrzała na Kakashiego. - Może pozwolisz mu dołączyć, to pokażemy małemu chibi jak trudna jest tak gra?

- Nie jestem chibi!

Kakashi miał wystarczająco dużo chipsów, więc oddzielił jedną trzecią na osobny stosik. Naruto uśmiechnął się i usiadł na krześle.

- Kakashi, jak możesz pozwalać grać dziecku w pokera?! - Gai wstał i wskazał na niego palcem. - To nie jest młodzieńcze! Już wystarcza sam fakt, że uczy się tej gry, ale żeby pozwolić mu grać?! Jaki z ciebie ojciec?!

- Hm? Mówiłeś coś Gai? - zapytał Kakashi z pustym wyrazem twarzy, na co entuzjazm Gaia natychmiast opadł.

Naruto wrócił i rozdali mu karty. W końcu nic się nie stanie jak pobędzie tu 10 minut dłużej.

Godzinę później udało mu się zgromadzić większość chipsów. Asuma nie mógł uwierzyć, że ten mały dzieciak był tak dobry, a co gorsza chłopiec nadal nie rozumiał wszystkich zasad, co jakiś czas pytał się, czy wykonuje dobry ruch i najczęściej był dobry. Inni nie mogli uwierzyć jego szczęściu, a Kakashi zaczął się zastanawiać nad tym, by Naruto, gdy będzie trochę starszy, podbił parę kasyn. Ze szczęściem chłopca mógłby zdobyć ładną sumkę na emeryturę, oczywiście jeżeli tego dożyje, bo było to rzadkie wśród aktywnych ninja, by dożyć starości, a jeżeli by się tak stało, musiał się upewnić, że wszystkie pieniądze przejdą na Naruto.

Genma walnął głową w stół, mamrocząc coś o chibi-Kakashim i oszustach. Po tej nocy Naruto dostał zakaz uprawiania hazardu z Jouninami, chyba że Kakashi przyprowadzał kogoś nowego, kto nie wiedział o talencie chłopca. W ciągu roku mógłby wycisnął sporo pieniędzy od kumpli, zanim rozeszłaby się plotka o Naruto i jego niesamowitych pokerowych zdolnościach.


Rezydencja Hyuuga


Hinata trenowała ze swoim kuzynem Nejim na jednym z większych pól treningowych, a raczej on próbował ją uczyć. Nie mogła nie zauważyć jak bardzo był od niej lepszy. Ciężko oddychała, ale bardzo się przykładała. Widziała trening Naruto i on nigdy się nie poddawał. Chciała też, aby Naruto zwrócił na nią trochę bardziej uwagę. Nie wiedziała dlaczego, ani dlaczego była tak zdenerwowana będąc blisko niego. Sprawiał, że czuła się szczęśliwa i bezpieczna od czasu, gdy ją uratował, był dla niej kimś ważnym. Czuła się też słaba i nienawidziła się bać. Chciała być tak silna i odważna jak Naruto. Wróciła do swojej pozycji bojowej tak jak Neji, który obserwował jej pierwsze uderzenia. Uniknął ich i zablokował swoimi rękami. Nie mógł zablokować punktów chakry, ale też nie chciał tego robić. Zauważył, że jego kuzynka ciężko trenowała ostatnio. Kontynuowali, dopóki Hinata nie zaczęła mieć problemów ze wstaniem. Odszedł o krok do tyłu i opuścił dłonie.

- Neji-niisan? - zapytała Hinata.

Neji nadal nie mógł się przyzwyczajać do tego, że go tak nazywa, ponieważ czuł, że powinien rozmawiać z nią z większym szacunkiem, jednak tylko w rezydencji, gdy byli gdzieś poza zasięgiem słuchu innych, był bardziej zrelaksowany.

- Powinniśmy zrobić przerwę, Hinata-san, może się napijemy? - wskazał na taras, gdzie trzymali wodę. Hinata chciała się kłócić, ale oczywiście nie leżało to w jej naturze, więc po prostu skinęła głową, podeszła i usiadła, pijąc zimną wodę. Neji spojrzał na nią i zaczął się zastanawiać co się ostatnio stało z jego kuzynką. - Hinata-san, dlaczego naciskasz na siebie tak bardzo?

Hinata podskoczyła lekko zaskoczona i zaczęła bawić się palcami, wpatrując w ziemię.

- M...Muszę być silniejsza, jeżeli chcę zostać ninja, nie mogę być słaba.

Neji skinął głową, myśląc. Wiedział, że miała problemy z pewnością siebie, ale była najstarszą córką jego wuja i pewnego dnia miała przejąć klan. To duży ciężar dla tak małej dziewczynki. Wrócił myślami do tego, co powiedział mu jego ojciec.


Retrospekcja

Minął tydzień od nieudanego porwania Hinaty i bardzo ciężko trenował. Był wkurzony na to, że ktoś próbował zabrać nie tyle kogoś z nich klanu, co jego własną kuzynkę. Jedynie dzięki Naruto została uratowana, ale przez to wylądował w szpitalu. Naprawdę zaczął lubić Naruto. Był dziwny, głośny i zachowywał się czasem jak idiota, ale był lojalny wobec Hinaty i przyjaciół. Nigdy się nie poddawał, ani nie wycofywał i miał determinację twardszą od stali. Te cechy sprawiły, że Neji zobaczył jaki Naruto jest naprawdę i zaczął wspinać się coraz wyżej.

- Neji, mój synu, podejdź tutaj. - Odwrócił się widząc swojego ojca, który uśmiechnął się i położył mu rękę na ramieniu. - Synu, sądzę, że masz potencjał, może nawet największy potencjał od pokoleń.

- Dziękuję, ojcze - uśmiechnął się chłopiec. - Chcę być najsilniejszy.

- Dlaczego?

- Większość członków głównej gałęzi patrzy na nas z góry. Chcę im pokazać, że boczna gałąź nie jest najsłabsza i może być tak dobra jak oni.

Ojciec uśmiechnął się.

- To ciekawy powód, ale nie dobry. Synu, pozwól, że powiem ci jak zostać naprawdę silnym...


Koniec retrospekcji

- Hinata-san, szanuję fakt, że chcesz zostać silniejsza, ale musisz to zrobić z dobrych powodów - powiedział, a ona spojrzała na niego zaciekawiona. - Mój ojciec powiedział mi, że ludzie trenują z różnych powodów, ale najlepszym z nich jest bycie silnym, by kogoś chronić, tak jak boczna gałąź chroni główną gałąź. Skoro chcesz zdobyć siłę, kogo będziesz chronić?

Hinata była zaskoczona i zastanowiła się. Po chwili na jej twarzy pojawił się rumieniec. Bawiła się swoimi palcami wskazującymi, myśląc o chłopcu, którego chce chronić. O Naruto. Prawie przez nią zginął i nie chciała, by to się powtórzyło. Chciała być silna, by go chronić.

Neji roześmiał się lekko widząc zachowanie swojej młodszej kuzynki. Wiedział o czym myśli.

- Jestem pewien, że jest kimś dla kogo warto zostać silnym.

Hinata wydała z siebie dźwięk przypominający "iip" i zarumieniła się bardziej. Próbowała coś powiedzieć, ale zajęło jej to chwilę zanim była w stanie.

- D-Dla kogo ty stajesz się s-s-silniejszy?

Neji uśmiechnął się, wstał i odszedł kilka kroków, po czym odwrócił się do niej przez ramię.

- Dla rodziny. Całej rodziny.

Hinata zrozumiała pełne znaczenie tych słów. Wiedziała, że miał też ją na myśli. Poczuła się szczęśliwa i uśmiechnęła się szczerze. Stwierdziła, że ma już na dzisiaj dosyć i zobaczy czy nie ma jeszcze jakiejś pracy domowej. Idąc do swojego pokoju zauważyła, że jej matka wchodzi do pokoju siostry. Ostatnio zaczęła się martwić o swoją mamę, nie była sobą.

Hinata podeszła do drzwi i patrzyła jak matka kładzie młodszą siostrę do kołyski, po czym siada w fotelu bujanym. Spojrzała na nią, wyglądała na zmęczoną. Hinata podeszła do niej zdenerwowana.

- Matko, czy wszystko w porządku?

Hannah spojrzała na swoją ukochaną córkę i delikatnie pogłaskała jej policzek.

- Jestem tylko chora, kochanie.

- C-C-chora? - zapytała Hinata zmartwionym głosem.

Lekko się uśmiechnęła.

- W porządku, biorę leki i chodzę do doktora, więc nie ma potrzeby się martwić, dobrze?

Hinata skinęła głową, ale nie mogła pozbyć się uczucia, że coś jest nie tak. Jej matka była blada i często zmęczona, jadła mniej, ale nie dało się stwierdzić czy zrzuciła na wadze przez szaty, które nosiła. Hannah pochyliła się, wzięła Hinatę na kolana i mocno przytuliła.

Hannah odwiedzała lekarzy i uzdrowicieli, brała leki, ale dalej cierpiała na bóle głowy i nie mogła już aktywować swoich oczu. Zaczęła się zamartwiać, ale starała się tego nie okazywać. Chciała to zwalczyć. Chciała zobaczyć jak jej córki dorastają, jakimi staną się kobietami. Chciała nawet żyć wystarczająco długo, by postarać się o jeszcze jedno dziecko, ale jej czas był bliski końca. Mimo to nadal miała nadzieję, że leczenie sprawi, że objawy ustąpią i będzie miała więcej czasu, by żyć ze swoją rodziną. Jej kochane dzieci znaczyły bardzo wiele. Nie chciała zostawić Hinaty i sprawić, by Hanabi wychowywała się bez matki, ani nie zostawiać jej męża samego. Była szczęśliwa i postanowiła walczyć, by pozostać na tym świecie. Czuła ciało Hinaty w swoich objęciach, łzy zaczęły napływać jej do oczu. Jej córka miała takie dobre serce. Wiedziała, że była wyjątkowa. Posiadała cechę, którą Hannah zauważała tylko w jednym, innym chłopcu. Uśmiechnęła się na myśl o tym, że Hinata uznawała Naruto za swojego idola, na granicy z zauroczeniem. Chciała zobaczyć co się z nimi stanie, czy będzie w stanie dać swojej córce rady dotyczące chłopców, gdy nadejdzie czas, by robić to co matki i córki robią. Chciała zrobić to wszystko, a nawet więcej.

- Nie poddam się, muszę żyć dla mojej rodziny - pomyślała stanowczo, przytulając swoją kochaną córkę.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top