Rozdział 26 - Park i trening
Naruto rozmawiał z Konohamaru w drodze do parku, dzięki czemu mógł go lepiej poznać. Dowiedział się, że jest jedynakiem i lubi mnóstwo rzeczy, ale jeszcze nie próbował ramen, więc Naruto postanowił naprawić ten błąd najszybciej jak to możliwe. Konohamaru dowiedział się za to, że Naruto znał jego wujka Asumę, dzięki swojemu ojcu i grom w pokera w domu Hatake. Dobrze się bawili w swoim towarzystwie, aż wreszcie doszli do parku i Naruto zaczął się rozglądać za Hinatą. Zauważył, że buja swoją młodszą siostrę na huśtawce, a dziewczynka, normalnie zachowująca powagę, uśmiecha sie. Hanabi zachowywała się bardziej jak "typowy" Hyuuga w rezydencji, ale gdy Hinata zabierała ją na dwór mogła się poczuć jak zwykłe małe dziecko. Dostrzegł też, że tym razem nie jest sama i Neji służył jej za "ochroniarza" dla głównej gałęzi rodziny. Chociaż nie pokazywał tego, stojąc z założonymi rękami, Naruto mógł powiedzieć, że cieszy się, widząc jak jego kuzynki się bawią.
- Hej, Hinata-chan, Hanabi-chan, Neji! - krzyknął Naruto. Na jego widok Neji skinął głową, Hanabi lekko pomachała, za to Hinata uśmiechnęła się, machając do niego, z lekkim rumieńcem na twarzy. Naruto odwzajemnił uśmiech, gdy podeszli. - Cześć, poznajcie Konohamaru Sarutobi. Konohamaru to Hinata, Hanabi i Neji Hyuuga.
- Miło was poznać - powiedział Konohamaru, ukryty za szalikiem.
- Sarutobi... - zastanowił się Neji. - Jesteś powiązany z Hokage?
Chłopcu opadły ręce. Nie chciał, by od razu się o tym dowiedzieli. Teraz będą dla niego mili, ponieważ jest wnukiem Hokage. Nienawidził, gdy rodzice innych dzieci kazali im się z nim zaprzyjaźnić, nawet jeśli go nie lubiły, tylko po to, by zbliżyć się do rodziny Sarutobi. Rozgryzł to dość szybko i zachowywał się wrednie, by się od niego odczepiły.
Mimo wszystko, w szkole znalazł dwójkę dzieci, które wydawały się być w porządku, ale czas pokaże.
Naruto zauważył przygnębiony wzrok chłopca.
- Tak, jest wnukiem Staruszka, ale nienawidzi być z tego powodu traktowany inaczej i w ogóle.
Hinata wyszła na przód i pochyliła się do chłopca z lekkim uśmiechem. Konohamaru musiał przyznać, że wyglądała na miłą i ładną
- Nie m-m-martw się, wiem jak to jest. Tak jak d-dorastanie w klanie Hyuuga. Ja i Hanabi jesteśmy córkami p-przywódcy klanu, więc wiem co czujesz.
Konohamaru uśmiechnął się do dziewczyny. Rzadko spotykał kogoś, kto wiedział jakie to uczucie. Przeniósł wzrok na dziewczynkę, która zeskoczyła z huśtawki i do niego podeszła. Przypominała swoją starszą siostrę, chociaż miała dłuższe włosy. Patrzyła na niego dziwnym wzrokiem, przez co zaczął się denerwować. Dziewczynka spojrzała na Naruto z rozbawieniem w perłowych oczach.
- Teraz pierzesz małym dzieciom mózgi, by wyglądały jak ty, Naruto-niisan? - lekko uśmiechnęła się Hanabi.
- Co? Czemu tak uważasz? - odpowiedział Naruto.
- Przypomina ciebie z tym szalikiem na twarzy.
- Coś jest z tym nie tak? - zapytał.
Hanabi spojrzała Konohamaru i przekrzywiła głowę. Po chwili dodała:
- Nie, nie mam nic do tego.
Konohamaru nie wiedział dlaczego, ale poczuł ciepło na policzkach, gdy dziewczynka tak na niego patrzyła i to powiedziała. Z jakiegoś powodu wydawała się być bardziej pewna siebie od swojej starszej siostry. Hinata zachichotała.
- P-przypomniało mi się, jak ja i Naruto-kun się poznaliśmy.
Naruto wrócił do tego myślami i uśmiechnął się szeroko.
- Ach tak, to był jeden z najlepszych dni mojego życia. Po raz pierwszy się z kimś zaprzyjaźniłem - po chwili radość wygasła z jego uśmiechu. - Pamiętam, jak chowałaś się wtedy za swoją mamą.
Hinata uśmiechnęła się smutno. Chociaż minęło już wiele lat, nadal ranił ją fakt, że jej matka nie żyła. Spojrzała na swoją młodszą siostrę, która ledwo miała okazję, by pamiętać swoją mamę. Była tak mała, że znała ją głównie ze zdjęć, które Hinata zawsze chroniła. Zauważyła, że Neji odwraca wzrok. On również odczuł jej stratę. Jej matka zawsze była dobra dla bocznej gałęzi rodziny, w tym też dla jej wujka i kuzyna.
Konohamaru zauważył nagłą zmianę nastroju w grupie. Uznał, że musiało to być bardzo bolesne przeżycie, więc nie pytał o szczegóły. Zawsze może zrobić to później, a teraz postanowił poprawić wszystkim humor. Złapał Hanabi za rękę, bo stała najbliżej i pociągnął szybko do najbliższych drabinek.
- Dalej, chodźmy się pobawić. To park, a w parku trzeba się dobrze bawić! - powiedział chłopiec, a Hanabi była zaskoczona, ale poszła za nim, by się nie potknąć. Hinata znów zachichotała. Dokładnie tak zaczęła się bawić z Naruto lata temu. Zerknęła na blondyna, który się uśmiechał, również na myśl o tej scenie.
Naruto wyrwał się z rozmyślań, przypominając sobie, o co miał poprosić Nejiego następnym razem, gdy go zobaczy.
- Och, Neji, wyświadczysz mi przysługę?
Neji uniósł brew. Ostatnim razem poprosił go o przysługę parę lat temu, gdy jeszcze oboje byli w Akademii. W biegu wpadł na Nejiego i dał mu coś do potrzymania, po czym uciekł. Okazało się, że była to puszka farby, którą Naruto próbował stworzyć "sztukę" w pokoju nauczycielskim. Nie był to za dobry dzień dla Nejiego, chociaż potem mu się za to odpłacił. Przy następnym kawale, gdy Hatake biegł, podstawił mu nogę. Dzięki temu Naruto został złapany, ale mimo wrogich spojrzeń, uśmiechał się do Hyuuga, najwidoczniej rozumiejąc, że na to zasłużył.
Mimo wszystko, od tamtego czasu, gdy Naruto prosił o przysługę, przypominał sobie o tamtym razie.
- No weź, chciałem tylko, byś zapytał Lee czy chce rewanżu - westchnął Naruto, widząc jego minę.
Neji skinął głową.
- Jasne, nie może się tego doczekać, ale nie waż się znów używać tego jutsu co ostatnio. Pomijając jak bardzo nie akceptuje tego Gai-sensei, pamiętasz reakcję Tenten, prawda?
Naruto zbladł, przypominając sobie wkurzoną dziewczynę z bardzo, bardzo ostrymi broniami i zabójczym (dosłownie) celem. Miał szczęście, że przestała się już gniewać, ale nauczył się, że WSZYSTKIE kobiety, szczególnie Kunoichi, potrafią być naprawdę niebezpieczne, gdy się je zirytuje.
- Zaufaj mi, tym razem mam nowy ruch, który go rozłoży. Nie czułem się za dobrze wygrywając wtedy tą tanią sztuczką. Teraz chcę go pokonać uczciwie - powiedział Naruto.
- Dobrze, chociaż teraz zaczął trenować jeszcze ciężej z opaską na oczach - rzekł Neji i westchnął, widząc wyraz twarzy Naruto i Hinaty. - To był pomysł Gai-sensei by przezwyciężyć Oiroke no Jutsu. Uznał, że jeśli Lee będzie walczył bez patrzenia, wtedy nie zadziała.
Naruto zastanowił się przez chwilę, po czym walnął w głowę.
- O rany, nigdy o tym nie pomyślałem! Jeśli ktoś może walczyć bez patrzenia, będzie bezużyteczne! To całkiem mądre.
Hinata i Neji zwiesili głowy. Nie mogli uwierzyć, że on naprawdę się z tym zgodził.
W tym czasie Konohamaru i Hanabi bawili się na placu zabaw, obserwując starszych przyjaciół.
- Hej, Hanabi, twoja siostra dobrze się czuje? Strasznie się jąka i rumieni przy Naruto-niisan.
Hanabi skinęła głową.
- Jest w nim strasznie zakochana, ale on o tym nie wie, a ona boi się mu powiedzieć.
- O rany, jak długo się to ciągnie?
Westchnęła.
- Od lat. Odkąd pamiętam zawsze się tak przy nim zachowywała.
- Serio? Jak długo znasz już Naruto? Ja poznałem go dopiero dzisiaj.
Hanabi uśmiechnęła się. Nie pamiętała czasów, gdy go nie znała.
- Przez całe życie. Przyjaźnił się z moją siostrą jeszcze przed moim urodzeniem. Jedyny nie z rodziny Hyuuga, który może sobie ot tak wchodzić i wychodzić z rezydencji. Jest dla mnie jak starszy brat. Trochę głupiutki, ale zawsze mnie rozbawiał.
Konohamaru się uśmiechnął.
- Więc, skoro się tak z wami przyjaźni, może wchodzić i wychodzić z rezydencji?
Hanabi pokręciła głową.
- Nie do końca. Przed moim urodzeniem ninja Chmury próbował porwać moją siostrę i najprawdopodobniej, by mu się to udało, gdyby Naruto się na niego nie natknął i go nie pokonał.
Konohamaru spojrzał znów na Naruto z nowym szacunkiem, gdy ten żartował sobie z dwójką przyjaciół. Jasne, był już Geninem, ale nie sądził, że był tak silny, by pokonać prawdziwego ninja jak był młodszy.
'Naruto musi być naprawdę silny... a więc muszę go przewyższyć! Nie zostanę w tyle, może on szybciej zostanie Hokage, ale ja zajmę to miejsce zaraz po nim i nie będę szedł na skróty!'
- Więc, spotyka się z twoją siostrą? - zapytał, patrząc jak blisko są ze sobą.
- Cóż, ona naprawdę go lubi i na pewno chciałaby być jego dziewczyną, ale jest zbyt nieśmiała, by cokolwiek z tym zrobić. Za to on nie ma o tym bladego pojęcia.
Konohamaru, obserwując Hinatę, pomyślał, że musi być naprawdę miłą dziewczyną.
- Chciałabyś, żeby byli razem?
Hanabi przytaknęła od razu, nie musiała się nawet nad tym zastanawiać.
- Tak, jeśliby się pobrali, naprawdę zostałby moim starszym braciszkiem.
Zarumieniła się lekko. Nigdy nie mówiła o tym nikomu i nagle jej się wymsknęło, ale była to prawda. Zawsze myślała, że wspaniale byłoby, gdyby Naruto i Hinata byli razem i chciała by był jej szwagrem. Byłby z nimi przez cały czas, a jej siostra na pewno byłaby z nim szczęśliwa.
- Więc im pomóżmy - powiedział Konohamaru, uśmiechając się szeroko. Hanabi odwzajemniła uśmiech.
Po tym zaczęli się razem bawić i wymyślać plany zeswatania Hinaty z Naruto. Hanabi wbrew sobie zaczęła się naprawdę dobrze bawić. Wcześniej nie bawiła się z dziećmi w swoim wieku. Była jedyna w głównej gałęzi, a dzieci z bocznej trzymały się od niej z daleka. Miło było jej spotkać kogoś w swoim wieku, kogo nie obchodził jej status społeczny, klan ani nic tego rodzaju. Z nim czuła się jak każde normalne dziecko i miała nadzieję, że będzie się częściej widywać z Konohamaru.
Gdzie indziej
Kakashi jak zwykle czytał książkę. Obecnie był to drugi tom jego ukochanej serii. Chodząc po ulicach wioski, zawsze jakoś udawało mu się unikać ludzi, pojazdów i wszystkiego innego, nie patrząc. Był to dziwny widok, gdy mężczyzna z jednym okiem czytał, unikając wszystkie innego na swojej drodze. Właśnie dochodził do dobrej części, gdy dwójka młodych kochanków uciekła od wrogów i ukrywała się w jaskini. Gdy ich ubrania były mokre i musieli je wysuszyć, Kakashi zachichotał. Wiedział do czego to zmierza, ale nie miał zamiaru przeskoczyć dalej. Odebrało by to tej scenie całą magię. Dziewczyna zaczęła się nieśmiało rumienić. Nagle poczuł ogromną postać chakry nad sobą. Spojrzał w górę z zaskoczeniem zauważając Jirayię na dachu.
- Znowu w mieście, hm? - powiedział, uśmiechając się.
- Zdawałem raport i już miałem odchodzić - zeskoczył w dół, by zrównać się z Kakashim. - Więc, co tam u chłopca.
Kakashi zastanowił się ile będzie musiał mu opowiedzieć, ale coś zdawało się być nie tak. Był bardziej bezpośredni niż zwykle. Postanowił zobaczyć do czego zmierza i zaczął opowiadać normalnie.
- Z Naruto wszystko w porządku. Zdał z wysokimi ocenami i jedyny, który jest tuż za nim to Sasuke Uchiha. Uformowali między sobą coś w rodzaju rywalizacji, dzięki czemu pchają się na wyższe poziomy. Jestem nawet zaskoczony, jak bardzo są zaawansowani.
Żabi Mędrzec skinął głową.
- To dobrze, Minato cieszyłby się, że ty go uczysz - zauważył ponury wzrok Kakashiego, który zniknął tak szybko jak się pojawił. Nie wiedział, czy to na samo wspomnienie o Minato, czy przypomnienie, że nie jest jego biologicznym ojcem. W każdym razie nie zawracał sobie tym głowy, mówiąc dalej. - Wiesz, może wrócę tu na Egzaminy na Chuunina. Skoro chłopak zaszedł już tak daleko może czas nałożyć mu kontrakt z żabami.
- Właściwie, myślałem, by za niedługo podpisał kontrakt z psami - wtrącił Kakashi.
Jirayia lekko zmarszczył brwi.
- Nie mówię o nich źle, są dobrymi przywołaniami dla śledzenia, ale Naruto będzie potrzebował czegoś silniejszego, by poradzić sobie z nadchodzącymi problemami. Kiedy prawda o jego biologicznym ojcu się rozejdzie, wiesz, że pewna wioska z radością położyłaby łapy na jego dziedzictwie. Dodatkowo, jest jeszcze ktoś, kto próbuje zebrać ogoniaste bestie razem z ludźmi, w których są zapieczętowani - dodał ponurym głosem.
Kakashi wytrzeszczył oczy.
- Kto?
- Nadal to badam, ale wychodzi na to, że parę lat temu Orochimaru był ich członkiem. Natknąłem się na tę grupę, gdy go śledziłem. Na razie go zgubiłem, ale najwidoczniej odszedł od nich. Słyszałem też co o pewnym członku.
- O kim dokładnie? - zapytał Kakashi, zniżając głos.
- Itachim Uchiha.
Nigdy nie wymawiano tego imienia, chociaż każdy je znał. Kto mógłby zapomnieć człowieka, który wybił jeden z klanów Konohy, w dodatku ten, który pomógł założyć wioskę i zostawił przy życiu tylko jedną osobę? Fakt, że Itachi był w to zamieszany martwił Kakashiego. Był dobry i nazywano go geniuszem, ale Itachi był na zupełnie innym poziomie.
- Muszę przygotować na to Naruto - mruknął pod nosem.
- Czekaj, nie zapominaj o jego drużynie, Kakashi - dodał szybko Jirayia. - Z jakiegoś powodu w końcu ma drużynę i reszta może zostać w to zamieszana, więc muszą być gotowi. Naucz ich wszystkich czegoś, by przetrwali.
- Coś jak moje chidori czy rasengan? - zapytał.
- Jeśli dadzą radę, staraj się wprowadzać im to powoli.
Kakashi skinął głową. Od razu zaczął obmyślać plan pracy i od czego zacząć. Najpierw musieli zwiększyć trening i poznać podstawy. Było jeszcze coś, do czego przygotowywał Naruto. Po tym co powiedział Jirayia, będzie musiał to trochę zmodyfikować, co oznaczało więcej pracy. Chociaż lubił się lenić, albo udawać leniwego, gdy czego go dużo pracy, był jedynym, który mógł to zrobić.
- Hej, Kakashi! - usłyszeli zirytowany krzyk. Oboje odwrócili się, widząc Anko, idącą w ich stronę z poważnym wyrazem twarzy.
- Anko, coś się stało? - zapytał Kakashi. Zauważył dwuznaczne spojrzenie Jirayi na Anko. Nie wiedział, jak ma na to zareagować, w końcu Anko był bliską przyjaciółką, ale trochę go to tknęło.
- Wiesz, dzisiaj w gorących źródłach zdarzyła się bardzo ciekawa rzecz - powiedziała, kładąc rękę na biodrze. Nie zauważyła, że Jiraiya zbladł i zaczął się lekko pocić, próbując nie zostać zauważonym. - Właśnie wróciłam z całkiem nieprzyjemnej misji i postanowiłam zatrzymać się w gorących źródłach na miłą nagrodę. Było świetnie, dopóki jakiś stary zboczeniec z dwójką dzieciaków nie zaczęli podglądać. Nie przyjrzałam im się za dobrze, ale jeden z chłopców miał na sobie czarno-pomarańczowe ubranie i maskę. Zaczęłam się zastanawiać i jak myślisz, kto pasuje do tego opisu.
Kakashi westchnął i zwiesił głowę.
- Nie mam pojęcia co on tam robił, Anko, ale dowiem się i masz moje słowo, że zostanie ukarany.
- Hej, nie bądź dla niego za surowy, może to nie była jego wina - odezwał się Jiraiya.
Anko przyjrzała mu się.
- Chwileczkę. Reszta mówiła, że ten facet miał długie, białe, spiczaste włosy.
Jiraiya zesztywniał i zaczął szukać szybkiego planu ucieczki.
- Gorące źródła? Są tu gorące źródła? Ciekawe od kiedy, często wyjeżdżam na długo, więc musieli je założyć, gdy mnie tu nie było.
Anko zmrużyła oczy, nie wierząc w ani jedno słowo.
- Więc chyba musiałeś stąd wyjechać na ponad pięćdziesiąt lat, gdyż są tu prawie od zawsze i każdy w wiosce je zna.
- Och... ym... tak... - Jiraiya zaczął wyczuwać od niej mordercze intencje, więc spojrzał na Kakashiego. - Hej, może uspokoiłbyś trochę swoją dziewczynę?
- Dziewczynę?! - oboje krzyknęli, patrząc na siebie przez chwilę.
- Anko jest dobrą przyjaciółką od lat - wyjaśnił Kakashi.
- Tak - powiedziała Anko, powstrzymując rumieniec. Nie chciała wyglądać przy nich "dziewczęco". Mimo to, myślała już o tym od czasu, gdy zobaczyła go bez maski i cały czas miała przed oczami tą przystojną twarz.
- Naprawdę? Myślałem, że jest w twoim typie - drażnił ich dalej starzec. - Wiesz, ma ładne ciało, no nie?
Kakashi już miał odpowiedzieć, gdy zdał sobie sprawę, że nie wie co. Z jednej strony nie mógł zaprzeczyć, była zdecydowanie jedną z najlepiej wyglądających Kunoichi, w dodatku fajnie było z nią czasem wyjść. Gdy wychodził (jak Naruto już podrósł lub miał opiekę) pić z innymi Jouninami, ona zawsze sama sobie radziła i trzymała się najdłużej. Była naprawdę uzdolniona i z trochę większą ilością treningu pewnego dnia be problemu zostanie pełnym Jouninem. Naruto również ją lubił.
Jednak z innej strony, jeśli przyznałby, że przyglądał się jej i jej ciału, jak by zareagowała?
Anko zauważyła jego wahanie i z nieznanego jej powodu zaczęła się irytować, więc rozpięła swój płaszcz.
- Co? Uważasz, że to ciało nie jest gorące? Lepiej bądź szczery, bo ciężko pracuję, by tak wyglądać.
Kakashi przeklął w myślach. Akurat tego potrzebował najmniej, ale nie mógł się powstrzymać przed zerknięciem na nią. Była szczupła i wysportowana, ale nadal trzymała swoją kobiecą postać. Mimo wszystko miała idealne ciało Kunoichi. Otworzył usta, by odpowiedzieć, gdy zauważył, że Jiraiya chichocze i robi notatki. Spojrzał na niego wilkiem.
- Przeszkadzamy ci?
- Nie, kontynuujcie - wyszczerzył się, ale zaraz przestał, gdy poczuł dwie silne mordercze intencje. Wolno przeniósł wzrok znad swojego notatnika na dwójkę ninja. Kakashi strzelił kostkami, a Anko wyjęła kunaia. Starszy ninja przełknął ślinę i z niewinnym uśmiechem w szybkim tempie skierował się do bram wioski z dwójką ninja na ogonie.
Tydzień później
Minął już tydzień i jak na razie Drużyna 7 ukończyła kilka misji rangi D. Właśnie kończyli sprzątać podwórko, a Kakashi siedział czytając książkę. Był to bardzo luźny tydzień, jedynie kilka misji i trochę treningu, by zobaczyć na jakim poziomie umiejętności jest każdy z nich. Jak na razie wychodziło na to, że Sasuke i Naruto byli bardzo uzdolnieni, za to Sakura był mądra, chociaż jej jedyną mocną stroną była wiedza książkowa. Kakashi już zaczął obmyślać jak poprawić jej inne umiejętności. Nie była taka zła. Przyjaźniła się z Naruto i resztą, więc często trenowała z Ino i w miarę potrafiła walczyć, ale nie posiadała żadnych swoich jutsu. Myślał też nad niespodziankami dla swoich uczniów i o tym jak zjednoczyć ich jako prawdziwą drużynę. Wrócił myślami do czasów, gdy sam był Geninem i trenował pod okiem ojca Naruto, razem z Obito i Rin. Rozmyślał również o całej sprawie z Anko w zeszłym tygodniu. Jak na razie nie rozmawiali na ten temat, ale czuł, że coś się działo. Westchnął. Nienawidzi jak skomplikowane wydawały mu się te sprawy, ale nie o tym teraz powinien myśleć, przynajmniej jeszcze nie.
Zauważył, że wszyscy już skończyli, więc zatrzasnął książkę.
- Dobra, chyba już tu skończyliśmy.
- My? Ty tylko czytałeś - mruknął Naruto, a reszta lekko przytaknęła.
- No dalej, zbierajcie się, zanim złożę raport czas dla was na nauczenie się nowych umiejętności. - powiedział Kakashi, prowadząc ich na pole treningowe. Kiedy już tam dotarli, widział, że Naruto jest podekscytowany jak zwykle, chociaż tym razem będzie musiał go zawieść.
- Dobra, idę zdać raport i załatwić parę rzeczy, w tym czasie, Naruto, naucz ich chodzenia po drzewach - powiedział Kakashi.
Naruto jęknął.
- No weź, staruszku, już to znam! Jasne, pewnie oni nie, ale nauczyłem się tego w Akademii, nie możesz dać mi czegoś innego?
- Naruto, jesteście drużyną, a to ćwiczenie jest drużynowe jako trening - uśmiechnął się Kakashi. - W dodatku, możesz to potraktować jako ćwiczenie zaawansowanej kontroli chakry, a gdy już to załapiecie, możecie spróbować na wodzie.
- Zaraz, można to też robić na wodzie? - zapytał na nowo podekscytowany Naruto. Kakashi skinął głową, chociaż zapomniał wspomnieć, że do tego trzeba używać swojej chakry w inny sposób, ale dla niego motywacją już był fakt, żeby się za bardzo nie zamoczyć. - Dobra, możesz na mnie liczyć.
W tym czasie reszta zastanawiała się o co chodzi. Sakura chciała nauczyć się czegoś nowego, za to Sasuke był zirytowany, że Naruto najprawdopodobniej znał coś, o czym nie wiedzieli, a to oznaczało, że będzie musiał trenować jeszcze ciężej, by go przewyższyć w tym czymś, czego miał ich nauczyć. Jak Kakashi się oddalił, Naruto zaprowadził ich do kilku drzew.
- Dobra, co jest takiego specjalnego, że ze wszystkich ludzi, akurat ty nas tego uczysz? - zapytał Sasuke, krzyżując ręce na piersi.
Naruto uśmiechnął się za maską. Czuł się wspaniale, mogąc pokazać Sasuke, gościowi, który w szkole zawsze wszystko wiedział, coś nowego.
- Będziemy wspinać się po drzewach. Używając tylko stóp.
- Zaraz, tak się nie da, prawda? - zapytała Sakura, wytrzeszczając oczy. Sasuke również w to nie wierzył i jedynie prychnął.
- Jasne, że się, da, Sakura-chan, musisz po prostu skupić chakrę w stopach w ten sposób - Naruto utworzył pieczęć i skoncentrował się. Jego kontrola nadal nie była najlepsza, ale o wiele lepiej mu szło niż na początku, dzięki ćwiczeniom swojego taty. Po chwili zaczął wchodzić na drzewo. Gdy doszedł do wysokiej gałęzi, wskoczył na nią.
- Widzicie? Nic więcej! - krzyknął.
Sasuke prychnął, utworzył tą samą pieczęć i zaczął wchodzić, ale po pierwszym kroku upadł na plecy. Spojrzał zirytowany na górę, na śmiejącego się Naruto.
- Chyba zapomniałem dodać, że potrzebujesz odpowiedniej ilości, albo się nie utrzymasz lub odbijesz od drzewa.
- Z pewnością tobie udało się od razu - krzyknął Sasuke, a Naruto przestał się śmiać i podrapał się w tył głowy.
- Kilka razy... - mruknął do siebie, chociaż tak naprawdę zajęło mu to mnóstwo czasu. - Więc, jak sobie radzisz, Sakura-chan? Hm? Gdzie ona poszła?
Naruto spojrzał w dół, nigdzie jej nie widząc.
- Tutaj, Naruto - usłyszał głos Sakury obok siebie przez co prawie spadł z gałęzi. Złapał się i przytrzymał, a Sakura, siedząca na tej samej gałęzi, chichotała.
- Jak... Jak się tu dostałaś?! - zapytał w szoku.
- Zrobiłam to co ty, to niezbyt trudne - odpowiedziała.
- A-ale mi to zajęło kilka dni, jak ci się udało za pierwszym razem?! Nie mogę uwierzyć... Twoja kontrola chakry musi być niesamowita!
Sakura zarumieniła się, słysząc komplement. Wiedziała, że chłopaki są lepsi w wielu rzeczach i to, że znalazła coś w czym przewyższa ich obu dużo dla niej znaczyło. Jej wewnętrzna "ja" już szalała z radości. W tym czasie Sasuke zaczął się wkurzać. Nie wiedział czy na siebie, czy innych. Wstał i postanowił trenować jeszcze ciężej, nie miał zamiaru być zostawionym w tyle. Nadal miał długą drogę do swojego celu pomszczenia rodziny i klanu i gdy będzie naprawdę silny, stanie przed nim.
Tego dnia trójka młodych Geninów dużo trenowała. Naruto i Sakura wbiegali i zbiegali z drzew, poprawiając tym samym ilość swojej chakry. Za to Sasuke podpytywał się o jakieś rady, gdyż nadal próbował to opanować. Naruto musiał przyznać, że radził sobie lepiej niż on za pierwszym razem. Podszedł do małego jeziorka na ich polu i próbował chodzić, ale cały czas wpadał do wody. Dotarł do momentu, kiedy potrafił ustać, ale nadal zapadał się po kostki, a gdy próbował ruszyć, tracił koncentrację i znów wpadał.
Pod koniec dnia Sasuke zdołał wejść do połowy drzewa, Sakura była tak zmęczona, że ledwo mogła się ruszać, a Naruto wyglądał, jakby spędził cały dzień na zewnątrz podczas deszczu. Był to bardzo zabawny widok, gdy Kakashi wrócił, by oznajmić koniec treningu. Od razu widział, że nastąpiły jakieś zmiany w młodej drużynie. Postanowił poczekać do jutra, by rozpocząć trening z ciężarkami.
******************************************************************************************
Za pięć rozdziałów koniec... ;-;
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top