V
-Czy chciałbyś zostać ANBU?
Wiedziałem! Po prostu wiedziałem! Muszę chyba udawać zaskoczonego, nie?
-J..Ja nie wiem co powiedzieć Hokage-sama.
-Możesz się zastanowić. Dam ci czas.
-Nie! Znaczy tak. Tak chcę.. czas.. na.. przyswojenie.. chyba.. sobie tej.. tej informacji..
-Dobrze. -uśmiechnął się do mnie.-Ale musisz wyruszyć na trzyletni trening.
-Co.. Ale ja nie..-położył mi rękę na ramię przerywając.
-Naruto.. wiele potrafisz i masz potencjał, który trzeba jeszcze doszlifować. Możesz zostać jeszcze około miesiąc ze swoją drużyną, oczywiście jeśli chcesz. Choć według mnie najlepiej by było byś wyjechał jak najszybciej. Na przykład jutro, zanim się do nich przywiążesz. Później.. będzie tylko gorzej. Ukrywanie prawdy przed przyjaciółmi jest trudniejsze niż przed zwykłymi znajomymi.
-Wolę jednak zostać miesiąc, aby się przygotować do tej podróży.
~Trzy lata?!
~Uspokój się Gaki..
~Ale za ten czas mogą dużo rzeczy pozmieniać..
~Więc przed wyjazdem zrobisz dokładny opis Konohy. Po powrocie będziesz ANBU, więc będziesz miał dostęp do ważnych informacji, jak i "tajnych miejsc". Zrobisz nowy opis i sprawdzisz co się zmieniło.
~Dobry pomysł.
-Dobrze. Za miesiąc dokładnie 3 października, niedaleko Konohy, w Wilczej Dolinie, będzie na Ciebie czekał mężczyzna. On zostanie twoim nowym mistrzem.
-Hai, Hokage-sama!-udaje się w stronę wyjścia.
-Naruto.. Zwołaj resztę drużyny. Dostaniecie misję.
-Ale tak jakby jeszcze nie jesteśmy drużyną.
-A to czemu?
-No.. dopiero teraz mieliśmy mieć test z Kakashi'm.
-To leć. Przepraszam, że wam przeszkodziłem.-uśmiechnął się. Mam wrażenie, że to taki sztuczny uśmiech.
Wyszedłem i zacząłem biec w stronę pola treningowego wysyłając notkę do Kakashi'ego. Już po 20 minutach byłem na miejscu. Usiadłem pod wierzbą rozmyślając. ANBU.. te stanowisko rozwiąże większość problemów. I nie będę musiał współpracować z tymi przybłędami. Chociaż… gdzieś w środku czuję, że tak nie myślę. Że może być z nas naprawde dobra drużyna. Dziwne. No ale, mi to tam odpowiada. Uśmiechnąłem się do siebie. Po pół godziny pojawiła się "drużyna".
-Naruto! Powinieneś leżeć w szpitalu!! Ja się budzę, a tu co? Księciunia nie ma!!
-Sakura. Proszę Cię, uspokój się. To.. robimy ten test?
-Teraz?-spytał się Sasuke.
-Nie ej kurde za rok. No chyba, że teraz.. Hokage nas wzywa jako "drużynę"-powiedziałem pokazując cudzysłów w powietrzu.
-Jeżeli Hokage nas wzywa to teraz.. -powiedziedział Kakashi wyciągając zza pleców dwa dzwoneczki.-Macie mi je odebrać, atakując mnie jakbyście chcieli mnie zabić.
-Ale Kakashi-sensei.. dlaczego ma Pan tylko dwa dzwoneczki? Przecież nas jest troje..- zwróciła uwagę Sakura.
-A to dlatego, że jedno z Was nie przejdzie testu i wróci do akademii.
Czyli to test na współpracę.. zerknąłem w stronę Sasuke. On w moją i kiwnął głową. Czyli się domyślił, ale co zrobimy z Sakurą? Ona raczej ze mną nie będzie chciała współpracować, będzie tylko latać za Sasuke. Chyba, że może jednak? Ostatnio jest dziwnie miła. To może się ten jeden raz posłucha bez komentowania.
-Zaczynacie na start..-ustawiliśmy się gotowi do ukrycia..-START!
I wszyscy się pochowali.. wyciszyłem chakrę i zacząłem przemieszczać się w stronę Sasuke. Gdy już go zauważyłem, Sakura była z nim. Przynajmniej jeden problem z głowy.. nie będziemy musieli jej szukać.
-Na szczęście nie kazałeś na siebie długo czekać głąbie.. to tak.. wiemy, że test opiera się na pracy zespołowej. Jakieś pomysły?- już miałem się odezwać, ale mi przerwał.- po co się w ogóle pytam.. przecież wiadomo, że takie ofermy nie będą wiedzieć co robić.
-Panie Emo? Mogę coś powiedzieć? Dziękuję.. -teraz to ja mu nie pozwoliłem dojść do słowa.-To tak.. Sakura. Odciągniesz uwagę Sensei'a. W tym czasie Ty Sasuke zaatakujesz go, a ja w czasie jego nieuwagi zabiorę książkę.. łatwy, nieskomplikowany plan, którego się nie będzie spodziewać.
-Książkę? Po jakiego grzyba nam zboczona książka Kakashi'ego? Wolałabym te dzwoneczki.
-To, że zabierzemy dzwoneczki, Sakura to on się spodziewa. Ale nie to, że zabierzemy książkę i zarządamy wymiany już nie.-uśmiechnąłem się chytrze.
-Głupie to.. I..
-I na pewno nie będzie się spodziewał takiego głupiego planu.-dokończył Sasuke. Po chwili zwrócił się do różowowłosej.-Sakura.. zaczynasz.-na to tylko kiwnęła głową.
Sakura wybiegła z krzykiem na Kakashi'ego. Próbowała bo uderzyć z półobrotu, ale zdążył się uchylić. W tym czasie Sasuke zasypał go gwiazdkami. Kaszalot robiąc uniki odsłonił swoją prawą stronę. Szybko zareagowałem i jako pomarańczowy błysk chwyciłem jego książkę.
-Ugh.. jesteście niebezpieczni. Ale dzwoneczków dalej nie zabraliście.-Uśmiechnął się pokazując dzwoneczki w palcach.
-Taa.. Ale mamy coś innego Sensei.-Tu wyszedłem z krzaków trzymając książkę "Icha Icha" w prawej ręce, zaś w lewej moją awaryjną zapalniczkę.
-Nie.. nie.. nie.. nie.. nie..-sprawdził swoją kaburę, potem popatrzył na mnie i uśmiechnął się nerwowo. Przynajmniej tak wnioskuje po oczach.-Naruto.. Proszę.. oddaj to..-zapaliłem zapalniczkę.-NIE!! Dobrze.. dobrze.. już.. poddaję się.. masz.-podaje mi dzwoneczki, a ja oddaje mu książkę.-No.. to komu dasz dzwoneczek?
-Jeden Sasuke.-podszedłem i podałem mu. Towarzyszył mi załamany wzrok Sakury.-A drugi Sakurze.-Teraz poszedłem do niej.
-Ale Naruto.. co z Tobą? Przecież bez dzwoneczka nie..-niedokończyła.
-Wszyscy zdali!-Krzyknął Kaszalot.-A teraz do Hokage-sama!!
-Jak to?-dziewczyna patrzyła na nas zaskoczona.
-Współpraca Sakura. Współpraca.-wszyscy posłali jej uśmiech. Nawet Sasuke, z czego byłem nawet zadowolony.
Bez zbędnych pytań udaliśmy się w stronę siedziby Hokage. Na miejscu byliśmy po około 10 minutach. Wcześniej również mogłem biec po dachach. Szybciej byłbym na polu treningowym.
Gdy byliśmy już przed gabinetem, wyprzedziłem Sakurę i wszedłem bez pukania. Drużynę trochę to zdziwiło, ale nic nie powiedzieli słysząc słowa Sandaime.
-O! Naruto. Już jesteś. Szybko wam to zleciało. Więc tak jak mówiłem dam wam misję rangi C.. macie dobrych ninja w drużynie, więc nie muszę Was męczyć misjami rangi D.-uśmiechnął się.
Sarutobi spojrzał z uwagą na listę misji w zwoju z oznaczeniem „C”, po czym chwycił za jedną z kopert.
-Waszą misją będzie eskortowanie pewnej ważnej osoby.
-Kogo?-spytał się Sasuke.
-Właśnie miałem go przedstawić. Czy może pan tu podejść?- zawołał nieco głośniej Sandaime.
Już po chwili drzwi od sali rozsunęły się z cichym trzaskiem. Do pomieszczenia wszedł chwiejnie starszy mężczyzna z butelką sake w dłoni. Jego policzki były nieco zaczerwienione, zapewne pod wpływem alkoholu, który spożywał.
-Co to ma być? To przecież same…hic… smarki..- wydukał przeciągle mężczyzna, mierząc niewyraźnym spojrzeniem drużynę siódmą.
-Drużyno siódma, poznajcie Tazune. Jest ekspertem od budowy mostów. Waszym zadaniem jest zapewnienie mu ochrony w czasie podróży i ukończenia pracy w jego ojczystym kraju, Krainie Fal.- wyjaśnił spokojnie Sarutobi, niewzruszony nietrzeźwym stanem mężczyzny.
-..Zwłaszcza ta blond pchła z głupią twarzą..- narzekał dalej Tazuna, kiedy niektórzy próbowali powstrzymywać śmiech.- To na pewno ninja?
-Poczekaj no tylko, aż zapoznam swoją pięść z twoją twarzą, dattebayo!-syknąłem.-Wtedy zobaczymy czyja twarz jest głupia.
-Dattebayo?- usłyszałem zaskoczony głos Sasuke
-Naruto. Spokojnie. -uspokajał mnie Kakashi.
-Jak mam być spokojny jak on nas obraża.
-Wyruszacie jutro z rana. Zbiórka przed bramą Konohy o 7:00. Możecie już odejść.
-Hai, Hokage-sama.
Wszyscy się rozbiegli. Ja zaś powolnym krokiem kierowałem się w stronę domu. Było już ciemno, księżyc oświetlał mi drogę. Na szczęście dni są coraz krótsze, a noc dłuższa. Kocham zimę. Biało, ciemno, zimno.
Z takimi myślami doszedłem przed drzwi mojego mieszkania. Zaraz po wejściu do środka skierowałem swe kroki do łazienki, a później do kuchni. Po zjedzeniu kolacji czym był chleb z masłem orzechowym, poszedłem położyć się spać. Tak po prostu. Bez jakichkolwiek myśli, czy też planów na jutrzejszy dzień. Po chwili oddałem się w ramiona Morfeusza.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top