[05] Neji & Tenten - Wnętrzności
Rytmiczny szum morza wypełniał umysł Nejiego uczuciem spokoju. Każda fala rozbita o brzeg przynosiła ze sobą harmonię, która pozwalała oderwać myśli od codzienności. Zapomnieć o celach i motywach; zapomnieć o prawach i obowiązkach. Fale zmywały czas, który minął i ten, który miał dopiero nadejść. Bezkresne morze dawało mu nadzieję, pozwalając posmakować słodyczy wolności. Na krótką chwilę zapominał kim jest i dlaczego jest.
Morska świeżość odurzała go jak żaden inny aromat. Uwielbiał misje, które prowadziły jego drużynę w nadmorskie tereny. Uwielbiał wieczory na plaży, będące swego rodzaju nagrodą za dobrze wykonane zadanie. Przymknął powieki, a świeża bryza uderzyła w jasną skórę policzków. Mewy wzbiły się w powietrze, niosąc za sobą skrzekliwy krzyk.
Siedzieli na chłodnym piasku wpatrzeni w tańczącą wodę, wsłuchani w jej rytm. Niebo zalewało się czerwienią zachodu. Mistrz Gai próbował nauczyć Lee rozumieć mowę fal. Język pięknych syren wywodzi się z szumu morza, mówił.
— To starożytny język młodości. Źródło życia!
Neji uśmiechnął się. Dziwiło go czasem, jak mądrym w swojej powierzchownej głupkowatości człowiekiem jest Maito Gai. Prawdziwie, życiowo mądrym. Trudno było to dostrzec pod maską Zielonej Bestii Konohy. We wszystkich absurdalnych czynnościach, w nadinterpretacjach i bezsensownych fantazjach krył się prawdziwy Maito Gai. Neji miał to szczęście, że dość szybko przekonał się o prawdziwych walorach swojego senseia, o mądrości płynącej z siły młodości. Często wydawało mu się, że nie potrafiłby szanować nikogo równie mocno i głęboko. Nigdy tego nie okazywał, ale w głębi duszy Hyūga Neji był wdzięczny za to, że jego los splótł się z tak wspaniałymi ludźmi.
Tenten wróżyła z pałeczek krwawnika. Była tak bardzo skupiona, jak tylko potrafi być wielkie medium podczas uprawiania swojej sztuki. Wyglądała jakby nie zdawała sobie sprawy z tego, że Neji przyglądał się jej dłoniom. Temu, jak sprawnie układała pęki pałeczek między palcami. Lubił patrzeć na jej smukłe dłonie.
— Odliczaj — nakazała, gdy Lee i Gai podbiegli do linii brzegowej.
Hyūga zmarszczył czoło.
— Nie wierzę w wróżby.
— To tylko zabawa, Neji.
W zabawę też nie wierzył, ale nie powiedział tego głośno. Nie chciał psuć dobrego nastroju przyjaciółki. Odliczył cztery patyczki z pierwszego pęku. Ktoś kiedyś powiedział, że nie należy ufać ludziom, którzy twierdzą, że znają przyszłość. Brunet ufał Tenten bezgranicznie. Ufał jej uśmiechowi, słowom i gestom. Hyūga Neji znał swoją przyszłość i wiedział, że nawet najbardziej pomyślna wróżba jej nie zmieni. Jego przeznaczeniem było umrzeć w obronie najbliższych. Dziś, jutro, za trzydzieści lat — data nie miała znaczenia, kiedy jej nadejście było pewne.
Patyczki krwawnika powoli znikały z dłoni dziewczyny, układając się w nierówny heksagram rozłożony na piasku.
— Co widzisz, ichiko*?
— Widzę wielką...
— Pomyślność, szczęście i gromadę dzieci wokół domu z białej cegły? — dokończył za nią, nieco kpiącym głosem. Nie chciał być szorstki, ale zawsze przepowiadała mu piękną przyszłość. Wizję, w którą nie wierzył; głosem, któremu nie potrafił zaufać.
– Widzę wielką rybę, którą niesie sensei.
Neji spojrzał na nią zdzwiony, po czym odwrócił twarz w stronę swojego nauczyciela. Mężczyzna niósł nierealnie duża rybę, a z jego ust wydobywał się dziki okrzyk zwycięstwa. Rock Lee pląsał w zachwytach wokół swojego mistrza.
— Kolacja!
Tenten szybko schowała pałeczki krwawnika, które otrzymała od swojej prababki. Nieważne ile razy wróżyłaby Nejiemu, zawsze widziała to samo. Wielką, bolesną pustkę. Coś, czego nie chciała interpretować.
Wieczorne niebo ciemniało, gdy rozpalili ognisko, by upiec zdobycz Gaia. Ogień wznosił się wysoko, rozsypując wokół jaskrawe iskry. Fale ucichły, a ich miejsce wypełnił trzask spalanego drewna. Mięso dużej ryby było szarawe i niesmaczne.
Tenten przyglądała się Nejiemu. Na jego twarzy kładły się cienie tańczących języków ognia. Wyglądał jak przybysz z podziemnej krainy pełnej duchów i demonów, którymi straszy się niegrzeczne dzieci. Pasowało to do jego zimnych, pięknych oczu.
— Neji, jakie jest twoje największe marzenie? — zapytała, gdy mistrz i Lee zajęci byli liczeniem gwiazd.
Brunet spojrzał na nią, delikatnie mrużąc brwi. Dziewczyna rzadko zadawała równie intymne pytania. Nie licytowała się marzeniami i motywami jak Lee czy Naruto. Westchnął, układając się plecami na piasku.
— Nie mam wielkich marzeń, Tenten. — Wypowiadając te słowa czuł, jakby wypluwał z siebie zepsute wnętrzności.
— Każdy jakieś ma. Cele, marzenia — to one pozwalają nam znieść codzienność.
Uśmiechnął się nieznacznie. Wszyscy wydawali mu się dzisiaj nieskończenie mądrzy.
— Chciałbym zmienić klan, ale nie wiem czy jestem odpowiednią osobą do tego zadania. Chciałbym walczyć z Naruto i pokonać go.
— Mam nadzieję, że wszystkie się spełnią.
Chciałbym mieć w sobie odrobinę optymizmu.
*Ichiko — czarodziejka, wróżbiarka, medium.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top