9. To wina zwoju!
Kiedy zmienia się w dziecko
Wstęp
Dziewczyny relaksowały się na polance niedaleko jeziorka, rozmawiając i śmiejąc się. Słońce przyjemnie grzało w to letnie popołudnie, dodatkowo lekki, chłodny wietrzyk sprawiał, że te 30 stopni nie było tak odczuwalne.
–Oi! Dziewczyny!
W oddali można było dostrzec lśniącą, blond czuprynę, biegnącą w ich stronę. Naruto podbiegł do dziewczyn i od razu zaczerpnął głęboko powietrza.
–O rany ale się zmachałem, dattebayo. Mam coś dla was– mówiąc to wręczył dziewczynom dziwny zwój –Wy bardziej ogarniacie takie rzeczy, więc przyniosłem o takie cuś.
Arisu rozwinęła zwój i pokazała reszcie. Przedmiot ten był pisany w jakimś nieznanym im języku, tylko nazwy pieczęci były narysowane w formie zwierząt.
–Dziwne, pierwszy raz widzę coś takiego– zdziwiła się Ayano, stając na palcach aby lepiej widzieć.
–Ja też, a na zwojach akurat się znam– wtrąciła Aiko –Jak myślicie? Co to może być?
Sora odgarnęła grzywkę z oczu –Jakaś technika to napewno. Tylko jaka?
–No cóż jest tylko jeden sposób, żeby się przekonać.
Hikaru szybko złożyła pieczęcie i już miała przyłożyć ręce do zwoju, lecz powstrzymała ją blondynka, która w porę zareagowała jak na Anbu przystało.
–Czyś ty zgłupiała do reszty?! Jeszcze byś nas zabiła.
–To nie moja wina– białowłosa rozłożyła bezradnie ręce patrząc na dziewczynę –To jest jak guzik z napisem "nie wciskać".
–Królik, małpa, tygrys, ptak i rączki na zwój.
–Aiko!
Wszystkie dziewczyny łącznie z Naruto, który do tej pory odpoczywał po biegu, krzyknęły jednocześnie widząc jak czerwonowłosa uruchamia technikę zapisaną na zwoju. Chwyciły ją za ubranie ale było za późno. Zwój rozbłysł jasnym światłem, oślepiając wszystkich. Gdy Naruto ponownie otworzył oczy zamarł jak słup soli, widząc efekt uruchomionej techniki.
–Na... Nandattebayo!!– chwycił się za głowę z przerażenia –Chłopaki mnie zabiją.
Sasuke
Sasuke siedział w salonie i robił przegląd swojego wyposażenia, czekając aż jego dziewczyna wróci z babskiego spotkania. Dźwięk pukania do drzwi bardzo go zdziwił. W końcu nie wracałaby tak wcześnie. Czarnowłosy wstał i otworzył drzwi wejściowe.
–Naruto? Co ty tu robisz? I co to za dzieci?– spytał wskazując na kłócącą się za blondynem grupkę dziewczynek. Tylko mała blondynka grzecznie stała blisko chłopaka, trzymając go za rękę.
Naruto podrapał się po karku z zakłopotania –No... eto.. jakby ci to...
–Braciszku, kto to jest?
Przed Narutkiem stanęła mała fioletowowłosa dziewczynka, wpatrująca się w Sasuke z zaciekawieniem. Uchiha patrzył z osłupieniem na małą.
–Sora?– kucnął i chciał ją pogłaskać po główce ale mała wredotka kopnęła go w kolano i uciekła, chowając się za nogami Naruto. Sasuke ledwie powstrzymał się od przekleństwa z bólu.
–Braciszku ten pan mnie dotyka. Pieprznij mu rasenganem.
–Sora-chan! Wyrażaj się, dattebayo!– skarcił ją blondyn –To twój chłopak, Sasuke. Nie pamiętasz go?
Fioletowowłosa przypatrzyła się uważnie czarnowłosemu, marszcząc czółko i nosek po czym skrzyżowała ręce –Za stary dla mnie i ma kaczy kuper na głowie.
Naruto o mało co nie parsknął śmiechem. Rzeczywiście włosy Sasuke były roztrzepane w taki sposób, że wyglądem przypominały kaczy kuperek. Sasuke tylko rzucił mu mordercze spojrzenie. Jemu wcale nie było do śmiechu.
–No to ja was zostawiam samych. Nie pozabijajcie się!– Naruto wziął na ręce pozostałe dziewczynki i zwiał tak szybko jak mógł.
–Braciszku, nie zostawiaj mnie samej!– krzyknęła przez złożone w trąbkę rączki ale chłopak jej nie usłyszał.
Sasuke za to wziął dziewczynkę i trzymając ją w odpowiedniej odległości od siebie zaprowadził do salonu. Sora za to wyrywała się, biła piąstkami i próbowała kopnąć Uchihę cały czas drąc się przy tym.
–Zboczeniec!! Ratunku!! Pedofil!!! Gwałcą!!! Niech mi ktoś pomoże!! Gdzie opieka społeczna kiedy jest potrzebna!!?
–Zamknij się już– mruknął zirytowany –Jak bym chciał cię zgwałcić to siedziałabyś teraz w piwnicy, a nie w salonie.
Posadził ją na kanapie i poszedł do kuchni przygotować coś słodkiego dla małej. Sora za to zainteresowała się sprzętem Sasuke, który leżał rozrzucony na stoliku przed nią. Uśmiechnęła się diabelsko i zatarła rączki. Czarnowłosy wrócił z paczką słodko-kwaśnych żelków, które szybko upuścił widząc co fioletowowłosa robi. W ułamku sekundy znalazł się przy niej i zabrał jej jego bronie.
–Nawet na chwilę nie mogę cię zostawić samą– pokręcił głową, usadzając ją ponownie na kanapie –Czemu mnie tak nienawidzisz, że aż pułapki na mnie tworzysz?
–Hihi, to moja tajemnica.
Dziewczynka podskoczyła na kanapie, a jej oczka niebezpiecznie zabłysnęły czerwienią. Weszła na najwyższą część kanapy aby móc choć troszkę wydawać się większą. Oparła rączkę na biodrze i spojrzała w oczy Uchihy, wyciągając drugą w jego kierunku.
–Dawaj żelki– rozkazała.
Sasuke posłusznie poszedł po żelki i podał małej. Ta wyrwała je mu z ręki i cały czas patrząc w jego oczy zaczęła się nimi obżerać.
–Dobra, a teraz idź do kuchni i...
Nie dokończyła, gdyż Uchiha uruchomił swojego sharingana i z łatwością uwięził ją w genjutsu przez co musiał ją złapać, żeby nie upadła. Zaniósł ją do sypialni i okrył kocem.
Westchnął ciężko –Trzeba było zrobić tak od razu.
Itachi
Itachi usłyszał pukanie do drzwi. Wstał leniwie i poszedł otworzyć. Ku jego zdziwieniu w drzwiach stał nie kto inny, a Naruto otoczony grupką dziewczynek.
–Cz-cześć... s-słuchaj wyszła taka sytuacja... ty-tylko mnie nie bij ...
Chłopak jąkał się i zacinał ze strachu przed starszym shinobi, wolną ręką podrapał się po karku. Czarnowłosy nie rozumiał o co mu chodzi dopóki pewna osóbka nie wskoczyła w jego ramiona.
–Itachiiiiś!!
–A-aiko?!
Zdziwiony Itachi przytulił małą Aiko do siebie i spojrzał z mordem i sharinganem w oczach na blondyna, który już wystarczająco dygotał ze strachu.
–Żądam wyjaśnień.
–N-no bo... był taki zwój i.. u-uruchomiła go...– Naruto plątał się w wyjaśnieniach aż nagle wybuchł –To była wina zwoju, dattebayo!!
Blondyn szybko pożałował swojej reakcji, gdyż wokół Itachi'ego zaczęła się pojawiać aura jego susanoo. Szybko zatkał usta ręką, żeby nie krzyknąć, zebrał pozostałe dziewczynki i uciekł przestraszony. Za to uradowana Aiko podskakiwała w objęciach czarnowłosego, śmiejąc się przy tym.
–Itachi-kun chce na barana, i lody.
–Co się mówi?
–Onegaaaai!– zrobiła oczy kotka ze Shreka.
Mężczyzna westchnął ciężko i usadził czerwonowłosą na swoich barkach. Poszedł w stronę kuchni i wyjął z zamrażarki lody pomarańczowe, nie zwracając uwagi na małą, która robiła warkocza swojemu chłopakowi. Potem usiadł na kanapie rozmyślając jak odkręcić tą sytuację.
–Itachiś? Pobawimy się w chowanego? Albo w piratów?– spytała wcinając lody.
–Możemy pobawić się w piratów– mruknął od niechcenia.
Czerwonowłosa zeskoczyła na dół, odłożyła miseczkę i przyniosła sobie wiatraczek, który postawiła na stole i nakierowała. Weszła na kanapę, oparła jedną nóżkę o udo czarnowłosego i rozpuściła włosy, które zostały rozwiane przez wiatrak.
–To ja jestem kapitanem, a ty mój majtku idziesz myć moją kajutę! Ma lśnić!– wskazała na niego palcem i odgarnęła do tyłu włosy jak w reklamie "panthene" –Bierz odkurzacz i wyczyść mój pokój.
–No chyba nie– pomyślał Uchiha.
Zdecydowanie nie miał zamiaru sprzątać jej pokoju. Nawet w zabawie. Zamknął oczy i zaczął liczyć na głos. Aiko uciekła w popłochu, zabrała jego płaszcz Akatsuki i schowała się w zamrażarce. Itachi po skończeniu liczenia długo szukał dziewczynki. Pewnie wogóle by jej nie znalazł gdyby nie kichnięcie. Wyjął z zamrażarki trzęsącą się kostkę lodu.
–Co ja z tobą mam?– westchnął Itachi i zajął się rozmrażaniem czerwonowłosej.
Neji
–Dobra Hikaru, robimy tak. Ja cię podrzucam do jego pokoju i znikam, a ty mu wszystko wytłumaczysz.
Naruto po raz kolejny tłumaczył białowłosej plan działania. Nie był on jakoś wybitnie trudny ale i tak sprawiał małej problem w zapamiętaniu.
–Aha ok, dobra, rozumiem– potakiwała żywo główką –Nie, czekaj, nie rozumiem. Jeszcze raz.
Blondyn westchnął ciężko i przybił sobie piątkę z czołem –Jak Sora-chan z nią wytrzymuje?
Podszedł do jednego z okien rezydencji Hyūga. Naszczęście było otwarte. Przerzucił Hikaru przez okno i szybko uciekł. Białowłosa za to wylądowała na miękkiej macie. Usłyszała czyjeś kroki i niczym przestraszone zwierzątko schowała się pod łóżkiem. Do pokoju wszedł Neji, niczego nieświadomy zdjął koszulkę. Hikaru poczerwieniała na twarzy, zakryła usta dłońmi i cichutko zapiszczała, co brunet niestety usłyszał. Chłopak wyciągnął z pod łóżka białowłosą, której twarz przypominała dojrzałego pomidora.
–Hikaru? Co ty tutaj robisz? I czemu jesteś..... mniejsza niż zwykle?
–O mój boże jesteś taki przystojny i masz taką umięśnioną klatę i jesteś wysoki i naprawdę jesteś moim chłopakiem awwwwww!!!!
Hikaru na jednym wdechu wypiszczała wszystko co pomyślała o chłopaku. Neji za to pokręcił głową.
–Nic się nie zmieniłaś. Powiedz co się stało.
–No Naruto przyniósł taki zwój, a potem była rozkmina co to jest, a potem Aiko to uruchomiła i było takie światło i bum! Jestem dzieckiem– uśmiechnęła się promiennie –To pójdziemy na randkę? Pliiiiis!!!!
–Hikaru spokojnie– usadził ją na łóżku, a sam poszedł założyć jakąś koszulkę –Najpierw trzeba to jakoś odkręcić, a potem gdzieś pójdziemy.
–O! Ja wiem co pomoże! Ja wiem! Ja wiem!– podskakiwała żywo na łóżku z uniesioną łapką w górze –Pocałunek prawdziwej miłości! Daj pyska mordeczko!
Wyciągnęła przed siebie rączki, podeszła do Neji'ego, żeby go pocałować ale ten w odpowiednim momencie odsunął się na bok i złapał Hikaru, która o mało co nie spadła z łóżka.
–No wiesz ty co?! Własnej dziewczyny nie chcesz całować?! Zrywam z tobą!– obróciła się do niego plecami i ze skrzyżowanymi rękami strzeliła focha.
Neji westchnął cicho. Obrócił Hikaru i delikatnie pocałował jej małe, dziecięce usteczka. Biały dym otoczył dziewczynkę jak przy technice przemiany, a gdy opadł białowłosa była już w swojej normalnej postaci. Chłopak spojrzał osłupiały na nią.
–Widzisz? Podziałało. Jestem genialna, a teraz idziemy na randkę.
Kakashi
Gai i Kakashi gonili "diabelskie trojaczki" jak to nazwali dzieci ich ukochanej. Gdy zabrzmiał dzwonek do drzwi, siwowłosy pierwszy rzucił się by otworzyć z nadzieją, że to jego wybawienie. Niestety w drzwiach stał Naruto z dwoma dziewczynkami.
–O nie. Wybacz Naruto ale więcej dzieci nie przyjmuję. Już i tak mam urwanie głowy– Szybko zamknął drzwi, jednak Naruto zdążył wcisnąć w szczelinę swoją stopę.
–Niech sensei da mi wytłumaczyć, dattebayo! Przyprowadziłem Arisu-san.
–Arisu?
Kakashi wychylił się ale za blondynem nikt nie stał. Spojrzał po dziewczynkach. W jendej z nich rozpoznał młodą Arisu ze zdjęcia w jej albumie.
–Nie wierzę– chwycił się ręką za głowę –Ale.... jak?
Naruto zaśmiał się nerwowo –No.. ten teges.... Tak wyszło.
Naruto szybko się zmył, nie chcąc zdenerwować swojego sensei'a, zostawiając przy tym małą Arisu z nim. Brunetka zmierzyła krzywym wzrokiem swojego partnera i bez słowa weszła do mieszkania. Gai próbował opanować dzieciaki, jednak niezbyt dobrze mu to wychodziło. Biły się nawzajem poduszkami, a po całym pokoju latało pierze. Arisu wspięła się na fotel i głośno zagwizdała przez palce.
Wskazała na swoje dzieci –Przynieście mi zieloną kołdrę z łbem smoka, białe prześcieradło, a do tego mój zestaw makijażu z jakąś peruką! A wy– zwróciła się do swojego partnera razem z eks –Macie NATYCHMIAST posprzątać ten bałagan i zbudować mi fortece z poduszek na kanapie. Migiem!
Zaklaskała, a wszyscy wzięli się do roboty. Ona za to rozsiadła się na kanapie i zajadała przyniesionymi wcześniej lodami. Gdy wszystko było gotowe wymalowała i przebrała Gai'a za księżniczkę, po czym usadziła go w fortecy. Kakashi'ego przebrała w białego rumaka, a dzieciaki udawały smoka, który strzegł zamku.
–Dalej mój wierny rumaku! Jedziemy ratować brzydką księżniczkę Gaię! A potem was ze sobą ożenię!
–Za jakie grzechy?– pomyśleli upokorzeni mężczyźni.
Gaara
–Okej. Gaara jest ostatni.
Naruto odetchnął z ulgą. Wszedł razem z Ayano do gabinetu i z uśmiechem przywitał przyjaciela oraz jego siostrę.
–Gaara! Przyprowadziłem ci kogoś– wziął na ręce blondynkę i pokazał mu ją.
Temari wzięła z rąk Naruto małą, a blondyn z ulgą wyszedł zadowolony. Rodzeństwo popatrzyło po sobie, po czym na małą, kompletnie nie wiedząc co mają zrobić. Temcia jako kochana siostra zajęła się wszystkim, by Gaara mógł na spokojnie spędzić czas z Ayano.
–Chciałabyś gdzieś pójść? Może jesteś głodna?– dopytywał troskliwie jednak blondynka nie odpowiadała. Co jakiś czas jedynie kręciła główką na tak lub nie.
Kazekage kucnął przed dziewczynką i spojrzał jej w oczy –To co chcesz robić? Nie znam się na dzieciach, więc ułatw mi trochę.
Ayano rozejrzała się i wskazała na budkę jakiegoś baru, gdzie promowano lemoniade –Chce mi się pić.
Chłopak chwycił jej rączkę i skierował się w stronę baru. Zamówił lemoniadę i usiedli w cieniu rozkoszując się jej smakiem. Cały dzień minął im na nic nie robieniu i unikaniu słonecznego upału.
Zakończenie
Po jakimś czasie, przypadkowo lub też nie, chłopcy odkryli jak "odczarować" dziewczyny. Mimo to postanowili się wspólnie spotkać i zbadać zwój. Dopadli przestraszonego nie na żarty Naruto i zabrali mu zwój, który miał ukryty w dresie. (Nie pytać gdzie dokładnie.)
–Nie, czekajcie! Nie róbcie tego!
Uzumaki próbował powstrzymać ich od podzielenia losu dziewczyn, jednak można się domyślić jak to się skończyło. Zamiast oddać zwój grupom, które mogłyby się tym zająć, uruchomili technikę i stali się.... No dziećmi.
–Dlaczego to znowu mnie się przytrafia, dattebayo?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Napisałam to w końcu! Yay! Kto się cieszy?
*Świerszcze w tle*
No tak, wszyscy o książce zapomnieli. No nic. Mam nadzieję, że się w miarę podobało :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top