XXIV

Uwaga!
Jeżeli jesteś szczególnie wrażliwy na cierpienie fikcyjnych postaci albo nie lubisz szczególnie drastycznych scen, nie czytaj ostatniej części rozdziału.

27 marca 1941 r.

Ktoś wybudził ją ze snu.

Najpierw do półśniącego umysłu Chorwacji, dotarła jasność. Początkowo nie zwracała na to uwagi. Dopiero później, gdy jej świadomość rozbudziła się trochę, spostrzegła, że przez jej zamknięte powieki, przebijało się żółte światło żarówki. Niekontrolowanie wydając z sobie cichy pomruk, przewróciła się machinalnie na drugą stronę i przykryła się szczelniej kołdrą, zakrywając się aż po samo czoło. Ciepło okrycia jednak nagle zniknęło. Jej ciało ogarnął chłód, a do oczu ponownie dostała się nieprzyjemna jasność. Każda sekunda działała na niekorzyść jej snu, a już po chwili rozbudziła się na tyle by zrozumieć, że coś tutaj nie gra. Ziewając i przecierając oczy, podniosła się niespiesznie. Po tak twardym śnie, jakim jeszcze niedawno miała okazję się rozkoszować, do jej oczu momentalnie napłynęło kilka łez. Dopiero gdy już na dobre uporała się ze słoną cieczą, zdenerwowana twarz przed nią, stała się w pełni wyraźna.

- Co ty tu... - zaczęła jak na zawołanie w pełni rozbudzona, odruchowo podnosząc się do siadu oraz odsuwając się trochę. Serbia słysząc jej głos momentalnie wyciągnął rękę i zakrył jej usta dłonią, a gestem drugiej dłoni, nakazał jej ciszę. Gdy ta się uspokoiła, zabrał rękę, a ona dokończyła już zdecydowanie ciszej - ...robisz...?

- Ubieraj się, wszystko opowiem ci w trakcie. - rozkazał szybko, wstając z przykucu.

- Nie, dopóki nie wyjaśnisz mi o co chodzi. - powiedziała stanowczo, nie podnosząc nadto tonu.

Serbia przewrócił oczami i jeszcze raz spojrzał na Chorwację, mając nadzieję, że ta jednak się rozmyśliła. Widząc jej wzrok, westchnął.

- Nie ma ich. - zakomunikował Serbia. Odwracając wzrok, spróbował ukryć dozę paniki, która wkradała się na jego twarz - Macedonia, Czarnogóra... Kurwa, nie ma ich wszystkich.

- Sprawdziłeś pokoje? - zapytała, wychodząc z łóżka. Nie tracąc czasu na patrzenie mu w twarz, ruszyła do szafy.

- Twój był ostatni. - powiedział, sam siadając na łóżku. Mimowolnie podążał za nią wzrokiem, gdy ta przebierała się z koszuli nocnej w jakieś bardziej praktyczne ubrania - Wszędzie jest pusto, a, z tego co zauważyłem, w ich sypialniach brakuje kilku osobistych rzeczy. Zdążyłem już wysłać kogoś na poszukiwania, ale nie sądzę, że ich znajdą. W każdym razie, jeżeli masz z tym coś wspólnego...

- Och, oczywiście! - przerwała mu, trochę zbyt głośno - Bo przecież to ja jestem odpowiedzialna za wszelkie zło tego świata.

- Nigdy nie powiedziałem, że jesteś winna wszelkiemu złu, tylko że to ty jest wszelkim złem, a to stanowi różnicę. - wycedził - I nie dałaś mi dokończyć. Jeżeli maczałaś w tym palce...

- To co? - znowu mu przerwała, spoglądając na niego przez ramię. Z jakiegoś powodu uwielbiała mu przerywać - Znowu będziesz mnie pieprzyć? Ależ proszę bardzo, tym razem nie mam nic przeciwko. - rzuciła ironicznie. Skończywszy przebieranie, powoli skierowała się w stronę drzwi - Musimy przeszukać pokój Słowenii.

- Czemu? - zapytał machinalnie. Wstał z miejsca by ruszyć za nią.

- Ten jeden raz spróbuj pomyśleć głową, - powiedziała zdenerwowana, tuż przed drzwiami odwracając się w jego stronę. By dodać mocy swoim słowom spojrzała przelotnie w dół, gdy ten stanął przed nią - a nie kutasem. Pomyśl, kto oprócz mnie byłby w stanie zająć twój stołek?

Serbia nie odpowiedział. Z trudną do rozszyfrowania miną, przyglądał jej się przez kilka sekund, by ostatecznie, jak gdyby nigdy nic, wyminąć ją i wyjść. Chorwacja również pozostawiła to bez komentarza. Gasząc światło i zamykając za sobą drzwi, ruszyła jego śladem.

Przez całą drogę do pokoju Słowenii towarzyszyło im milczenie. Żadne z nich nie miało ochoty ani pytać, ani odpowiadać. Patrząc się prosto przed sobie, przemierzali korytarze, zupełnie tak jakby nie istnieli dla siebie nawzajem. O obecności drugiej osoby przypominała im jedynie cisza, przerywana przez podeszwy nie jednej pary butów, a dwóch.

Gdy dotarli do celu Chorwacja od razu zabrała się do działania. Najpierw rzuciwszy okiem na otoczenie, zrobiła niejako pierwsze rozeznanie. Szybko stwierdziła, że pokój znajdował się w typowym dla siebie stanie. Było schludnie, a wszytko znajdowało się na swoim miejscu. Czystość zaburzały jedynie gdzieniegdzie widoczne piach i błoto. Słowenia zawsze niezwykłe dbał o porządek, zaś swoją sypialnię uważał za świętość. Nigdy nie pozwoliłby sobie wejść do swojego pokoju w butach, nawet jeżeli te zawsze były czyste i świeciły się aż od świeżo naniesionej pasty. Na dworze było sucho, nie padało już od kilku dni, więc nawet jeżeli Słowenia wracał się po coś do tego pomieszania nie byłby w stanie sam nanieść takiej ilości brudu. Wniosek od razu jej się nasunął. Jugosłowianin, przynajmniej przez moment, nie był tutaj sam. Chorwacja z jakiegoś powodu miała wrażenie, że tożsamość towarzysza Słowenii, wcale nie jest powiązania z Jugosławią.

Chorwacja spojrzała ukradkiem na Serbię. Mężczyzna patrzał w dokładnie to samo miejsce co ona przed chwilą. Wiedziała, że myśli o tym samym, jednak zanim dojedzie do tych samych wniosków minie jeszcze trochę czasu. Choć zazwyczaj Serbia myślał tak jak ona, większość procesów myślowych zachodziła u niego po prostu wolniej. Chorwacja mogła ukrócić jego cierpiętnicze wysiłki i zapoznać go ze swoimi spostrzeżeniami, jednak nie zamierzała się odzywać. Rozmowę z nim zawsze traktowała jako niemiłą konieczność i unikała jej na tyle na ile mogła. Jak zauważyła Serbia również nie za bardzo lubił słychać jej głosu.

Gdy Serbia w końcu spojrzał na nią kątem oka, Chorwacja otrzymała znak, że zrozumiał. Nie tracąc więcej czasu odwróciła się na pięcie i powędrowała do pierwszej napotkanej komody. Nie marnując swoich oczu na Serbię, w pełni skupiła się na przeszukiwaniu szuflad. W pierwszej od dołu, znalazła nic innego jak bieliznę. Początkowo czując się z tym trochę niekomfortowo, chciała zawołać swojego towarzysza, jednak perspektywa odezwania się do niego szybko odwiodła ja od tego pomysłu. Westchęła i zabrała się do roboty.

Wyrzucając wszystko na zewnątrz, błądziła rękami po wnętrzu szuflady, mając nadzieję natrafić na coś interesującego. Jej wysiłki spełzły jednak na niczym, a jedynym godnym uwagi faktem, mogła być ilość bielizny, którą zastała. Była to bowiem ilość raczej nie wystarczająca, a przynajmniej nie wystarczająca dla osoby tak schludnej jak Słowenia, co mogło oznaczać tylko tyle, że brakującą resztę zaginiony zabrał ze sobą.

Wraz z tym przemyśleniem skierowała dłonie ku kolejnej szufladzie, która okazała się jeszcze mniej pasjonująca od poprzedniej. Tam znalazła jedynie drobiazgi pokroju guzików, pasty do butów, szczotki, zapałek i zapasowych sznurówek. Bez większego zastanowienia, zamknęła więc tą część mebla i przeszła do kolejnej, gdzie odkryła jakiś rewolwer. Na broniach nie znała się w ogóle, a do pewnego czasu nawet odróżnienie strzelby od broni snajperskiej sprawiało jej problem. Teraz jej wiedza ograniczała się jedynie do obsługi kilku wyuczonych na pamiętać pistoletów i karabinów.

Na wszelki wypadek sprawdzając jedynie czy rewolwer jest naładowany, opuściła również i tą szufladę, by dotrzeć do tej na samej górze i, jak się okazało, do tej najciekawszej. To właśnie tutaj znalazła niezliczoną ilość dokumentów. Kartki ułożone na wierzchu nie miały znaczenia. Chorwacja szybko odrzuciła je na bok, przechodząc do kolejnej warstwy stanowiącej jakieś stare akta, umowy, listy i raporty, przy których spędziła już trochę więcej czasu. Pomijając co drugą linijkę, czytała treść szukając czegoś istotnego w sprawie. Niestety, z każdą kolejną minutą stos dokumentów odrzuconych robił się coraz większy, a ona nie była w stanie znaleźć nic interesującego. Choć wiara we wpadniecie na jakąś poszlakę coraz bardziej zaczynała ją opuszczać, Chorwacja starała się nie poddawać.

Przeglądając już steny list z kolei, coś wyrwało ją ze skupienia. Do pomieszczenia wbiegł jakiś żołnierz, Bośniak, jeżeli dobrze go kojarzyła. Zdyszany mężczyzna od razu zwrócił na siebie uwagę również i Serbii, który podobnie jak ona oderwał się od swojej czynności. Kraje spojrzały wyczekująco na przybyłego. Żołnierz wyprostował się na baczność.

- Książę Paweł... - zaczął nierówno, dalej starając się złapać oddech - nie... nie żyje...

Spojrzenia Chorwatki i Serba momentalnie spotkały się. Była to jedna z tych niewielu okazji, gdy w swoich oczach nie widzieli wzajemnej nienawiści. Przez te kilka sekund wydawali się bardziej zgodni niż kiedykolwiek.

Tym razem Serbia nie potrzebował więcej czasu by zrozumieć.

Gdy Serbia odwrócił od niej swój wzrok, a skierował go na Bośniaka, Chorwacja poczuła jakby opuściła ją cała energia. Ciężko oparła się o komodę, starając się w ten sposób nie upaść. Pierwszy szok powoli mijał, a do jej umysłu zaczynało docierać prawdziwe znacznie usłyszanego komunikatu.

Podniosła głowę, która mimowolnie zdążyła jej opaść, i spojrzała na mężczyzn. Żołnierz zdawał się tłumaczyć coś gorączkowo, a Serbia wbijał zamyślone i zmartwione spojrzenie w podłogę, co jakiś czas o coś pytając. Chorwacja starała się jak mogła, ale nie była w stanie zrozumieć konwersacji, choć była przecież prowadzona w dobrze znanym jej języku. Po pewnym czasie udało jej się wyłapać jedną, mrożącą krew w żyłach frazę.

Zamach stanu.

Dopiero gdy usłyszała to po raz trzeci, otępienie powoli zaczynało ją opuszczać, a natłok myśli układać się w jedną całość.

Odwróciła się. Bez namysłu otworzyła drugą szufladę od góry. Jeszcze raz sprawdziła czy rewolwer na pewno jest naładowany. Był zamach stanu. Zmieni się władca i rząd. Słowenia wykopie Serbię. Jugosławia nie będzie już państwem osi. Propozycja Rzeszy zaczynała nabierać sensu.

Czekała aż Bośniak wyjdzie. Stojąc tyłem do towarzystwa, mogła jedynie nasłuchiwać, co ze względu na brak dzielącej ich przeszkody oraz niewielką odległość, zdawało się być banalne. Mimo to, tak jak wcześniej, żadne dźwięki nie dochodziły do jej uszu. Nie wiedziała czy to dalej wynik szoku czy może już dawno przegapiła moment gdy wszyscy opuścili pomieszczenie. Dłonie z jakiegoś powodu zaczęły jej się trząść. Miała wrażenie, że traci kontrolę nad własnym ciałem.

Nagle czyjaś silna ręka objęła ją mocno w okolicach talii. Napastnik przyciągnął ją szczelnie do siebie, jednocześnie przystawiając do jej gardła nóż.

- Zostaw to. - usłyszała obojętny głos Serbii - Przecież jutro też możesz mnie zabić.

- Kto powiedział, że zamierzam cię zabić? - odpowiedziała równie neutralnie. Z jakiegoś powodu drżenie jej rąk ustawało, a spięte mięśnie zaczynały się rozluźniać.

- Nie udawaj głupszej niż jesteś. - rzucił, a w jego ton wkradła się nutka złośliwości, którą jednak szybko ukrył. Chorwacja na te słowa bardziej zacisnęła palce na trzymanej broni, a Serbia w odpowiedzi umocnił swój uścisk.

- Co proponujesz? - zapytała, starając się zignorować zniewagę.

- Jest środek nocy. Teraz prześpijmy się, a jutro spróbujemy to wszystko odratować. - zrobił pauzę. W tym czasie trzymana dziewczyna zdecydowała się odłożyć rewolwer. Zabrał nóż, ale nie puścił jej - Jeżeli się nie uda...

- ...każde z nas pojeździe w swoją stronę.

Serbia bardzo nie lubił, kiedy Chorwacja mu przerywała.

•••

6 kwietnia 1941 r.

Pogoda była piękna, ale rzeczy działy się okropne.

Im dłużej Serbia stał na tym pagórku, tym większe zmęczenie odczuwał. Jeszcze kilka godzin temu próbował odratować jego Jugosławię. Teraz oglądał jak jego granicę, przekraczają niemieccy żołnierze. Zrobił wszytko co mógł. Wszystko było jednak niewystarczające.

Za wszelką cenę starał się zamknąć oczy. Nie chciał patrzeć na wkraczające do jego kraju wrogie oddziały, które do niedawna były przecież jeszcze sojusznicze. Widok tej śmiercionośnej parady rozdzierał mu serce, a głośny rytmiczny marsz żołnierzy rozsadzał mu głowę.

W tej sytuacji brakowało mu tego dobrze mu znanego mrowienia w okolicach klatki piersiowej. Każdy młody kraj zawsze odczuwa różne rodzaje bólu, wszytkie jednak tak okrutne, że zazwyczaj doprowadzające do utarty przytomności. Zjawisko to obecne przy większych kataklizmach, ludobójastach, bitwach czy napaściach, zawsze było wyrazem pewnego połączenia ziemi i narodu z jego przedstawicielem. Cierpienie, choć niemiłosierne, nie było nie do pokonania. Bowiem wraz z biegiem lat jakikolwiek ból zanikał, finalnie stając się jedynie denerwującym mrowieniem. Kraj często musiał zrobić złe rzeczy by uczynić dobro, poświęcać jednych by uratować drugich, stawiać całość nad jednostkę, a to zawsze skutkowało jednym. Kraje w pewnym momencie zobojętniały się na cierpienie swoich obywateli.

Jedynie to denerwujące mrowienie przypominało im od czasu do czasu o tragediach zwykłych ludzi.

Tylko to pocieszało Serbię. Że właśnie to denerwujące mrowienie odczuwa teraz Słowenia, a nie on.

Gdzieś w oddali było słychać nadjeżdżające czołgi.

- Od jak dawna o tym wiedziałaś? - przerwał trwającą od dłuższego czasu ciszę.

- Cały czas wiedziałam dokładnie tyle samo co ty. - odparła natychmiast Chorwacja. Nie patrzeli na siebie.

- Wtedy, przy pakcie, - zaczął najzimniej jak potrafił - Węgry wcale mnie nie szukał.

- Złożyli mi tylko suchą propozycję. Żadnych szczegółów, godziny, daty... Nawet niczego jeszcze nie podpisałam.

- I mam uwierzyć, że tak po prostu się zgodziłaś? - rzucił kpiąco, spoglądając na nią pierwszy raz od dłużej chwili.

- Przecież wiesz, że zrobiłabym wszytko na złość tobie. - Chorwacja uśmiechnęła się przebiegle. Ten uśmiech był jedną z niewielu rzeczy, które Serbia w niej lubił.

Gdy ich spojrzenia znowu skierowały się w stronę napływających przez, prawdopodobnie już nie istniejącą granicę, wrogów, ponownie zapadło między nimi milczenie. Czołgi się zbliżały, a Chorwacja miała coraz mniej czasu. Wiedziała, że powinna odejść najszybciej jak się da. Mimo to, jej nogi nie wcale nie chciały się ruszyć, a nawet zdawać by się mogło, że grzęzły w wysuszonej i twardej ziemi. Rozsądek mówił jej, że musi z tym walczyć. Z jakiegoś powodu jednak, nie potrafiła go posłuchać.

Było jeszcze coś, co chciała pokazać Serbii.

- Co do Jugosławii... - zaczęła. Czując na sobie dość nieprzyjemne spojrzenie Serbii, odwróciła wzrok, ale nie zrezygnowała z kontynuowania - Mówiłeś, że podobno jest jeszcze jakaś mała nadzieja. Chyba powinnam zostać z tobą jeszcze kilka dni...?

Spojrzenie Serbii zmieniło się. Mimo to, nie odpowiedział.

•••

10 kwietnia 1941 r.

Gdy jeszcze wczoraj Serbia pytał się jej jak długo zamierza z nim zostać, nie odpowiedziała. Teraz jednak doskonałe wiedziała, że odejdzie dziś.

Już od dłuższego czasu nasłuchiwała jego kroków, chyba pierwszy raz w życiu nie mogąc doczekać się jego widoku. Mogła sama pójść go poszukać albo spróbować go zawołać, lecz, pomimo wysiłków żadna część jej ciała nie chciała się poruszyć. Oczy nie chciały spojrzeć w inną stronę, a głos nie chciał mącić ciszy.

Odbicie, które widziała w lustrze było zbyt cudowne, by od niego odejść.

W końcu usłyszała, jak wchodzi przez uchylone drzwi. Nagle spięła się, a na jej twarz wkradł się drobny uśmiech, tak długo powstrzymywany, czekający specjalnie na niego. Odbijające się echem w jej czaszce kroki drażniły ją swoim brakiem pośpiechu. Choć trwało to zaledwie kilka sekund, przez jej niecierpliwość, czas ten wydłużał się w nieskończoność. Gdy minęły już godziny i dni, w końcu poczuła jego obecność za sobą, a jej odbicie w lustrze przestało być samotne.

Kilka chwil musiało minąć, nim Serbia w pełni zrozumiał co się stało.

Widział dwa odbicia, swoje i jej. Choć ten widok był dla niego oczywistą codziennością, początkowo nie zauważył nic niepokojącego. Dopiero po kilku sekundach dostrzegł różnicę. Stał za dobrze znaną mu Chorwacją. Miała te same rysy twarzy, te same błyszczące błękitne oczy, te same czerwone włosy. Ten sam wzrost i figurę. Był pewny, że gdyby wziął ją teraz na ręce nawet ważyłby tyle samo. Wszytko było takie samo, a jednak była to już inna Chorwacja niż ta, którą widział jeszcze tego samego dnia z rana.

Lustro musiało kłamać.

Lecz jeszcze nie panikował. Wszytko zdawało mu się zbyt nierealne by mogło być prawdziwe. Z kamienną miną, nie spuszczając oczu z odbicia, znalazł jej dłoń. Bez przeszkód złapał ją i podniósł na wysokość swojej twarzy. Dopiero wtedy jego wzrok opuścił zwierciadło.

Widok kontrastu pomiędzy kolorami ich rąk, uświadomił mu, wiarygodność lustra.

Zszokowany puścił jej dłoń. Zaskoczenie, złość, strach i zwykły smutek mieszały się na jego twarzy, jakby bijąc się o to, które z tych emocji ma zdominować resztę. A Chorwacja śmiała się. Śmiała się tak szczerze i radośnie jak nigdy dotąd. Nawet gdy Serbia, nie mogąc się już opanować, odwrócił ją w swoją stronę i pchnął ją nieznacznie, przyszpilając do komody, od niej biło prawdziwe szczęście. W końcu po tak wielu latach udowodniła mu, że może, że, wbrew jego przekonaniu, wcale go nie potrzebuje. Udało jej się uwolnić.

Serbia złapał jej roześmianą twarz w dłonie. Musiał się jej dokładniej przyjrzeć, musiał przekonać się, że to wszystko wcale nie dzieje się naprawdę. Nie ważne jednak jak długo nie błądziłby wzrokiem, rzeczywistość nie chciała się nagle rozmyć, a skóra Chorwacji nie wracała do stanu sprzed kilku godzin.

Powoli zaczął się godzić z nowym obliczem dziewczyny. Mimo wielu negatywnych emocji, po prostu poddał się. Teraz już przecież nic nie mógł zrobić. Czerwony i niebieski jugosłowiańskiej flagi zamieniły się miejscami, na środku zawitał herb z biało-czerwoną szachownicą, a gdy odgarnął czerwone włosy, przekonał się, że niewielką część jej czoła z lewej strony została pokryta znakiem z literką ,,U". Było już za późno.

Chorwacja miała własne państwo.

- Czyli to ci obiecał? - przemówił w końcu Serbia. Dopiero jego zachrypnięty głos, uświadomił mu nagłą suchość w gardle - Przecież mógłbym...

- Nie mógłbyś. - przerwała mu. Jak mogła starała się przybrać poważniejszy ton, ale szczęście ją rozpierało, a każda próba zachamowania go kończyła się jeszcze większym śmiechem - Jesteś zbyt chciwy, Serbia. Całą władzę zagarnąłeś dla siebie. Teraz zostałeś sam i masz za swoje.

- Zagarnąłem władzę? - powtórzył, jakby pewny, że się przesłyszał. W jego głosie dało się wyczuć coraz więcej gniewu - I kto to mówi? Gdy chciałaś owijałaś mnie wokół palca, a ja robiłem wszytko.

- A tobie się to podobało i mi na to pozwalałeś. - przypominała z jeszcze większym i jeszcze szczerszym uśmiechem. Im więcej złości widziała na twarzy Serba, tym weselsza była - Ale to już koniec. Nie będziesz mnie już wyzywał, popychał, ani krzywo na mnie patrzał. Nie będziesz mnie traktował jak dziwkę.

- Mylisz się, dla mnie zawsze będziesz zwykłą suką. - odpowiedział, a ona lekko przygasła. Brak tego cholernego uśmiechu na jej twarzy, mimo wszystko pocieszał go. Chorwacja nie mogła być szczęśliwa, jeśli on nie był.

Dziewczyna, choć chciała, nie miała jak odpowiedzieć, co tylko jeszcze bardziej poprawiało jego humor. Przez chwilę przypatrywał jej się w milczeniu, a gdy ostatecznie upewnił się, że ta nie zamierza w żaden sposób się obronić, szykował już kolejną dawkę przykrych słów. Jednak nim zdążył przerwać ciszę swoim głosem, uprzedził go inny dźwięk. Nagle rozległo się skrzypienie drzwi, to samo, które towarzyszyło mu gdy on wchodził do pomieszczenia. Momentalnie jego głowa skierowała się w tamtą stronę.

III Rzesza wyglądał tamtego dnia na niezwykle zadowolonego z życia.

- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. - powiedział uprzejmie, kładąc dłoń na kaburze.

- Mi przeszkadzasz. Wypierdalaj. - wycedził Serbia, nim Chorwacja zdążyła mu przeszkodzić.

Machinalnie skierował dłoń ku pasowi, gdzie zazwyczaj nosił broń. Zaklął pod nosem, gdy przypominał sobie, że całe uzbrojenie zostawił przecież u siebie. Nie pozostawiało mu więc nic więcej jak groźne spojrzenie.

- Co tutaj robisz? - zapytała się Chorwacja. Chciała podejść do swojego nowego sojusznika, jednak Serbia jej na to nie pozwolił, przytrzymując ją. Dziewczyna spojrzała na niego gniewnie kątem oka - Mieliśmy się spotkać za trzy godziny.

- Cóż, dotarłem na miejsce trochę szybciej, a ja nie lubię marnować czasu. - wytłumaczył spokojnie. Wyjął broń i przeładował - Ale widzę, że chyba przychodzę nie w porę. - był w cudownej pozycji. Mógł zabić jego, albo najlepiej od razu obojga, ale miał lepszy plan. Wolał zafundować sobie darmowe przestawienie - Mam nadzieję, że z nim nie współpracujesz...?

- Skądże. - Chorwacja zaśmiała się nerwowo, idealnie połykając haczyk - Przecież się nienawidzimy.

- Obawiam się, że słowa tym razem nie wystarczą. - odparł Rzesza, sztucznie zatroskanym tonem. Serbia na razie wolał się nie wtrącać. - Musisz mi to udowodnić.

- Jak?

- Nie wiem... - rzucił, udając zamyślenie - Może wydłub mu oko?

- Bez przesady... - zaczęła zakłopotana Chorwacja. Spojrzała na Serbię. Mężczyzna nic nie powiedział, a nawet uśmiechnął się lekko. Myślał, że to żart.

- Chyba mnie nie zrozumiałaś. - powiedział z przerażającym uśmiechem Rzesza, podnosząc pistolet - Zrób to, albo cię zabiję.

- No, ciebie coś chyba popierdoliło! - krzyknął od razu Serbia, pozbywając się tego niewielkiego rozbawienia. Nagle opanował go gniew. Nogi same chciały skopać Niemca, a ręce go udusić. Bez namysłu Jugosłowianin, ruszył przed sobie z zamiarem rzucenia się na nazistę. Nie zważał na to, że przeciwnik miał przewagę w uzbrojeniu, wzroście i pozycji. Serbia był gotów stracić ucho, rękę, nogę, czy nawet życie, tylko po by móc wymierzyć mu chociaż jeden cios.

Lecz zrobił tylko jeden krok. Rozległ się strzał, a on pod wpływem bodźca upadł na podłogę.

Gdy szok trochę minął, poczuł pulsujący ból w lewej łydce i ciepłą ciecz rozlewającą się po niej. Serbia przekręcił się na plecy i wyprostował się do siadu. Oparłwszy się o najbliższą ścianę, podwinął dziurawą nogawkę. Tak jak myślał, pocisk jedynie go drasnął. Nie wiedzieć kiedy, znalazła się przy nim Chorwacja z kawałkiem jakiejś szmaty i butelką spirytusu, który jeszcze kilka tygodni temu sam pędził i rozrabiał. Czując pierwsze krople alkoholu na ranie, zacisnął zęby i uderzył pięścią w znajdujący się obok mebel. Zamknął oczy, a już po chwili dziewczyna skończyła z opatrunkiem. Od razu sięgnął po butelkę.

- Więc jak będzie z tym okiem? - przypomniał Rzesza, nadal mierząc do nich z pistoletu.

Serbią prychnął pod nosem.

- Czym niby ma mi je wydłubać? - rzucił posyłając mu najbardziej pogardliwe spojrzenie na jakie było go stać.

- Chociażby palcami. - uśmiechnął się - Niech decyduje się szybciej. Nie lubię marnować czasu.

- Nie, nie, nie... - wydusiła z siebie cicho Chorwacja.

Serbia spojrzał na Niemca. Rzesza zaczynał się denerwować.

- Zrobisz to. - postanowił Serbia. Chorwacja spojrzała na niego przestraszona - Nie mam czasu na twój pogrzeb.

- Ty żartujesz, tak...?

- Lepiej dla ciebie, żeby nie żartował. - wtrącił się nazista.

Te słowa w połączeniu z zimnym spojrzeniem Serba zmusiły ją do działania, lecz najpierw jeszcze raz podała Serbii butelkę z alkoholem. Choć czuł, że znieczulenie już i tak zaczynało działać, nie szkodziło dodać go jeszcze trochę. Przyjął flaszkę, pociągnął kilka dużych łyków. Krzywiąc się, odrzucił prawie pustą butelkę na bok.

- Lewe czy prawe? - zapytała cicho Chorwatka. Pewność coraz bardziej ją opuszczała. Instynktownie zaczęła się nawet odsuwać, jednak Serbia złapał ją mocno za ramiona, przyciągnął i przytrzymał przy sobie.

- Prawe. - usłyszała po chwili. Teraz nie było już odwrotu.

Wyciągnęła swoje drążące dłonie w kierunku jego twarzy. Lewą rękę spróbowała ułożyć tak, by jak najlepiej powstrzymać jego powiekę przed jakimkolwiek niekontrolowanym ruchem. I na tym zakończyła, nie wiedząc co powinna zrobić dalej. Spojrzała na Serbię błagalnie, mając nadzieję, że ten jeszcze zmieni swą decyzję. Nie ważne jak bardzo by się nie starał, widziała, że się boi. Mimo to dalej mocno ją trzymał i ponaglał zimnym spojrzeniem.

Chorwacja przez chwilę musiała zastanowić się nad strategią, rozglądając się przy okazji za jakimś narzędziem. Nie znalazłwszy niczego pomocnego, przełknęła głośno ślinę. Najlepiej było zrobić to szybko.

Zebrawszy w sobie resztki motywacji, wzięła kilka głębokich oddechów i bez ostrzeżenia wepchnęła palec wskazujący w kącik jego oka. Serbia spiął się i mocnej zacisnął ręce na jej ramionach. Im głębiej jej palec wchodził w oczodół, tym więcej łez mimowolnie ronił. Czuł jak po jego policzku spływa krew zmieszana ze słoną cieczą, próbującą uratować jego oko. Zaciskając zęby, powoli starał się nie wiercić w miarę możliwości, tak by ułatwić im obu zadanie. I jak do tej pory nawet mu się to udawało.

Lecz po chwili Chorwacja dołączyła jeszcze jeden palec.

Wtedy, nawet pomimo znieczulenia, ból się podwoił. Czuł każdy jej ruch. Jej palce poruszały się, pomiędzy okiem a resztą jego ciała, co rusz lekko je wypychając, by po chwili, na ułamek sekundy, znowu pozornie zostawiać je w spokoju. Po każdej takiej sekwencji następowała kolejna, wolniejsza, a przez to bardziej bolesna.

Wiedział, że Chorwacja słabnie. Odkąd pamiętał dziewczyna nigdy nie przepadała za widokiem krwi, wieki temu po prostu się jej bojąc. Do tej pory miewała momenty w których na widok gorszej rany, potrafiła uciec. Nie miał pojęcia, co teraz musiało siedzieć w jej głowie, ale czuł, że jest z nią źle. Na początku jedynie ją trzymał, teraz musiał ją podtrzymywać. Im gorzej będzie z nią, tym gorzej mogło być z nim.

Bardzo chciał na nią spojrzeć. Niestety lewe, zdrowe oko miał mimowolnie kurczowo zamknięte, i prawdopodobnie utopione w łzach. Zaś prawe, właśnie wydłubywane, choć ciągle otwarte, pokryte było krwią i prawdopodobnie kilkoma innymi cieczami, o których istnieniu nawet nie wiedział. Z każdą kolejną sekundą widział na prawe oko coraz mniej. Gdy obraz z rozmazanej plamy, stawał się zwykłą czernią, wiedział, że to już koniec.

Chorwacja włożyła trzeci palec. Jeszcze kilka razy poruszyła wszytkimi i w końcu wyciągnęła je.

Razem z okiem.

Powieka Serbii zamknęła się na pustym już oczodole. Jego ręce w końcu puściły Chorwatkę. Nie wycierał krwi z twarzy, nie szukał butelki spirytusu, nie krzyczał, nie płakał. Na nic nie miał już siły.

Chorwacja przyglądała się w ciszy temu co zrobiła. Trzymając na otwartej, czerwonej od posoki dłoni, wydłubane oko, trzęsła się jeszcze bardziej niż przedtem. Miała ochotę płakać.

III Rzesza wreszcie dał o sobie znać. Uznając, że żadne ze słowiańskich ścierw nie stwarza już zagrożenia, schował broń. Powoli, dźwięcznie postukując butami, podszedł do swojej nowej sojuszniczki. Z kamienną miną, zabrał jej z dłoni zdobycz i złapał ją w dwa palce. Zaczerwienione oko, z czerwoną tęczówką, skąpane w czerwonej krwi. Niemiec uśmiechnął się lekko i nie przejmując się możliwymi plamami, schował nowy nabytek do kieszeni.

- Widzimy się za dwie godziny, wspólniczko. - zakomunikował, ze specjalnym naciskiem na ostanie słowo.

I wyszedł. Tak po prostu wyszedł zostawiając cały ten dramat za sobą.

______________________________________

Nie zdziwcie się, jeśli Serbia w późniejszych rozdziałach będzie trochę bardziej wulgarny i niedojrzały. Tutaj było dość poważnie, więc chłop nie miał okazji się wykazać.

Miłego dnia!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top