Rozdział 29
Ciemność zawsze obecna przy wizjach tym razem była znacznie silniejsza. Mroczna i zimna dosłownie rozorywała mnie od środka gdy próbowałam złapać oddech. Leżałam na ziemi, chłodna nocna ściółki w jakimś lesie, cholera wie gdzie. Ciężar na płucach i mocy bol mięśni nie pozwalał mi zorientować się lepiej w przestrzeni. Mimo to doskonale wiedziałam już co zobaczę podnosząc wzrok. Nie miałam szans, nie przez brak oddechu czy ból. Nie wygram z czystej zasady hierarchii. Jak ja kurwa nie cierpię hierarchii.
Chłód zdawał się szczypać moją skórę i mocno spowalniał moje próby wyswobodzenia się z jego ucisku. Jakby to coś kurwa dało.
Głośny oddech, cichy warkot i kroki powoli zbliżającego się do mnie wilka. Nie widziałam go, ale wyobraźnia wystarczyła mi by strach się nasilił, zadudniło mi w uszach, płuca boleśnie przypominały że gdyby nie uścisk oddech również by znacznie przyspieszył . Powoli kończyło mi się powietrze, powoli... boleśnie. Co to jest ? Przyszłość? Przeszłość? Kurwa ! Powoli strach zmieniał się w złość. Czemu ja nigdy nic nie wiem?!
-Śmieszne małe szczenię...
Znieruchomiałam słysząc znajomy glos.
-Bezwładna.
Kurwa
-Słaba.
Dźwięk kroków nasilił się co kompletnie przyćmiło złość znowu zastępując bo strachem. Czego ode mnie chce?
-Taka... łatwa...
Dreszcz boleśnie poruszył moim ciałem gdy szept mężczyzny uzmysłowił mi jak blisko się znajduje. I wtedy wszystko ustąpiło. Wszystko co trzymało mnie sztywno na ziemi zniknęło. Podniosłam się energicznie chcąc cofnąć się jak najdalej, ale chłód znowu zatrzymał mnie w miejscu a ja stanęłam twarzą w twarz z właścicielem nawiedzających mnie w snach czerwonych ślepi.
Uśmiechał się. A mnie paraliżował strach.
-Hej mała, pamiętasz mnie? Twój tata dużo mi o tobie opowiada.
Z mojego gardła wydobyło się warczenie, znacznie głośniejsze niż to które wydałam z siebie wczoraj. Znacznie... silniejsze.
-pamiętasz... dobrze... zapamiętałaś więc pewnie że nie toleruje nieposłuszeństwa.
Cofnęłam się o krok i wtedy zrozumiałam że to nie ja steruję moimi ruchami. A to nie jest przyszłość czy wizja poprzedniego życia a wspomnienie. Byłam niższa, znacznie niższa. Alfa kucał by po chwili gdy zorientowałam się co się dzieje podnieść się i zaznaczyć jak bardzo jest kurwa wysoki. Przewyższał mnie przynajmniej dwukrotnie.
Chciałam zrobić kolejny krok w tył ale powstrzymałam się wiedząc że wtedy pokaże że mnie to ruszyło. Znaczy ja z przeszłości tak zrobiła, znacznie młodsza ja.
- Tata nie chce bym z panem rozmawiała.
Podniosłam wzrok by spojrzeć na jego twarz i po raz pierwszy mogłam przyjrzeć się człowiekowi który mnie nękał. Wyraźne rysy twarzy, kwadratowa, mocna szczęka i głęboki aczkolwiek ostry wzrok ludzkich oczu z piwnymi tęczówkami. Krótko ścięte włosy na głowie delikatnie zaczesane do tyłu dodatkowo zdawały się nadawać mu powagi. Jakby wielkie bary i wzrost nie wystarczyły.
Młodsza ja długo wytrzymała wzrok alfy ale nie pokonała go. Cofnęła się i spuściła spojrzenie płytko oddychając jakby to co się wydarzyło było dla niej ciężkie ale nie było końcem jej możliwości. Czy naprawdę posiadam aż taką siłę?
-Dobra próba kruszynko.
Poczułam jak zaciskam pięści, zdawałam się czekać na słowa alfy ale to ja przerwałam ciszę.
-Tata...
- Twojego taty tu nie ma. I nie zjawi się, zrobił coś złego i teraz musi dostać karę.
Młodsza ja skuliła się a mnie dopadły wyrzuty sumienia. Dobrze byłoby wiedzieć dlaczego, aczkolwiek bardziej zastanawiało mnie co zrobił mój ojciec. I czy jeszcze żyje kiedy ta sytuacja ma miejsce?
Alfa robiąc krótki i mocno stanowczy krok w moją stronę wręcz przymusił mnie do cofnięcia się i okazania uległości. Zaskomlałam czując jego siłę.
- Co zrobił mój tata?
Głos cichy, ale wciąż przepełniony pewnością i siłą jakiej nie widziałam u siebie od dawna. Odpowiedziała mi jednak cisza. Cisza podczas której czułam że młodsza ja doskonale zna odpowiedź na zadane pytanie. Alfa też to wiedział. Przykucnął dokładnie tak jak zrobił to na początku. Nie tak jak robi to wujek czy tata gdy chce się bawić z dzieckiem. Zrobił to dokładnie tak jakby chciał na mnie skoczyć, prawa umięśniona dłoń dotknęła cicho podłogi uwydatniając jego drapieżną postawę. I młodsza wersja mnie tez tak to odczytała. Chwile później faktycznie skoczył przybierając formę wielkiego czarnego wilka dosłownie w ułamku sekundy, zdążyłam uniknąć ataku i ruszyłam w odwrotnym kierunku.
Wystarczyła chwila by oddalić się od niego i by również w skoku zmienić postać. To była dosłownie sekunda dla młodszej mnie, ale dla mnie trwało do znacznie dłużej. Wystarczająco by dokładnie poczuć każdy mięsień na moim ciele, poczuć jak wraz z każdym dreszczem pojawia się sierść a moje uszy wędrują ku górze czaszki z taką łatwością jakby tam było ich miejsce. Otoczenie kompletnie się zmieniło, wszystko stało się wyraźniejsze, mroczny klimat lasu stał się miły, znajomy. Rozumiałam jedno. Dziś to nie ja jestem łowcą. Muszę uciekać.
Łapy silnie i sprawnie odpychały mnie od twardej, mokrej ziemi pchając mnie dalej i dalej. Moje kroki były ciche. Każdy skok czy zeskok był delikatny, płynny. Uczucie lekkości i swobody wydawało się tutaj tak naturalne. Jakby ta forma miała być tym czego potrzebowałam najbardziej. Wróciły wspomnienia przemiany, moja głowa przepełniła się myślami, wspomnieniami i uczuciami... wszystkim co kojarzyło mi się z wilczą formą. Nie wiem jak długo biegłam, cały czas słyszałam jednak kroki ciężkiego wilka za moimi plecami. To miał być koniec. Jestem tego świadoma. Tak właśnie kończyło się każde z moich wizji. Jego ślepia i skok. Atak.
I wtedy wszystko zniknęło. Dźwięki lasu kompletnie ucichły. Wciąż czułam wilgoć na moim ciele. Wciąż oddech miałam szybki jak po biegu a mój wzrok nie przystosowany był do jasnego światła w pokoju.
-Zgaście światło szybko!
Głos Adriana przebijał się przez dziwną ciszę. A gdy tylko światło zniknęło odetchnęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej by oprzeć się o ścianę i jęknąć cicho bo skóra piekła mnie a głowa pękała od znajomego z wizji szybkiego przepływu informacji.
-Alicja słyszysz mnie?
Skinęłam na co wszyscy w pokoju odetchnęli jakbym przed chwilą miała umrzeć czy coś. Aneta przykucnęła i sprawdzając mi temperaturę skrzywiła się jak ma to w zwyczaju.
-Jesteś rozpalona. Standardowo. Dawno nie widziałam tak silnie oddziałującej na wizje obdarowanej. Masz tak całe życie?
Zaśmiałam się dokładnie oglądając otoczenie w poszukiwaniu kotki.
-Na ogół nad tym panuje. Nie zbliżam się do niczego i nikogo, nie patrzę ludziom w oczy i nie chodzę po miejscach które coś znaczą. Bądź są zatłoczone.
-Totalna izolacja hm?
Pesymizm w głosie Wojtka wywołał u mnie kolejny lekki uśmiech. On zawsze sprowadza mnie na ziemie tym swoim realizmem. Skinęłam więc delikatnie głową.
-Tak jest prościej.
I jak na zawołanie zza kanapy wyszła kotka. Miałknęła raz, zaczęła mruczeć i ruszyła w moją stronę. O nie! Nie ma mowy! Zmierzyłam ja wzrokiem na co zatrzymała się jakby dokładnie rozumiejąc że nie życzę sobie jej wizji.
-Diabeł
W jednej chwili zasyczała a potem znowu do mnie idąc wróciła do mruczenia. Co za wredna...
-Nie Luna. Pod stół za kare i nie waż się wyzwalać wizji bez mojej zgody.
Zielone oczka wpatrywały się we mnie jakbym powiedziała coś śmiesznego. Tak. Śmiesznego. Nie mam zamiaru tolerować wizji codziennie przez mieszkanie z nią.
-Chyba nie sądzisz że cie posłucha nie?
Nie zwracając uwagi na Antka machnęłam głową w stronę stołu wciąż pewna swoich racji.
-Pod stół do odwołania.
Luna podniosła się i żwawym krokiem ruszyła pod blat drewnianego wielkiego stołu gdzie usadowiła się na dywaniku. Na samym środeczku koła.
-Adrian jesteś pewny że to wilk nie kot? Luna nie słuchała się tak nikogo od... nigdy.
Postanowiłam ruszyć z wytłumaczeniem by nie było że zaczarowałam kota czy coś. Podniosłam się i delikatnie masując kark odetchnęłam.
-To nie jest zwykły kot. Nie martwi was że nigdy nie chorowała? Że znika i pojawia się gdy jej pasuje? Albo że was powiedzmy lubi mimo że inne koty się was boją?
Jak jeden mąż. Wszyscy skierowali wzrok na kotke smacznie śpiącą już pod stołem. Potem znowu na mnie i na kotke.
-Co masz na myśli?
- Dokładnie to co mówię. Myślę że jest swego rodzaju bodźcem magicznym. Przyciągnęła ją bariera Anety. Tu jest bezpieczna. Poza tym jest przewodnikiem bo dzięki niej poznałam Wiktorie.
Dokładnie przeanalizowałam reakcje na imię zmarłej dziewczyny. Adrian zesztywniał jakby komplenie nie wiedział jak zareagować. Wojtek i Antek spuścili wzrok ale mogłam wyczuć ich smutek i swego rodzaju poczucie winy. Barman odwrócił wzrok chowając ręce do kieszeni jakby chciał ukryć to co myślał w tym momencie. Aneta drgnęła ale nie okazała żadnych emocji. Więc mówiłam dalej.
-Znałam Lune długo zanim tu trafiłam. Widziałam ten dom w wizjach, i zawsze razem z nim była ta kotka. Na pewno nie jest zwykłym pupilem domowym. Co z tym zrobicie nie wiem. Musze odpocząć. Jeśli pozwolicie pójdę spać.
Zerknęłam na Adriana który dając mi delikatny znak zezwolił na moje wyście.
+++
Łatwo powiedzieć, trudno zrobić. Noc mijała wolno a ja nie zmrużyłam oka. Cały czas wracała dziwna podświadoma wizja mojej przemiany i ucieczki. Wszystko wróciło. Pamiętałam wszystko tak wyraźnie... moją pierwszą przemianę. Ojca który był wtedy przy mnie i mimo zaskoczenia dawał dokładne instrukcje postępowania. Jego ciepły głos powtarzający że wszystko będzie dobrze.
I sama przemiana. Jestem prawie pewna że dałabym radę zmienić formę bez niczyjej pomocy. Nawet teraz. I ciągnęło mnie do tego. Chciałam znów poczuć ten dreszczyk adrenaliny... chciałam usłyszeć więcej, poczuć zimną świeżą trawę pod łapami. Jestem pewna że teraz jestem większa i silniejsza jako wilk, a co za tym idzie... mogłabym znacznie szybciej i zwinniej poruszać się po lesie. Pamiętam moje treningi z tatą tak jakbym właśnie z jednego wróciła.
I pamiętam mamę, zawsze patrząca na to z przymrużeniem oka. Z uśmiechem i obawą o moje zdrowie. Szczególnie zapadła mi w pamięć wyprawa do parku dla psów. Jako mały wilczek z obrożą ruszyłam na spacer z rodzicami.
-To śmieszne trzymać córkę na smyczy. Nie wygłupiaj się Monia, poradzi sobie.
Mama prychnęła zapinając długą brązową skurzaną smycz do mojej obroży.
-Cały ten pomysł jest niedorzeczny kochanie. Jak już mam puszczać Ale bez doświadczenia w sam wir brudnych i złych psów to na moich zasadach.
Tata wzruszył tylko ramionami rzucając mi zrezygnowane spojrzenie i ruszył przed siebie a ja tuż za nimi.
- Nie mogę zabrać jej do mojej watahy, gdyby dowiedzieli się że przemieniła się w tak młodym wieku... musi poznać zasady hierarchi. A na neutralnym terenie będzie najprościej zacząć. Potem poszukamy jakiejś watahy wilków. Psy w dużej mierze mają te same zasady co my.
Mama zapewne kompletnie nieświadomie ściągnęła trochę smycz machając rękami ze swego rodzaju oburzeniem.
-Oczywiście, tyle że psy nie potrafią mówić. Ba! Nie potrafią myśleć! Ona ma cztery lata! Jak ma proszę ciebie wiedzieć co robić?
Tata przejął smycz od mamy na co z ulgą zrobiłam lekki dystans.
-Czuję twój stres Monia. Uspokójmy się. Instynkt załatwi reszte.
I tak właśnie było. Teraz pamiętam doskonale jak pokochałam wycieczki do tego miejsca. Razem z rodzicami, a szczególnie z mamą właśnie, chodziłam tam zawsze przy okazji zakupów czy spaceru. Poznałam tam co oznaczają zapachy... zachowania społeczne i zabawy między szczeniakami. Wśród psów uchodziłam na dominantę. Co było według mojego taty oczywiste skoro mam jak to nazwał... ,,mózg". Ale wśród wilków, tych naturalnych... spotkanych w lesie mimo dużej pewności siebie byłam jedną z samic uległych. Polowałam, zajmowałam się szczeniakami, poszukiwałam nowych miejsc razem z innymi wilkami. Posłusznie kładłam uszy przed tamtejszym alfa i betą.
Tata zrobił to co chciał zrobić. Wychował mnie na wilka, ale świat i okoliczności sprawiły że zapomniałam o wszystkim. Zamknęłam się na to. Albo ktoś bardzo dobitnie mi pomógł. Powinnam porozmawiać z mamą. Nie zrobiłam tego od momentu wyjawienia mi prawdy w domu Kamati. Trzeba było iść do niej od razu a potem do Kamili. Teraz musze posłusznie przyznać rację Adrianowi i poprosić go o to by pozwolił mi do niej jechać. Boże. Tak długo zaprzeczałam temu kim jestem a teraz... cholera dlaczego o tym zapomniałam? Co się takiego wydarzyło?
===============================================================
Właśnie... dlaczego zapomniała? Oto nowe bardzo nurtujące Ale pytanie. ;)
Dzięki wielkie za trwanie przy tej historii. Pozdrawiam, KasiaAS.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top