Rozdział 26
Po rozmowie z Lisą postanowiłam faktycznie przejść się po lesie. Dużo myślałam i jestem pewna co do dwóch rzeczy. Nie nadaje się na obdarowaną, nie cenie sobie daru jaki dostałam, nie cenie sobie też kręgu chodź w ostatnią pełnie bardzo się przydał. Jestem wdzięczna naprawdę. Mimo to nie czuję się tam dobrze.
Nie nadaje się tez na wilka w sforze. Na myśl o alfie i tym dominantyzmie Adriana mam ciarki. Nie czuje się tam bezpiecznie i nie chce być członkiem watahy. Dominacja, hierarhia, zasady... to nie jest mój świat. Ojciec uczył mnie bycia częścią tego wszystkiego ale ja nie potrafię. Nie chce.
Skierowałam się wiec prosto ze spaceru do domu Kamili by porozmawiać z nią poważnie o dołączeniu i nie dołączeniu do kręgu. Wiedziałam że mojej mamy już nie ma z racji braku samochodu na podwórku. Wiedziałam też że jest Magda która oczywiście tylko czeka aż powiem to co właśnie chce powiedzieć. Odetchnęłam głęboko i zapukałam do drzwi gotowa zmierzyć się z tym o czym rozmawiałam z anielicą.
-Otworze!
W drzwiach stanęła znajoma mi widząca z gwiazd i uśmiechnęła się delikatnie maskując zaskoczenie i zmieszanie jakie najpierw zagościło na jej twarzy.
-Ala, twoja mama zabrała wszystko i jakieś dwie godziny temu pojechała do was do mieszkania. Zapomniałaś czegoś?
Pokręciłam głową przeciskając się do środka i zamykając drzwi za sobą. Hamsko.
-chciałam porozmawiać z Kamilą jeśli ma chwilkę. W sprawie mojego dołączenia do kręgu.
Obdarowana spoważniała prostując się ale nic nie mówiąc spojrzała tylko w stronę wejścia do kuchni gdzie właśnie pojawiła się jej Kamati.
-Akurat mam chwile, chodź do gabinetu a Magda przyniesie nam herbatę.
Wiedziałam. Ona specjalnie chce by nie kto inny jak właśnie Magda o tym słyszała prawda? Zmówiły się. Gorzej, mam wrażenie że miały na ten temat burzliwą kłótnie i właśnie mam ją rozdmuchać na nowo.
Ruszyłam schodami na górę delikatnie tupiąc butami których nie zdjęłam. Na pewno nie zyskam tym w oczach kobiety która właśnie zamknęła za nami drzwi odcinając mnie od świata w swoim gabinecie.
-jeszcze nie ma odpowiedzi z pałacu kapłanki.
Skinęłam siadając w wyznaczone przez kobietę miejsce.
-Jak mogę ci jeszcze pomóc Alu.
Jeszcze... to zabrzmiało jakbym miała u niej strasznie duży dług. Kurwa bo trochę mam. I jak tu teraz powiedzieć ze nie chce do niej dołączyć? Tak po prostu odwrócę się od niej? Dobra, powoli.
-przemyślałam sobie wszystko i myślę ze moim wyborem między tym kim jestem jest nie wybieranie.
Jeśli nie zrozumiała to nie dała tego po sobie poznać. Wciąż patrzyła na mnie spokojnie czekając aż dokończę moją wypowiedź. Wiec lecimy.
-nie nadaje się na obdarowaną Kamilo. Nie ma dla mnie miejsca w kręgu i obie doskonale to wiemy. Chce się ciebie poradzić. Co mogę zrobić by nie zostać przydzielona do żadnego z kręgów?
Drobna kobietka oparła się o biurko i rozluźniona wzruszyła ramionami uśmiechając się tak jakby dokładnie tego się spodziewała i dokładnie wie co mi powiedzieć.
-masz wątpliwości. To normalne, ale jesteś już obdarowaną. Jesteś Naoku i to czy należysz do kręgu czy nie, zmienia tylko to że łatwiej jest ci przeżyć pełnie. Że masz w nas wsparcie nie ważne z kim spokrewniona będziesz.
Czyli łatwo nie będzie. Odetchnęłam przygotowując się na dalsze argumenty.
-Nie mogę być na każdych obrzędach, chce wyjechać. Daleko od kręgu i watahy.
-wataha o tym wie?
Zaskoczona zaprzeczyłam.
-nie należę do nich, chce wyjechać by do nich nie dołączyć. Nie mogę być na ich terytorium... to wbrew ich prawu.
Jej wzrok mówił że mi nie wierzy i to przepełniło mnie niepokojem. Co ta kobieta znowu wie czego ja nie wiem?
-twój alfa się ze mną kontaktował, potwierdziłam twoje pochodzenie i zawarłam w piśmie do kapłanki twoją przynależność do watahy. Oboje z alfą uważamy że potrzebne ci wsparcie obu grup.
Co proszę?!
-Adrian z panią rozmawiał? Był tu?!
Wciąż oaza spokoju. Opanowana i rozważna siedziała na swoim fotelu dokładnie obserwując moją walkę z emocjami. To ja sobie próbuje ułożyć myśli. Jakiś plan wyjazdu, nawet wybrałam już państwo w którym chce mieszkać. A ona mówi mi w pełnym spokoju że wszystko już zaplanowała?
-jakim prawem ktoś planuje mi życie?
-Alicjo spokojnie.
Powoli podniosłam się z krzesła by w jakiś sposób okazać pewność moim słów.
-potrzebuje jedynie informacji że nie należę i nie będę należeć do kręgu. Jestem wdzięczna za wszystko i zawsze możecie prosić mnie o pomoc jeśli będę mogła coś zdziałać.
Rozluźniając na chwile spięte mięśnie oparła się o swoje oparcie fotela i odetchnęła jakby spodziewała się że zamiast słów ją zaatakuję czy coś w tym rodzaju.
-póki nie dostanę odpowiedzi z pałacu nic nie mogę powiedzieć. A nawet jeśli przyjdzie odmowa sama stawie się przed kapłanką by to zmienić.
Również podniosła się by zrównać się ze mną i spojrzeć prosto w moje nierozumiejące nic oczy. Nigdy nie mówiła że jej tak zależy. Nigdy nie dbała o mnie i moje życie. Skąd nagle ta uwaga? Skąd ta pewność że zrobi wszystko. Czego jeszcze mi nie mówią? I jak bardzo zamieszany jest w to alfa? Moje zbiorowisko pytań i pełne uwagi spojrzenia przerwała wchodząca do gabinetu Magda z tacką i trzema filiżankami.
Nie poruszyłam się. Nawet nie drgnęłam gdy obie jak gdyby nigdy nic uśmiechając się i rozmawiając nalały do filiżanek ciepłego napoju i rozsiadły się na fotelach przy regale. Swoją drogą naprawdę duży zbiór książek... mieściły się na trzech ustawionych przy ścianie w rogu wspomnianych regałach o pięknie ciemno dębowym kolorze. Przy nich postawiono trzy fotele i maleńki stolik idealny do długich rozmów przy herbatce. Taka właśnie chyba miała się rozpocząć.
-Usiądź Alu, porozmawiajmy.
Dobra, ustalmy jedną ważną rzecz. Mojego imienia w pełnym brzmieniu nie cierpię, co nie znaczy że lubie zdrobnienia. Alu? Czy można tego po prostu nie odmieniać? Nie zdrabniać , a najlepiej zapomnieć że moje imie może brzmieć inaczej niż samo proste, trzyliterowe słowo A L A? Czemu rodzice mnie tak nazwali?
Mój grymas nie zrobił na kobietach wrażenia więc faktycznie usiadłam na wcześniej zajmowanym fotelu przy jednym z regałów, ale nie przyjęłam herbaty.
-No więc. Adrian tu był. Pomijając to że wszystko odbyło się za moimi plecami... co ustaliliście?
Kamatii upiła lekki łyk na pewno parzącego jeszcze napoju i nie pokazując tego utkwiła swój wzrok w jego ciemnej tafli.
-Bardzo ceni sobie twoją odwagę, zresztą tak jak ja. Masz coś z przywódcy jakim był twój dziadek. Ale jesteś nie wychowana i brak ci opanowania. Zarówno w magii jak i w instynkcie. Nie masz pojęcia co robisz. Nie wiesz co skrywasz w swoim środku i zarówno ja jak twój alfa chcemy to odkryć i pomóc ci to opanować.
Ach tak. Świetnie. Czyli zdążyli sobie o mnie porządnie porozmawiać. Już widzę jak oboje siedzą sobie przy kominku i popijając herbatkę rozmawiają na mój temat co chwile śmiejąc się z mojej głupoty i niewychowania.
-Oczywiście ty też tego chcesz prawda Alicjo?
Kurwa Magda zaraz cię uduszę. Oczywiście że chcę opanować to wszystko, ale nie mam zamiaru siedzieć zamknięta w jednym pokoju w domu watahy... i nie chce raz w tygodniu odprawiać jakieś rytuały by księżyc... ej no właśnie. Przecież nawet nie wiem jakim typem kręgu jest ten do którego miałabym dołączyć.
-Ala?
Otrząsnęłam się z myśli zapominając o wcześniejszym pytaniu Magdy i zamiast tego postanowiłam przejść dalej w wydobywanie informacji.
-Nic za darmo, prawda?
Obie kobiety wymieniły spojrzenia jakby właśnie upewniając się nawzajem że ta druga jest tego świadkiem. Niech zgadnę. Założyły się że o to zapytam prawda? Cholera. Magda wygrała, widzę po minie. Kamila za to znowu przybierając spokojną i obojętną maskę z powrotem wzięła łyk wciąż mocno pachnącej herbaty.
-Oboje, ja i twój alfa oczekujemy tylko szacunku.
-To NIE jest mój alfa.
Magda już miała cos dodać gdy w całym domu rozległ się dzwonek do drzwi. Kamati oczywiście się nie poruszyła spokojnie nalewając sobie kolejną porcje herbatki podczas gdy Magda idąc w jej ślady obdarzyła mnie przerażającym uśmiechem.
-Skoro to nie twój alfa to postaw mu się, a nie uciekasz.
Dobra dość. Niczego się tu nie dowiem, niczego nie osiągnę. Plan B. Idę porozmawiać z mamą i wyjeżdżam jak najdalej stąd.
-Dziękuję za herbatę, ale będę się zbierać.
Tak jest, udawaj miłą. Podniosłam się i nie słysząc głosu sprzeciwu wyszłam na korytarz kierujący mnie na schody i drzwi.
Już w połowie piętra widziałam kto przyszedł w odwiedziny do Kamili i mimo że mogłam to przewidzieć nie udało mi się ukryć zaskoczenia. W pełnym rozluźnieniu oparty o poręcz schodów na których stałam stał sobie jak gdyby czekał właśnie na mnie. Rozluźniłam się i spokojnie ruszając dalej bez słowa minęłam go by wyjść.
-Możesz iść ze mną do Kamili albo wyjść przez te drzwi i wsiąść do samochodu. Wojtek już na ciebie czeka.
Zatrzymałam się analizując jego słowa. Iść z nim albo.. czy on mi rozkazywał? Dawał polecenia? Nie podoba mi się to. Odwróciłam się bez słowa przodem do drzwi a plecami do Adriana na co lekko się zaśmiał i ruszył po schodach na górę. Minute później był już w gabinecie a ja robiąc obrót o sto osiemdziesiąt stopni zmieniłam kierunek z drzwi wejściowych na drzwi tarasowe.
Nie spotkałam żadnej z obdarowanych więc ze spokojem i bez zbędnych tłumaczeń wyszłam przez taras prosto na chodnik prowadzący do miasta.
-Znowu uciekasz?
Kurdeee, czy oni mogą dać sobie spokój? Szłam dalej póki beta nie zastąpił mi drogi mrożąc mnie wzrokiem. Uuuu jak się boję.
-Z tego co pamiętam... ostatnio mnie wypuściliście. Nie uciekałam. Wykończona, zraniona i emocjonalnie zryta lazłam przez las kilka dni przed pełnią narażona na ataki i wybuchy magii.
Troszkę go to ruszyło. Odrobinkę.
-To bez sensu. Ja użyje siły to ty zaczniesz się ułomnie bronić, krzyczeć, wrzeszczeć i takie tam... zrobisz z siebie pośmiewisko Ala. Więc po prostu pójdź ze mną, wsiądź do samochodu i poczekaj na Adriana.
Przepraszam co?
-,,Ułomnie bronić"? Próbę uwolnienia się uważasz za ułomną? Przypominam ci że teraz nie jesteś chroniony barierą Anety. Mogę użyć magii i moje ułomne próby mogą cię zabić jeśli mi się tak będzie podobało.
Uśmiech jaki pojawił się na jego twarzy ani trochę nie przypominał reakcji jaką chciałam osiągnąć.
-Jest zbyt wcześnie, jedyne co możesz mi zrobić to pstryknąć mnie w nos tą swoją magią.
Myślami wróciłam do momentu gdy po pełni na polanie użyłam zaklęcia na Magdzie, to było tydzień po pełni... Wojtek ma racje, jest za wcześnie bym go zabiła magią. Ale nie jest za wcześnie bym go pstryknęła magią w nos.
Wilk myśląc że wygrał głową wskazał na samochód zaparkowany przy domu Naoku. Rzuciłam na niego okiem po czym mijając go ruszyłam dalej przed siebie wzywając magię do siebie. Ciepło docierało do mnie przez skórę i delikatnie łaskotało powoli gromadząc się we wnętrzu.
-Czyli jednak chcesz robić z siebie pośmiewisko?
Magia odpowiedziała na moje wezwanie więc odwracając się z powrotem do faceta postanowiłam faktycznie nie robić scen i pójść. Ale nic za darmo jak wspomniałam u Kamili.
-Masz śmieszne imię wilku. Księżyc mi świadkiem że gdy go usłyszysz przypomni ci się to co mówię, przypomni i ojciec nie pozwoli ci zapomnieć póki go nie wspomnisz bądź nie wspomni go ktoś ci bliski.
Zdawał się nie wiedzieć o czym mówię więc po upewnieniu się że magia dokładnie go oplotła po prostu ruszyłam do auta alfy. Tak, pojadę tam z własnej woli. Chce widzieć jak beta pokłada się ze śmiechu gdy ktoś wypowie jego imię. Musze wymyśleć coś ciekawszego dla alfy... tylko czy to zadziała pod barierą driady? Zobaczymy.
Czary kluczowe takie jak ten który właśnie rzuciłam, działają inaczej. Osoba zaklęta nie musi zdawać sobie sprawy z oczarowania. To proste do zdjęcia klątwy.
=============================================
Klątwy? Co to się zadziało? Oszalała? A może tylko jej się nudzi? Co też nie wyklucza szaleństwa. No nic zobaczymy w poniedziałek co z tego wyjdzie.
Pozdrawiam i dziękuję. KasiaAS
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top