Nancy Mulligan
Otworzyłam oczy, było jeszcze ciemno...
Mimo wszystko wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę okna. Niebo pełne gwiazd, żadnej chmury w pobliżu... to dobry omen, połów jutro będzie udany...tak...mój ojciec jest rybakiem, do tego bardzo znanym...
Ja jestem jego jedyną córeczką, przez co od początku swojego życia nie miałam styczności z płcią przeciwną, nie licząc oczywiście rodziny i przechodniów.Irlandia to kraj który kocham bardziej niż swoje życie...
Nie mogąc już zasnąć, zeszłam po schodach i wyszłam przed dom. Oddychałam głęboko, chcąc poczuć zapach tego pięknego poranku. Nie spodziewałam się, że tego dnia moje życie zmieni swój obrót o 180 stopni...
Przechadzałam się po wzgórzach, a na horyzoncie można już było dostrzec pierwsze promienie słońca... Wiatr delikatnie rozwiewał moje blond włosy, uwielbiałam to uczucie...
Wracając do domu odruchowo nazrywałam świeżych kwiatów z polany.
Gdy już znalazłam się w posiadaniu wazonu, włożyłam roślinki do wody. Wzięłam się za przyrządzanie śniadania...mmm... tatuś przyniósł świeży chleb i twaróg.
Kiedy skończyłam, zegar pokazywał godzine 6 rano. Zaraz potem ujrzałam mojego ojca zbiegającego po schodach.
-Witaj Nancy... - ucałował mnie w czoło.
-Ojcze...- skłoniłam się lekko.
-Jak ci minęła noc?- Spytał siadając przy drewnianym stole i zapraszając mnie ręką.
-bardzo dobrze...a tobie ?- uniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.
-A dobrze, dziekuje –Uśmiechnął się ciepło, po czym dodał- Jutro będziesz liczyć aż siedemnaście wiosen, chciałabyć bym urządził ci przyjęcie?-
Patrzyłam zaskoczona na niego, nie spodziewałam się że jest w stanie urządzić dla mnie przyjęcie...
-tato nigdy bym nie śmiała cie o to poprosić...-odparłam nieśmiało.
-córeczko... jesteś warta nie jednego wielkiego i pięknego przyjęcia... zaprosilibyśmy chłopców z Cahore Point może wpadłabyś jakiemuś przyzwoitemu młodemu mężczyźnie w oko- mrugnął do mnie.
-J..ja... nie mogę się sprzeciwić woli ojca...- przytaknęłam... jego zachowanie było co najmniej dziwne...nigdy nie zezwoliłby choćby na to, żeby jakiś chłopak na mnie spojrzał, a co dopiero ze mną zatańczył. Wstałam od stołu i zaczęłam sprzątać po śniadaniu, gdy miałam zaledwie cztery latka, zmarła moja mama, dlatego to ja przejęłam wszystkie domowe obowiązki. Mój ojciec nigdy nie szukał nowej kobiety, nadal nie mógł pogodzić się ze śmiercią swojej ukochanej.
-No kochanie... będę się żegnał... John i Seamus na mnie czekają, a ryby same się nie złowią...- podszedł do mnie i przytulił na pożegnanie.
Będąc sama w domu posprzątałam resztę posiadłości i gdy wszystko było już na błysk, postanowiłam przejść się do mojej zaufanej przyjaciółki. Droga nie była długa, toteż szybko dotarłam.
-Witaj kochana...-ucałowałam ją gdy otworzyła mi drzwi.
-Dobra, dobra... Nancy możesz sobie darować twoje cnotliwe zachowanie...- zaśmiała się i wpuściła mnie.
-A co nie ma twoich rodziców w domu Elaine?- wyszczerzyłam się głupio
-Mama jest u szwaczki, a ojciec na połowie z twoim...- Na jej twarzy wymalowane było rozbawienie.
Gdy byłyśmy same w domu, żadne grzecznościowe formułki i poprawne zachowanie nie były nam potrzebne. Nie raz na nasze usta cisnęły się niegrzeczne słowa. Elai nie raz opowiadała mi o wszystkich chłopcach, którzy mieszkali w naszym pięknym Cahore Point.
Opowiedziałam jej o moim jutrzejszym przyjęciu i o tym by zaprosiła paru chłopców, bo znając mojego ojca, zaprosi samych ważniaków...
-Ahh... Myślisz że twój ojciec zaprosi Horan'ów?-spytała rozmarzona brunetka.
-Raczej tak, w końcu bardzo dobrze się znają... ciekawe co się dzieje u Nialla, nie widywałam się z nim już długi czas...-... a dokładniej od jedenastu lat, ja i on byiśmy przyjaciółmi jako dzieci. Jednak gdy tylko podrosłam, ojciec odciął mnie od niego... z początku bardzo cierpiałam, ale z czasem przyzwyczaiłam się do jego braku. W końcu mam teraz wspaniałą przyjaciółkę, którą bardzo kocham i codziennie dziękuje za nią Bogu.
-W takim razie będę musiała zakupić najpiękniejszą suknie od Moloney- gwałtownie się podniosła, wymachując przy tym śmiesznie rękoma.
-Z pewnością nie jeden mąż cie zauważy..-zaśmiałam się z jej zachowania.
-Ale ja chce tylko tego słodkiego blondyna, którego oczy są jak błękit morza...mogłabym się w nich utopić...-znowu się rozmarzyła, pstryknęłam jej palcami przed nosem, dzięki czemu wróciła na ziemie.
-no co? Wszysktie dziewczyny z Cahore Point się w nim kochają!-oburzyła się...no właśne wszystkie się w nim kochają i jakby ona nie mogła być bardziej kreatywna i pokochać innego. Odpowiedziałam jej tylko westchnięciem.
Wraz z przyjaciółką wybrałyśmy się na wyprawę w miasto by zakupić suknie na moje przyjęcie.
Wyszłyśmy do znanej w całym miasteczku szwaczki, do Moloney... Wszystkie suknie były piękne, ale mi do gustu przypadła lekka ,biała przepasana złotym paskiem suknia. Wraz z moją dziewczęcą urodą komponowała się po prostu wspaniale. Czułam się przez chwile jak księżniczka. ..
-Wooaw..wyglądasz zjawiskowo, bierzemy ją...chociaż nie! Bo jeszcze mój Horan się w tobie zakocha i co będzie?- Oczy mojej przyjaciółki zaświeciły się.
-wątpie by ktokolwiek mógł pokochać takie brzydkie kaczątku- zrobiłam Dziubek kaczuszki i wraz z Elaine śmiałyśmy się, nie zwarzają na innych. Brunetka wybrała koronkową suknie w kolorze chabrowym, która przylegała do jej ciała i idealnie ukazywała kształty dziewczyny.
Zadowolone z kupna odzieży wróciłyśmy do swoich domów, mój ojciec był już w domu. Gdy pokazałam mu suknie, był onieśmielony jej urokiem. Wraz nim zaczęliśmy przygotowania do przyjęcia. Goście zostali zaproszeni, a jedzenie przygotowane. Teraz już tylko zostało nam czekać...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top