▲▼ ROZDZIAŁ 5 ▼▲

△▽ APRIL ▽△

Gdy wstałam rano, Bill jak gdyby nigdy nic, siedział przy stole w kuchni i jadł śniadanie.

- Myślałam, że nie masz fizycznej formy.

- Częściowo. Nie czuję bólu, ale mogę jeść.

- Jesteś pokręcony.

- A jak - uśmiechnął się. - Idziesz gdzieś?

- Nie. Przecież mam szlaban, pamiętasz? Nabijałeś się ze mnie wczoraj. - Oparłam się o blat i wzięłam łyk już trochę zimnej herbaty.

- Ale twoich rodziców nie ma, tak? Co ci szkodzi trochę zaszaleć?

- Teraz obok ciebie powinien pojawić się ktoś przebrany za aniołka i mi to odradzać. Jak w kreskówkach - zaśmiałam się.

- Ja mówię poważnie.

- A ja nie chcę mieć większych problemów. Moi rodzice cię nie widzą, jak przyjdzie co do czego, to nawet nie będę mogła zwalić na ciebie winy. Masz za dobrze w życiu Cyferka.

- No cóż, to nie moja wina - wzruszył ramionami. - Więc co masz zamiar robić?

- Podglądam sobie coś, najem się słodyczy i innych niezdrowych rzeczy, i nie wiem co będę robić dalej.

- Jesteś strasznie nudna.

- Nikt nie każe ci się ze mną zadawać.

- Wiem. Ale ja chcę.

- Dlaczego?

- Dobre pytanie.

- Ty na prawdę jesteś jakiś dziwny.

- Ile razy będziesz mi to powtarzać?

- Całe życie - uśmiechnęłam się zwycięsko.

△▽ BILL ▽△

Nie rozumiem jej toku myślenia. Jest taka grzeczna i miła, taka aż zbyt słodka. Woli siedzieć w domu, niż wykorzystać fakt, że jej rodziców nie ma i może robić co chce. No i ma przecież mnie, jakby ładnie poprosiła, to może bym jej pomógł gdyby wpadła w kłopoty. Może.

Oglądaliśmy już kolejny film z rzędu. Tym razem jakiś niby horror pod nazwą "Crimson Peak*".

- Nudzi mi się.

- To idź sobie gdzieś. Przeszkadasz.

Spojrzałem na nią z wyrzutem. Jak ona może mnie tak traktować?

- Zróbmy coś. Cokolwiek.

Westchnęła ciężko i zamknęła laptopa, po czym odłożyła go na bok.

- Więc co chcesz robić?

- Chodźmy gdzieś.

- Nie mogę. Chyba ci to już tłumaczyłam. - Chciała ponownie wrócić do oglądania tego dennego filmu, ale dzięki swoim umiejętnościom, zabrałem jej laptopa. - Oddaj to - rzuciła się na mnie.

- Nie - bawiło mnie to, z jaką desperacją stara mi się go odebrać. - Oddam ci to, ale pójdziemy się przejść.

- Dobra. Chodź.

Uśmiechnąłem się zwycięsko i ruszyłem za dziewczyną, uprzednio zostawiając laptopa na biurku.

△▽ TIME SKIP ▽△

- Widzisz? To jest dużo lepsze niż te twoje filmy.

- Może masz rację.

- Ja zawsze mam rację. Jestem wszechwiedzącym demonem, pamiętasz?

- Na pewno jest coś, czego nie wiesz.

- Nie rozumiem ludzi, ani głębszych uczuć, jeśli o to ci chodzi.

- Niewiedza, a nie rozumienie czegoś to chyba dwie różne rzeczy. Przynajmniej tak mi się wydaje.

- Wszystko co wiesz jest kłamstwem.

- Trochę pesymistycznie to brzmi nie sądzisz?

- Nie pesymistycznie, prawdziwie.

- Jak uważasz. O patrz, wata cukrowa - złapała mnie za rękę i pociągła w stronę stoiska. - Dwie poproszę.

Szliśmy parkiem jedząc różową, w cholerę słodką watę cukrową. W sumie, to nie jest taka zła.

- Dobra, to był dobry pomysł - przyznała wreszcie w drodze powrotnej.

- Ja mam same dobre pomysły April.

- Jeszcze się przekonamy Cyferka. Jeszcze się przekonamy - uśmiechnęła się.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

*"Crimson Peak. Wzgórze Krwi" bo tak brzmi pełna nazwa, to prawdziwy film. Nawet dość ciekawy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top