▲▼ ROZDZIAŁ 3 ▼▲
△▽ APRIL ▽△
- Co robisz? - Wzdrygnęłam się, słysząc za plecami głos demona.
- Po pierwsze, nie strasz mnie tak. Po drugie, czemu cię to interesuje? - Odwróciłam się z uśmiechem.
- Jesteśmy przyjaciółmi, tak?
- Wychodzę ze znajomymi.
- Idziesz na imprezę do przyjaciółki. Żałosne.
- Znów czytasz mi w myślach. Chyba ci mówiłam, że tego nie lubię.
- Nie chciałaś mi powiedzieć, więc sam się dowiedziałem.
Prychnęłam i wróciłam do przebierania w szafie. Mam gdzieś jego złośliwe uwagi, nauczyłam się je ignorować. Do pewnego stopnia.
- Wiesz, myślałem, że nie lubisz takich rzeczy.
- Nie było cię dwa lata. Jak możesz cokolwiek wiedzieć?
- Gdybym chciał, to mógłbym. Zajęło by mi to dosłownie chwilę.
- Więc czemu tego nie zrobisz? - Spojrzałam na niego badawczo. Nie wiedział co odpowiedzieć, w końcu wywinął się najgłupszą rzeczą jaką mógł:
- Bo powiedziałaś, że nie lubisz gdy czytam ci w myślach.
- Liczysz, że uwierzę ci w to, że obchodzi cię czego chcę a czego nie? Pomyłka Bill, nie jestem głupia.
- Wiem o tym. Ale zbyt inteligentna też nie jesteś - uśmiechnął się złośliwie.
Lekko oburzona, gwałtownie się odwróciłam. Mam wrażenie, że on po prostu czuje tą wewnętrzną potrzebę, by mi dokuczać. A ja przecież nic do niego nie mam, niczego od niego nie oczekuję.
- Wyglądasz w tym żałośnie. - Stwierdził siedząc na łóżku i obserwując mnie niczym juror na castingu dla przyszłych modelek.
- Znalazł się, znawca.
- Mam ponad trylion lat. Coś tam wiem.
- Coś tam?
- Konkretnie to wszystko, ale kto by tam pytał. Pomóc ci?
- Jasne - powiedziałam. - Pokaż co potrafisz.
Nim się obejrzałam byłam ubrana w białą sukienkę do kolan, zrobioną z delikatnego materiału, natomiast moje włosy były upięte w lekko rozwalonego koka. Dopiero po chwili zorientowałam się, że na dolnej części sukienki widnieje prawie niewidzialny wzór w kwiatki.
- Nie wiedziałam, że tak potrafisz. Myślałam, że skupiasz się głównie na władaniu ludzkim umysłem - stwierdziłam, kręcąc się w kółko.
- Potrafię wiele rzeczy, jeszcze się o tym przekonasz - uśmiechnął się. - A teraz idziemy.
- My? Ja idę sama, bez ciebie.
- Chciałabyś April.
- Dlaczego chcesz ze mną iść?
- Lubię imprezy - wyszczerzył się, a ja patrzyłam na niego jak idiotka.
- No chodź już. Nie stój tak.
Wyglądał jak chłopak w moim wieku. Ubrany był w żółtą koszulę i zwyczajne, czarne jeansy. Nikt oprócz mnie nie ma pojęcia, że jest demonem.
△▽ TIME SKIP ▽△
Nie zdążyłam nawet wejść do środka, a zostałam zamknięta w szczelnym uścisku.
- Już myślałam, że nie przyjdziesz!
- Przyprowadziłam kogoś ze sobą, chyba się nie obrazisz co?
- Oczywiście, że nie! Im nas więcej tym weselej! - Usmiechnęła się. Nigdy nie rozumiałam jej nadmiernego optymizmu, ale za to właśnie ją uwielbiam.
- To jest Bill, mój przyjaciel. Bill, Summer. Summer, Bill.
- Cześć - posłał jej lekki uśmieszek. Zachowywał się zupełnie naturalnie.
- Zapraszam - powiedziała wpuszczając nas głębiej do domu. - Skąd ty go znasz?
- Długa historia - wymigałam się z lekkim uśmiechem na twarzy. Bardzo długa - dodałam w myślach lekko się do siebie usmiechając.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top