▲▼ ROZDZIAŁ 2 ▼▲

△▽ APRIL ▽△

Pamiętam jak zawsze mi dokuczał, był dla mnie niemiły i śmiał się ze mnie prawie za każdym razem, gdy miał ku temu okazję. Był okropny. I pewnie nadal taki jest.

- Mamo! - Pobiegłam z płaczem do domu.

- Co się stało skarbie?

- Bill się ze mnie śmieje, bo się wywróciłam! Mówi, że jestem okropną niezdarą! - Wskazałam na drzwi, w których stał mały chłopczyk o blond - złotych włosach i śmiał się głośno.

- Jaki Bill skarbie? Ja nikogo nie widzę.

- Jak to!? Przecież stoi o tam, w drzwiach! Nie słyszysz jak się ze mnie śmieje!? - Patrzyłam na nią ze łzami w oczach.

- To twój wymyślony przyjaciel tak?

- Ja go wcale nie zmyśliłam! - Tupnęłam nogą oburzona, a on śmiał się coraz bardziej. Mama patrzyła na mnie zdezorientowana. W końcu pobiegłam do pokoju i się w nim zamknęłam.

- Myślałaś, że ona ci uwierzy? - Usłyszałam.

- Idź stąd! Zostaw mnie w spokoju!

Śmiech. Ten jego głośny, okropny śmiech, którego tak bardzo nienawidziłam.

- Ona nie może mi nic zrobić. Nawet mnie nie widzi. Jesteś taka głupiutka April - rzuciłam w niego poduszką, ale ta przeszła przez niego na wylot. Nie mogłam mu nic zrobić. Znów zaczął się śmiać, a mnie jego głos odbijał się echem w głowie.

- Przestań! Zamknij się wreszcie! - Krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam. - Nienawidzę cię! Rozumiesz!? Jesteś okropny i niemiły! Ciągle się tylko ze mnie naśmiewasz i mnie wyzywasz! - Po policzkach spływały mi słone łzy. - Dlaczego ty mi to robisz, co? Co ja ci takiego zrobiłam?

Najpierw patrzył na mnie lekko zdezorientowany tym, że tak na niego krzyknęłam, a potem uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic.

- Zawarłaś ze mną układ.

- Dlatego mnie tak traktujesz? - Pociągłam nosem i otarłam rękawem łzy. - Mogłbyś mi pomóc, a nie ciągle się ze mnie śmiać, wiesz? Nie chcę cię znać. - Ponownie wtuliłam się w poduszkę. Chciałam żeby zniknął, i zrobił to, parę lat później.

Miałam wtedy chyba jakieś dziewięć albo dziesięć lat. To był punkt przełomowy naszej relacji, potem przez jakiś okres prawie w ogóle się nie odzywał. Może chciał przemyśleć swoje zachowanie? Kto wie? A może to ja chciałam by to zrobił. Nawet jeśli jest taki jaki jest, to mnie na nim zależy. Przyzwyczaiłam się do jego obecności i kiedy zniknął... Zrobiło się tak nagle pusto.

Potem było już zupełnie inaczej. No prawie, bo nadal bawiło go moje nieszczęście, ale już nigdy więcej tak na niego nie naskoczyłam.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top