▲▼ ROZDZIAŁ 11 ▼▲

△▽ BILL ▽△

- Mam nadzieję, że nikomu o tym nie mówiłeś - powiedziałem, gdy pracowaliśmy nad portalem.

- Nie. Nikomu. Przecież sam mówiłeś, że mam tego nie robić.

- Upewniam się. Ostrożności nigdy za wiele.

- Jasne. Rozumiem.

Minęło już kilka dni odkąd rozpoczęliśmy budowę. Póki co wszystko idzie gładko. April się niczego nie domyśla, a ja nadal chodzę razem z nią do szkoły. Nie jest to w sumie najgorsze, przynajmniej się nie nudzę i mogę mieć ją na oku. Ale pora z tym skończyć. Priorytetem jest teraz portal.

△▽ TIME SKIP ▽△

- Bill, chodź idziemy już.

- Nie idę z tobą.

- Co? Ale dlaczego?

- Znudziło mi się to.

- Nie możesz z dnia na dzień tak po prostu odejść sobie ze szkoły!

- Owszem, ja mogę - usmiechnąłem się.

- Wiesz co? Mogłbyś mi mówić wcześniej o takich rzeczach. - Wyszła trzaskając drzwiami. Nie rozumiem. Czym ją tak zdenerwowałem?

△▽ APRIL ▽△

Spodobało mi się to, że Bill chodził razem ze mną do szkoły. Sprawiał, że wszystko było jakieś bardziej fajne niż normalnie. A teraz tak nagle mówi mi, że mu się to znudziło. Pff... Głupi, wkurzający demon. Czasem tak mnie drażni, że po prostu nie idzie z nim wytrzymać.

Szłam ze spuszczoną głową, wściekła na niego. Naraz poczułam jak lecę na ziemię.

- Uważałabyś trochę. O mało co cię nie potrącili - obok siebie zobaczyłam znajomą mi twarz.

- Zack? - Zdziwiłam się lekko.

- Cześć - uśmiechnął się. Dotarło do mnie to, co stało się przed chwilą.

- Uratowałeś mnie... Dziękuję. Znowu.

- Musisz bardziej na siebie uważać April - pomógł mi wstać.

- Wiem, wiem. Zagapiłam się.

- Coś się stało?

- Mój... Przyjaciel. Zdenerwował mnie trochę.

- Pokłóciliście się?

- Nie ale on... Czasem mnie wkurza i bywa, że nie mogę z nim wytrzymać.

- No to chyba masz wesoło - zaśmiał się.

- Tak. Bardzo - zwłaszcza, że to demon, dodałam w myślach.

- Odprowadzę cię co?

- Jasne - uśmiechnęłam się.

Miałam obstawę do szkoły, więc nic sobie nie zrobiłam. Bill ma rację, muszę bardziej na siebie uważać. Ah, jak ja nienawidzę gdy ma rację. Pan wszechwiedzący.

- Ej April co jest? Chodzisz jakaś taka naburmuszona cały dzień?

- Bill. Denerwuje mnie. Dziś rano stwierdził, że zmienia szkołę. Ot tak. - Oczywiście nie powiem jej prawdy.

- Ale nie rozumiem, czym tak właściwie cię zdenerwował? Zmienił szkołę no to trudno. Jego decyzja.

- Bo on zawsze mówi mi o wszystkim w ostatniej chwili! Rozumiesz? Zmienia zdanie co pięć minut. Tym mnie zdenerwował. - Odetchnęłam głęboko.

- Hej, uspokój się. Jeszcze nigdy nie widziałam cię takiej zdenerwowanej.

- Eh... Masz rację. Muszę się trochę uspokoić. Co robisz po szkole?

- Nic właściwie - uśmiechnęła się.

- To pójdziemy na spacer.

- A nie miałaś iść do Natha?

- Miałam, ale jego mama stwierdziła, że jeszcze się od niego zarażę i da mi znać kiedy będę mogła przyjść.

- Miła z niej kobieta.

- I robi dobre ciastka - zaśmiałam się.

△▽ TIME SKIP ▽△

Wróciłam do domu w dużo lepszym humorze niż rano. Niestety widząc Cyferkę, moja radość szybko zmalała. Nie odezwałam się do niego.

- Dobra. Rozumiem, że teraz się na mnie obrazisz niewiadomo za co, tak? - Stał w drzwiach do mojego pokoju jedząc jogurt.

- Żebyś wiedział.

- O co ci chodzi co? - Spojrzał na mnie.

- O to, że ciągle zmieniasz zdanie. Dla ciebie nic poza tobą się nie liczy. Najpierw chcesz chodzić ze mną do szkoły, a teraz tak nagle oznajmiasz mi, że ci się to znudziło. Co jest z tobą do cholery nie tak Cyferka?

- Ale o co ci chodzi? Myślałem, że nie chcesz, żebym chodził z tobą do szkoły.

- Ale to polubiłam. Z resztą, powinieneś powiedzieć mi o tym wcześniej.

Kątem oka dostrzegłam zaskoczenie malujące się na jego twarzy.

△▽ BILL ▽△

Nie wiem dlaczego tak nagle na mnie naskoczyła. Ni jak nie jestem w stanie zrozumieć jej toku myślenia. Raz mówi to, a potem tamto. I niech nie myśli, że jest taka święta. Też czasami działa mi na nerwy, choćby tą swoją niezdarnością. Wiecznie trzeba jej pilnować, pomagać i ratować, jak małe dziecko. W ogóle jest taka miła dla wszystkich wokół. To jest denerwujące, gdy chce wszystkim dogodzić.

- Przepraszam - usłyszałem nagle.

- Że co?

- No przepraszam. Chyba z bardzo się uniosłam.

- Ja... Też... Przepraszam - nie wierzę, że to powiedziałem.

- Zgoda? - Uśmiechnęła się.

- Zgoda - odwzajemniłem gest.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top