•Return to the beginning•
Ostrzeżenie! W drugiej części może pojawić się dużo przemocy, wulgaryzmów i scen +18
Gdybym tylko wiedział, gdyby tylko nie zaczął szczerze kochać, to może nie byłbym takim przegranym człowiekiem..
To część bez niego, część w której stałem się człowiekiem bez duszy..
Sześć miesięcy minęły jak jeden dzień. Taehyung dwudziestodwuletni Koreańczyk, czuł się już praktycznie Amerykaninem, po mimo tego, że wcale nim nie był.
Przesiedział te kilka miesięcy w posiadłości Jeon Jungkooka, mężczyzny jego życia i osoby do której w pełni należał i to on sam pragnął należeć tylko do niego.
Uśmiechnięty, spojrzał na swój serdeczny palec, który zdobił zaręczynowy pierścionek. Ten jakże pierścień otrzymał niecałe sześć miesięcy temu i od tamtej pory nie zdejmuje go ze swojego paluszka.
Niektóre sprawy nieco się pokomplikowały, a jego narzeczony musiał go opuścić na kilka miesięcy, tylko po to, aby załatwić wszystkie sprawy w Korei. Jungkook wiele ryzykował powrotem do kraju, a Taehyung każdej nocy bał się o jego życie. To wszystko było jak straszna gra o życie i na jego nieszczęście, to wszystko działo się naprawdę i rzeczywiście w każdej chwili mógł gdzieś zginąć.
Jednak Jungkook nie zostawiłby go bez ochrony. Lee Wangyo, jest zaufanym przyjacielem Jeon Jungkooka i jedyną osobą, która wie gdzie znajduje się Taehyung. To pod jego okiem Taehyung trenuje samoobronę od kilku miesięcy, dzięki czemu czas młodszego w tej posiadłości stał się o wiele lepszy, gdy brakowało mu obecności Jungkooka.
Wangyo, był przyjacielski i zawsze świetnie dogadywał się z Taehyungiem, którego naprawdę polubił. Razem spędzali całe dnie i mieszkali pod jednym dachem.
Ich wspólny czas polegał na rozrywce, trudnych treningach obronnych i piciu wina przy grach planszowych.
Chłopak udał się do kuchni z telefonem w dłoni, gdzie wybrał numer do Jungkooka, który od dłuższego czasu jedynie odrzuca jego połączenia i ignoruje każdą jego wiadomość. Taehyung tłumaczył to sobie w różny sposób, za każdym razem usprawiedliwiając ukochanego. Nalał sobie soku do szklanki, po czym usiadł przy stole, słysząc w słuchawce kolejny sygnał.
"Osoba z którą próbujesz się skontaktować jest niedostępna"
- Boże..czy coś mu się stało? - szepnął chwytając się za głowę, czuł ogarniający go strach, jednak pragnął pozostać przy dobrych myślach i nie panikować nie potrzebnie. Tak bardzo tęsknił za Jungkookiem i było mu smutno, że ten w ogóle się do niego nie odzywa.
Pragnął być z nim, trzymać jego dłoń i nigdy jej nie puszczać. Wziąć ślub i żyć długo, razem, choć w niebezpiecznym świecie jego ukochanego, jednak pozostać przy nim i czuć codziennie jego miłość.
- Martwisz się o niego? - usłyszał pytanie Wangyo, który oparty o blat kuchenny patrzył na młodszego z uwagą. Taehyung spojrzał w jego stronę lekko zrezygnowany, po czym wysilił się na delikatny uśmiech.
- Oczywiście. Wiesz co u niego? Dzwonił może do ciebie? - zapytał go z nadzieją w oczach.
- Tak, jakoś godzinę temu - odpowiedział mu, co nieco zaskoczyło młodszego, który dzwoniąc do starszego nie uzyskał od niego od kilku tygodni żadnej odpowiedzi na jego telefony.
- I mówił coś konkretnego? - zapytał starając się nie pokazać po sobie jak bardzo przejmuje się tym co dzieje się u Jungkooka. Pragnął jego powrotu, aby ponownie był blisko niego. W końcu sześć miesięcy rozłąki to dość długi czas, a on naprawdę za nim tęsknił.
- Że wraca. Możesz się cieszyć z tego powodu, Tae. Nie ukrywaj przede mną, że wcale cię to nie cieszy - powiedział z uśmiechem na ustach, gdzie zaraz podszedł do młodszego układając swoją dłoń na czubku głowy Kima, który uniósł na starszego wzrok. Wangyo, jako jego trener wiele go nauczył i mimo tego, że nie był idealny, to zawsze go chwalił i pocieszał kiedy było mu smutno, gdy tęsknił za Jungkookiem, tylko na niego mógł liczyć, więc to mu zaufał i jemu z większości swoich uczuć się zwierzał. Jeśli miał być szczery, to lepiej znał Wangyo, niżeli swojego przyszłego męża. Gdyby tylko Jungkook poświęcał mu więcej czasu...gdyby codziennie dzwonił, może nie powstałaby teraz takie wielka luka, której młodszy się obawiał.
Obawiał się tego, że ich uczucia się wypalą, że wszystko co zrodziło się między nimi, w końcu minie, przez brak stabilności ich wspólnego życia.
Kiedy Jungkook przesiedział cztery lata w więzieniu, on bezpiecznie żył sobie w Los Angeles i starał się być silny. Jego związek, który tam zaczął skończył jedną wielką porażką. Jednak jego uczucie i Jungkooka przetrwało tą próbę, wrócili do siebie, by potem obiecać sobie wielkie rzeczy, które swoją drogą, aż do tej chwili nie zostały spełnione przez żadnego z nich.
Jungkook przestał się do niego odzywać, pierwsze dwa miesiące było dobrze, aż w końcu zaczął robić to coraz rzadziej.
Było mu z tego powodu naprawdę smutno, bo on mimo wszystko przez cały ten czas na niego czekał.
Na Jungkooka, tatusia i przyszłego męża, a co w takim razie robił on?
Czy wciąż pragnął go? Czy wciąż chciał, by należał do niego?
Te wątpliwości naprawdę nim szargały, jednak dopóki Jeon nie wróci, nigdy nie przekona się co naprawdę on czuje do niego.
Zastanawiał się nad tym, kiedy zaczął czuć szczerą miłość... zawsze myślał, że nigdy jej nie przeżyje, dopóki na jego drodze nie stanął Jungkook.
Przewrócił jego małe życie do góry nogami i tak po prostu stało się ono niebezpieczne..wielu ludzi czyha na życie jego ukochanego, a sam on stał się ofiarą na celowniku jego wrogów.
Jednak nawet to nie powstrzymywało Taehyunga, który popadł po same uszy, ulegając samemu złu, stając się tym samym częścią jego świata.
Problem tkwił również w tym, że Kim Taehyung, nie potrafi już żyć bez Jeon Jungkooka.
- Cieszę się, naprawdę...ale również się obawiam, tak długo go nie widziałem i tak długo z nim nie rozmawiałem - rzekł z niepewnością w głosie, a Wangyo spojrzał z rozczuleniem na młodszego ucznia.
Taehyung był nieśmiałą duszyczką i to było w nim naprawdę urzekające, jednak nie świadczyło to o tym, że miał również swojej mrocznej strony. Wangyo, wiedział że ten chłopak przed nim, mimo że nie przebudził się podczas jego treningów, z pewnością kiedyś to zrobi. Życie z Jeonem wręcz tego wymagało.
~
Minęło kilka dni, a Jungkook nie dawał Taehyungowi żadnego znaku życia, jedynie kontaktował się z Wangyo, który informował go o tym, że z Jeonem wszystko jest dobrze.
Dzisiaj był piątek, a jasnowłosy postanowił wykorzystać piękną pogodę tylko po to, aby zaczerpnąć, choć trochę świeżego powietrza.
Sam spacer zajął mu około dwie godziny, a zmierzając z powrotem do domu, jego telefon rozbrzmiał się w kieszeni. Wyciągnął urządzenie i spojrzał na wyświetlacz. "JIMIN", westchnął ciężko, nie odbierając połączenia, tak jak robił to praktycznie codziennie od kilku miesięcy. Jungkook zabronił mu kontaktowania się z nim i innymi. Totalnie stracił kontakt ze wszystkimi, ale jeśli Jungkook dał mu rozkaz nie zamierzał mu się sprzeciwiać.
Zatrzymał się zaskoczony przed domem, gdy ujrzał znany mu dobrze samochód sportowy, którym jeździł Jungkook. Szczęście jakie ogarnęło jego serce, było wręcz nie do opisania. Tak długo marzył o tej chwili. Radosny blondyn pobiegł do domu, gdzie zaczął rozglądać się po różnych pomieszczeniach. Pierw zajrzał do salonu, potem do kuchni, a ostatnią zostawił swoją sypialnię, gdyż uznał, że zaglądanie do innych pomieszczeń w tej willi było tylko stratą czasu. Chciał już znaleźć się w ramionach ukochanego i poczuć się znowu kochanym.
- Jungkook? - zapytał niepewnie przekraczając próg sypialni w której panował mrok, przez zasłonięte rolety w oknach. Do jego nozdrza dotarł zapach intensywnych perfum należących do Jeona.
Wzrok młodszego odnalazł znaną sylwetkę mężczyzny, który stał z lampką mocnego trunku w swojej lewej dłoni. - Jungkook? - szepnął czując się niepewnie widząc zmarszczki na czole starszego spowodowane prawdopodobnie zdenerwowaniem. Jednak słysząc głos młodszego napił się trunku i odłożył na stolik alkohol, by zaraz spojrzeć nieco łagodniej na młodszego.
- Podejdź do mnie, Taehyung - rzekł zniżoną barwą głosu, a Kima coś ścisnęło w żołądku, nie słysząc typowych zwrotów w jego stronę przez starszego, który w zwyczaju miał nazywać go jego maluszkiem, skarbem albo TaeTae, więc o co teraz chodziło? Młodszy nie ruszył się nawet o jeden mały krok w jego stronę, co najwidoczniej zdenerwowało Jeona, który wypchnął językiem swój policzek, nabierając przez nos powietrza. - Mówię, że masz podejść! - podniósł nieco głos. Taehyung nie chcąc go denerwować niepewnymi krokami podszedł do niego, a będąc już tuż przed nim mógł zobaczyć go jeszcze lepiej. Mężczyzna nic, a nic się nie zmienił, wciąż był oszałamiająco przystojny i pełen wdzięku.
- Tęskniłem za tobą, cieszę się, że już wróciłeś - powiedział starając się nie spojrzeć w oczy dominanta, który wraz ze swoim powrotem powodował w nim jakiś lęk i chęć poddania się na wszystko czego on sobie zapragnie.
Jeon zmierzył go swoim wzrokiem.
- Jak ty wyglądasz? - zapytał kpiąco, a jego pytanie i ton spowodowały, że spojrzał w jego oczy z zaskoczeniem.
- C-co?
- Wyglądasz okropnie, strasznie się zaniedbałeś podczas mojej nieobecności, zrób coś ze sobą, bo nie zamierzam pieprzyć brudasa - warknął niemiło, a młodszy był naprawdę zaskoczony jego słowami, ponieważ zawsze o siebie dbał i był czysty, no może jedynie miał ciemne odrosty, ale to nie powód aby nazywać go brudasem.
- Dlaczego tak mówisz? Przecież nie jestem zaniedbany, obrażasz mnie Jungkook - rzekł z urazą w głosie, a Jeon patrzył na niego z gniewem, którego w ogóle nie rozumiał młodszy.
- Obrażam? - prychnął kpiąco, po czym chwycił mocno za podbródek młodszego przyciskając jego ciało do szyby dużego okna.
- Jungkook to boli - jęknął w bólu Taehyung czując coraz mocniejszy uścisk na swoim podbródku. W jego oczach zebrały się łzy, po czym spojrzał w ciemne oczy Jeona, które nie miały w sobie ani krzty litości. - Proszę..puść mnie - zapłakał.
- Mam cię puścić? Kiedyś mówiłem ci, że twoje życie należy tylko do mnie i w tej chwili mam ochotę ci je odebrać, Taehyungie. A wiesz dlaczego? - zapytał zbliżając swoją twarz do tej jego cholernie przerażonej. - Bo mnie kurwa nudzisz - puścił jego podbródek, a młodszy nie potrafił przetrawić w swojej głowie jego słów. Jeon chwycił za jego ramiona zmuszając młodszego do uklęknięcia przed nim. - Tak cholernie nie pasujesz do mojego świata, że nie mogę znieść twojego widoku. Jesteś tylko moim problemem, którego muszę się pozbyć - warknął gardłowo, a zapłakane i niczego nierozumiejące oczy młodszego patrzyły na niego z dołu.
- A-ale mówiłeś, że mnie kochasz..dlaczego mówisz mi to wszystko? Nie rozumiem...- zapłakał, odczuwając wewnątrz strach przed utratą Jungkooka. Czy on już przestał go kochać?
- Bo kochałem cię, ale wszystko ma swój koniec, rozumiesz? Nie nadaję się do życia w małżeństwie, tym bardziej z jedną osobą, moje życie jest zbyt spieprzone, by je z kimś dzielić - przeczesał nerwowo swoje włosy. - Potrzebuje czegoś nowego, a ty mnie tylko zatrzymujesz - westchnął ciężko, a słyszący jego słowa Taehyung przerażony tym odrzuceniem przez Jeona objął rękoma nogę starszego, wylewając rzewne łzy.
- N-nie, nie możesz mnie nie chcieć, j-ja się zmienię, zrobię wszystko, a-ale mnie nie zostawiaj - mówił przez płacz, czując jak cały świat mu się sypie przed oczami. Jungkook przykucnął przy nim, patrząc na zapłakanego Taehyunga.
- Wybacz, ale to będzie dla nas oboje lepsze. Jednak nie mogę cię puścić, do końca musisz być przy mnie, Taehungie, nawet jeśli będzie cię to cholernie bolało, to dla ciebie nie zrobię wyjątku, ponieważ jestem panem, który daje ci życie i tak samo może je tobie odebrać- szepnął.
- Dla mnie nie znaczenia co ze mną zrobisz, chcę żebyś tylko mnie kochał, jak dawniej - powiedział czując ogromny ból na duszy, a Jungkook uśmiechnął się nikle, czego zrozumieć nie potrafił młodszy.
- Żeby przy mnie zostać, musisz liczyć się z tym, że nie będę tylko dla ciebie - oznajmił, a młodszy chciał już coś powiedzieć, jednak słysząc otwierające się drzwi, obydwaj spojrzeli w ich kierunku. Widząc młodszego od siebie chłopca, serce Taehyunga w tamtym momencie pękło na milion kawałków, których z pewnością szybko nie pozbiera.
Tak właśnie jego miłość umarła.
●
Pierwszy rozdział drugiej części dodany ^^ Jakie wrażenia?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top