Rozdział 8. Tata sam w domu.


Patryk. 


Postanowiłem, że muszę się zmienić. To już przerastało ludzkie pojęcie. Cholerny idiota ze mnie. Sam z siebie zaproponowałem Amelce żeby pojechała na zakupy czy do fryzjera a ja zajmę się naszymi pociechami. Z początku nie była przekonana i tym znowu trochę mnie zdenerwowała. 

 - Przecież sobie poradzę, nie raz byłem z nimi sam. 

- Jeśli pojadę do fryzjera nie będzie mnie kilka godzin - Bąknęła wycierając twarz Madzi. Mała właśnie kończyła śniadanie. 

- Chyba trochę przesadzasz. Michaś umie już zając się sobą, będę miał o prostu na niego oko, a z Madzią czymś się zajmiemy. 

- Skoro tak mówisz - Żona w końcu dała z wygraną. Całe szczęście. 

Kiedy odjechała rozsiadłem się na kanapie, Magda bawiła się klockami na dywanie przede mną, Michaś czytał jakieś  bajeczki na fotelu obok. Rany, nie spodziewałem się, że nasze dzieci są aż tak grzeczne i bezproblemowe. Włączyłem telewizor, o tak! Meczyk! Ten dzień nie mógł zapowiadać się lepiej. Do czasu. 

- Baje, baje! - Zakwiliła nagle Magda wskazując na płaski ekran. 

- Za chwileczkę księżniczko.

- BAJE!!! BAJE!!!- Wrzasnęła i się rozpłakała. 

Zakląłem pod nosem ale szybko zmieniłem kanał. Wtedy podbiegł do nie Michał z książeczką w ręku. 

- Nie umiem tego przeczytać - Wskazał na jedno zdanie. 

- ,, Jeżozwierz ''.

- A co to jest? 

- Zwierzątko. 

- Jakie? 

- Nie wiem, jakieś małe. 

- A co ono je? 

- Co? Muchy - Warknąłem. 

- Żaby jedzą muchy. 

- On też. 

- Ale to nie jest żaba. 

- Tato, tato kup mi!

- Co mam ci kupić Madziu? 

- Jejoleza! 

- Jutro kupię. 

- Ne! Dzis! Kup mi, kup mi!

- Tato, ale to nie jest żaba! Czemu je muchy?!

- KUP MI!

- Czemu tato?!

- Tato siku! 

Zerwałem się z miejsca i złapałem córkę na ręce mrucząc Michałowi, żeby się nie ruszał z salonu. Wszedłem do łazienki i postawiłem małą na nocniczku. 

- Spewaj! - Zażądała. 

- CO?! 

- Ne zlobię jak nie spiewas. 

Przyłożyłem dłoń do twarzy i westchnąłem głośno. 

- Co mam ci zaśpiewać księżniczko? 

- Kackę! 

Ach tak... Chodziło jej o ten dziwny wierszyk, którego za Chiny nie pamiętam? Jasna cholera. 

- Nad rzeczką, gdzieś koło krzaczka mieszkała kaczka... Eeee... Kaczka prostaczka - Zanuciłem. 

- Dajej! 

- Okej.. Eee... lecz zamiast trzymać się rzeczki robiła głupie wycieczki. Poszła więc do monopola i poprosiła Eee... - Naprawdę nie mogłem sobie nic przypomnieć. Na szczęście Madzia skończyła. Odetchnąłem z ulgą i zabrałem ją do salonu. Pierwsze co zobaczyłem, to mój służbowy laptop na podłodze. Wiedziałem, że coś słyszałem. Kurwa! Nad rozwalonym urządzeniem stał zaryczany Michał. 

- Ja chciałem tylko zobaczyć co je jeżozwierz. 

Zamknąłem oczy i położyłem Madzię na dywanie. Policzyłem do dziesięciu nim się odezwałem. 

- Nie płacz, nic się nie stało. Nie bierz proszę rzeczy tatusia nigdy więcej. 

Kątem oka dostrzegłem Magdę siedzącą na oparciu fotela. Jak ona tam wlazła? Zachwiała się... KURWA! Rzuciłem się na podłogę jak prawdziwy bramkarz a mała spadła prosto w moje ramiona. Zaśmiała się i krzyknęła coś w stylu : jeszcze raz! Jak Amelka to wytrzymywała? Na domiar złego do domu wręcz wbiegł nagle Korneliusz, zapłakany nie mniej niż mój syn. Wybrnie. Rzucił się na kanapę zawodząc jak umierający na środku pustkowia kojot w deszczowy wieczór. Nawet nie zamierzałem pytać, powiedział mi sam. 

 - Pokłóciłem się z Fabianem, moje powietrze odeszło! Nie mogę oddychać - Jęknął. - Przebij mnie kołkiem, prosto przez serce... Nie będzie mi już potrzebne! 

- O co poszło? 

- O wystrój naszej sypialni. Ja chciałem nowoczesność skandynawską a on romantyczną i tajemniczą! No wiesz ja to widziałem tak. Srebrna perła na ścianach, raczej jasny wystrój wręcz chłodny. A jemu się zamarzyła dzika róża i wszędzie pastelowe kolory! Nazwałem go ignorantem! Jak mogłem?! Wyszedł i trzasnął drzwiami! 

- Za co głupota -Warknąłem. 

- Och , jak możesz? - Zapłakał jeszcze głośniej. 

Przewróciłem oczami i nic więcej nie skomentowałem. 




Na szczęście po dwóch godzinach wróciła Amelka, żeby odreagować od razu wlazłem do wanny. Potrzebowałem długiej kąpieli. Rany Boskie, ileż moja mała musiała się namęczyć kiedy siedziała w domu. O tak, tego mi brakowało. Leżenia w ciepłej wodzie. Momentalnie się rozluźniłem. Nie na długo. Usłyszałem, że drzwi się uchylają. Przez niewielką szparę wcisnęła się głowa Korneliusza. 

- Dasz mi chociaż spojrzeć? - Spytał cichutko. 

- PRECZ STĄD!!!

- Nieczuły dupek - Jęknął wampir i wyszedł. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top