Rozdział 12. Szwagier



Patryk. 


Nie bardzo uśmiechało mi się jechać do rodzinnego domu, ale Kasia strasznie nalegała bym pomógł im w remoncie. Wiązało to się z ujrzeniem mojej... Matki? Mimo tego, że raz spędziliśmy razem święta wciąż nie miałem z nią dobrych kontaktów mimo iż nie raz na to nalegała. Śmieszyła mnie jej nagła przemiana. Czemu nie widziała mojej krzywdy te kilkanaście lat temu? Czego potrzebowała by to zrozumieć? Awantury ze strony mojej Amelki? Śmiechu warte. 

Postanowiłem jednak jechać, o ile nie chciałem pomagać matce, to nie mogłem przecież odmówić siostrze. Szczególnie teraz, gdy dowiedziała się że spodziewa się dziecka. Zdziwiłem się, gdy opowiedziała nam o tym kilka tygodni temu. Nie wiedziałem nawet, że z kimś się spotyka. Facet nazywał się Daniel i mieszkał teraz w moim starym domu. Ucieszyłem się, bo mogłem go w końcu poznać. 

Gdy tylko wszedłem do środka, znów poczułem zapach piwa. Zgłupiałem, przecież Kamil od dawna już tu nie przebywał, a ten smród był świeży. Zajrzałem najpierw do salonu. Mama siedziała na fotelu i kręciła sobie fajki. Mlasnąłem z niesmakiem i poszedłem do kuchni, gdzie zastałem Kasię. Trzymała się za policzek, miała rozmazany makijaż i wystraszony wzrok. CO DO CHOLERY? 

- Co się stało? - Warknąłem na przywitanie. 

- O, Patryk ! - Kasia aż podskoczyła - Nie sądziłam, że będziesz tak wcześnie. 

- Odpowiadaj. 

- To nic takiego, naprawdę. 

Podszedłem do dziewczyny i złapałem ją za dłoń by zobaczyć co pod nią chowa. Ha! Siniak. Cudownie. 

- Jeśli zaraz mi nie powiesz kto ci to zrobił...

- Daniel - Wyszeptała- Kiedy jest trzeźwy to najlepszy chłopak na świecie, czuły i opiekuńczy jednak ostatnio coraz więcej pije a wtedy zupełnie nie panuje nad sobą. 

- Kurwa, nie po to pozbyłem się stąd jednego śmiecia, byś zapraszała drugiego - Wycedziłem. 

- Kocham go, gdyby tylko przestał pić - Kasia się rozpłakała. 

Westchnąłem. Miałem ochotę dorwać się do skubańca i pozbawić go pewnego narządu jednak moja młodsza, głupia siostrzyczka by mi tego nie wybaczyła. Musiałem wymyślić coś innego. Po chwili do głowy wpadł mi niezły plan. Napisałem do Amelki, że przyjadę dosyć późno i bez zbędnych pytań wpadłem do pokoju Kasi, oraz Daniela. Panisko siedziało na kanapie z piwem w ręku. Kutas nawet na mnie nie spojrzał. Cierpliwie czekał, aż się mną zainteresuje. Goguś dopił piwo, rzucił puszkę na ziemie i wstał ociężale. 

- Masz jakiś problem? - Podszedł do mnie. 

Czemu moja siostra znalazła sobie jakiegoś typowego ,, Sebixa? '' Chłopak idealnie wprasowywał się w stereotyp dresa z bramy. Szeroki, obcięty na jeża i w laczkach Nike. Pokręciłem głową i nie odpowiadając po prostu sprzedałem kolesiowi mocny prawy sierpowy. Tak jak myślałem, Daniel padł na ziemie jak martwy. Bardzo dobrze. Mimo sprzeciwień Kaśki, zapakowałem go do bagażnika i odjechałem w stronę lasu. 


Po drodze zatrzymałem się na chwilę u znajomego by pożyczyć łopatę, następny przystanek : polana w samym środku lasu. Stanąłem w cieniu drzew, otworzyłem bagażnik i poczekałem aż mój ,, szwagier '' sam się obudzi. Na szczęście stało się to dość szybko. 

- Co tu się kurwa dzieje! - Wrzeszczał, gdy wyciągałem go na ziemię. 

Kiedy już leżał wręczyłem mu łopatę i wyciągnąłem pistolet z tylnej kieszeni spodni. 

- Nic takiego, po prostu wykop swój grób - Odparłem wesoło. 

- Chyba sobie jaja robisz!

Zaśmiałem się i strzeliłem tuż obok głowy chłopaka. Daniel wrzasnął jak mała dziewczynka, zerwał się na równe nogi i zaczął zamaszyście kopać. Oparłem się o samochód i patrzyłem na jego zmagania. 

- D..Dlaczego? 

- Za moją siostrzyczkę. Nikt nie będzie podnosił na nią ręki. 

- Już nie będę, nie zabijaj mnie. 

- Kop, kop chujku. Nie mam całego dnia. W domu żona i dzieci z obiadem czekają - Mruknąłem. 

Daniel spojrzał na mnie jak na psychopatę, jednak spełnił mój rozkaz. Gdy już wykopał porządny dołek kazałem mu się rozebrać do rosołu. Ubrania schowałem do samochodu. Postanowiłem się jeszcze troszkę pobawić. Podszedłem do typka i przystawiłem mu pistolet do skroni. 

- Wolisz tutaj, czy prosto w usta? - Spytałem szeptem. 

- Nie zabijaj mnie, już nie będę. Przyrzekam! Będę Kasieńkę wszędzie na rękach nosił, nie skrzywdzę jej! Proszę!  - Daniel aż się rozpłakał. 

- Okej - Rzuciłem i wsiadłem do samochodu. 

Odjechałem zostawiając delikwenta samego po środku lasu, nagiego jak go Pan Bóg stworzył. Cóż za udany dzień. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top