**Sylwester. **


Ta noc jest początkiem wieczności. 

Tej nocy kocham Cię najmocniej. 



Amelia.


W sylwestra przeżyłam prawdziwy szok. Mój wiecznie poważny mąż czekał na mnie w kuchni z czapeczką urodzinową na głowie. Kiedy podeszłam do niego uśmiechnął się szeroko i poruszył brwiami.

- Dziś impreza - oznajmił.

- Gdzie?

- W pałacu. Już wszystko załatwione. Sala balowa jest do naszej dyspozycji. Zaprosiłem już sporo osób. Muzyka co prawda poleci z wieży, no bo jakiego ja mogłem wynająć DJ. - puścił mi oczko.

- A Michaś?

- To również załatwiłem. Babcia Kuby i tak zostaje z Damianem. Koło dwudziestej podrzucimy jej również Michasia, nie ma nic przeciwko. Widzę cię dzisiaj w tej czerwonej obcisłej kiecce. - Dodał niskim głosem.

To spojrzenie. O jeju... Aż zrobiło mi się gorąco. Dziękowałam Bogu, że mojej ciąży jeszcze nie widać i mogłam pozwolić sobie na tak odważne fatałaszki. Patryk znienacka przyciągnął mnie mocno do siebie. Zadrżałam. 

- A potem chcę cię zobaczyć bez tej sukienki - mruknął mi do ucha. 

- Drogi mężu podobać się tobie, to mój największy obowiązek. 

- Grzeczna dziewczynka - wbił się w moje usta. 




Impreza trwała w najlepsze. Przyszło sporo osób. Wilki swobodnie bawiły się z ludźmi, chyba pierwszy raz w życiu widziałam tak dziwaczny Sylwester, ale czułam się znakomicie. Doskonała muzyka, pyszne żarcie no i wspaniałe towarzystwo. Czego chcieć więcej w takim szczególnym dniu? 

Patryk nie odchodził ode mnie na krok. By nie było mi przykro, wypił zaledwie dwie lampki szampana. Inni  jednak za kołnierz nie wylewali. Moją uwagę przykuł jakiś młody typek, do północy zostały dwie godziny a on już ledwo chodził. 

- On jest z tego stada, które rozwiązałem - wyjaśnił mi Patryk. 

Zerknęłam na męża. Miał zmarszczone czoło i zmrużone oczy. Czym się denerwował? Kiedy złapałam go za rękę od razu się rozpogodził. W tym samym momencie podleciała do mnie Ania, prowadziła za rękę Natana. Nie wyglądała na zadowoloną. 

- Możemy pogadać w czwórkę? - spytała.

- Jasne, wyjdźmy na taras.... - urwałam nagle.

Obie zerknęłyśmy na Patryka, zdusiłyśmy śmiech. 

- No tak, tarasu już tam nie ma - Parsknął Natan, jednak widząc minę Patryka szybko spoważniał. 

- W takim razie ogród - zaproponowałam. 

Przecisnęliśmy się przez tłum i wyszliśmy na zewnątrz. Owiał nas mroźny wiatr. Dobrze, że po drodze złapaliśmy kurtki, cholera padał przecież śnieg. 

- Co się stało? - spytałam.  

- Chciałabym was zapytać o to samo. Do Natana przyszedł wczoraj list. Wiktoria rozkazuje, aby wraz ze swoim stadem wrócił do jej osady. Co się dzieje? - Na policzki Ani wkradł się soczysty rumieniec. 

- Fakt. Miałem wam o tym powiedzieć - zwrócił się Patryk do Natana - Grozi nam wojna, jeśli nie wyjedziecie. 

- Nie chcemy wracać! Odmawiam! 

- Nie mam zamiaru wywalać was stąd siłą, ale przemyśl to jeszcze. Wiktoria ma sporą armię, wiesz przecież że jej osada jest większa od mojej. 

Natan zaklął i odwrócił się do nas plecami. Ania zmarszczyła czoło i złapała mnie za rękę.  Zrobiło mi się tak cholernie nieprzyjemnie. Czemu Patryk mi o tym nie powiedział? Czy on wszystko musiał w sobie tak dusić? 

- Spokojnie, wymyślimy coś - obiecałam dziewczynie. 

- Oni nie mogą wyjechać. Dla mnie i dla Aleksy... To będzie chyba koniec świata. - Załamał jej się głos. 

- Spokojnie, nie mam zamiaru cię zostawiać - zapewnił ją Natan, jednak nadal wpatrywał się w ośnieżoną osadę. 

- Zadzwonię jutro do Wiktorii - odezwał się w końcu Patryk - To nie będzie przyjemna rozmowa, ale zrobię co w mojej mocy. 

- Może jak dasz jej dupy, to pozwoli im zostać - wyrwało mi się. 

- To nie było konieczne - warknął na mnie. 

- Do dupy, to ja jej się dobiorę! - zagroziła Ania. 

- Przestań, zabiłaby cię za takie słowa. U nas nie traktuje się ludzi tak jak tutaj. Nie chronimy ich, a jeśli jakiś przypałęta się za blisko osady... Nie wraca do domu. 

- Koszmar - pokiwałam głową. 

- Dlatego tak mi się tu podoba -  Natan uśmiechnął się do nas blado. 

- Ach, więc tylko dlatego? - Ania założyła ręce na piersi udając obrażoną. 

- Wiesz, że nie... 

- Czekajcie - przerwał im Patryk unosząc dłoń. 

Spojrzał na drzwi frontowe, nasłuchiwał. Nagle wystrzelił jak z procy i wleciał do środka. Polecieliśmy za nim. Muzyka nagle ucichła. Cholera! Co znowu?! Wbiegłam do sali balowej, wszyscy goście patrzyli się w jedno miejsce. Przecisnęłam się przez nich. Moim oczom ukazał się dziwny widok. Jacek kotłował się z kimś po środku pomieszczenia, Patryk próbował rozdzielić walczących. Reszta wilków była chyba zbyt pijana by w ogóle o tym pomyśleć. Jedni dopingowali, inni ... O zgrozo robili zakłady. Cholerni faceci! 

Minęło dobre pięć minut zanim Patrykowi udało się zdjąć Jacka z jak się okazało tego narąbanego typa, na którego patrzyłam wcześniej. 

- Jeszcze z nim nie skończyłem! 

- Zaraz ja skończę z wami oboma, ma być spokój! - wrzasnął Patryk. 

Jacek wziął dwa głębokie w dechy i uniósł ręce w geście poddania. Mój mąż złapał leżącego na podłodze wilka i wyprowadził go z sali. Do Jacka podbiegła Natalia. Wtuliła się w niego i zamknęła oczy. 

- Co tu się odwaliło? - spytała Ania. 

- Ten... Sukinsyn dobierał się do mnie. Dałam mu jasno do zrozumienia, że nie jestem zainteresowana. Kiedy klepnął mnie w tyłek, strzeliłam go w pysk. Złapał mnie wtedy za rękę. Już mam siniaka. 

- Złapałem więc gnoja za ramiona, chciałem go po prostu wyprosić ale wywalił mi z główki. Tego było mi już za wiele - burknął Jacek. 

Miał tak zdenerwowany głos, jednak gładził delikatnie swoją dziewczynę po włosach, jakby to ją chciał uspokoić. 

- Nic ci nie jest? - spytała go Natalia odsuwając się lekko. 

- Zupełnie nic, do rana nie będzie śladu. 

- Nie rób tak więcej... Bałam się o ciebie! 

- Nikt nie będzie szarpał mojej ukochanej. 

- Gdyby ktoś klepnął mnie w tyłek, nie bij go - między nami zjawił się Korneliusz. 

- Dobrze, masz moje słowo.  - Zaśmiał się Jacek.

Po chwili dołączył do nas również Patryk. Powiedział, że mamy się zbierać. 

- Gdzie idziemy? - zdziwiła się Natalia - Za niecałą godzinę jest północ. 

- Dowiecie się po drodze. - Odparł tajemniczo. 



Mogłam się domyśleć dokąd idziemy. Wspięliśmy się na ,, nasze '' wzgórze. Fakt, z niego był najlepszy widok na te wszystkie fajerwerki. Poszliśmy sporą grupką. Natan, Ania, Jacek, Natalia, Adrian, Aleska, Emil, Iza, Paulin, Lidka oraz kochany Korneliusz. 

- Jak tu pięknie - zachwyciła się Ania. 

- Nie byłaś tu jeszcze? My z Jackiem często tutaj siedzimy - zdziwiła się Natalia. 

- My wolimy wygodę i  ciepełko w domu pod kocykiem - Uśmiechnął się do niej Natan. 

- Mnie tu jest ciepło - Korneliusz aż mlasnął, łypiąc okiem na tyłek mojego męża. 

Zachichotałam i podeszłam do Patryka, który stał przy samym drzewie. 

- Wiesz dlaczego tu jesteśmy? - spytał cicho. 

- Bo uwielbiamy to miejsce? 

- Nie tylko. Tu pierwszy raz wyznaliśmy sobie miłość. Właśnie w sylwestra. 

- Jeden z najpiękniejszych dni mojego życia- przytuliłam się do niego. 

- Wtedy nasze serce połączyły się na wieczność, wiesz? Chociaż już wcześniej byłaś moja.

- Zaraz nowy rok! - krzyknął Emil. 

- To co. odliczamy? - szepnął Patryk. 

- Dziesięć, dziewięć, osiem, siedem, sześć, pięć, cztery, trzy, dwa - odliczałam cichutko. 

- Kocham cię. 

- Jeden. 

Na niebie pojawiło się morze fajerwerków, ale już na nie patrzyliśmy. 

Połączeni w namiętnym pocałunku witaliśmy nowy rok. 





Kochani życzę Wam aby nowy rok przyniósł wam same wspaniałe, niezapomniane chwilę. By omijały Was wszelkie przykrości, abyście nie mieli gorszych dni. Nowy rok, to nowe nadzieję, nowe plany i marzenia. Nie bójcie się o nie walczyć, pamiętajcie możecie wszystko! Jesteście najlepsi, kocham Was  i mam nadzieję, że rok 2018 spędzimy razem. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top