Rozdział trzydziesty-dziewiąty. Bastian się doigrał.


Patryk.




Błagam....











Pomóż mi.....









Patryk....








Kto to powiedział?



Amelia.


Zostałam brutalnie pchnięta na sofę, próbowałam krzyczeć, ale zatkał mi usta ręką. Cały czas obsypywał pocałunkami moją szyję, potem jego ohydna dłoń dotknęła mojej piersi. Rozpłakałam się jeszcze głośniej.

- Cichutko głupia, nie mów że jest ci źle - wyszeptał wprost do mojego ucha. - Chcesz mnie w sobie, prawda? Pragniesz tego.

Jedyne czego w tym momencie pragnęłam to umrzeć. Moje ciało i dusza należały do Patryka. Bastian zerwał ze mnie koszulkę wpatrując się z lubością na moje piersi odziane teraz jedynie w turkusowy staniczek. Zaczął sunąć palcem wzdłuż  białej koronki, u góry biustonosza.

- Jesteś taka piękna. - miał zachrypnięty głos - A to ciało....

Cała się trzęsłam. Chciało mi się wymiotować. Tak bardzo pragnęłam zemdleć, by tego nie czuć. Gdybym mogła poprosiłabym go, aby zatłukł mnie najpierw. Mniejszy ból. Zapatrzyłam się w okno. Biuro znajdowało się na parterze, więc miałam świetny widok na ogród. Chciałam zmienić bieg myśli. Zając głowę czymś innym. Jednak łapa Bastiana pod stanikiem, szarpiąca moją piersią mi na to nie pozwalała. Przestałam się nawet szarpać. Nie miałam na to siły.


Nagle jak coś nie jebnie, huk był tak głośny że serce podskoczyło mi do gardła. Ściana przed nami rozpadła się na malutkie kawałeczki, wszędzie poleciał gruz a w nas uderzył powiew zimnego powietrza. 

- ODPIERDOL SIĘ OD MOJEJ ŻONY TY PIERDOLONY ZBOCZEŃCU! -wrzasnął Patryk.

Wyglądał jakby oszalał. Miał szeroko otwarte oczy, wzrok furiata i odsłonięte zęby. Cholera! Czy on właśnie rozpił pięścią cała ścianę?! Trzymał się z głowę trzęsącą się dłonią. Nadal go bolała. Bastian był w takim szoku, że udało mi się go skopać. Szybko się skuliłam w końcu mogąc rozpłakać się w głos.

- Zdążyłem?! - spytał mnie Patryk.

Pokiwałam głową, chłopak odetchnął z ulgą potem wbił wzrok w Bastiana.

- Jakim cudem ty wstałeś?! Pytałem się lekarza.... Powinieneś być w śpiączce! - wrzasnął wystraszony.

- Jak śmiałeś dotknąć moją kobietę? - głos Patryka był tak zimny, że nawet mnie przeszły ciarki po plecach.

- Jakby tego było mało, zamknął albo powybijał połowę twoich wilków - Zza pleców Patryka wyłonił się Jacek - Paulin stracił rękę, Kuba dostał solidny łomot. Natan i Igor walczą teraz o życie w lesie.

- Umrze w męczarniach, to mogę ci przyrzec. Mógłbyś dać Amelce swoją koszulkę. Idę z tym śmieciem na zewnątrz. Nie chcę by po tym wszystkim patrzyła jeszcze na to co zamierzam mu zrobić.

Mówiąc to złapał Bastiana za szyję i uderzył jego twarzą o kolano. Potem obaj opuścili biuro. Jacek szybko zarzucił na mnie swoją bluzkę i usiadł obok.

- Już wszystko będzie dobrze, nie bój się.

- On mnie dotykał - zawyłam - Te łapska... One były wszędzie.

Patryk to usłyszał i wrzasnął wściekle, następnie do mych uszu doszło  głośne ,, bum ''. Potem kolejne i kolejne.

- Co on mu robi?

- Nie wiem, ale zasłużył.

Po sekundzie Bastian krzyknął z bólu, jakby ktoś obdzierał go ze skóry. Może jestem złą osobą, ale spodobało mi się to. Jacek powiedział, że Wygnani widząc Patryka od razu opóścili Osadę, nie zabrali ze sobą swojego przywódcy.

- Patryk już skończył, pójdę uwolnić z aresztu wilki. Muszę wiedzieć czy nasi przyjaciele żyją. - chłopak uśmiechnął się do mnie i wybiegł.

Schowałam twarz w dłonie, oddając się rozkoszy płakania. Czułam się brudna. Chciałam wziąć papier ścierny i to nim umyć swoje ciało.

- Aniele? - głos Patryka się załamał.

Uniosłam głowę. Mój mąż wyglądał jakby miał się rozpłakać. Upadł na kolana tuż przede mną i wyciągnął ku mnie ręce ale po chwilę zrezygnował i opuścił je.

- Nie bój się. Nie będę cię teraz dotykał. Chcę żebyś wiedziała, że Bastian nie żyje. Zabiłem go dla ciebie - szeptał - Mogę ci go pokazać. Tak mi przykro moje maleństwo.... Gdybym mógł ożywiłbym go tylko po to by zajebać go raz jeszcze.

Słysząc, że mnie nie dotknie zapłakałam jeszcze głośniej. Dla niego też byłam brudna. Ktoś skalał ciało jego anioła i już go nie pragnął. A tak bardzo chciałam znaleźć się w jego ramionach.

- Nie płacz, boli mnie serce gdy na ciebię patrzę. Kochana....

- I już nigdy mnie nie dotkniesz? - wyszlochałam.

Otworzył oczy jeszcze szerzej, wyglądał jak zagubiony chłopczyk. 

- Jeśli mi nie pozwolisz, nie nie dotknę cię już nigdy. Tylko pozwól mi zostać przy tobie.

- Jak to ,, nie pozwolę '' ? - ze zdziwienia aż przestałam płakać.

- Przecież rozumiem jakie to było dla ciebie przykre. Nie chcę byś cierpiała także przez mój dotyk...

Ach tak... Boże jak mi ulżyło. Otarłam łzy i wyciągnęłam dłoń.Patryk złapał ją ucałował delikatnie i przyłożył ją sobie do policzka. Zamknął oczy i uśmiechnął się smutno.

- Pocałuj mnie - poprosiłam.

Od razu poderwał się i usiadł na sofie przede mną. Zaczął delikatnie, jakby bał się że go zaraz odepchnę. Dopiero po chwili jego pocałunek stał się głębszy, pewniejszy. Westchnął cicho, a ja z każdym muśnięciem naszych warg uspokajałam się coraz bardziej.


Patryk.

Złapałem Amelkę na ręce i razem wyszliśmy przed pałac. Wtuliła się we mnie mocno, chowając twarz za kaskadą włosów. Rozejrzałem się. Osada wyglądała tragicznie.

- Skąd wiedziałeś gdzie mnie szukać? - spytała nagle Amelia.

Nim odpowiedziałem spojrzałem na nią czule. 

- Gdy leżałem nieprzytomny usłyszałem twój głos w głowie. Od razu się obudziłem. Wiedziałem tylko, że grozi ci niebezpieczeństwo. Więc wyskoczyłem z domu i biegłem do osady jak oszalała bestia. Wiesz przecież, że zawsze rozpoznam twój zapach. Podążałem za nim. Już z daleka usłyszałem co mówił ten.... Potwór...

Zamknąłem oczy, moje serce przeszedł realny ból. Śmiał skrzywdzić mojego anioła. Zerknąłem przez ramię. Bastian leżał pod ścianą pałacu. Uderzałem jego głową o mur aż nie pękła. Chyba troszkę przeholowałem. Po chwili usłyszałem Jacka. Biegł do nas z Emilem. Nie mieli ciekawych min.

- Paulin ledwo dycha - wyjaśnił ten pierwszy - ale przeżyje. Zostało jednak zabitych około dziesięciu wilków.

Westchnąłem ciężko. Tak skończyła się moja popisówka. Gdybym od razu walczył z nim na poważnie... Chciałem mu udowodnić jak silny jestem i sam dostałem po dupie. Przez własną głupotę. Rany... Tyle złego.... Przeze mnie.

- Kochanie?

Amelka uniosła dłoń i pogładziła mnie delikatnie po twarzy. Domyślała się co chodzi mi po głowię.

- Am! Patryk! - usłyszałam Anię.

Biegła w naszą stronę uzbrojona w łopatę i .... Szufelkę? Ze zdziwienia aż przechyliłem głowę na bok.

- Po co ci to?

- Łopata by wbić temu kretynowi rozum do łba, a szufelka po to by pozbierać to co potem z niego zostanie - warknęła złowrogo - Gdzie on jest?

- Już się nim zająłem.

Dziewczynka jęknęła i opóściła ,, broń ''

- Jak zwykle psujesz zabawę. Widziałeś już Natana?

- Tu jestem mała!

Wyskoczył zza rogu, krawił z rany na ręku ale pozatym wyglądał dobrze. Na jego plecach siedział Igor. On wyglądał okropnie. Kto go tak pobił?

- Mój Boże, jesteś ranny! - wystraszyła się Ania.

- To? Coś ty. Nic mi nie jest - zaśmiał się pogodnie.

- Co ci się stało? - zawołałem do Igora.

- To nic takiego. - machnął ręką.

- Nic takiego? Chciał za mnie oddać życie! Aby mnie ochronić walczył z przeciwnikiem dwa razy większym od siebie - szepnęła Amelka.

- Ja.... Igor... Nie wiem jak mam ci dziękować.....

- Drobiazg. Taka rola wilka, co nie? - wyszczerzył zęby.

Po chwili dobiegła do nas również Natalia z torbą wypchaną różnymi żelkami. No serio?

- A to po co?!

- No jak to po co? A jakbyśmy zgłodniały wykańczając tego ,, Batona'' ? - oburzyła się dziewczyna.

Nie wytrzymałem i zaśmiałem się. Przestałem jednak w momencie, gdy zorientowałem się, że ktoś nas obserwuje. To nie był jeszcze koniec. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top