Rozdział pierwszy. Wesele, hej wesele.
Jak mogłam się tak nawalić w dzień ślubu mojej najlepszej przyjaciółki? Kiedy Emil opowiadał mi co wyprawiałam wraz z Lidką na parkiecie, było mi strasznie głupio. Oprócz tego miałam ogromnego kaca. Na szczęście cały poranek opiekował się mną Patryk. Mój kochany wilczek. Gdy tylko skończyłam rozmawiać przez telefon z Emilem, położył się obok mnie i złożył na mych ustach namiętny pocałunek. Poczułam przyjemnie mrowienie w podbrzuszu. Mruknęłam zadowolona.
- Jak się czujesz aniele? - spytał szeptem.
- Zażenowana...
- A główka? Nadal boli?
- Jak jasna cholera - przyznałam.
Patryk zaśmiał się cicho. Wyglądał wtedy tak słodko.
- Pierwszy raz widziałem cię tak pijaną.
- I ostatni - mruknęłam.
Zamknęłam oczy i wtuliłam się w chłopaka. Chciałam znowu zasnąć, jednak ból głowy mi na to nie pozwalał.
- Idziesz dzisiaj do pałacu? - spytałam sennie.
- Raczej nie. Przecież idziemy na poprawiny kochanie.
- O nie....
- O tak!
- Nie dam rady, umrę - jęknęłam.
- Byłaś druhną - przypomniał mi. - Musisz tam być.
Westchnęłam ciężko i powoli wygramoliłam się z łóżka. Na chwiejnych nogach podeszłam do szafy. Zaczęłam przeglądać moje kiecki. Przecież nie mogłam iśc na poprawiny w tej samej sukience, w której byłam na weselu.
- Nie mam się w co ubrać....
- Aniele, masz całą szafę ubrań!
- Faceci - bąknęłam.
Po prawie godzinnej rozpaczy, postanowiłam że ubiorę się w krótką niebieską sukienkę bez ramiączek. Mój biust wyglądał w niej bajecznie.
- Dobra, umyje się, przebiorę i możemy się zbierać.
- Może ci pomogę?
- W czym?
Odwróciłam się i spojrzałam pytająco na chłopaka. Uśmiechnął się do mnie krzywo i poruszył brwiami. Zaśmiałam się i machnęłam ręką, aby szedł za mną. Wspólny prysznic zawsze jest przyjemniejszy.
Na poprawinach nie tknęłam nawet kieliszka. Kiedy patrzyłam na wódkę, zbierało mi się na wymioty. Nie miałam siły tańczyć, więc siedziałam przy stole oparta o ramię Patryka. Na przeciwko nas umierała Lidka, a Paulin patrzył na nią rozbawiony do granic możliwości. Tak. Bardzo zabawne. Na szczęście Ola i Kuba nie byli na nas źli. Całe szczęście.
- Na pewno nie chcesz łyczka? - Spytał Patryk biorąc kieliszek w rękę.
Zacisnęłam mocno usta i pokręciłam głową. Zaśmiał się tylko w odpowiedzi i wypił go. Już chyba czwarty w przeciągu godziny. Teraz on chciał się nawalić? Nagle poczułam klapnięcie w ramię. Odwróciłam się. Nade mną stał Emil.
- Chodź tańczyć mała.
- Nie widzisz, że próbuje umierać? - warknęłam.
- Jak chcesz.
Mówiąc to złapał mnie pod pachy i po prostu zdjął z krzesła. Zaczęłam majtać nogami w powietrzu.
- Puszczaj mnie ty kretynie!
- Idziemy tańczyć.
Poczułam od niego zapach bimbru. Ach tak... Cóż. Stwierdziłam, że tak czy siak mnie zmusi, więc dałam za wygraną. Tańczyliśmy dobrą chwilę, gdy została puszczona wolna piosenka. Byłam już zmęczona, więc położyłam Emilowi głowę na ramieniu i zamknęłam oczy. Strasznie chciało mi się spać.
- Ładnie wyglądasz w tej sukience - szepnął mi do ucha chłopak.
- Dzięki - ziewnęłam.
- Patryk ma ogromne szczęście.
- Iza też.
- Jeszcze nie jesteśmy tak oficjalnie parą. Kilka randek ot co.
Mruknęłam tylko w odpowiedzi. Nie chciało mi się już nawet otwierać ust. Cieszyłam się, że poprawiny powoli dobiegają końca.
Mimo zmęczenia zostałam, aby pomóc sprzątać. Patryk w ogóle się nie odzywał. Siedział przed salą i miał obrażoną minę. Kiedy zaniosłam do kuchni ostatni talerz, wyszłam do niego.
- O co ci chodzi? - spytałam.
- Ależ o nic! - warknął.
Usiadłam obok niego i chciałam się przytulić, jednak odsunął się.
- Ej! Patryk! No powiedz co się stało...
- Idź do Emila, na pewno z chęcią cię przytuli!
Zamurowało mnie, to muszę przyznać. Patryk wstał i wszedł do środka. Zapowiadała się długa noc.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top