Rozdział dziewiętnasty. Goście goście.


Amelia.

Patryk zaczynał mnie wkurzać. Chciałam pomóc mamie ze sprzątaniem, a on co chwila sadzał mnie na fotelu mówiąc, że mam się nie przemęczać. Za czwartym razem dałam za wygraną i nie wstawałam już. Patrzyłam jak mój narzeczony, władca wilków biega po domu z odkurzaczem. Komiczny widok, nieprawdaż? Brakowało mu tylko stroju pokojówki. Zaśmiałam się pod nosem i złapałam za książkę. Trochę stresowałam się obecnością trzech nastolatek w naszym domu. Nie mogły przecież dowiedzieć się kim jest Patryk. Ostatnim razem widziałam się z nimi, gdy miałam jakieś dwanaście lat. Dość sporo czasu.

Dopiero koło trzynastej usłyszałam szczekanie naszego psa. A więc przybyły. Wyszłam przed dom. Jako pierwsza z samochodu wysiadła moja ciocia. Nic się nie zmieniła. Była taka podobna do mojej mamy. Zaraz za nią wysiadła starsza z kuzynek, Ola. Chyba nic nie urosła. Myślałam, że to ja jestem malutka ale z tego co widziałam dosięgała mi do połowy policzka. A przecież byłyśmy z jednego rocznika. Jej blond włosy rozwiał wiatr a szare duże oczy uśmiechały się do mnie. Dziewczyna pomachała mi na powitanie. W tym momencie obok mnie stanął Patryk. No tak, on ich jeszcze nie znał. W ten mych uszu dobiegł cichy pisk a samochodu wyskoczyła siostra Oli, piętnastoletnia Ania. Wyglądała jak mały chochlik. Miała tak jasne włosy, że wyglądały jakby były prawie białe.

- O mój Boziu -szepnęła i przycisnęła pięści do ust.

Podniosłam brwi ze zdziwienia. Na co ona tak zareagowała? Ach tak. Patrzyła na Patryka. Chłopak zaśmiał się cicho i pościł jej oczko co wywołało kolejny cichy pisk. Obie wraz z Olą podbiegły do mnie i wyściskały mnie. Potem spojrzały wymownie na Patryka.

- Poznajcie mojego narzeczonego - uśmiechnęłam się do nich.

- Och - jęknęła Ania - Wiedziałam. Jak śliczny, to i zajęty.

- Cóż takie jest życie - usłyszałam.

Z auta wysiadła przyjaciółka sióstr. Z tego co pamiętałam miała na imię Natalia. Jej drobną twarzyczkę ozdabiała burza kasztanowych loków. W jej zielonych oczach kryła się nutka szaleństwa. No tak. Lubiła pokazywać pazurki. Podeszła do nas powoli i podała rękę Patrykowi.

- Dobra, przywitałyśmy się to teraz przedstaw mi lokalnych przystojniaków - wypaliła.

- Hę?

- Nie mów, że nic nie zaplanowałaś.... Żadnego ogniska, czy grilla?

- Och ja... Jasne, że zaplanowałam - skłamałam i szturchnęłam swojego chłopaka w bok.

- Aaaa... Tak, tak. Wieczorem wpadną moi koledzy - wydukał i od razu poleciał wykonać kilka telefonów.


Postanowiliśmy urządzić ognisko. Było dość ciepło, pogoda dopisywała więc nie widziałam żadnych przeciwwskazań. Moi rodzice zabrali matkę sióstr do miasta, posiedzieć u babci wiec cała chata była nasza. Puściliśmy muzykę z auta Patryka, on sam znosił pod dom gałęzie.

- Skąd ty go masz? - mruknęła Ania - I czemu ja nie mam?

- Znajdziesz lepszego - uśmiechnęłam się do niej.

Spojrzała na mnie ironicznie i pokręciła głową.

- Dobra panienki, zaraz wpadnie reszta ekipy - oznajmił Patryk siadając obok nas.

- Może byś rozpalił ognisko? - mruknęłam.

Chłopak przewrócił oczami i poszedł po kanister z benzyną.

- To prawda, że jesteś w ciąży? - spytała starsza z sióstr.

- Och, Ola....

- Aleksa - poprawiła z uśmiechem.

- Okej, Aleksa. Tak, jestem. Wiem może wydaje się wam, że to za wcześnie i tak dalej...

- Twoja decyzja - wzruszyła ramionami.

Byłam jej wdzięczna, że nie zadawała mi o to więcej pytań. W głębi duszy bałam się tych wszystkich komentarzy moich sąsiadów gdy zacznę chodzić z brzuchem. Miałam przecież dopiero osiemnaście lat. Odwróciłam wzrok, by nie zobaczyła że posmutniałam. Skupiłam wzrok na Patryku. Chciał polać ogień benzyną? Ciekawe.... No i stało się! Ogień buchnął i koszulka Patryka zajęła się ogniem. Narobiłam takiego wrzasku, że musieli mnie słyszeć dwie wsie dalej. Chłopak zerwał z siebie koszulkę i zaczął ją deptać.

- Hej, władco płomieni! - zawołał Emil - Niech ogień będzie z tobą!

- Wal się....

- Am, chyba ogłuchłem na lewe ucho -jęknął Paulin, a Lidka zaśmiała się cicho.

Zaraz po nich na podwórko weszli Kuba z Olą, która pchała swój czerwony wózek. W środku smacznie  spał sobie Damian. Za nimi powoli szedł Jacek. Przeczesał palcami swoją jasną czuprynę i rozejrzał się leniwym wzrokiem. Z tego co powiedział mi Patryk nie chciało mu się tu w ogóle przychodzić. Emil rozsiadł sie obok mnie i klepnął mnie w udo. Syknęłam z bólu i uderzyłam go pięścią w ramię.

- Patryk! - zawołał - mam dla ciebie idealną nutkę. Znasz to? ,, Widzę cię znów w płomieeeeniach -zawył.

Mój chłopak spojrzał na niego krzywo i wszedł do domu się w coś ubrać. W drzwiach minął się z Natalią. Na jej widok Jacek jęknął cicho i zrobił krok w tył. Wszyscy spojrzeliśmy na niego zdziwieni. Był wręcz wystraszony. Od razu zawrócił i pobiegł w las.

- Hę? Nie mówcie mi, że jestem aż tak brzydka - warknęła Natalia.

- Skądże.... Jacek on... Chyba czegoś zapomniał - wydukałam.

Za cholerę nie wiedziałam co się z nim stało. Cholerny idiota. Zabije go za to, że przez niego zrobiło się przykro Natalii.

- Pójdę zobaczyć co u niego - zaproponował Kuba.

Wieczór zapoznawczy zaczął się wręcz wybornie....

Wybaczcie krótki rozdział, ale okazało się że muszę dziś iść do pracy na piątą....  :/ 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top