Rozdział dwudziesty szósty. Prawdziwy anioł.



  "Najlepszych i najpiękniejszych
   rzeczy na świecie,
   nie można ani zobaczyć, ani dotknąć.
   Trzeba je poczuć sercem."
Hellen Keller


Patryk.

To być może dziwne, ale w ogóle się nie denerwowałem. Byłem podekscytowany. Tak bardzo chciałem ją już zobaczyć. Słyszałem, że jest już przed drzwiami kościoła. Musiałem się uśmiechać. Od tego dnia mogłem nazywać ją żoną. Rozejrzałem się. Byli tu wszyscy , na których mi zależało. Kuba trącił mnie lekko łokciem.

- Już wchodzi - szepnął.

Ponownie wbiłem wzrok we wrota, które zaczęły się powoli otwierać. Piękno mojej kobiety wręcz we mnie uderzyło. Przez chwilę nie mogłem złapać tchu. Amelia wręcz lśniła. W białej sukni wyglądała jak prawdziwy anioł. Brakowało jej tylko skrzydeł. Przysięgam, że zakochałem się w niej drugi raz. Z początku szła nieśmiało, jakby się bała. Uczepiła się ramienia ojca, nie podnosząc nawet głowy, jednak po chwili nasze oczy się spotkały. Na jej twarzy zagościł rumieniec. Kiedy stanęła obok mnie, a jej tata podał mi jej dłoń, aż zadrżałem.

- Aniele - szepnąłem.

Mało pamiętam z całej ceremonii, wciąż tonąłem w oczach Amelki. Ocuciłem się dopiero, kiedy mieliśmy mówić sobie słowa przysięgi.

Potem w końcu mogłem ją pocałować. Pierwszy raz jako Panią Mazur, moją żonę. Wokół rozległy się oklaski i wiwaty. Mama Amelii wycierała łzy.

- Bądź moim aniołem stróżem - poprosiłem.

- Teraz i zawsze - szepnęła.

Wyszliśmy przed kościół. Zaczęły sypać się życzenia. Tylu ciotek, kuzynek i wujków się nie spodziewałem, Amelka miała bardzo dużą rodzinę. Podeszły do nas również nasze urocze siostry z przyjaciółką. Stanęły przed nami razem jak dzieci w jasełka.

- Życzyłabym ci Amelko największego szczęścia, ale już je posiadasz - uśmiechnęła się Aleksa.

- A ty Patryk, pamiętaj aby była z ciebie zadowolona albo odwiedzę cię z moim wacusiem - wypaliła Natalia.

- Wacusiem? - zdziwiłem się.

- Mój ulubiony młotek. Jeśli będzie trzeba, wbije ci rozum do głowy - zaśmiała się.

- A ja tam wam życzę dużo dzieciaczków. Oprócz tego oczywiście - Ania wskazała na brzuch Amelki - Będę miała kogo rozpieszczać. Więc wiecie co robić.

- Przyjemne z pożytecznym - puściłem jej oczko.


Amelka.

Sala weselna wyglądała tak pięknie, jak to sobie wymarzyłam. Wystrój w kolorze białym i fioletowym. Wszędzie stały bukiety kwiatów, a z sufitu zwisały ,, sople '', które mieniły się wręcz przecudnie, zupełnie jak diamenty. Czułam się jak księżniczka na zamku. Pierwszy taniec... Rany. Czułam się jakbym tańczyła w obłokach. Patryk, mój maż. Czy to nie brzmi pięknie? Kiedy zasiedliśmy do stołów ciągle trzymałam go za rękę.

- Rany, ile żarcia - pisnęła Lidka, która siedziała blisko.

- Jedz aż pękniesz.

- Pożałujesz, że to powiedziałaś - zagroziła.

Wtedy do naszego stołu podszedł Emil. Miał mikrofon w ręku. Spojrzałam na niego podejrzliwie.

- To chyba czas na kilka słów od gości - powiedział.

- Żartujesz? - spytał Patryk.

- Jestem cholernie poważny. Może ja pierwszy.

Emil odszedł od nas kilka kroków i popukał w mikrofon.

- Witam was drodzy goście, pozdrawiam również naszą kochaną młodą parę. Chciałbym wam chwilę przerwać w wpieprzaniu rosołku. - zaśmiał się. - Amelko. Kiedy cię poznałem, nie polubiłem cię. Sama wiesz dlaczego. Uważałem, że miłość dla kogoś takiego jak Patryk to tylko niepotrzebny balast, że będzie przez to słaby. Teraz widzę jak bardzo się myliłem. To ty dajesz mu siłę, dzięki tobie jest tym kim jest. Ciągle dupkiem, ale mniej irytującym.

Kilka osoób na sali wybuchło śmiechem. Sama również zachichotałam.

- Dziękuje ci, że trwasz przy nim. Jest moim przyjacielem i cieszę się jego szczęściem. - zakończył.

Do Emila podeszła moja mama. Wyglądała tak ślicznie w bordowej sukni do ziemi. Jakby miała o dziesięć lat mniej. Złapała mikrofon i uśmiechnęła się do nas szeroko.

- Moje kochane dzieci. Moje serce niezmiernie raduje się, gdy was teraz widzę. Patryczku, kiedy patrzysz na Amelkę... Nie. Trudno to opisać. Tyle miłości w jednym spojrzeniu nie widział chyba nikt. Dbasz o nią, troszczysz się, ochraniasz. Kocham cię za to. Cieszę się, że to właśnie ty poprowadzisz moją córeczkę przez życie i wiem, że będzie z tobą niezmiernie szczęśliwa.

Do mamy powolnym krokiem podszedł tata. Cmoknął żonę w policzek i przejął mikrofon.

- Jako dobry ojciec, powinienem powiedzieć : Patryk, jeśli skrzywdzisz moją córeczkę, wiedz że cię znajdę i zabiję. Jednak nie muszę tego mówić. Wiem, że zadbasz o nią i nie będzie przez ciebie płakać, pamiętaj jednak, że powierzam w twoje ręce mój mały kochany skarb. Amelka zawsze będzie dla mnie moją małą córeczką. Nie zapomnę tych wieczorów, kiedy przychodziła do mnie w nocy i prosiła bym wyganiał potwora z pod łóżka. Byłem wtedy jej bohaterem. Teraz ty nim jesteś, i co prawda nie będziesz musiał przeganiać dziwnych stworów z waszej sypialni, ale zadbasz o nią. Jesteś dla mnie jak rodzony syn. - po policzku taty spłynęła łza.

Nie wytrzymałam i wstałam by się do niego przytulić. Tata pogładził mnie delikatnie po plecach i cmoknął mnie w czoło.

- Nie płacz księżniczko, panna młoda nie może płakać - szepnął mi do ucha.

- Dobrze tatusiu .

Uśmiechnęłam się do niego i wróciłam na miejsce. Później wiele osób mówiła nam tak wspaniałe rzeczy. Co chwila chciało mi się płakać, Patryk wciąż gładził moją dłoń, co chwila pochylają się by musnąć ustami mój policzek. Czułam się tak szczęśliwa. W ten wstał Paulin i podniósł swój kieliszek wysoko w górę.

- Gorzka wódka gorzka wódka,

Nie będziemy pili,

Bo nam dzisiaj państwo młodzi,

Jej nie osłodzili ! - Zaśpiewał głośno.

Po sekundzie dołączyli do niego chyba wszyscy zgromadzeni na weselu :

-Gorzka wódka, gorzka wódka,

Trzeba ją osłodzić,

Młody młodą pocałuję,

Nic nie będzie szkodzić

Patryk zaśmiał się cicho i cmoknął mnie delikatnie. Zarumieniłam się. Wszyscy na nas patrzyli.

- On jest temu winien,

On jest temu winien,

Pocałować ją powinien !

Mój maż ponownie złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Robiłam się coraz bardziej czerwona.

-Ona temu winna,

Ona temu winna,

Pocałować go powinna

O mój Boże... Moja kolej? Matko... Pocałowałam Patryka.

-U nas moda taka,

U nas moda taka,

Że całują na stojaka !

Przysięgam, że Emil śpiewał najgłośniej. Zaśmiałam się. Wstaliśmy więc i powtórzyliśmy. Myślałam, że na tym się zakończy. Jakże się myliłam.

-Młody nie bądź cyckiem,

Młody nie bądź cyckiem,

I pocałuj ją z języczkiem!

Patryk znowu zaśmiał się głośno i zabrał się do sprawy na poważnie. Ujął moją twarz w dłonie. Złączyliśmy się w długim i namiętnym pocałunku. Zupełnie zapomniałam, że patrzą na nas moi rodzice. Byliśmy tylko on i ja.

-Już będziemy jedli,

Już będziemy pili,

Młodzi wódkę osłodzili

Rozległy się wiwaty i oklaski. To najpiękniejszy dzień w całym moim życiu. 



Hej, kochani. Trochę napracowałam się nad tym rozdziałem ( i tak nie jest perfekcyjny). Dajcie znać czy w następnym rozdziale opisać dalszy ciąg wesela, czy iść dalej ;) 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top