Rozdział drugi. Mały zazdrośnik.

Gdy wróciliśmy do domu Patryk od razu przebrał się i położył. Oczywiście dupą do mnie. Na każdą próbę rozmowy odpowiadał warknięciem. Dosłownie, on na mnie warczał! W końcu dałam za wygraną i również się położyłam. Nie mogłam jednak zasnąć. Gapiłam się w sufit. Starałam się nie poruszać, by Patryk mógł zasnąć. Nie wiem ile czasu minęło kiedy chłopak w końcu się odezwał :

- Wolisz jego ode mnie?

- Słucham?

Normalnie mnie zatkało. O czym on do jasnej anielki bredził? Przewróciłam się na bok i przechyliłam się nad jego ramieniem. Miał zamknięte oczy.

- Podoba ci się Emil?

- Co? Nie!

- A ty jemu tak. Widzę jak na ciebie patrzy. Od dawna. I jestem cholernie zazdrosny - mruknął.

- Nie żartuj....

- Czy ja kurwa wyglądam, jakbym żartował?

Otworzył oczy i spojrzał na mnie z wyrzutem. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Przecież to było śmieszne.

- Nie widzę świata poza tobą - zapewniłam - Emil to tylko przyjaciel. Przepraszam, jeśli poczułeś się zazdorsny.

Pocałowałam go w policzek. Uśmiechnął się blado, jego spojrzenie w końcu stało się cieplejsze. Odwrócił się i przytulił mnie mocno. Wciągnął w płuca mój zapach i zamruczał.

- Jesteś głupi - burknęłam.

- Po prostu się boje, że ktoś mi cie zabierze.

- To się nie stanie.

- Skoro tak mówisz.

Cmoknął mnie w czubek nosa.

Zasnęłam smacznie jak dziecko.

Kiedy obudziłam się następnego dnia, na poduszce Patryka leżała karteczka.

Jakby co, jestem w pałacu. Wrócę wieczorem. Jeśli będziesz się nudzić możesz mnie odwiedzić. Kocham cię.

Uśmiechnęłam się i odłożyłam liścik na szafkę. Przeciągnęłam się i spojrzałam w okno. Pogoda dopisywała. Całe szczęście. Postanowiłam spędzić cały poranek w łóżku, jednak tuż po chwili usłyszałam dzwonek mojej komórki. Chcąc nie chcąc złapałam za smartfona i spojrzałam na wyświetlacz. Lidka.

- Co tam loszko - powitałam ją.

- Wal się na ryj maszkaro. Żyjesz po tym całym weselu?

- Wczoraj ze trzy razy zdechłam, ale dziś jest okej.

Zaśmiałam się przypominając sobie ciemne sińce pod oczami przyjaciółki.

- Co powiesz na spacer Am?

- W sumie... Jest ciepło. Możemy iść.

- Przyjdę po ciebie za pół godzinki.

- Okej, do zobaczenia świnko.

Rozłączyłam się zanim zdążyła mi się odgryźć i zerwałam się z łóżka. Znowu spędziłam trochę czasu przed szafą. Ubrałam się w czarne leginsy i ulubioną koszulkę z napisem ,, Jestem wredna''. Po namyśle zarzuciłam na siebie bluzę Patryka. Uwielbiałam w niej chodzić. Sięgała mi prawie do kolan. Podwinęłam rękawy i podeszłam do lusterka by ogarnąć włosy.

Kończyłam nakładać tusz na rzęsy, kiedy usłyszałam Lidkę przez okno:

- Rusz swoją tłustą dupkę Am!

Przewróciłam oczami i wyszłam z domu. Postanowiłyśmy, że wpadniemy najpierw do osady, aby kupić sobie coś słodkiego w cukierni mamy Oli. Piekła tak pyszne ciasteczka. Warto dla nich trochę utyć! Kiedy wyszłyśmy zajadając się słodkościami pobiegł do nas Emil. W ręku trzymał bukiet róż. Musiałam przyznać, były piękne. Od razu pochyliłam się, by je powąchać.

- Kto jest tą szczęściarą? - spytała Lidka.

- Izabella została dzisiaj Alfą w swoim stadzie. Poprzedni się nie wyrabiał. Muszę jej pogratulować.

- Ktoś tu się zakochał - pisnęłam.

Emil się zarumienił i popatrzył na swoje buty.

- Czy ja wiem... Lubię ją, no ale...

Wtedy Emil popatrzył nagle w bok. Spojrzałam w tym samym kierunku. Nieopodal nas stał Patryk. Szybko się wyprostowałam i pomachałam mu, jednak odwrócił się i poszedł w stronę pałacu. No pięknie. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top