Rozdział 53. Idealne zaręczyny.


Będę zaszczycony, jeśli złamiesz mi serce.

Gwiazd Naszych Wina.



Patryk.

Cała ta sytuacja nie dawała mi spokoju przez ostatni tydzień. Amelka zachowywała się względem mnie normalnie, jednak ja nadal nie mogłem sobie wybaczyć tego jak mocno zraniłem swojego anioła. Nikt z naszych wspólnych znajomych nie wiedział o niczym. Czułem się jak śmieć, gdy się do mnie uśmiechali. Zapragnąłem zniknąć, by już nigdy więcej nic takiego się nie powtórzyło. O ileż szczęśliwsza byłaby beze mnie moja malutka... Trzeba naprawdę nazywać się Patryk, by tak zjebać pierwszą rocznicę. Czułem się strasznie apatycznie. Nie chciało mi się jeść, nie mogłem spać. Ogromnie gryzły mnie wyrzuty sumienia. Musiałem jej to wynagrodzić a skoro nie chciała abym zrobił sobie jakąś krzywdę musiałem wymyślić coś innego.

Siedziałem w biurze i piłem poranną kawę, gdy wpadłem na pewien pomysł. Powinno się udać jeśli zostałbym na całą noc w pałacu. Spojrzałem z niechęcią na petycje piętrzące się obok mnie. Nie wiem jakim cudem ojciec tak dobrze sobie z tym radził. Zabierałem się za robotę, gdy wparował mi do biura Paulin. Posłałem mu blady uśmiech, na nic innego nie było mnie stać. Wciąż dziwnie czułem się widząc kolegę, chociaż pomimo braku ręki radził sobie znakomicie.

- Postanowiłem to zrobić - wypalił.

- Wiesz przyjacielu, jako iż nie posiadam umiejętności czytania w myślach może zdradzisz mi co postanowiłeś zrobić.

- Oświadczę się Lidce. Mam dość, stała się ostatnio niemożliwa. Niby w żartach wspomina że czas na nowego faceta. Wkurzam się.

- Cóż, oświadczyny to nic złego - zapewniłem.

- Chyba masz rację, nie wiem jednak gdzie.

- Chyba mam pomysł.



Amelia.

Kiedy dostałam wiadomość od Patryka, że zamierza siedzieć w biurze do rana zawrzało we mnie. Unikał mnie czy co? Naprawdę już mu wybaczyłam, nie mógł wpoić sobie tego do swojego pustego łba? Utuliłam Michała do snu i zadzwoniłam do mamy. Na szczęście mogła wpaść na chwilę do naszego domu. Gdy tylko przyjechała wsiadłam do auta i ruszyłam do osady. Byłam zła jak osa. Zaparkowałam pod samym wejściem do pałacu i wparowałam do środka niczym burza gradowa. Mój mąż wręcz tonął w papierach. Momentalnie przeszła mi złość.

- Misiu, nie mogłeś po mnie zadzwonić? Wiesz, że zawszę ci pomogę.

- Nie chciałem ci przeszkadzać - mruknął.

Usiadłam mu na kolanach i złapałam za pierwszy z brzegu dokument. Zdziwiłam się widząc, że to jakiś akt z rozpoczęcia budowy biblioteki z datą na następny miesiąc.

- Musisz to przeglądać i podpisywać koniecznie dzisiaj?

- Jeśli chcę mieć kilka dni wolnego, to owszem.

- Wolnego? Źle się czujesz? - przestraszyłam się.

- Nie. Jedziemy na małe wakacje .Michaś zostanie z rodzicami, Damian z babcią Kuby. Pojedziemy kurwa wszyscy! Na kilka samochodów, do jednego pensjonatu. Wiem, że to nie Portugalia jak planowałaś, ale ....

- To świetnie, wiesz jak uwielbiam góry. Jeździłam na wakacje do Bukowiny Tatrzańskiej.

- Możemy się tam zatrzymać - wzruszył ramionami.

- Tylko proszę, wróć do mnie... Ten normalny ty.

- Co masz na myśli?

Nie odpowiedziałam, złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach. Westchnął zadowolony i objął mnie w pasie. Usiadłam rozkrakiem, przodem do niego żeby było nam wygodniej. Patryk całował mnie tak zachłannie... Już dawno tego nie robił. Nie w taki sposób. Jakby był głodny. Wplotłam palce w jego włosy, jęknął mi w usta. Zerwał się nagle z miejsca, jedną ręką przytrzymując mnie, drugą z rozmachem zrzucił papiery z blatu. Po chwili leżałam na biurku. Boże, czy on zamierzał... We własnym biurze? W biurze, w którym codziennie przyjmował petentów? To takie.... Podniecające. Ucieszyłam się, że byłam w sukience. Po chwili pozbył się moich majtek, cóż nie były mi akurat potrzebne, prawda? Nawet się nie rozebrał, rozpiął tylko rozporek. Rany, to się nazywa szybki numerek. Starałam się być cichutko, co nie było łatwe przy moim mężu. Gdzieś w połowie uświadomiłam sobie, że nie wzięłam w tym tygodniu tabletki antykoncepcyjnej, ale było mi tak przyjemnie... Cóż, zanim zaszłam w ciąże używałam ich cały czas a jednak pojawił się Michaś. A co mi tam?!

Kiedy Patryk doszedł, legł na mnie całym ciężarem dysząc jak parowóz. Pocałowałam go w policzek. I w tym właśnie momencie usłyszałam oklaski.... Ktoś bił nam brawo z korytarza. Patryk z niedowierzaniem spojrzał na drzwi. Niedowierzanie po chwili zamieniło się w wkurwienie trzeciego stopnia. Poderwał się, zapiął rozporek i jednym susem dobył drzwi. Również zerwałam się z miejsca i ruszyłam za nim. Po drugiej stronie stał Korneliusz. Miał łzyw oczach i zaróżowione policzki. Nie. To było już nieprawdopodobne.

- Co ty tu kurwa robisz? - spytał Patryk, siląc się na spokój.

- Chciałem tak wpaść jak zobaczyłem, że was nie ma. Jejku musicie mi wybaczyć, ale to takie romantyczne a ty tak słodko jęczysz Pączuciu! - spojrzał na mojego męża.

Nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem. Aż mnie zgięło.

Już trzy dni później zawitaliśmy w górach. Było dość chłodno, ale pogoda dopisywała a nasz pensjonat zachwycał z każdej strony. Patryk wynajął go całego tylko dla nas. Tak bardzo mi się tam podobało, a mój mąż widząc to końcu zaczął się uśmiechać. Przez dwa pierwsze dni praktycznie nie opuszczaliśmy swoich pokojów, każdy chciał się sobą nacieszyć. Martwiło mnie trochę, że Ania, Aleksa i Natalka spały w osobnych pokojach ze swoimi pokojami. Miałam nadzieje, że nie wrócimy w więcej osób niż przyjechaliśmy. W końcu na dwa dni przed wyjazdem Paulin zaproponował abyśmy poszli na wielkie ognisko, które odbędzie się w ośrodku wczasowych kilka domków dalej. Ponoć schodziło się tam pół Bukowiny. Wszyscy przystali na ten pomysł. Nie wiedziałam jak bardzo będziemy tego żałować.

Alkohol lał się strumieniami, jedyną osobą która nie napiła się zupełnie niczego był Patryk. Przyrzekł sobie, że będzie pił tylko w sylwestra po tym co ostatnio się stało. Sama również nie wlewałam w siebie zbyt dużo, od co dwa piwka dla rozgrzania się. Bawiliśmy się znakomicie. Kątem oka zauważyłam, że Korneliusz się dziwnie zachowuje. No tak, gdzieś w górach mieszkał Hubert jego dawna wielka miłość. Nieodwzajemniona z resztą. Ania siedziała z Natanem troszkę na uboczu. Zaśmiewali się z czegoś do łez, jak to oni. Jacek i Natalia, siedzieli obok mnie i Patryka. Posłałam dziewczynie uśmiech, ona w odpowiedzi zerknęła na swojego chłopaka i poruszyła zabawnie brwiami. Reszta bawiących się siedziała po drugiej stronie ogromnego ogniska. Było wśród nich sporo osób w naszym wieku, więc Emil nie próżnował przy flirtowaniu. Nadal wmawiał sobie, że nic go nie łączy z Izą. W pewnym momencie podszedł do nas Natan. Chłopak lekko zatoczył się i klapnął na pieńku tuż obok. Ania stanęła za nim i pokręciła głową.

- Chciałem wznieść toast za Patryka, gdyby nie on nie poznalibyśmy naszych wybranek.

- Nie bój się, nawet bez niego bym cię znalazła.

- Może i masz rację Anno.

Zaśmiałam się cicho i wtuliłam się w Patryka. Przymknęłam oczy oddając się chwili. Poczułam nagle puknięcie w plecy. Obejrzałam się.

- Nie widziałaś Lidki? - spytał Paulin - Chciałbym się jej w końcu oświadczyć.

- Wow, serio? Niestety, od dobrej godziny z nią nie gadałam.

- Zauważyłam ją, jak rozmawia z jakimś wysokim blondynem przy tamtym drzewie, ale było to kilka minut temu - Natalia wskazała na brzozę nieopodal.

Paulin zmrużył oczy i poszedł w tamtym kierunku. Pchana jakimś dziwnym przeczuciem podreptałam za nim. Ania i Natalia pojawiły się po moich bokach. To chyba jakiś babski instynkt. Wyczuwamy zagrożenia.

- Amelko, nie powiedziałam mu ale ona chyba troszkę za dobrze bawiła się z tym gościem - mruknęła Natalia.

- Sądzisz, że Lidka coś odwaliła?

- Mam nadzieje, że nie. Paulin mógłby się wkurzyć prawda?

- Jest jeszcze bardziej porywczy od Patryka.

Dziewczyny zadrżały, znały przecież wybuchowy charakterek mojego mężulka.

Paulina znalazłyśmy na brzegu lasu. Stał jak słup soli i był blady jak prześcieradło. Podążyłam za jego wzrokiem. Przed nami w cieniu sosen Lidka obściskiwała się z innym typkiem. Zrobiło mi się niedobrze. Co ona odwala?! Znałam ją tyle lat. Nie spodziewałabym się tego po niej. Chciałam powiedzieć coś do Paulina, ale zniknął. Pojawił się za to obok całującej się pary. Złapał faceta za bluzę i rzucił nim o drzewo. Chłopaczek stracił przytomność. Taką miałam nadzieje. Lidka odsunęła się i przyłożyła dłoń do ust. Chyba dopiero teraz doszło do niej co właśnie zrobiła.

- Jak mogłaś?! Nie... Nie mogę w to uwierzyć. I to tuż pod moim nosem!

- To twoja wina. Byłam na ciebie taka zła. Ola i Amelia już dawno są po ślubie a ty nie chciałeś się nawet zaręczyć. Wypiłam za dużo i stało się. Nie żałuje - syknęła.

- Widzisz to?! PATRZ! TWÓJ ZASRANY PIERŚCIONEK ZARĘCZYNOWY. CHCIAŁEM TO ZROBIĆ DZISIAJ. I MÓWISZ, ŻE TO MOJA WINA?! MOJĄ WINĄ JEST TO, ŻE CIE CIPA SWĘDZI NA INNYCH?!

- Tylko się całowaliśmy - powiedziała dużo ciszej.

- Kto wie jakby to się skończyło!

- Kochanie ja... Nie wiedziałam, że w końcu po tak długim czasie wpadniesz na to by przede mną kleknąć...

- WIĘC STWIERDZIŁAŚ ? ŻE TY MOŻE KLĘKNIESZ PRZED INNYM?!

- Może i bym klęknęła!

- Idź po Patryka, szybko - szepnęłam do Ani. Biegała bardzo szybko. To mogło się teraz przydać.

- On się zaraz wybuchnie - zauważyła Natalia.

Rzeczywiście, Paulin cały chodził. Wymachiwał ciągle dłońmi wrzeszcząc co cały czas jak wszyscy diabli.

- Gdybym mogła cofnąć czas, zrobiłabym to samo! - wycedziła Lidka.

Tego Paulinowi było zbyt wiele. Nie wiedziałam czy wilki tak mają jak się zdenerwują, ale momentalnie przeobraził się w wilka. Opadając z tylnich łap przednią przejechał Lidce po twarzy. To co się działo potem, było istnym koszmarem. Dziewczyna upadła na ziemię wrzeszcząc z bólu. Paulin odskoczył od niej i znowu przybrał ludzką postać. Był przerażony. Nawet z daleka widziałam, że ma problem by normalnie złapać oddech. Spomiędzy palców dziewczyny spływała krew. Podbiegłam do niej ile sił w nogach. Jedno było pewne, musiała jak najszybciej znaleźć się w szpitalu.

- Boże... nie.... Co ja zrobiłem? - szeptał Paulin, potem się rozpłakał.

Wtedy dołączył do nas Patryk. Nie pytając o nich porwał Lidkę na ręce. Zanim odszedł zatrzymał się na chwilę przed Paulinem.

- Wyrzucam cię ze stada. - Wycedził tylko. - Amelko wracaj z Natalią do ogniska. Nie chcę żebyście zostały z nim same - dodał do nas łagodnie.

Posłusznie ruszyłyśmy do reszty, odwróciłam się jednak na chwilę.



Pośród drzew w cieniu siedział płaczący chłopak, tuż obok niego na ziemi mienił się mały pierścionek. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top