Rozdział 47. Cholerny babsztyl.


Patryk. 


Nie mogłem spać. Całą noc wierciłem się z łóżku jak głupi. W końcu zerwałem się około ósmej. Upewniłem się, że z małym wszystko okej i zszedłem do kuchni zrobić sobie mocną kawę. Popijając ją już otworzyłem notatnik. Czekało mnie sporo roboty. Jak zawsze. Westchnąłem ciężko i rzuciłem zeszytem o blat. Cholera. To całe rządzenie ssie. 

- Kawę też macie mierną - usłyszałem za sobą. 

Przysięgam, podskoczyłem. Od dawna nikt nie zaszedł mnie od tyłu. 

- Mógłbyś przestać zakradać się do mojego domu? - warknąłem. 

Korneliusz obrzucił mnie pogardliwym spojrzeniem i zacmokał. Potem bezceremonialnie rozsiadł się obok mnie pijąc małą czarną. Pokiwałem głową i odwróciłem od niego wzrok. Już wolałbym żeby próbował mnie zabić. 

- Nie przyszedłem tu bez powodu. Mamy do ciebie pewną sprawę. - burknął obrażony. 

- My? I jaką sprawę do cholery? 

- Dowiesz się za chwilkę skarbie - powiedział cieplej a mnie po plecach przeszły dreszcze. 

Rzeczywiście nie minęło wiele czasu, gdy wyczułem zapach zbliżających się gości. Mogłem się domyślić. Nasze urocze dziewczynki. Podszedłem do drzwi zanim zdążyły zapukać. Powitały mnie trzy pary szczenięcych spojrzeń. 

- Jaki macie do mnie romans? - spytałem zapraszając je do środka. 

- Głupio nam za wczoraj - zaczęła nieśmiało Ania. 

- Przepraszamy za ten telewizor - Natalia opuściła głowę. Na sam przód wyszła Aleksa wyciągając ku mnie rękę, w której trzymała kopertę. Zgłupiałem. 

- Co to jest? 

- Zrobiłyśmy małą zrzutkę. Nie starczy na nowy, ale może uda się naprawić ten stary - zaczęła tłumaczyć. 

- Jeśli chcecie jeszcze w tym roku usiąść na dupskach, to radzę wam do schować. 

- Ale Patryk...

- Dość. To był wypadek. Zdarza się. No i teraz mam pretekst by kupić jeszcze lepszy - puściłem im oczko. 


Usiedliśmy w salonie, po jakimś czasie dołączyła do nas Amelka. Piliśmy herbatę, wygłupialiśmy się trochę jak to zwykle z nami bywa, gdy w pewnym momencie Natalia spoważniała. 

- Mogę cię spytać, dlaczego wczoraj wylądowałeś w areszcie? 

- Jasne. Pobiłem swojego ojczyma. 

Dziewczynę zatkało. Chyba nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Spojrzała najpierw na Anię, potem na Aleksę a na końcu znowu na mnie. Wzruszyłem ramionami. 

- Czym sobie zasłużył? 

Opowiedziałem im więc w skrócie co się wydarzyło i dlaczego. Kiedy mówiłem o moim dzieciństwie ich oczy robiły się coraz większe. W sumie, chyba potrzebowałem się wygadać. 

- Chyba czeka mnie rozprawa w sądzie - zakończyłem opowieść.

- Wybacz Patryczku, ale twoja matka to niezła rura - warknęła Ania. 

- Doprawdy, jak tak można - oburzył się Korneliusz. Był aż czerwony ze złości. 

- Przywykłem. 


Jakiś czas później zabraliśmy się za wspólne gotowanie obiadu. Bawiłem się świetne, to muszę przyznać. Zrobiłem również, coś czego nie zrobiłem nigdy dotąd .Otóż wziąłem sobie wolne. Tak bez powodu. Poczułem się lżejszy o kilka kilo. Brakowało mi czegoś takiego. 

Amelka otworzyła okno, a ja poczułem znajomy zapach. Ze zdziwienia zamarłem z garnkiem w ręku w połowie drogi z blatu do kuchenki. Niemożliwe.... Po co? 

- Kochanie? - zaniepokoiła się moja żona. 

- Powiedz, że mnie nie ma w domu - wyjąkałem i pobiegłem do sypialni. 



Amelia. 


Okej... To było dziwne. Co go ugryzło? Schował się w naszej sypialni. Z garnkiem.... 

- Może dodaje tajemny składnik - szepnął mi prosto do ucha Korneliusz. 

Miałam mu coś odpowiedzieć, gdy usłyszałam Michałka. Zapłakał cicho. Nakarmiłam go więc... Och. No tak. Brudna pielucha. Szybko go przewinęłam. Zeszłam z nim na dół, by popatrzył sobie trochę na naszych gości. Chciałam przyzwyczajać go do ludzi. A może raczej ludzi, wilków i wampirów. Nie doszłam z nim jednak do aneksu kuchennego, gdy ktoś zapukał do drzwi. Kiedy otworzyłam myślałam ( przepraszam za wyrażenie), że pierdolnę. Otóż przede mną stała matka Patryka. 

- Czego chcesz?! - powitałam ją milutko. 

- Muszę porozmawiać z Patrykiem. 

- Nie ma go. 

- Widzę jego auto, proszę to zajmie chwilę. 

Nagle po mojej prawej pojawiła się Ania. Łypnęła na gościa i założyła ręce na piersi. 

- Pani jest matką Ptysia? 

- P..Ptysia? Tak.. Ja... Tak. 

- To świetnie! 

Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, zatrzepotała rzęsami i ... rzuciła się na kobietę z pięściami. W ostatnim momencie złapał ją Korneliusz. Tak się rzucała, że nie mógł jej utrzymać. Aż się spocił. 

- Puść mnie, ta wiedźma musi zapłacić własną krwią - krzyczała złowrogo. 

- Proszę mnie wpuścić , naprawdę chcę z nim pogadać. - Nie ustępowała. 

- On z panią niestety nie - z mojej lewej pojawiła się Natalia. 

Poprawiłam synka na ramieniu i złapałam za klamkę. 

- Czy to mój wnusio? 

- Owszem, jednakże nie powinien cię interesować. Może być wilkiem, jak tatuś - syknęłam. 

Kobieta otworzyła szeroko oczy i cofnęła się o krok. 

- Mówisz o tym... Na takim forum?  - spojrzała na dziewczyny. 

- Wiemy kim jest Patryk i w ogóle nam to nie przeszkadza - wycedziła przez zęby Ania. 

- Zdziwię cię, ale moi rodzice również wiedzą i kochają go jak własne dziecko. Na szczęście dostał ode mnie i mojej rodziny to co ty mu zabrałaś. Poczucie wartości, bezpieczeństwo i miłość. 

- Więc nie pozwolicie mi się z nim zobaczyć? 

Alleluja! W końcu załapała! Otwierajcie szampana, mamy tu nowego Einsteina! Gdzie narody Nobla?! Dajcie jej wszystkie! Kiwnęłam głowią i pchnęłam drzwiami, jednak złapał je Patryk. Nawet nie zauważyłam, że wyszedł z sypialni. Odsunęłyśmy się na bok, by zrobić mu miejsce. Mąż wziął ode mnie Michasia,chyba czuł się pewniej z nim w ramionach. 

- Masz dwie minuty - jego głos był dziwnie spokojny. 

- Z samego rana poszłam na komisariat i odwołałam zeznania. Przyznałam się do kłamstwa i wniosłam oskarżenie na Kamila. 

- Wybornie, to wszystko? 

- Nie! Ja... Ja chciałam cię przeprosić synku. Zafundowałam ci prawdziwe piekło na ziemi. Tak mi przykro. Gdybym tylko mogła cofnąć czas... Byłabym dla ciebie prawdziwą matką! Pozwoliłam Kamilowi na okropne rzeczy. Naprawdę nie wiedziałam... Nie. Kogo ja chcę oszukać. Oczywiście, wiedziałam, że cię to boli i gdzieś w głębi duszy cierpiałam z tego powodu. Po prostu bałam się, że jeśli coś zrobię to Kamil mnie zostawi. Próbowałam z nim rozmawiać, prosiłam by był trochę delikatniejszy. To wszystko. Wmawiał mi, że tak trzeba. Chyba chciałam mu wierzyć. Byłam potworem. Błagam, wybacz mi! Pozwól mi być swoją mamą. Tym razem cię nie zawiodę. 

Przeniosłam wzrok z kobiety na Patryka. Miał mocno zaciśniętą szczękę i napięte mięśnie, lecz mimo to gładził delikatnie naszego synka po buzi. 

- Nie - wyszeptał - A teraz się wynoś. 

- Och... Rozumiem. Chciałabym jednak najpierw zapytać, jak nazywa się mój wnusio? 

- Michał. 

- Jest śliczny. Mogę go dotknąć? 

Patryk niechętnie opuścił jedną rękę, a kobieta przysunęła się bliżej. Michaś ochoczo wyciągnął ku niej rączkę i zacisnął dłoń na jej palcu. 

- Bądź dla niego takim ojcem jakim był dla ciebie Piotrek. Tak dobrze cię wychował, że nawet kilka lat piekła nie zniszczyło dobra w twoim sercu. 

Mówiąc to odwróciła się na pięcie i odeszła. Zapadła bardzo niezręczna cisza. Staliśmy w drzwiach jak słupy soli i tylko wgapialiśmy się w Patryka. Był blady. 

- Najdroższy? - nie wytrzymałam tego czekania. 

- Weź go...

Powoli podał mi Michałka i rzucił się biegiem w las. 



Patryk














Kurwa.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top