Rozdział 46. Teraz wiem wszystko.
Amelia.
Poprosiłam Patryka by poczekał w samochodzie, ja pchana rządzą mordu zapukałam do drzwi jego starego domu. Otworzyła mi Kasia. Westchnęła zaskoczona cofnęła się o dwa kroki. Więc aż tak przerażająco się prezentowałam? Dobrze.
- Am... Amelko co tutaj robisz? - wydukała.
- Chcę porozmawiać ze swoją teściową - wyćwierkałam robiąc niewinną minkę i wepchnęłam się do środka.
Boże... Jaki syf! Kiedyś przesiadywałam w tym mieszkaniu całe popołudnia. Czy ja wtedy tego nie zauważałam? Może nie chciałam. Na pełnej ,, pompie '' wbiłam do dużego pokoju. Matka Patryka siedziała przed telewizorem i zajadała się czipsami. Spojrzała na mnie znudzonym wzrokiem nie przestając przeżuwać. Zezłościłam się jeszcze bardziej. Zacisnęłam dłonie w pięści.
- Szukasz mężusia? - spytała - Psy go zgarnęły. Taki już z niego typek. Przyzwyczaj się.
- POSŁUCHAJ TY POPIEPRZONA, KOBIETO BEZ SERCA! Patryk chciał ci pomóc a ty go wrobiłaś! Jakim trzeba być człowiekiem by zrobić coś takiego swojemu dziecku?! Co on ci takiego zrobił?! - wrzasnęłam płaczliwym głosem.
Kobieta zamarła. Wpatrywała w podłogę. Drżała. Nie ruszyło mnie to. Podeszłam jeszcze bliżej.
- Pytam jeszcze raz. Co on ci zrobił?!
- Był zbyt... Zbyt podobny do Piotrka - wyszeptała.
- I to jest powodów by nienawidzić swojego syna? - Nie mogłam tego pojąć.
- Według naszej matki, to jest również powód by dawać go katować. Bo to właśnie robił tata! Bił go bez opamiętania! Gdyby Patryk nie był wilkiem mógł nawet umrzeć! Rura od odkurzacza, patelnie, noga od starego stołu. Mam wymieniać dalej mamo?! - Włączyła się Kasia.
- O czym ty mówisz? - Byłam w szoku. O tym nie słyszałam nigdy, ten .. Ten... Skurwiel bił Patryka? Ja wiedziałam, że mój mąż miał ciężkie dzieciństwo odkąd trafił do tego domu, ale... Dziecko? Metalową rurką? Nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Musiałam złapać się o stary teleskopowy telewizor by nie upaść. To aż bolało.
- Pozwalałaś go bić? PATRZYŁAŚ JAK KTOŚ NAPIERDALA CI DZIECKO?! Gdybym kiedykolwiek miała stać się taką matką jak ty... Przysięgam, że wskoczyłabym pod największego Tira jakiego udałoby mi się znaleźć!
- Wy nie rozumiecie...
-Masz rację! Nigdy tego nie zrozumiem! - rozpłakałam się.
- Kochałam jego ojca. Naprawdę. Był taki przystojny, opiekuńczy. I te oczy. Boże, jak ja uwielbiałam jego oczy... Miałam zaledwie dwadzieścia lat, myślałam że czeka nas razem cudowna przyszłość, byłam już w ciąży kiedy postanowił mi powiedzieć... A raczej pokazać czym jest. Zmienił się przy mnie w wielkiego wilka. Możesz mi nie wierzyć Amelko. Mój najdroższy okazał się być czymś co nie ma prawda bytu w normalnym świecie. Poczułam się taka zraniona. Uciekłam. Nawet mnie nie gonił. Dopiero po kilku dniach przyszedł tu i powiedział, że nasze dziecko będzie takie jak on. Krzyczałam, że je usunę. Błagam bym tego nie robiła, obiecał zabrać je zaraz po narodzinach. Na to mogłam się zgodzić. Patryk urodził się zimowego poranka. Miał te oczy... Mimo wszystko wyglądał tak ślicznie. Zgodnie z obietnicą, jednak oddałam go. A wiesz co jest najgorsze? - spojrzała na mnie w końcu - Tęskniłam za nimi. Kamil... On nie dorównywał Piotrkowi do pięt, ale był normalny.
- Myślisz, że naprawdę cię to usprawiedliwia? Kiedy Patryk tutaj przyszedł był wystraszonym dzieckiem. Jego ojciec dzień wcześniej skonał mu na rękach. Oczekiwał matczynej miłości, a ty co mu zapewniłaś? Piekło! Tylko dlatego, że miał oczy po tacie? Wiesz kto jest potworem? Ty i twój przydupas. Wiem kim jest Patryk, wiem że nasz syn również może być wilkiem, ale wiesz co? Nie obchodzi mnie to. Ważne by miało dobre serduszko.
- Odkąd tylko Patryk wprowadził się do nas ,wpajałaś mi że mam go nienawidzić. I wiesz co? Udało ci się. Myślałam, że jest zły. Po prostu zepsuty. Aż do momentu, gdy zobaczyłam jak on patrzy na Amelkę. I tak oto dowiedziałam się, iż ta zwykła bestia potrafi kochać - Kasia również była bliska płaczu.
- Przecież jest wilkiem, bicie nie powinno go boleć...
- Nie? Płakał i błagał o litość bo taką miał ochotę?! On cierpiał mamo. Tak jak ty teraz!
- Przez ciebie mój mąż nadal się dziwi, że go pokochałam. Prawie się rozpłakał, gdy dostał od moich rodziców prezent na dzień dziecka. Zniszczyłaś go. A ja do tej pory staram się go naprawić.
Nie mogłam na nią dłużej patrzeć. Wzięłam głęboki oddech i poszłam w kierunku drzwi frontowych.
- Chcę tylko abyś wiedziała, że tobą gardzę. - Powiedziałam na pożganie teściowej i szybko wyszłam na dwór.
Patryk posłusznie czekał w aucie, rozmawiał z kimś przez telefon. Widząc mnie zapłakaną zmarszczył brwi, ale nie odłożył telefonu. Więc była to ważna rozmowa.
- Am, zaczekaj! - Wybiegła za mną Kaśka.
Rzuciła mi się w ramiona becząc już na całego. Schowałam twarz w jej ramieniu. Stałyśmy tak dobrą chwilę. W końcu koleżanka wytarła nos i spojrzała na mnie. Uśmiechnęłam się do niej blado.
- Dziewczyny, co się do cholery stało? - Podszedł do nas Patryk.
Był zmartwiony. Zawsze się denerwował, gdy ktoś przy nim płakał. Mój kochany... Wyobraziłam go sobie jako małego chłopca. Jakim trzeba być potworem, by robić coś takiego?
- Ja... Ja chciałam cię przeprosić braciszku, Nigdy nie stanęłam w twojej obronie. Tak mi przykro. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz i będziemy prawdziwą rodziną.
- Przecież nie żywię do ciebie żadnej urazy - Chłopak się zdziwił.
- Ale... Patryk!
- Nie rozmawiajmy o tym teraz - syknął wskazując na mnie ruchem głowy.
- Ona wie...
Patryk.
Nie. Nie. Nie i jeszcze raz kurwa nie! Ona nie miała się o tym dowiedzieć! No tak. Teraz to było logiczne. Patrzyła na mnie tymi zapłakanymi oczętami jakby widziała mnie pierwszy raz. Wziąłem głęboki oddech i przeczesałem dłonią włosy. Szlag by to. Teraz wiedziała, że jej silny mężczyzna był kiedyś rozbeczanym bitym dzieciaczkiem.
- Kasiu, nie chcę teraz o tym rozmawiać. Jest już późno. - warknąłem.
- Nie nienawidź mnie, proszę.
- Jesteś moją siostrą i cię kocham. A teraz naprawdę wracamy do domu.
- Zaczekaj! - Kasia złapała mnie za rękę - Kochasz mnie?
- Co w tym dziwnego? - zacząłem się denerwować. Nie znosiłem rozmawiać o swoich uczuciach. Chyba, że z Amelką.
- Mogę was jutro odwiedzić?
- Jasne.
- Dziękuje. Więc dobranoc.
Dziewczyna wróciła do domu szybkim krokiem. Włożyłem dłonie do kieszeni bluzy i spojrzałem w niebo. Czekała mnie teraz długa i nieprzyjemna rozmowa z żoną. Tego byłem pewien.
Bardzo się pomyliłem. Amelia nie odezwała się do mnie słowem całą drogę do domu. Kiedy zaparkowaliśmy nie wytrzymałem.
- Jesteś na mnie zła?
- Oczywiście, że nie - szepnęła.
- Więc o co ci chodzi?
- A jak sądzisz? Dowiedziałam się dziś bardzo nieprzyjemnych rzeczy. Wejdźmy do środka, chcę zobaczyć Michałka.
Cóż. Ja także. Nie widziałem synka od rana i bardzo się stęskniłem. Wchodząc do środka zastaliśmy dziwny widok. Ania siedziała okrakiem na Korneliuszu i biła go łyżeczką do zupy po twarzy. Natalia trzymała wampira za włosy, Jacek patrzył na to ledwo powstrzymując się od śmiechu. Aleska rzecz jasna dopingowała dziewczyny z kanapy. Jeden normalny dzień. Jeden. Czy proszę o tak wiele? Wiedziałem, że pożałuje swojej decyzji jednak spytałem :
- O co chodzi?
- TEN DRAŃ ZJADŁ NASZE ŻELKI! WSZYSTKIE! - wrzasnęła Ania.
- Pij se krew ty wredny nietoperzu, ale od naszych żelek wara - wtórowała jej Aleksa.
- Niczego nie żałuje! - pisnął Korneliusz.
Potarłem oczy i pokręciłem głową. Kiedy uniosłem wzrok, coś przykuło moją uwagę. Mój telewizor, mój super, mega, eksta, hiper telewizor! Roztrzaskany na podłodze.
- NIE! TYLKO NIE TELEWIZOR!!!! - upadłem na kolana i złapałem się za głowę.
- Co tu się stało? - spytała spokojnie Amelia.
- No, gdy goniłam Korneliusza on wpadł... No i ... No wiecie - dukała Natalia.
Spojrzałem na nią szeroko otwartymi oczami, dziewczyna szybko się podniosła i posłała mi szeroki, słodziutki uśmiech.
- O rany to już tak późno? - Aleksa spojrzała na nieistniejący ,, zegarek '' i łapiąc pod rękę Anię i Natalkę szybko wyszła z naszego domu. Jacek parsknął w końcu śmiechem.
- Wyjdź stąd, albo dostaniesz! - warknąłem do niego.
- Twoje życzenie jest moim rozkazem - zachichotał i także wyskoczył przez drzwi.
Amelka uklęknęła i położyła mi rękę na ramieniu. Posłałem jej smutny uśmiech.
Rozdział byłby dłuższy, ale pewien psiak tak się na mnie patrzył, żebym się nim zajęła :
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top