Rozdział ósmy. Tak, może być jeszcze gorzej.
Mijały tygodnie, jednak nic się nie zmieniało. Całe stado Patryka unikało mnie, oprócz Kuby oczywiście. Z nim zaczęłam dogadywać się świetnie. Z Olą również. Dowiedziałam się, że jako jedyna z całej rodziny nie potrafi przemieniać się w wilka i dokuczano jej przez to w młodości. Poznałam również ukryte w lesie niewielkie miasteczko. Nie było tam wiele budynków. Kilkanaście domów, mały szpital, sklep, oraz pałacyk w którym mieszkał Wielki Alfa.
Patryk podarował mi mapkę osady i oznaczył kilka miejsc w jej okolicach, gdzie najprawdopodobniej mieszkały wampiry. Pod żadnym pozorem nie wolno było mi się tam zbliżać. Wcale mnie to nie martwiło. Nie chciałam ponownie spotkać się z jednym z tych potworów. Jednak oczywiście, było mi to dane.
Zaczęły się wakacje. Patryk miał prawdziwe urwanie głowy, ponieważ ludzie zaczęli masowo wyruszać na spacery. Wilki miały za zadanie pilnować każdego z nich i odstraszać jeśli jakiś delikwent zbliżył się za bardzo do osady, lub miejsca zaznaczonego na mojej mapce. Widywaliśmy się przez to tylko wczesnym rankiem, lub późną nocą. Nie przeszkadzało mi to jednak. Pewnego lipcowego poranka, kiedy w końcu zwlekłam się z łóżka czekał na mnie bardzo niepokojący sms od mojej siostry ciotecznej Amandy, dawnego cienia Patryka.
,, Idę na spacer do lasu z moim nowym chłoptasiem. Tak, nie dorasta twojemu do pięt. Podobno zna bardzo fajne miejsca, w zakazanej części. Buziaczki ''
Zmroziło mi krew w żyłach. Niewiele wiedziałam o chłopaku Amandy, ba nie widziałam go nawet. Jednak z tego co mówiła nie był stąd. Więc skąd znał te ,, fajne '' miejsca? Zadzwoniłam do Patryka jednak miał wyłączony telefon, jak zawsze kiedy był na patrolu. Westchnęłam ciężko i zaczęłam się ubierać. Musiałam znaleźć tę wariatkę.
Idąc lasem próbowałam się do niej dodzwonić. Bezskutecznie. Nie odbierała. Coraz bardziej to wszystko mnie niepokoiło. Stanęłam w końcu w pobliżu osady. Nie miałam bladego pojęcia gdzie dalej iść. I wtedy to się stało. Zauważyłam bransoletkę Amandy leżącą na ścieżce, która prowadziła do... Tak. Do miejsca z krzyżykiem. Jakim cudem udało jej się tędy przejść. I dlaczego udało się mnie? Mimo, że niektóre wilki już znały mój zapach powinny mnie pilnować. Rozejrzałam się. Nie wiem skąd, jednak wiedziałam, że jestem sama w najbliższej okolicy. Gdzie oni wszyscy byli?
Powolnym krokiem weszłam na ścieżkę. Amanda może i była głupia, wredna, dwulicowa ( okej starczy) , jednak była kiedyś dla mnie jak prawdziwa siostra. Nasze matki często się odwiedzały więc praktycznie wychowywałyśmy się razem. Musiałam ją znaleźć.
- Patryk mnie zabije - szepnęłam do siebie.
- Nie zdąży! Hi Hi .
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top