•Wedding day•
Dzień ślubu w końcu nadszedł, a Taehyung nie wiedział co zrobić, aby uniknąć tego. Krótka rozmowa z Jungkookiem jeszcze bardziej uświadomiła go w tym, że pomysł połączenia wspólnych sił z Woohyunem był jego największym błędem. Przez ostatnie dni Jimin próbował się z nim skontaktować, jednak Woohyun nie chciał pozwolić mu na kontaktowanie się z kimkolwiek w obawie, że spróbuje go zdradzić.
Przebrany w biały garnitur, poprawił niewygodną muszkę, po czym spojrzał w swoje odbicie w lustrze. Napuchnięte oczy od płaczu i nieszczęśliwy wyraz twarzy nie zwiastował niczego dobrego w tym dniu. Spojrzał kątem oka na stojących przy drzwiach ochroniarzy, którzy mieli dzisiejszego dnia cały czas go pilnować, przed jakimikolwiek próbami ucieczki.
Co miał zrobić? Obawa o zamiarach ojca Jungkooka w ogóle nie pomagała. Skąd miał wiedzieć, kiedy mężczyzna zdecyduje się zaatakować? Próbował nawet wyjaśnić całą sytuację Woohyunowi, który nie chciał słyszeć jego wymówek. Nosił w sobie dziecko i zadbanie o jego bezpieczeństwo było teraz najważniejszym zadaniem. Nie chciał, aby ucierpiało i nigdy nie mogło znaleźć się przy nim. To dziecko było jedynym co posiadał na tym świecie i mimo swojego strachu, chciał je wychować i dać prawdziwe szczęśliwe dzieciństwo, którego on nigdy nie mógł doświadczyć.
Niestety on został sprzedany przez swojego ojca, który chciał ocalić samego siebie za swoje niekończące się długi i postawił na jego drodze Jungkooka. Mimo wszystko los wybrał dla niego naprawdę trudną drogę do przejścia, jednak kiedy nastąpić miał prawdziwy triumf? Westchnął zrezygnowany, po czym odsunął się od lustra.
- Możemy już jechać - oświadczył mu ochroniarz, który był gotowy do wyjścia.
- Wyboru chyba i tak nie mam - westchnął ciężko, po czym ruszył w stronę drzwi, gdzie minął ochroniarza, który udał się za nim. Opuścili dom Woohyuna, gdzie stał zaparkowany samochód. Taehyung podszedł z mężczyzną do samochodu, wsiadając do środka.
- Pan Woohyun kazał przekazać, że dostarczenie pana Kima ma odbyć się bez obstawy - rzekł kierowca samochodu, który nawet nie spojrzał w ich stronę, mając zwróconą głowę na przód pojazdu. Ochroniarz zmarszczył brwi, po czym nie chcąc się sprzeciwiać rozkazom Woohyuna, opuścił samochód, zostawiając w nim samego Taehyunga, który w zdenerwowaniu złączył swoje dłonie, obawiając się tego co się stanie, jeśli tylko się pojawi.
Kierowca ruszył, opuszczając posiadłość Woohyuna. Jasnowłosy siedział w milczeniu przez dłużą część drogi. Spojrzał w stronę przedniej szyby, widząc mu zupełnie nieznaną drogę, która z pewnością nie prowadziła do urzędu. - Chyba pan coś pomylił, to nie jest droga do urzędu - powiedział Taehyung, czując jak serce niebezpiecznie przyspiesza w jego piersi, gdy przybliża się do kierowcy wyczuwając od niego znajomy zapach. - Jungkook?! - podniósł zdenerwowany głos, a chłopak spojrzał na niego z głupkowatym uśmiechem.
- Muszę pochwalić cię za twoje wyczucie, Tae - powiedział z rozbawieniem w głosie, a jasnowłosy zmarszczył swoje brwi, nie rozumiejąc jak Jungkook znalazł się niezauważony w tym samochodzie.
- Jak ty się tu znalazłeś? - zapytał.
- Zanim przyjechał ten kierowca, który miał zabrać cię n ten ślub, trochę go nastraszyłem i zostawiłem w lesie nagiego. Musiałem się jakoś dostojnie ubrać na tak ważną uroczystość - odpowiedział mu z zadowoleniem, przenosząc wzrok na drogę.
- Jesteś nienormalny - pokręcił głową.
- Musiałem zabrać cię od Woohyuna. Wiem, że nie chcesz tego ślubu - spojrzał na niego, a Taehyung odwrócił wzrok. - Usiądź sobie spokojnie. Twój szofer zabierze cię w bezpieczne miejsce, gdzie będziemy mogli porozmawiać - powiedział z uśmiechem, a Taehyung posłusznie wrócił na swoje miejsce. Cieszył się, że Jungkook pomógł mu z tym ślubem, ale obawiał się tego co będzie po wyjściu z samochodu.
Jungkook zatrzymał pojazd przed małym domkiem w jakieś wiosce, gdzie domu można było wyliczyć na palcach. Blondyn opuścił pojazd, gdzie podszedł do Jungkooka, który chwycił za jego dłoń, by szybko ruszyć z nim w stronę domku. Otworzył drzwi kluczykiem, który schowany miał w kieszeni marynarki, po czym jako pierwszego do środka wpuścił Taehyunga.
Pomieszczenie w domku było naprawdę skromne, jednak jasnowłosy nie mógł narzekać, ponieważ był w bezpiecznym miejscu z osobą, którą powinien nienawidzić za wszystkie krzywdy. Miłość, jednak była niewytłumaczalna i silniejsza od jakiegokolwiek żalu świata. Rozejrzał się wzrokiem po wnętrzu, po czym niepewnie odwrócił się w stronę Jungkooka, który stał bezruchu przy drzwiach.
- Tutaj będziesz na razie bezpieczny, ale za kilka dni będzie trzeba się przenieść - oznajmił mu chłopak.
- Co to za miejsce? - zapytał niepewnie.
- Domek Namjoona, który odziedziczył po dziadkach - odpowiedział mu ze spokojem w głosie, a Taehyung jedynie przytaknął ze zrozumieniem głową.
- Dlaczego chcesz mi pomagać? - zapytał.
- Czy to nie jasne? - uniósł brew, by ruszyć powoli w stronę chłopaka. - Kocham cię i pragnę cię chronić - powiedział, zatrzymując się przed jasnowłosym, który patrzył na niego z niepewnością w oczach.
- Wątpię w to, że będziesz mnie teraz chciał - odwrócił nerwowo wzrok. - Ale ja też ciebie kocham i.. dziękuje za to, że zabrałeś mnie od niego - powiedział, zaciskając swoje dłonie, a Jungkook patrzył na niego z niezrozumieniem, po czym uklęknął przed chłopakiem, gdzie ujął jego dłonie.
- Wiem, że zachowałem się wobec ciebie jak najgorsza świnia i nie zasłużyłem na ciebie, ale naprawdę żałuję - rzekł ze szczerością w oczach. - Kocham cię i nigdy nie przestałem. Zawsze będziesz należał do mnie, tak jak ja będę do ciebie - dodał, a Taehyung patrzył na niego ze łzami w oczach, czując tak wiele mieszanych uczuć. - Nie musisz mi wybaczać, ale pozwól mi naprawić moje błędy i razem z tobą wychować nasze dziecko - wyszeptał, obejmując blondyna w pasie, gdzie przyłożył bokiem swoją głowę do brzucha, a Taehyung niepewnie z drżącymi dłońmi, przyłożył swoje dłonie do głowy chłopaka. Był zaskoczony jego słowami i nie spodziewał się, że Jungkook może już wiedzieć o ich dziecku. Bał się, że nigdy nie zaakceptuje ich dziecka, tym bardziej z jego trybem życia, jednak zaskoczył go swoją uległością.
- N-nie boisz się być ojcem? - zapytał z drżeniem w głosie. - Przecież mówiłeś, że sama miłość do mnie stawiała cię jako słabeusza - powiedział przypominając sobie, jak zakończyła się ich historia, gdy dojść miało do samego ślubu.
- Byłem głupi i bałem się narażać ciebie na atak mojego ojca - wyznał, nie chcąc oderwać się od chłopaka. Czuł, że jego miejsce jest właśnie przy Taehyungu i ich dziecku, pragnął za wszelką cenę chronić ich przed swoim ojcem. - Ale nie pozwolę mu na to, żeby was skrzywdził - odsunął się od niego, gdzie chwycił za dłonie Taehyunga, które czule ucałował. - Obiecuję ci, że jak to wszystko się skończy będziemy prawdziwą rodziną i najlepszymi rodzicami dla naszego dziecka - uśmiechnął się, patrząc z dołu na zapłakanego blondyna.
- Boję się, Jungkook - wyznał szczerze, czując tak wiele obaw co do ich wspólnej przyszłości. - Nie chce, aby twój ojciec stał nam na drodze i ktokolwiek inny... chcę, aby to dziecko miało normalne życie, które nie będzie narażało go na ciągłe niebezpieczeństwo - dodał, a Jungkook wiedział dobrze, że zmartwienia Taehyunga są słuszne.
- Zaufaj mi, wszystko będzie dobrze - rzekł, patrząc w oczy młodszego. - Pozwól mi tylko poprosić cię o jedno - dodał, a Taehyung spojrzał na niego ze zmieszaniem w oczach.
- O co takiego? - zapytał, a ciemnowłosy wyciągnął z kieszeni marynarki złoty pierścionek.
- Taehyung, czy pozwolisz mi raz jeszcze poprosić cię o twoją rękę i zechcesz wyjść za mnie?
~
Witajcie ^^
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał :D Jutro widzimy się z następnym rozdziałem ^-^
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top