Rozdział 57. Valak?
Amelia.
Kasia miała mieć trochę wolnego czasu, jej synek spędzał akurat weekend u swojej babci, matki faceta mojej przyjaciółki a on robił sobie męski wypad więc z chęcią zgodziłam się przyjechać do Kaśki w piątek wieczorem. Kupiłam nam po winie, trochę przekąsek i zostawiłam mojego męża samego z dziećmi. Kasia z uśmiechem naskoczyła na mnie, gdy tylko przeszłam przez próg. Wyglądała dużo lepiej niż ostatnio to bywało. Nie miała już sińców pod oczami, skóra nabrała basku włosy nawet odżyły. Usiadłyśmy w dużym pokoju, od razu nie czekając na nich otworzyłam pierwszą butelkę wina.
- Tak się cieszę, dawno nie spędzałyśmy tak czasu. - Kasia wzięła porządny łyk wina i rozsiadła się na podłodze.
- Prawie dziesięć lat, jeszcze nie byłam z Patrykiem.
- Odkąd z nim zaczęłaś chodzić nie przychodziłaś.
- Cóż, dowiedziałam się jak był tu traktowany więc mi się nie dziw.
Popatrzyłam na przyjaciółkę znad lampki wina, skrzywiła się lekko ale nic poza tym. Wiedziałam, że wpłynęłam na niebezpieczne wody wspominając o tym ale nie mogłam siedzieć cicho.
- Tak, masz rację. - Rzuciła szybko. - Pamiętasz jeszcze co często robiłyśmy?
- Próbowałyśmy wzywać duchy. - Zaśmiałam się. - Gdybym wtedy wiedziała,że takie rzeczy istnieją...
- Okej, wampiry i wilkołaki. W to jeszcze jestem skłonna wierzyć ale duchy? Amelko dajże spokój. - Kaśka pacnęła mnie w ramię.
- Myślisz, że ich nie ma?
- Widziałaś wampiry i wilki a ducha?
- Niby nie..
- Chodź jak za dawnych czasów sobie coś wywołamy dla zabawy.
- No... Ja nie wiem.
- Chodź, będzie fajnie! - Zachęcała.
Napadła mnie nagle straszna nostalgia, zamknęłam oczy i przypomniałam sobie nas jako dwie dziewczynki z podstawówki które z trwogą siedziały skulone na podłodze jej pokoju przy świeczce i próbowały przyzwać ducha jej babci by sprzedała nam przepis na chyba najwspanialszy budyń. Ach, mimo wszystko tak wspaniale się bawiłam. Wino już trochę podgrzało we mnie krew, więc w końcu się zgodziłam. Kasia klasnęła w dłonie i poszła po świeczki zapachowe. Ułożyła sześć wokół nas i od razu wszystkie podpaliła.
- To co? Kogo przyzywamy? - Spytała z iskierką w oczach.
- Nikogo kogo znamy. - Odparłam szybko.
- Och, no dobra. Może przyzwiemy Valaka? To coś jak demon, który ponoć wie gdzie są ukryte wszystkie skarby świata. Będziemy bogate. - Zaśmiała się.
- Tak zaczyna się większość horrorów. - Mruknęłam cicho.
Kasia machnęła tylko ręką i upiła kolejny łyk wina, poszłam w jej ślady. Kaśka zaczęła coś mamrotać pod nosem.
- Przyzywam cię Valaku, chodź tu name wezwanie!
Nagle coś zapukało w szybę, obie podskoczyłyśmy a mnie od razu przed oczami stanęła Zakonnica z niedawno wypuszczonego do kin filmu. Czy ona nie była Valakiem? Nie Amelko, masz zbyt bujną wyobraźnie doprawdy. To tylko głupi film. Zaśmiałam się cicho.
- Dawaj dalej.
- Ee... Dobrze. Prezydencie piekła, Valaku przybądź do nas!
Skrzypienie drzwi wejściowych... Obie spojrzałyśmy za siebie ale w kuchni było ciemno. Klucze miał jedynie facet Kaśki a nie sądziłam aby wrócił tak wcześnie. Zachowałam się jak te wszystkie głupie babki z horrorów i powoli, na paluszkach zaczęłam iść w kierunku drzwi wejściowych.
- Nie idź tam.. - Szepnęła Kasia, była blada. - O Boże, zrobiłyśmy to... Przyzwałyśmy złego ducha i będzie nas teraz nawiedzał do końca życia...
- Może to wiatr czy coś....
- Drzwi były zamknięte Amelko...
Pokręciłam głową, że niby przesadza i szłam dalej. Serce miałam w piętach, wiele razy w życiu się bałam ale to był zupełnie inny strach. Kiedy podeszłam do drzwi te nagle zamknęły sięz hukiem tuż przed moją twarzą. Zamarłam... Teraz byłam pewna, że mamy przewalone. Nagle za moimi plecami coś stuknęło a w cały domu zgasły światła. Krzyknęłam pewna, że zaraz zginę i szybko wróciłam do Kaśki, która siedziała wystraszona wtulona w kanapę. Miałam ochotę wyszarpać ją za kłaki, to wszystko jej zasrana wina! Już otwierałam usta by ją zwyzywać kiedy nagle z pokoju obok doszedł nas dziwny jęk. Jeśli miałam umrzeć to tylko jak bohater! Wzięłam do ręki pusty wazon i pewnym krokiem wbiłam do pomieszczenia. W kącie zauważyłam cień, niewiele myśląc rzuciłam w niego wazonem. Wtedy....
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top