Rozdział 51. Pupcia czy Andaluzja?
Amelia.
Patryk od kilku dni chodził dość dziwny, mało się odzywał. Z początku myślałam, że wciąż przejmuje się Amandą ale z biegiem czasu coraz bardziej przekonywałam się, że jednak kryje się za tym coś z goła innego. Próbowałam pytać, ale za każdym razem machał ręką i prosił abym się nie zamartwiała. Pilnował również jak nigdy swojego telefonu. Nie posądzałam go o zdradę,wyrosłam z tego jednak ciekawiło mnie co takiego tam trzyma. Pewnej nocy, gdy się obudziłam Patryk siedział na łóżku i wgapiał się w ekran smartphona. Podniosłam się na łokciu a drugą ręką dotknęłam go delikatnie w ramię.
- Śpij Aniele. - Mruknął.
- Co się dzieje? Powiesz mi w końcu?
- To naprawdę nic takiego. - Obrócił się i posłał mi uśmiech.
Zmarszczyłam brwi i prychnęłam. Patryk przewrócił oczami i odłożył telefon. Tego wieczoru nie brnęliśmy w tej tema. Później pożałowałam.
Kilka dni później Patryk zerwał się nagle z fotela po przejrzeniu jakieś wiadomości na fonie. Nic nie mówiąc złapał za kurtkę i klucze od auta. Nie zdążyłam o nic zapytać nim wypadł z domu. Pokręciłam głową i wróciłam do tworzenia zamku z klocków. Usłyszałam, że Patryk ruszył bardzo ostro, jakby się śpieszył. Miałam złe przeczucia, ale nie pokazywałam nic po sobie przecież dzieciaki wpatrywały się we mnie jak w dzieło sztuki.
Po jakiś czasie do mojego domu bez zbędnego pukania wpadł Korneliusz. Klapnął na fotel i skinął na kuchnię. Westchnęłam ale poszłam zaparzyć mu herbaty. Kiedy już ją popijał uśmiechnął się błogo.
- Fabian wariuje. - Oznajmił nagle. - Kupił sobie tego przeklętego kota i zakochał się w nim chyba bardziej niż we mnie. Rozumiesz, że ubiera go nawet w sukienki? Porażka, Pupci jest strasznie brzydko w różowym.
- Pupci?
- On nazwał ją Andaluzja, ja jednak uważam iż Pupcia pasuje o wiele lepiej do tej przeklętej kocicy. A wiesz jak się o to bulwersuje? Wołam wczoraj wieczorem : Pupcia mleczka ci nalałem. Nagle z łazienki wyłania się mój luby w samym ręczniku i z miną wojownika na twarzy. Zmierzył mnie zimnym spojrzeniem, wyprostował się i spytał bezwzględnie poważnym głosem: Czy ty mojego kota za trzy tysiące złotych, przyszłego zwycięzce zawodów dla kotów rasowych z wielkim i wspaniałym rodowodem nazwałeś Pupcia? Porażka mówię ci Amelko.
Zaśmiałam się, zapowiadał się ciekawy wieczór.
Patryk
Musiałem to skończyć, zaczynałem się powoli męczyć. Marta, dziewczyna ze starej szkoły która ogromnie starała się wskoczyć mi do łóżka nim zacząłem chodzić z Amelką, codziennie do mnie pisała. Olewanie, groźby, prośby... Nic nie działały, jednak dziś ta szmata przesadziła. Wysłała mi zdjęcie w samym staniku. Nawet majtek na sobie nie miała. Żałosne doprawdy. Bałem się, że Amelka coś takiego przez przypadek zobaczy i będzie awantura. Nie zamierzałem kłócić się z żoną o kogoś takiego. Marta wciąż mieszkała w jednej z niewielu kamieniczek w centrum ludzkiego miasteczka. Gdy zaparkowałem pod jej klatką westchnąłem kilka razy by zebrać siły. Zapukałem do drzwi na pierwszym piętrze, otworzyła mi w sekundę jakby się mnie spodziewała. Ubrana w bluzkę z ogromny dekoltem i kusą spódniczkę. Dziwny strój jak na dom. Poza tym prawie w ogóle się nie zmieniła. Długie proste włosy, zadarty mały nosek, jasna cera, duże usta i niebieskie oczy.
- Wiedziałam, że się pojawisz gdy zobaczysz te zdjęcia. - Mruknęła przejeżdżając dłonią po tali.
Ach tak... Więc już się nie dziwiłem. Wszedłem do środka i zamknąłem za sobą drzwi. Marta zachichotała i zaprosiła mnie do kuchni. Była sama w domu, w sumie dobrze. Posłusznie wczłapałem się do pomieszczenia i stanąłem przy oknie. W milczeniu obserwowałem jak Marta nalewa nam do kieliszków drogie wino.
- To nie będzie potrzebne. - Mruknąłem.
- Och, wiem że pragniesz mnie bez tego głuptasku ale tak będzie przyjemniej. - Puściła mi oczko.
- Przyszedłem tu tylko po to aby ci powiedzieć, że nie życzę sobie abyś wysyłała mi takie wiadomości a tym bardziej zdjęcia. To obrzydliwe, ty jesteś obrzydliwa.
Marta na moment przestała się uśmiechać, upiła porządny łyk wina i pokiwała głową.
- Patryczku, od zawsze chciałam być twoja. Dziś spełnię każdą twoją zachciankę, zrobię to o czym twoja żona nawet wstydzi się pomyśleć. Nie udawaj niewzruszonego na moje wdzięki.
Mówiąc to podeszła bliżej i położyła mi dłoń na torsie. Była stanowczo zbyt blisko, to pewne. Odsunąłem się więc kawałek w bok.
- Nie żartuje, odpierdol się ode mnie. - Warknąłem.
- Oj nie, to ty pierdol mnie. - Oblizała usta. - Zrób ze mnie swoją dziwkę ja...
Nie wytrzymałem, złapałem ją za ramiona i lekko potrząsnąłem.
- Powtarzam ostatni raz, odpierdol się ode mnie psychopatko! - Wrzasnąłem.
Marta wpadła nagle w szał, odskoczyła ode mnie i złapała za nóż kuchenny.
- Przeleć mnie, albo się zabije.
- To się zabij. - Zaśmiałem się krótko a potem szybko wyszedłem.
Cóż...Chyba nie postąpiłem zbyt mądrze....
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top