Rozdział 49. Madi
Po pierwsze, zdaję sobie sprawę jak bardzo się zapuściłam. Uwierzcie mi, że nad tym ubolewam.
W największym stopniu zawiniła chyba praca, były dni gdy pracowaliśmy po 17 czy 15 godzin dziennie, teraz bardzo rzadko mam wolne.
Pokręciło się też sporo w moim życiu, wychodzę na prostą głównie dzięki ekipie z pewnej gry. Chociaż tego nie czytają, i tak bardzo im dziękuje.
Dziękuje również Wam, że pytacie, interesujecie się i cierpliwie czekacie aż ogarnę dupsko. Jesteście cudowni.
Jeśli chcielibyście kiedyś ze mną porozmawiać, lub popisać piszcie do mnie w wiadomości prywatnej a ja podam wam linka do mojego Discorda, aplikacji również na telefon dzięki której można pisać i rozmawiać z wieloma osobami naraz.
W ramach pokuty dodaję trochę świeżości. Kilka następnych rozdziałów napiszę z perspektywy innych bohaterów, ale potem wrócę do normalnego biegu wydarzeń.
A teraz zapraszam do czytania Psychole!
~LittlePsych0
Madi
Nadal ciężko byłoby uwierzyć, że spotkało mnie coś tak niesamowitego. Wprowadzam się do nowego domu, a już kilka dni później zostaję porwana przez młodego, przystojnego wilka. Chyba nie każda dziewczyna przeżywa coś takiego. Igor był promyczkiem słońca w tym wszystkim. Przecież wcale nie cieszyłam się z tej przeprowadzki, a nowy dom nie podobał mi się za bardzo. Gdyby nie Igor, przeżyłabym to pewnie gorzej.
Ciągle się śmiał, miał rozmarzone spojrzenie i taki szczery uśmiech. Zakochałam się po uszy, momentalnie.... Chciałam spędzać z nim każdą minutę życia, czułam się jak ryba bez wody przy każdym naszym rozstaniu.
Spodobał mi się również ten... Nowy? Tak to chyba trafne określenie, ten nowy świat. Osada wilków ukryta w środku wielkiego lasu. Kto by pomyślał. Polubiłam przyjaciół Igora, chociaż ten cały Patryk przerażał mnie niezmiernie. Miał zimne, surowe spojrzenie i zacięty wyraz twarzy za każdym razem gdy go widziałam. Rozpogadzał się tylko przy swojej rodzinie, jakby właśnie dzięki nim opuszczały go jakieś ciemne myśli. Co prawda kilka razy widziałam go naprawdę wyluzowanego i zadowolonego ale.. No nie umiałam się do niego przekonać i już.
Do czasu.
Otóż, pewnego dnia dowiedziałam się że Igor wylądował w szpitalu. Niby nic wielkiego, zwykły wypadek przy patrolu jednak dla mnie prawdziwy powód do zmartwień. Musiałam go odwiedzić i chociaż nie powinnam udałam się sama przez las. Wiedziałam, że wiki będą mnie obserwować więc czułam się dość pewnie mimo tej dziwnej ciszy wokół. Co chwila wpadałam w pajęczyny, potykałam się o korzenie ale dzielnie parłam dalej. Dopiero po dobrej godzinie marszu zorientowałam się, że to trwa troszkę za długo. Z Igorem zajmowało to nam maksymalnie pół godziny, kiedyś sprawdzałam. Więc okej... Zgubiłam się. Świetnie.
Stanęłam na skrzyżowaniu kilku ścieżek i rozejrzałam się. Wszystko wyglądało tak samo. Wyjęłam telefon, jednak oczywiście nie miałam zasięgu. Typowe w takich sytuacjach.
- Ętliczek, pętliczek czerwony stoliczek, na kogo wypadnie na tego bęc. - W taki sposób postanowiłam wybrać sobie drogę.
Nim jednak zdążyłam zrobić krok usłyszałam głuche, przerażające warknięcie. Odwróciłam się raptownie by ujrzeć wielka paszcze strasznie wychudzonego wilka. Od razu wiedziałam z kim mam do czynienia. Amelia opowiadała mi kiedyś, że na drugim końcu lasu mieszka dziko kilka wilków zwanych Wygnanymi. Przy okazji opowiedziała mi o zabójczym tarasie, wciąż zabawne. T tym momencie nie było mi jednak do śmiechu. Stałam oko w oko ze śmiercią z paskudnym oddechem.
- Grzeczny wilczek. - Wyjąkałam robiąc nieporadny krok w tył.
- Jeść. - Wycharczał tylko.
- Postawić ci coś z Maca? Hm.. Chyba nie twój klimat.
Wilczysko znów warknęło i przyległo łbem do ziemi, szykowało się do skoku. Zdążyłam pożegnać się z życiem, gdy nagle ktoś położył mi dłoń na ramieniu. Podskoczyłam jak oparzona stając tuż obok wilka. Patryk uniósł brew i ruchem ręki kazał mi się odsunąć co od razu uczyniłam.
- Jesteśmy na ich ziemi, jednak chyba zaryzykuje walkę dla ukochanej mojego ucznia. - Uśmiechnął się nagle ciepło rzucił się na wilka.
Z niesamowitą mocą uderzył go pięścią w łeb a po lesie rozszedł się głuchy huk. Przeciwnik pisnął i padł na ziemię. Patryk pokiwał głową, wyglądał jakby był trochę zawiedziony.
- Spodziewałem się więcej akcji. - Zerknął na mnie z figlarnym błyskiem w oku. - Dawno nie walczyłem. Rozruszałbym te stare kości.
- Jak mnie znalazłeś?
- Cała Osada cię szuka. Igor od razu wyczaił, że coś jest nie tak i postawił wszystkich na nogi. Jestem najszybszy, najsilniejszy i najlepszy w tropieniu więc nie dziw się że to ja cię odnalazłem.
- Jesteś królem...
- Wielkim Alfą.
- No okej, Wielkim Alfą... Naprawdę rzuciłeś wszystko by mnie ratować? Jestem człowiekiem.
- Właśnie, a my chronimy ludzi to po pierwsze. A po drugie odkąd Igor cię wybrał stałaś się jedną z nas czy tego chcesz czy nie.
- Dziękuje ci...
- Dobra, wracajmy zanim Igor rozniesie szpital.
Patryk momentalnie przeobraził się w strasznie wielkiego wilka i położył się na ziemi. Od razu zrozumiałam, że mam usiąść mu na grzbiecie. To była najlepsza przejażdżka na świecie. Z Patryka byłby świetny koń!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top