***Special***


Przygotowałam dla Was dwa specjale na Halloween. Jeden dziś, drugi jutro. Nie wnoszą nic do fabuły i mogą się wydawać naprawdę nierealne, ale przecież to Halloween! :D


Dziewczyny zaczęły się poważnie zastanawiać czy wypad na weekend bez swoich wiernych chłopców był dobrym pomysłem. Wybrały się w drogę dwoma autami, niestety jedno z nich w pewnym momencie zarzęziło smętnie i stanęło. Musiało się to oczywiście wydarzyć po środku ,, niczego ''. Gdzie okiem sięgnąć same lasy i pola.

Zapadł zmierzch a zimny, porywisty wiatr targał pożółkłymi liśćmi, oraz włosami naszych bohaterek. Stały ciszy wokół samochodu czekając na jawny cud. Zdążyły już porządnie zmarznąć, więc humory im nie dopisywały. Jedna z nich pojechała szukać pomocy, lub jakiegoś miasteczka, przecież telefony jak jeden mąż potraciły zasięg.

Amelia bardzo starała się zobaczyć pozytywne aspekty całej tej sytuacji, ale nie wychodziło jej to za dobrze. Była głodna, a głód to ostatnia rzecz jaką chce odczuwać kobieta w stanie błogosławionym.

- Oby Amanda wróciła z pomocą i ciepłym jedzonkiem. - dziewczyna w końcu przerwała ciszę, by podzielić się z koleżankami swoimi marzeniami.

- Nic mi nie mów... Gdy tylko pomyślę, że Paulin właśnie zajada się pizzą, którą zrobiłam przed wyjazdem...

- Lidka! Nie mów słowa na ,, P '' ! To tabu, rozumiesz?! Powiedzenie słowa na ,,P '' w takim momencie, jest gorsze niż wypowiadanie imienia Czarnego Pana w Harrym Potterze! - warknęła Amelka.

- Wybacz, ale też jestem głodna.

- Swoją drogą, ciekawe gdzie jesteśmy - wtrąciła się Ania.

Rozejrzała się potem wokół, marszcząc brwi. Nie chciała się do tego przyznawać, ale zaczynało dręczyć ją dziwne uczucie niepokoju.

- W dupie, i to bardzo czarnej - mruknęła Aleksa.

Nie myliła się. Czekały jednak dzielnie dalej. Dopiero po godzinie, gdy słońce skryło się za horyzontem, na drodze zamajaczyły blade światła Suzuki Amandy. Przyjechała jednak sama i to ze złymi wieściami.

- Przejechałam chyba z sześćdziesiąt kilometrów, a mijałam tylko jeden dom po drodze. Zawróciłam bo zaczyna mi się kończyć benzyna.

- Daleko jest ten dom? - spytała Lidka rozcierając czerwone z zimna dłonie.

- Na pieszo jakieś pół godziny drogi. Tak myślę. Nie wyglądał mi jednak na zamieszkały.

- Lepiej spędzić noc tam, niż zamarzać w autach - stwierdziła Amelia.

Dziewczyny postanowiły więc udać się w to miejsce. 

*

Dom, a raczej dwór był przeogromny. Miał cztery piętra . Przypominał wręcz małą kamieniczkę. Posesja otoczona była wysoką, dziko rosnącą trawą. Dojście przez nią do domostwa było nie lada wyzwaniem. Kiedy w końcu stanęły przed wielkimi drewnianymi wrotami, każdą przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Tuż obok na ścianie widniała tabliczka. Narutowicz. Szpital Psychiatryczny.

- Chyba kurwa żart!- oburzyła się Amanda - Nie wejdę tam.

- Słońce nadajesz się tam idealnie - Natalia wyszczerzyła do niej zęby w złośliwym uśmieszku

- Zamknij się, albo poznasz moją Białostocką dzicz!

- Po pierwsze, urodziłaś się w Łodzi. Po drugie nigdy nie byłaś w Białymstoku. Po trzecie nawet nie wiesz gdzie on jest - przypomniała jej Amelka.

- Dobra, może chodziło mi o Bieszczady, jeden czort!

Amanda uniosła wysoko głowę i pewnie pchnęła wrota Ustąpiły jęcząc jak potępieniec. Ze środka dało się czuć stęchliznę.

- Otwarte drzwi do opuszczonego zakładu psychiatrycznego. Brzmi kurewsko zachęcająco - mruknęła Lidka.

- Nie baw się w Patryka - niebiesko-włosa obrzuciła koleżankę ostrym spojrzeniem - To on wyskakuje z takimi tekstami.

W środku dom nie wyglądał lepiej. Powitała je ciemna i brudna recesja. Wszędzie zalegał kurz, a z sufitu zwisały potężne pajęczyny. Ania podeszła do lady i zadzwoniła dzwonkiem. Jego echo rozeszło się głucho po korytarzach. Na prawo od recepcji, przy wejściu bodajże do stołówki znajdowały się metalowe schody prowadzące na piętro i do piwnicy.


- To co? Może poszukamy jakiegoś generatora? Takie miejsca jak to, powinny je posiadać. Może wtedy uruchomimy telefon stacjonarny? - zaproponowała Ola.

Bardzo chciała dodzwonić się do Kuby i zapytać co u Damianka. Każda chwila bez niego wydawała jej się niepotrzebną torturą, toteż coraz bardziej żałowała tego wypadu.

- Pójdę z Lidką do piwnicy - powiedziała Amelia - Wy rozejrzyjcie się tutaj. Nie ma sensu wchodzić na piętra.

Jak postanowiły, tak zrobiły. Lidka i Amelka złapały się za rękę i z telefonami w drugich dłoniach zaczęły powoli schodzić na dół. Nieprzyjemny zapach nasilał się z każdym stąpnięciem. Piwnica wyglądała przerażająco. Niegdyś białe ściany, straszyły odpadającym tynkiem, a w powietrzu unosił się duszący pył. Miejsce wygadało na zdewastowane, jakby ktoś opuszczał je w pośpiechu.

- Dziwna jest ta piwnica- zauważyła Lidka - strasznie duża. Patrz, wszędzie są drzwi prowadzące do innym pomieszczeń.

- Mnie bardziej zastanawia czemu tamte są zakratowane....

Stanęły przy drzwiach z napisem Izolatka. Od razu nie spodobał im się fakt, iż takie miejsce znajdowało się aż pod ziemią. No i te kraty... Dziewczyny spojrzały po sobie.

- Przeszukanie tego zajmie nam miesiąc. Amelko, idź na lewo, ja na prawo. Spotkamy się za dwadzieścia minut przy schodach.

- Dobrze.

Kiedy Amelia została sama zaczęła się czuć dość dziwnie. Z początku ignorowała to i dzielnie przechadzała się po pomieszczeniach. W większości z nich stały stare wózki inwalidzkie, łopaty, czy stara pościel. W jednym jednak, ostatnim znalazła coś niepokojącego. Niewielki, wręcz ciasny pokój z jednym łóżkiem po środku. Dziewczyna z żalem wyobraziła sobie, że przecież musieli tutaj kogoś zamykać. Samego, w piwnicy. W pomieszczeniu znajdowało się również lustro. Stało dokładnie na przeciwko łoża. Amelia podeszła do niego i starła warstwę kurzu. Wtedy, na ułamek sekundy zauważyła za sobą jakby biegnący cień. Westchnęła zaskoczona i odwróciła się szybko. Nic nie zobaczyła. Była sama.

- Zaczynam mieć omamy - powiedziała sama do siebie i ruszyła ku drzwiom, zatrzymała się jednak łapiąc framugę. To niewyobrażalne, ale poczuła cała sobą czyjąś obecność. Nie mogła to być Lidka. Stała bezradnie wręcz skamieniała ze strachu, serce waliło jej jak oszalałe a po czole spływały kroplę potu.

Sama nie wiedziała jakim cudem znalazła w sobie tyle siły, jednak powoli odwróciła się. To co ujrzała sprawiło, że jej serce zatrzymało się na ułamek sekundy.

Spod łóżka wypełzała kobieta. Nie mogło jej tam wcześniej być. Całą twarz zakrywały jej ciemne włosy, a ręce wyginały się w łokciach pod nieprawdopodobnym kątem. Z gardła kobiety wydobywało się przerażające charczenie, jakby się dławiła. Zatrzymała się, gdy prawie cała znalazła się już za łóżkiem. Jej kolana wygięły się w drugą stronę....

Amelia otworzyła usta, jednak nie znalazła w sobie siły by choćby cichutko pisnąć. W tym momencie doszedł ją krzyk Lidki. Nie krzyk przerażenia. Krzyk z bólu! To wyrwało dziewczynę z otępienia i na chwilę odwróciła głowę by zaświecić latarką za swoje plecy. Wtedy poczuła na szyi muśnięcie włosów. Zapadła przerażająca cisza. Amelia bardzo, bardzo powoli ponownie zwróciła głowę w stronę łóżka. Zaledwie kilka centymetrów przed jej twarzą stała ta dziwna kobieta. Przez opadające włosy przebłyskiwało oko, A raczej samo białko. Amelia krzycząc wniebogłosy odskoczyła w tył, jednak zawadziła nogą o próg i runęła na ziemię. Zemdlała.

*

Kiedy się ocuciła od razu zerwała się i poświeciła telefonem przed siebie. Kobieta zniknęła. Amelia odetchnęła z ulgą i podniosła się. Chyba wszystko było z nią w porządku. Żadnej krwi. Tylko głowa trochę ją pobolewała. Postanowiła odnaleźć Lidkę i znaleźć resztę dziewczyn. Musiały się stąd jak najszybciej wynosić. Kiedy przeszukała już każde pomieszczenie w piwnicy żyła tylko nadzieją, że jej przyjaciółka weszła na górę, i sama udała się w kierunku schodów. Kiedy postawiła stopę na pierwszym stopniu znowu usłyszała to charczenie. Poświeciła telefonem w korytarz. Na samym końcu leżała ta przerażająca kobieta. Ruszała głową na boki, jakby miała padaczkę, albo jakiś tik. W pewnym momencie krzyknęła głośno i zaczęła się bardzo szybko czołgać w stronę Amelki. Jak jaszczurka. Dziewczyna od razu pobiegła na górę. Kiedy wskoczyła do recepcji charczenie ustało. W Ten, ktoś złapał ją za ramiona. Amelia wrzasnęła dziko.

- To tylko ja - szepnęła Ania płaczliwym głosem - Boże... W końcu kogoś widzę.

Opowiedziała następnie jak to każda z dziewczyn postanowiła przejść się po szpitalu. Żadna do tej pory nie wróciła.

- Musimy je odnaleźć!

- Zacznijmy może od pokoju lekarskiego. Natalia tam poszła.

Ruszyły więc dygocząc ze strachu. W pomieszczeniu tuż przy starym biurku siedziała Natalia. Była bardzo blada. Nie reagowała na próby nawiązania kontaktu. Kiedy Amelia objęła ją ramieniem i szeptała jej coś do ucha Ania podeszła do szafki, na której leżały jakieś akta. Wzięła je do ręki.

Pacjent nr 292

Imię : Agnieszka

Nazwisko : Bęczyk.

Wiek : 23 ( zmarła)

Diagnoza : Silne zaburzenia psychiczne. Schizofrenia.

Notatka lekarza:

Notatka 1. 12.10.1999r

Pacjentka miewa napady furii. Kaleczy wtedy siebie i innych pacjentów. Nie uspokajają ją rażenia prądem. Postanowiłem zamknąć pacjentkę w piwnicy, w odzielnej  izolatce z daleka od wszystkich. W jej pokoju może znajdować się tylko łóżko i lustro. Tylko ono chociaż z trochę ją uspokaja. Przepisałem Tianesal. Dwie dawki co dwanaście godzin.

Doktor Ireneusz Kowalczyk.

Notatka 2. 25.12.1999r.

Pacjentka rozbiła lustro i przecięła sobie w nocy tętnice. Długa reanimacja nie odniosła skutków. Zgon nastąpił o godzinie 03.16. dnia 24.12.1999r. Pozostawiła po sobie krótki list pożegnalny : ,, Nie lubię, gdy patrzycie w górę ''.

Doktor Ireneusz Kowalczyk.

Ania wręczyła dokumenty Amelce, a ta im dłużej czytała tym bardziej blada się robiła. Kiedy przeczytała ostatnie zdanie mimowolnie zerknęła na sufit i ...

Wtedy do akcji wkroczył mega-zajebiście przystojny mężczyzna o bujnych, aczkolwiek krótkich czarnych włosach i oczach jak bezchmurne niebo o poranku i uratował niewiasty...

-Patryk! Zepsułeś mi całe opowiadanie! - wrzasnęła Aleksa.

Siedzieliśmy przed moim domem, przy ognisku by uczcić  noc Halloween. Tak zasłuchałam się w historię, że aż drgnęłam kiedy Patryk usiadł nagle obok mnie na kocyku.

- Wybacz mi, tak mnie tchnęło - zaśmiał się chłopak.

- Cóż, chyba i tak pora kończyć zabawę. Jest już grubo trzeciej w nocy. Czas na spanie - ziewnął Jacek i objął Natalię, która siedziała oniemiała ze strachu. - Hej mała, chyba się nie boisz?

- Jasne, że nie! - zaperzyła się.

- Hej, może teraz ja wam coś opowiem? - mruknął grobowym głosem Emil. - A więc... Usiądźcie wygodnie. I słuchajcie.....



Kolejna cześć jutro w nocy. Dziękuje za podsunięcie pomysłu Aniu. Mam nadzieje, że przypadnie Wam takie coś do gustu. Jeśli macie jakieś pomysły co do drugiej historii, chętnie poczytam ;) Upiornego Halloween :D 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top