Rozdział dwudziesty- dziewiąty. Korneliusz.
Amelia.
Jeszcze spałam kiedy do mojego pokoju wpadła Ania. Miała roztargane włosy i zapłakane oczy. Widząc ją w takim stanie od razu się rozbudziłam i usiadłam na łóżku.
- Co się stało ?
- Dzwoniłam do Natana, ale nie odbierał. Potem napisał mi SMS-a, że jest w szpitalu ale nie mogę go odwiedzić. Przestraszyłam się.
- Skarbie na pewno nic mu nie jest i się zobaczycie już jutro - uśmiechnęłam się do niej.
- Może Patryk wie coś więcej? To w końcu chyba jakiś jego kolega.
- Zapytam go i dam ci znać. - obiecałam.
Kiedy Ania wyszła z pokoju szybko wybrałam numer swojego męża. Na szczęście odebrał.
- Aniele?
- Co się stało Natanowi?
- Więc już wiesz. Cóż kochanie otóż mamy obecnie w pałacu gościa.
-Jakiego znowu gościa?
- Z tego co wiem nazywa się Korneliusz i jest szalenczo zakochany w Hubercie. Chciał się zemścić i mnie zabić...
-Mój Boże, nic ci nie jest?
- Zupełnie nic - roześmiał się.
- Nie widzę w tym nic śmiesznego!
- Wyślę po ciebie Emila. Jak przyjedziesz to się dowiesz dlaczego to jest śmieszne.
Emil również wydawał się być rozbawiony. Przez całą drogę uśmiechał się glupkowato pod nosem. Zaczynałam się lekko irytować. Chłopak od razu zaprowadził mnie do biura Patryka. Weszliśmy do środka bez pukania. W środku był Patryk, Natan i dziwny facet przywiązany do krzesła. Pomimo tego, że był w niewoli siedział wyprostowany. Zarzucił nóżkę na nóżkę i machał delikatnie stopą. Wyglądał jakby szedł na bal kostiumowy. Kiedy na mnie spojrzał w jego oczach zabłysnela Iskierka zainteresowania.
- Skąd masz taki piękny sweterek? Ubustwiam ten kolor. Czy to bawełna? - spytał z zapałem.
Zdębiałam. Przeniosłam wzrok na Patryka. Zaśmiał się i wzruszył ramionami. Naprawdę ktoś taki miał odwagę z nim walczyć? Natan jęknął i zakrył twarz ręką. Chyba było mu wstyd, że zranił go ktoś taki. Podeszłym do chłopaka i poklepałam go po plecach.
- Możecie mnie torturować, ale nic wam nie powiem. - wypalił nagle Korneliusz.
- O nic nie chcemy cię pytać - odpowiedział Patryk zmęczonym głosem.
- O. W sumie dobrze. Wolałbym nie być torturowany.
- I co my mamy z tobą zrobić?
- Najdalej za godzinę zjawi się tutaj Hubert i mnie uratuje. Wysłałem mu telepatyczne s.o.s. Nie odpowiedział mi nic co prawda, ale to na pewno dlatego że już tu biegnie.
Uniosłam jedna brew i założyłam ręce na piersi. Jeszcze jego nam tutaj brakowało. Akurat gdy wszystko zaczęło się w końcu układać. Cholera. Patryk jednak nie wydawał się być chociaż odrobinę zaniepokojony. Cały czas uśmiechał się lekko patrząc na wampira.
- Natanku jeśli lepiej się czujesz możesz już iść.
- Dziękuję, panie. Mam coś do załatwienia.
Szybko wysłałam SMS-a do Ani, żeby zdążyła się trochę ogarnąć bo domyślalam się gdzie idzie Natan.
Patryk usiadł sobie spokojnie w swoim fotelu.
- Na pijesz się czegoś skarbie?
Miałam mu odpowiedzieć, jednak ubiegł mnie Korneliusz.
- Miło, że pytasz. Tak chętnie. Macie herbatę indyjska? Czarna oczywiście.
- Mam liptona z torebeczki. Może być?
- Wiedziałem, że nie traktujecie dobrze jeńców - westchnął- Tak. Poproszę.
Podeszłym do elektrycznego czajnika, który stał w rogu pomieszczenia i wstawiłam wodę.
Minęła godzina. Potem kolejna a Huberta nadal nie było. Korneliusz co chwila zerkał na okno. Miał niewyraźną minę.
- Za chwilę na pewno będzie - powtarzał coraz to żałośniejszym głosem. Muszę przyznać, że zrobiło mi się go szkoda. Nawet Patryk zachowywał się wobec niego bardzo przyjaźnie.
- Chyba wrócę do domu misiu. Zabudze się tutaj.
- Idz Aniele. Wrócę pewnie dość późno. Słyszę, że pod pałacem stoi Adrian i Xawier. Powiedz im, że kazałem zaprowadzić cie do domu.
Zrobiłam o co mnie poprosił. Chłopcy szli dumnie po moich bokach wykonując pierś do przodu. No tak. Odprowadzali żonę Wielkiego Alfy. Kiedy wyszliśmy z osady zaczęli się w zartach kłócić o to który z nich jest silniejszy. W pewnym momencie Adrian rzucił się na Xawiera pod postacią wilka. Zaczęli się lekko podgryzac i biegać wokół mnie. Po chwili oboje ratowanie stanęli i spojrzeli w jedno miejsce. Także tam zerknelam. Niedaleko nas stał przerażony Natan a obok niego.... Ania....
Przepraszam za krótki rozdział. Nadal nie mam laptopa a nasza mnie nagła wena. :) przepraszam z góry za małe błędy czy literówki. Następny rozdział będzie bardziej interesujący. Nieprawdaż? 😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top