Rozdział 25


– A niech to – wymamrotał Spike, podnosząc się na nogi. Obok niego Willow stawiała właśnie na ziemi pogromczynię. Amazonki, zmiecione na ziemię bez ostrzeżenia, wciąż leżały pokotem. Stojący na głazie Cain nie odniósł obrażeń. – Jesteś niezłą bronią.

Diana uśmiechnęła się pod nosem.

– Bywam.

Buffy mocniej chwyciła drzewce kosy.

– Wyciągajcie kołki – powiedziała, spod zmrużonych powiek przyglądając się Pierwszemu.

Stanęli obok niej, ramię w ramię i wszyscy sięgnęli po przygotowaną pradawną broń. Złoty błysk wyładowania przebiegł pomiędzy kołkami i poczuli, że jakaś dodatkowa siła wypełnia ich ciała. Podnoszące się z wolna Amazonki ustępowały im miejsca, gdy wolnym krokiem zbliżali się w stronę głazu, na którym wciąż stał Cain.

– Cóż my tu mamy? – zakpił, rozkładając ręce, jakby chciał objąć ich wszystkich. – Wielka Czwórka w komplecie. Zdaje się, że muszę was wszystkich po prostu zabić.

Głos miał spokojny, jakby widok, który roztaczał się przed jego oczami w najmniejszym stopniu nie robił na nim wrażenia. Poniekąd właśnie tak było. Kiedy przybył na tę wyspę i został doprowadzony przed oblicze Hippolyty, miał w głowie tylko jej oczy, a także to, co mógł osiągnąć z pomocą jej armii, przemienionej w wampiry.

Zmierzył wzrokiem Dianę i jej popleczników: banda żałosnych ludzkich figurek! Co z tego, że ich wiedźma umiała latać? Co z tego, że jego Amazonki właśnie podnosiły się z ziemi, po tym, jak Wonder Woman okazała dużo większą siłę, niż wcześniej na Krecie? Czy mieli prastare drewno? Tego jedynie się lękał, choć ten lęk nie był przytłaczający. Zbytnio wierzył w siebie i swoje moce, by się tym przejmować.

Zawiódł się na Spike'u, myślał, że zdobędzie sojusznika - nie, żeby był mu takowy potrzebny - ale chciał rozbić Wielką Czwórkę, odbierając im pewność siebie, a ten... wahał się nawet użyć słowa "wampir" wobec kogoś, kto nie pił ludzkiej krwi... wyrzutek... kierował się uczuciami. Uczuciami! Cain pokręcił głową w niemym niedowierzaniu.

Przesunął wzrokiem po drobnej blondynce, dzierżącej kosę na długim trzonku zakończonym kołkiem. Świeżo wystruganym kołkiem, zauważył. Czy to była ta słynna pogromczyni? Sądząc z opowieści, które słyszał po drodze tutaj, była zabójcza. Rozciągnął wąskie wargi w lubieżnym uśmiechu. Tak, mógłby się z nią zabawić, pokazać jej to i owo... zanim pozbawiłby ją życia. Nie zdawał sobie sprawy, werbując Spike'a, że jest w związku z pogromczynią. Też coś! Te nowoczesne mody zaskakiwały go na każdym kroku. Kto to widział, żeby szanujący się wampir robił takie rzeczy!

***

Buffy widziała emocje malujące się na twarzy ich wroga: pogardę, lekceważenie, zniechęcenie i rozbawienie. Zastanawiała się, jakie paskudne myśli kotłują się w tej szalonej głowie. Nagły, acz nieznaczny ruch ręki Caina nie pozostał niezauważony przez Willow i jego próba rozdzielenia Wielkiej Czwórki nie powiodła się; tarcza ochronna powstała szybciej, niż wysłany przez niego impuls energii.

Pogromczyni była jej wdzięczna przez moment, zanim zdała sobie sprawę, że wszędzie wokół nich znowu stoją gotowe do walki Amazonki i będą musieli się rozdzielić.

– Will, ty i Diana...

– Zajmiemy się tymi tutaj – weszła jej w słowo czarownica. – Wy idźcie tam. – Kiwnęła głową w stronę wciąż stojącego na głazie wampira. Nie rozkładał już rąk, a na jego twarzy dało się zauważyć skupienie. Wreszcie zaczął ich doceniać.

Spike wyciągnął rękę do Buffy. Chwyciła ją, a między ich dłońmi przepłynął impuls, jakby coś ich połączyło, a ledwie widoczne drganie powietrza otoczyło ich, lekko przytłumiając odgłosy pola bitwy. Zdumiona pogromczyni zerknęła na dwie kobiety walczące ramię w ramię, chroniące sobie wzajemnie tyły i złapała rozszerzone ze zdziwienia oczy Diany, zanim zdała sobie sprawę, że nie dotyka już stopami soczysto zielonej trawy.

Paidi. – Willow usłyszała drżący przejęciem głos Wonder Woman. Zgrabnie odbiła zbliżające się do niej ostrze i spojrzała w stronę sojuszniczki. Diana była blada, a jej wzrok był skierowany na Buffy i Spike'a.

Oboje unosili się kilkanaście centymetrów nad ziemią, a wokół nich lekko drgało powietrze, otaczając ich szczelną barierą i Willow nie miała pojęcia co właśnie zaszło. Natomiast Amazonki wydawały się wiedzieć. Jedna po drugiej opuszczały broń, z natężeniem wpatrując się w lewitującą parę.

Paidi, paidi. – Dobiegło ją z kilku stron i wydało jej się, że w ich głosach dało się usłyszeć zaskoczenie i niepewność.

Tymczasem pogromczyni i jej partner stanęli z powrotem na ziemi i zgodnie ruszyli w stronę Caina, który z gracją zeskoczył z głazu i czekał teraz na nich u jego stóp. Na jego dłoniach tańczyły małe wyładowania; jasne zygzaki błyskawic przeskakiwały między jego rozstawionymi palcami, jakby kumulował ładunki elektrostatyczne z powietrza, a na jego twarzy wykwitł złowrogi uśmiech.

– A więc postanowiliście mi ułatwić sprawę i podzielić się, zamiast atakować razem?

– Podział ról – wyjaśniła Buffy. – Powinieneś tego kiedyś spróbować.

– Partnerstwo – dodał Spike.

– Zdajesz sobie sprawę, że jak go zabijemy, nie będziesz mógł wychodzić na słońce? – zwróciła się pogromczyni do swojego chłopaka tonem pogawędki, a dystans między nimi a Cainem wynosił już tylko kilka metrów.

– Przywykłem. – Wzruszył ramionami w odpowiedzi. – Ktoś musi brać nocne dyżury – spojrzał na nią wymownie.

Roześmiała się radośnie, jednocześnie zamachując się na Caina kosą.

***

Zasłuchany w ich wymianę zdań, próbując zrozumieć co mają na myśli, przegapił moment, kiedy podeszli na tyle blisko, by zaatakować. Cofnął rękę, a ostrze kosy przejechało dokładnie w tym miejscu, gdzie wcześniej znajdowała się jego dłoń. Posłał ładunek energii prosto w ostrze i ze zdumieniem patrzył, jak błyskawice prześlizgują się po nim, spływając prosto do kołka na drugim końcu trzonka, jakby to było jakiegoś rodzaju uziemienie, nie robiąc krzywdy pogromczyni.

Spike zaśmiał się krótko na widok jego miny i zaatakował swoim krótkim mieczem, trzymanym w prawej dłoni, podczas gdy lewa dzierżyła kołek, wciąż jarzący się delikatnie złotym blaskiem. Miecz uderzył w tarczę, która pojawiła się znikąd w ręce Pierwszego, a ta pochłonęła całą energię.

Przez ułamek sekundy nic się nie działo, a potem Cain zaatakował napierającą na niego parę, zadając sztychy mieczem, który nagle zmaterializował się w jego dłoni, tarczą zaś odpierając kontrataki, stawiając cały czas pewne kroki, tańcząc niemalże naprzeciwko swoich przeciwników.

Sparował uderzenie odgórne zadane przez Buffy i opierając się na wysuniętej do tyłu lewej nodze, prawą oparł na jej piersi i pchnął ją do tyłu. Wszystko w ułamku sekundy. Buffy zachwiała się, lecz nie upadła, a powietrze wokół niej znowu zadrgało i zgęstniało. Zaskoczony Cain przyjął na tarczę sztych Spike'a, po czym wykonał zgrabny trawers i zaatakował swojego niedoszłego poplecznika.

Czubek miecza drasnął ramię blondyna, zostawiając długie rozdarcie na rękawie jego skórzanego płaszcza.

Spike ryknął. Obejrzał się, czy z Buffy wszystko w porządku, a potem zaatakował. Poruszał się jakby był w szale. Napierał na Caina, uderzając mieczem raz za razem, a każde uderzenie było precyzyjnie wymierzone; każde też zostało osłonięte tarczą dosłownie na ułamki sekund przed tym, nim dosięgły celu. Każdy zajadły atak zmuszał Pierwszego do cofnięcia się, aż został osaczony pod wielkim głazem, na którym stał chwilę wcześniej.

Cain napinał wszystkie mięśnie. Nie spodziewał się, że będą tacy nieprzejednani. Mimo, że znał się na szermierce, dawno nie miał żadnego sparingu i czuł, jak siły go powoli opuszczają. Nieustające ataki Spike'a, wspieranego przez Buffy na drugiej flance, sprawiały, że nie mógł zebrać myśli i rzucić żadnego czaru. Każdy jego atak był jakby spowolniony przez to dziwnie zgęstniałe powietrze wokół jego przeciwników. Jakby walczyli pod wodą. Nie miał pojęcia, co to za czar, nigdy się z takim nie spotkał, ale irytowało go to niezmiernie.

Zawahał się, kiedy wyprowadzili atak jednocześnie: Buffy swoją kosą, a Spike mieczem. Zablokował Buffy - jej ostrze nie podobało mu się bardziej niż miecz, który wyglądał na zwykły. W ostatniej chwili Spike zmienił tor uderzenia i miecz uderzył w skałę za jego plecami.

Cain roześmiał się głośno, nim zobaczył złośliwie uśmiechniętą twarz Spike'a tuż przy swojej i poczuł ucisk w piersi. W tym momencie blondyn cofnął się.

– Teraz! – krzyknął do Buffy i zdumiony Cain zdążył jeszcze zobaczyć błysk kosy, zanim osunął się w nicość.



Przed nami jeszcze tylko epilog tej opowieści. Mam nadzieję, że podobała się Wam historia Caina i jego niespełnionej zemsty.

Sol

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top