Rozdział 13


San Francisco, Wielka Czwórka

Diana próbowała się odprężyć, ale było to trudne. Co prawda kanapa była wygodna, a ludzie dookoła wydawali się sympatyczni, zwłaszcza ten tleniony blondyn, który najwyraźniej jako jedyny wiedział, kim była i był tym niesamowicie przejęty. Reszta przyjęła ją miło, ale z lekkim dystansem. Dostała herbaty, a o jej nogi otarł się czarny kociak, którego natychmiast wzięła na kolana.

Rozmowa się nie kleiła. Nikt najwyraźniej nie chciał zaczynać bez Willow i tej drobnej blondynki, która według Diany wyglądała na chorą. Blondyn - zdaje się pan domu - przedstawił siebie i pozostałych, a na końcu wskazał na rozpartego na jej kolanach, domagającego się pieszczot kota.

– A to jest Batman.

Diana parsknęła śmiechem, powodując uniesienie głowy przez siedzącego na fotelu okularnika, uważnie przeglądającego opasły tom, wyglądający na stosunkowo stary. Dałaby głowę, że nad księgą unosi się zielonkawy obłoczek kurzu i grzybów.

Z drugiego końca kanapy spojrzały na nią dwie pary lekko zdezorientowanych oczu. Spike, pan domu, był z siebie dumny i nie starał się tego ukrywać.

– Czy dużo batmani? – spytała.

– Całymi nocami.

– Wiesz, znałam kiedyś kogoś, kto miał hienę, która nazywała się Bruce.

Spike aż podskoczył na swoim miejscu.

– Naprawdę ją znasz?!

– Spotkałam ją raz czy dwa.

– Spike, czy długotrwałe mieszkanie z nerdem w przeszłości, rzuciło ci się na umysł? – W drzwiach stała drobna blondynka, a z tyłu za nią była widoczna sylwetka Willow.

– Przecież nie zbieram gadżetów – mruknął blondyn.

– Zamęczasz naszego gościa. ­– Blondynka usiadła na fotelu, zwolnionym przez Spike'a, który przycupnął na poręczy i objął ją ramieniem. – Jestem Buffy.

– Diana. I był bardzo grzeczny.

Na twarzy szatyna z drugiego końca kanapy pojawił się wyraz zrozumienia.

– Diana! – wykrzyknął, aż wszyscy podskoczyli.

– Tak? – spytała odruchowo.

– Naprawdę jesteś nią?

– Angel! – Buffy przesunęła dłonią po twarzy w geście irytacji. Spike roześmiał się szyderczo. Amanda westchnęła, wpatrując się w gościa z uwielbieniem, najwyraźniej i ona połączyła fakty. Giles zdjął okulary z nosa i wyciągnął chusteczkę z kieszeni. Willow usiadła na krześle. Miała niezły ubaw, który świetnie równoważył przeżyty niedawno stres, związany ze stanem Buffy.

- Czy możemy wreszcie zacząć? - spytała pogromczyni, próbując opanować nagłą złość na wszystkich dookoła. "To tylko hormony, to tylko hormony" powtarzała sobie w duchu. Nie bardzo to pomagało. Była przerażona i zdezorientowana.

– Diana miała już styczność z Naznaczonym – przypomniała Willow, wskazując na gościa. Kobieta skinęła głową.

– Ma na imię Cain, jest wampirem i jest naprawdę stary.

– Och! – Okrzyk zwykle stonowanego Gilesa zabrzmiał jak wystrzał z armaty. Wszyscy spojrzeli na niego, zdezorientowani. – Ale chyba nie TEN Cain? Pierwszy wampir na Ziemi?

– Myślę, że tak – Diana skinęła głową. – Pamiętam go jeszcze z dzieciństwa. Co prawda nie wiedziałam, ile lat upłynęło od tamtego czasu, ale on powiedział, że był uwięziony w Domu Tajemnic przez pięć wieków.

– Zaraz – przerwał jej Angel. – Znam tę nazwę, a przynajmniej nie jest mi obca. Dom Tajemnic. Mówił coś więcej o tym miejscu?

– Nie. Tylko, że był tam więźniem. Ponadto zdradził, co jest jego celem.

– Panowanie nad światem? – sarknęła Buffy.

– Jakbyś zgadła. Wyniesienie rasy wampirów do należnej im rangi.

– Norma – Machnęła ręką pogromczyni. – Czy oni wszyscy nie mogliby być bardziej kreatywni?

– Wolałabyś stworzenie nowej rzeczywistości? – rzucił Angel, porozumiewawczo na nią spoglądając.

Spike się żachnął. Giles odchrząknął.

– Przepraszam – zreflektował się detektyw.

– Wolałabym, żeby on i jemu podobni nie wyłazili ze swoich nor. Moje życie stałoby się dużo prostsze.

– Jeśli to jest Cain, to czy on nie miał brata? – przerwała tę wymianę zdań Amanda.

– Tak. To o to chodziło. Abel – Angel wyglądał jak kot, który zjadł kanarka – mieszka w Vermont, w Domu Sekretów.

– Ma brata. I on prawdopodobnie mógłby nam pomóc – potwierdziła Diana. – Bo widzicie, Cain popłynął na wyspę mojego dzieciństwa.

Spike gwizdnął przez zęby.

– Jak ją znalazł?

– Są na to sposoby. Ale ten, który został wykorzystany przez Caina, jest już dla nas niedostępny. Przynajmniej do przyszłego roku.

Buffy pomyślała o tym, że przydałby jej się rok na załatwienie pewnych spraw, zanim będzie musiała stawić czoła nowej apokalipsie.

– Przypuszczam, że nie mamy tyle czasu? – zapytała dla pewności, choć doskonale wiedziała, jaka będzie odpowiedź.

– Cain chce się zemścić na mojej matce, nie wiem dokładnie za co. Ale kiedy już znajdzie się na wyspie pełnej Amazonek... Będzie mógł stworzyć armię nieumarłych wojowniczek – Diana ukryła twarz w dłoniach.

– Czy one nie dadzą sobie z nim rady same? To w końcu Amazonki. Najbardziej wojownicze kobiety na świecie.

– I nie są przypadkiem w przewadze liczebnej?

– Właśnie, on jest jeden, a ich wiele...

– To wampir, czy nie musi mieć zaproszenia na prywatną wyspę?

Głosy uczestników zebrania zmieszały się ze sobą, kiedy wszyscy odezwali się jednocześnie. Buffy milczała, Giles również. Wymienili spojrzenia, kiedy wreszcie zapadła cisza. Pierwszy odezwał się były mentor pogromczyni.

– Cain jest tak starym bytem, jednym z Pierwszych, że prawa gatunku zostały ustanowione już po tym, jak stał się wampirem. Znane nam prawa nie dotyczą go, jest zbyt potężny i większość faktów, które znamy na temat wampirów, musimy wyrzucić do kosza. Poza tym, jego żoną była Lilith, matka potworów. Obawiam się, że nawet w pojedynkę, Cain jest bardziej niebezpieczny, niż zakładaliśmy początkowo.

– Przepowiednia nie powstała bez przyczyny. Jest w niej wymieniona Wielka Czwórka. Też nie bez powodu – powiedziała Buffy. – Czy on ma magiczne moce? – zwróciła się do Diany.

Amazonka kiwnęła głową i jej wzrok powędrował ku Willow. Miały czas na rozmowę, w trakcie lotu do San Francisco i wiedziała już o mocach czarownicy. Zresztą, sam lot nie był czymś zwykłym i choć Diana widziała sporo dziwności w swoim życiu, to jednak ta drobna rudowłosa dziewczyna zaimponowała jej.

– Więc mamy Buffy – odezwał się Angel – pogromczynię wampirów; Dianę, jedną z Amazonek; Will, która jest wiedźmą... Nie wiem tylko, co w tym zestawieniu robi Spike? Jakie ma moce, żeby wam pomóc?

– Spike jest Championem ­– oznajmiła Buffy.

­– Tak, ale jakie realne moce mu to daje? Poza tym, w jasnym świetle dnia i tak nie będzie w stanie wam pomóc.

– Masz z tym jakiś problem? – zapytał zaczepnie Spike.

– Może i mam – przyznał Angel. – Skąd wiemy, że poprawnie zinterpretowaliśmy przepowiednię?

– Akurat ty najwięcej interpretowałeś... – mruknął blondyn.

– W legendzie jest na ten temat zdanie: Ten, kto nie żył, lecz życie oddał swe – wtrąciła Amanda. Detektyw rzucił jej spojrzenie z ukosa.

– Właśnie straciłaś dziesięć punktów, złociutka – słodkim głosem powiedział pan domu.

– Jestem z Gryffindoru, nie martwię się o punkty – zripostowała czarownica. Nagły rechot Spike'a zbudził Batmana, który drzemał na kolanach Diany. Kot wstał, przeciągnął się, prychnął i z wysoko uniesionym ogonem wymaszerował z pokoju. Amazonka parsknęła śmiechem.

– Cały Bruce, trafiłeś z tym imieniem.

– Lubię ją, pasuje do nas – powiedział jednocześnie Spike pod adresem Amandy, co wywołało oburzone sapnięcie Angela.

Buffy westchnęła. Jeśli miała ratować świat w towarzystwie tych przedszkolaków i z pasożytem w brzuchu, to marnie to widziała.

Jeszcze nie zdecydowała, co zrobi. Ta ciąża przerażała ją z dwóch powodów. Po pierwsze, nie wiadomo było, co się urodzi i jaką formę przyjmie. Miło, jeśli byłoby człowiekiem. A po drugie, ale chyba najważniejsze: nadal była pogromczynią. Demony, wampiry, półbogowie i inne kreatury nie zrobią sobie wolnego, bo ona musi urodzić dziecko. Poza tym, według jej wiedzy, była tylko jedna pogromczyni w historii, która zdecydowała się na dziecko. I długo jako matka nie pożyła, już Spike się o to postarał... paradoksalnie.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top