Rozdział 11

- Moje dzieci, mam dla was naleśniki z borówkami - rzekła staruszka - smacznego

Seth z wielkimi oczami wpatrywał się w swój talerz. Pyszne naleśniki w polewie Borówkowej. Pycha! Seth rzucił się na jedzenie, nim Paprot zdołał go powstrzymać. Jednorożec wstrzymał oddech. Sethowi nic się nie działo, więc Paprot wziął pierwszy kęs i to był jego błąd. Staruszka widząc że oboje przełkneli przynajmniej jeden kęs, powiedziała pod nosem

-slipendo 

Po chwili Paprot i Seth padli na podłogę. Błysneło kilka iskier i ,,staruszka'' przemieniła się w atrakcyjną kobietę o czerwonych jak róże ustach i białą jak śnieg cerą. Jednym słowem była bardzo piękna. Mała ,,chatka'' przemieniła się w mały opuszczony dwór. Szepneła zaklęcie i po chwili Seth i Paprot unosili się w powietrzu. Kobieta skierowała dłoń w ich stronę i szeneła jeszcze kilka zaklęć w stronę Paprota.

- Jaki przystojny młody mężczyzna - mrukneła gładząc jego twarz. - szkoda że Cię muszę oddać Ronodinowi.

Westchneła i skierowała się do lochów. Paprot i Seth unosząc się kierowali za nią. Zeszła kilkaset schodków w dół. Otworzyła dwrzi zaklęciami i weszła do środka. Przywołała Setha i skierowała go do ściany. Siegneła do łańcucha przykutego do ściany i zakuła mu ręce i nogi. Do tego przez brzuch zapieła mu dodatkową okowę. Paprotowi uczyniła podobnie . Gdy wyszła z pokoju cofneła zaklęcie snu. Seth i Paprot obudzili się w tym samym momencie.

- Mówiłem by tu nie wchodzić - warknął Paprot - złapała nas i chce oddać Ronodinowi!

Seth tylko smutnie popatrzył się na niego i depresyjnie wręcz powiedział:

-moje naleśniki.- Dobra, jak się wydostać z tego Bagna? - powiedział Paprot głośno myśląc - ta chatka znajdowała się ile? O! Mam! 1 milę od gór Gryfów. Czyli jakoś...

Nie skończył bo zobaczył że seth płacze. 

-Secie? O co chodzi? - spytał troskliwie jednorożec - chyba nie przez te naleśniki?

- No bo, kto uratuje Kendre? - powiedział płaczliwie - nie dziadkowie, bo oni nawet nie wiedzą gdzie jesteśmy!

-spokojnie, nie uratujemy Kendry płacząc. - powiedział Paprot - skupmy się na taktyce!

Gdy myśleli jak pokonać Wiedźmę i uciec, czarownica siedziała na swoim fotelu. Po chwili wstała gwałtownie przeszła do salonu i krzykneła. Na podłodze leżała zwinięta w śpiwór dziewczyna z czarnymi włosami.

- a to co? - spytała siebie - normalna dziewczyna jak widzę 

Szepneła zaklęcię po raz kolejny w tym dniu i dziewczyna podleciała w powietrze zrzucając z siebie śpiwór. Wiedźma zobaczyła że byłą ubrana w czarną sukienkę zwiadowczą, peleryne i glany, włosy były spięte w rozwalającego się warkocza. Gdy była już blisko drzwi rzuciła jeszcze raz zaklęcie slipendo na pozostałych więźniów i weszła. Dziewczynę wrzuciła do celi razem z Sethem i Paprotem. Szybko wyszła z lochów cofając zaklęcie.

- o boże, jednorożcowi się wyspać nie dają - mrukneła dziewczyna - Zaraz gdzie ja jestem? No nie kolejna paka! Jaka ze mnie bad girl.

- Paprot i Seth dopiero się obudzili ze zdiwienię patrzyli na awanturującą się dziewczynę. Gdy odwróciła głowę Paprot krzyknął.

- Lia?!

-  Paprot! braciszku! - krzykneła Dziewczyna ze łzami w oczach


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top