Rozdział 10
Lia zastanawiała się, dlaczego Cassandra Ją wezwała. Siedziała niecierpliwie wpatrując się w szefową.
- Pewnie zastanawiasz się dlaczego Cię wezwałam? - zapytała poważnie Cassandra
- owszem - powiedziała Lia
- Ponieważ, ciekawi mnie jedno, jakim cudem znalazłaś się w jednej z najwspanialszych komnat tej przeklętej twierdzy, skoro byłaś więźniem? - spytała
- EEEEE, no bo.... - Lia zaczeła się jąkać
Nie mogę Jej powiedzieć prawdy - pomyślała Lia
-eeee? tylko tyle? - powiedziała rozgniewana zbójniczka
- nie,nie, nie po prostu byłam w lochach a potem udawawłam że jestem z nimi i chciałam zwiać przy następnej okazji, ale potem wy mnie uratowałyście.
- acha, cóż przygotuj sie. Po kolacjii Evanlyn przyniesie Ci strój. Wyruszamy na rozbój o zmroku.
Lia ucieszyła się. W końcu jakaś szansa na ucieczkę. Wstała ze swojego miejsca i skierowała się do drzwi. weszła na schody i spojrzała przez okno. Godzina do kolacji. Gdy weszła na piętro skierowała się do swojego pokoju. Położyła się w łóżku i zasneła.
Śnił Jej się Paprot. Wchodził z jakimś chłopakiem który był w jej wieku ( Był bardzo przystkojny) do chatki. DO CHATKI WIEDŹMY. Właśnie siadali do stłołu, gdy nagle Lia została obudzona.
- Lianno, wstawaj, kolacja na stole - zawołała Cassandra - halo
Grzmotneła ją w głowę i zwaliła z łóżka.
- Już, już idę
Weszły razem do sali jadalnej i usiadły na najbliższych miejscach. Po chwili niewidzialni służacy podali im jadło. Lia jadła jak lubiła, czyli bez zbędnych manier. Po prostu siorbała, kruszyła i mówiła z pełnymi ustami. Reszta zbójniczek również tak robiła.Uwielbiała takie podróże, bez żadnych manier bez żadnych ,, wasza wysokość'' w domu miała tego po uszy! Wasza wysokość tamto, księżniczko Lianno sramto, dlatego uciekała eksplorować. Miała dość że wszyscy mówią Jej co ma robić. Miała dość bycia lalką. Po posiłku Cassandra wstała i ogłosiła:
- Macie godzinę na przygotowania, później wyruszamy na łowy!
- hurrra! - odpowiedzieli wszyscy zwyjątkirm Lianny
Wszystkie dziewczęta pobiegły do swoich pokoji. Lia również. Pierwszy, drugi, trzeci schodek.Po chwili była już w sowim pokoju. Na łóżku leżał równo złożony strój i glany. Przebrała się i wykonała makijaż zgodnie z instrukcją zamieszczoną na toaletce. Spieła włosy w warkocz i zbiegła na dół.
- Słuchajcie! naszym celem jest dzisiaj obóz zakonu Florenckiego. Dzięki naszemu zwiadowcy, wiemy że znajduję się on w południowej części lasu smoków. Uwaga, jest tam bardzo ciemna a flora jest gęsta, dlatego łatwo sie tam zgubić. - wykrzykiwała Cassandra
Lia niedbale schowała nóż do kryjówki za cholewką buta. Wszyscy w milczeniu skierowali się do drzwi. Wyruszyli. Na początku Lia szła obok Cassandry i Evanlyn. Potem gdy wchodzili do coraz ciemniejszych borów, sprawdziła czy napewno wzieła ze sobą worczek skurzany. ( który był jak chelbak) Zabrała tam kulki nawadniające i pożywiające. Noże, namiot i inne potrzebne rzeczy. Wsuneła Kaptur swojego płaszcza na głowę i powolutku zaczeła cować się na sam tył. Gdy była na samym końcu odczekała chwilę i sprawdziła czy ktoś na nią patrzy.
- Ok, Lia - szepneła do szepneła do siebie księżniczka zdejmujc czarną bransoletkę zamieniając ją W róg. - teraz wypróbujmy sztuczkę z zamianą w świetlika.
Dotkneła rogiem swojego czoła i zamieniła się w czarną kulę światła. Poleciała w las i nikt jej nie widział. Pędziła co sił. Przeleciała już 4 mile, nie była zmęczona. Kierowała się do.domu. Była szczęśliwa. Wróci do domu! Była bardzo zmęczona.
- najpierw zasługuję na odpoczynek.
Latała i szukała. Aż w końcu znalazła opuszczony dworek. Ku jej zdziwnieniu znajdowała się 1 milę od gór Gryfów. Przeleciała 25 mil. Weszła do dworka i wyciągneła róg. Nikogo tu nie było. Wyciągneła śpiwór i się położyłą. Chwilę później, zasneła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top