ROZDZIAŁ 24
Lia uwielbiała śpiewać, kiedy była zła, smutna, wesoła, zawsze śpiewała. Kiedy straciła chęć do życia tylko śpiew mógł przywrócić Jej jedno uczucie - smutek, a czasami złość. Po zanuceniu, swojej ulubionej pieśni Lia poszła spać. Jak zwykle rano wstała i ubrała się w suknie, jak zwykle.Warkocz, diadem dopasowany do stroju. Bez makijażu, nie ukrywała już blizn i zadrapań. Z wypraną od uczuć miną wyszła z pokoju. Postanowiła pospacerować po baśnioborze, bez Setha. Postanowiła że odwiedzi swój ogród Lili. Więc ruszyła. Po chwili była już w baśnioborze, weszła do ogrodu i zobaczyła na ławce Setha. On ją też zobaczył, wstał.
- Lia!
Dziewczyna obróciła się i skierowała się bez słowa do wyjścia, jednak on podbiegł do niej i złapał Ją za nadgarstek.
- Słuchaj, zostawmy to! wybacz mi! - powieział błagalnie - Oh, nie udawaj obrażonej....
Odwróciła się pokazując twarz bez emocji. Seth z przerażenia puścił Jej ręke. Jej radosne oczy, stały się zaczerwienione od płaczu. Jej rumiana piękna twarz, stała się blada. Jej uśmiech, zniknął i pojawiła się obojętna twarz.
- Jedno Spojrzenie na Ciebie Seth, I chce mi się wymioroważ
- Lia..
- Nie wiem, dlaczego to zrobiłeś, bawiłeś się moimi uczuciami? a może chciałeś mnie wykorzystać? nie wiem, jednak powiem Ci że moje uczucia są prawdziwe. Nie udawane. A raczej były - powiedziała
Lia właśnie wchodziła do gabinetu Generała Ethana.
- Witaj, generale- przywitała się
- Witaj księżnczko, masz świadomość że i tak musisz za mnie wyjść dlatego .... powiedział swoim wyniosłym tonem
- Nie, idioto nie wijdę za ciebię, będziesz musiał mnie zmusić . - powiedziawszy to wyszła z gabinetu trzaskając drzwiami.
Dopiero kilka kroków później zorientowałą się że miała przekazać coś Generałowi ale tylko wzruszyła ramionami i szła dalej. Weszła do swojej komnaty i dosłownie kilka chwil później wpdała Jej matka krzycząc
- Jesteś pokraką niewdzicznico! - krzyczała - mówiłam ci masz wyjść za generała!
Lia odwóciła się. Królowa warkneła kilka słów i wyszła. Dziewczyna poczuła ciemność w Jej głowie, ale opamiętała się i spokojnie poszła spać.
Rano dziewczyna ubrała się i wyszła z pokoju. W drodze do jadalni wszyscy patrzyli na nią prychając pogardliwie. Jej siostry również.
- Oh, pokrako słyszeliśmy od mamy co zrobiłaś - mówiły - nie nadajesz sie do niczego
Cały dzień Lii był przepełniony gniewem, smutkiem i irytacją. Wieczorem wymkneła się z pałacu i poszła do baśnioboru, gdzie znadowała się polanka nad przepaścią. Cicho pociągneła nosem. Jej życie było Jedną wielką komedią. Najpierw Seth ją zostawił. Potem problemy z rodziną i małzeństwo. Lia właśnie miała zdjąć buty nad przepaścią, gdy zobaczyła dziewczynę w warkoczu, która była koło Jej . Nie wiele myśląc podbiegła do niej i krzykneła.
- Hej nie rób tego, błagam!
- Chwila, co ja właśnie powiedziałam? Przecież nie powinnam się nią przejmować. Mówiąc szczerze byłam trochę wściekła - to kolejna stracona okazja. - pomyślała Lianna
Dziewczyna z warkoczami opowiedziała Jej o swoich zmartwieniach - "Z pewnością gdzieś już to słyszałaś. Naprawdę myślałam, że to on może być tym jedynym, ale wtedy On mnie zostawił.''
- Błagam, na litość boską! Czy mówisz poważnie? Po prostu nie jestem w stanie uwierzyć, że z tak głupiego powodu znalazłaś się tutaj przede mną. Jesteś zła, bo nie masz tego, co chciałabyś dostać? - krzyczała Lianna - Masz szczęście, że nigdy nie zostałaś okradziona z czegokolwiek!
-"Czuję się lepiej, dziękuję, że mnie wysłuchałaś"- powiedziała Lia po czym z warkoczami rozpłyneła się w powietrzu.
Lia padła na tawę i westchneła. Nazajutrz również przyszła na polankę.
-"W porządku, dziś jest ten dzień!"- pomyśłała, a kiedy zdejmowałam swoje buty.
Zobaczyła wtedy dziewczynę, w czarnych martensach .Niewiele myśląc krzyknęła.
dziewczyna w martensach opowiedziała Jej o swoich zmartwieniach
- "Z pewnością gdzieś już to słyszałaś. Wszyscy mnie ignoruj, nie pasuję do nikogo tutaj.".
-Błagam, na litość boską! Czy mówisz poważnie? Po prostu nie jestem w stanie uwierzyć, że z tak głupiego powodu znalazłaś się tutaj przede mną. Nawet jeśli mówisz prawdę i tak wciąż jesteś dla kogoś ważna, nie zapominaj o tym!
- Dziekuje,- powiedziała dziewczyna i znikneła w mgle
I tak mijał mi każdy dzień, codziennie ktoś tam był. Lia Słuchała ich opowieści, a oni zawracali.
I wciąż nie było tu nikogo, kto zrobiłby to samo dla niej. Nie ma sposobu, żebym pozbyła się tego bólu.
Jak zawsze wybrała się na polankę . Nagle pierwszy raz zobaczyła kogoś z takimi samymi problemami jak Jej. Robiła to raz za razem, miała na sobie czarny płaszcz z kapturem i plaster na policzku oraz smutny uśmiech na twarzy.
-Po prostu chcę zatrzymać blizny, które pogłębiają się za każdym razem, gdy wracam do domu. To dlatego zamiast tam, przyszłam tutaj- powiedziała dzewczyna w czarnym płaszczu
,e. Chwila, co ja właśnie powiedziałam? Przecież nie powinnam się nią przejmować, ale w tym momencie krzyknęłam coś, w co nie mogłam uwierzyć -myślała Lia - Och, co mam zrobić? Nie mogę powstrzymać tej dziewczyny, to coś nowego. Pierwszy raz ugryzłam więcej, niż jestem w stanie przełknąć.
"Hej, nie rób tego, błagam!".
c-Skoro musisz, proszę, pójdź gdzieś indziej, żebym nie musiała patrzeć na twój żałosny wyraz twarzy, bo nie mogę go znieść! - powiedziała ze łzami Lianna
-Myślę, że dzisiaj po prostu nie jest mój dzień"- rzekła dzeiwczyna w czarnym płaszczu, odwróciła się ode nij i zniknęła.
Lia wróciła do domu, po nocy, wczesnym rankiem wybiegła na polanę.
-Dzisiaj nie ma tutaj nikogo poza mną, sądzę, że nadszedł mój czas. Jestem tutaj tylko ja. Nie ma nikogo, kto mógłby mi przeszkodzić, nikogo, kto mógłby wejść mi w drogę. - powiedziała cicho
Zdjeła swój czarny płaszcz, patrzyła, jak jej warkocz się rozplątuje. Ta drobna dziewczyna, tak niska, jak to tylko możliwe skoczy teraz i będzie wolna.
Zrobiła krok już miała spadać gdy ktoś wziął ja za rękę i krzyknął.
- Lia, nie rób tego błagam
Lia cofneła nogę i się wyprostowała delikatnie odwróciła głowę.
- Seth?! - spytała
On tylko deliktanie Objął j,a w tali. Naglewiatr silnie ich popchnął. Oboje spadli w przpaść. Spadając Lia szepneła przeprosiny. Spadali. Tuż przy ziemi Lia przyciągnęła Setha do siebie i stała sie poduszką. Dosłownie. Seth został uratowany kosztem Lianny. Seth szybko wstał i ukleknął obok niej.
- Czemu? - spytał drżącym głosem
- Bo gdy mogę kogoś uratować, robię to idioto - powiedziała.
Z jej ust płyneła stróżka krwi. Oczy zamgliły się a ręka za którą trzymał Seth rozlużniła się.
W ciszy słychać było rozdzirający płacz zaklinacza cieni.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top