ROZDZIAŁ 23

Lia biegła, płakała. Miała to gdzieś. ,,Jej Seth''..... 

-Nie, to już inna osoba. - szepneła i biegła dalej 

Weszła do portalu i wyszła do krainy wróżek. Biegła dalej. Zdziwione wróżki i astrydzi odsuwali się od niej. Weszła do pałacu i odetchneła. Spokojnym krokiem poszła do swojej komnaty. Już nie płakała. Była wściekła! Kazała wróżką postawić w Jej pokoju worek treningowy. Z pośpiechem wykonały zadanie. Lia przebrała się w sportowy strój. Musiała jakoś wyładować emocje. 

-głupek - powiedziała i zrobiła kopnięcie - idiota

Za każdym następnym wyzwiskiem kopała mocniej. Po trzech godzinach, padła wycieńczona. Kiedy skończyły się wyzwiska powszedne, zaczeła wymyślać nowe np. ,, satyrowy bobek''.Gdy Jej złość się wzmogła znów ciemność wszedła do Jej głowy. Jej oczy stały się czerwone, żeby po chwili znów się stały granatowe. Uspokoiła się i  Wzieła prysznic ,i poszła spać. Rano ubrała pierwszą lepszą sukienkę do kostek i buty wybrała pod ten sam kolor, czyli ciemny granat. Jej oczy również z jasnego niebieskiego, zmieniły się na granat tak ciemny że prawie był czarny. Włosy spieła w warkocz i wpieła diadem z granatowymi szafirami i kolczyki również z szafirami. Wyszła z pokoju i skierowała się do sali jadalnej by zjeść śniadanie. Przy stole siedzieli już wszyscy. Królowa, siostry, Paprot, Generał rodzynka i Eva.

- Dzień dobry wszystkim, zwłaszcza ty Evo. - powiedziała to z ogromnym sarkazmem. 

- Czy coś się stało? moja ty najulubieńszo przyjaciółko? - spytała Eva z niewinnym uśmiechem

- oh, nie - powiedziała Lia i usiadła przy stole na przeciwko dziewczyny. 

Zaczeła jeść grzankę z Jej ulubionym dżemem truskawkowym. Gdy skończyła, wstała od stołu, i nie czekając na protesty matki, wyszła z komnaty trzaskając drzwiami tak ze wypadły z zawiasów i gdyby nie Generał Rodzyna który w ostatniej chwili zabrał Lie z pod pola rażenia Lia była by przygwożdzona do ziemi ogromnymi drzwiami. 

-Dziękuję, Generale Ethanie - powiedziała jak należała kultura i poszła dalej. 

Tymczasem Paprot zmartwił się tą sytuacją. Wczoraj widział swoją młodszą siostrę która zanosiła się płaczem i widział przez szparkę od drzwi, jak kopała worek wyzywając Setha.Postanowił to sprawdzić, dlatego po śniadaniu udał się to baśnioboru by porozmawiać z Sethem. Gdy dotarł zapukał do drzwi otworzyła mu Kendra. 

- Witaj, co się dzieję z Sethem? - spytała - Gdy wczoraj wrócił miał zapuchnięte oczy a jego mina wyrażała poczucie winy....

- Gdzie on jest? - spytał

- W swoim pokoju na łóżku.....

Paprot dał jej buziaka w czoło i poszedł na górę. Otworzył drzwi i podszedł do Setha położył mu dłoń na plecach.

-Seth, zawsze byliśmy ze sobą szczerzy, o co chodzi z Lią?

Seth nie chętnie zaczął opowiadać. Po wyjaśnieniach Paprot powiedział:
-to naprawdę, hm dziwne, smutne? byliście piękną i pasującą do siebię parą....

- Czekaj jak to byliśmy? jesteśmy! - Seth powiedział z wątpliwą nadzieją. 

- Seth, nie sądze, wczoraj cały czas albo kopała worek treningowy, wyzywając Cię, lub płacząc.....

Seth czuł poczucie winy. To jego wina! Nie wiedział w co niego wstąpiło.

Po dwóch godzinach Paprot wócił do domu,  myślał że Lia będzie wściekła lub zrozpaczona, o dziwo nie. Chociaż nie było lepiej, tylko gorzej. Dziewczyna miała wypraną z uczuć mimikę. W jej oczach nie było łez. Nie było nawet zaczerwienień. Obiad, łacina, jazda konna, wszystko perfekcyjnie lecz bez uczuć. Lia czuła w sobię pustkę, dosłownie. Nawet kiedy rodzyna zaprosił ją na spacer, wzruszyła ramionami bez emocji, Generał odebrał to jako zgodę. Spacerowali, on ją zagadywał a ona odpowiadała jednym wyrazem zazwyczaj ,,tak'' lub ,,nie''. Wieczorem Lia nie przyszła na kolacje, więc Paprot zaniósł Jej posiłek otworzył małą szparkę ze smutkiem zobaczył siostrę siedzącą na podłodzę z małą harfą. Śpiewała swoim pięknym głosem i grając na harfie. Łza spłyneła Jej po policzku.

- Tajemny akord kiedyś brzmiał, Pan cieszył się, gdy Dawid grał, Ale muzyki dziś tak nikt nie czuje ... Kwarta i kwinta, tak to szło Raz wyżej, w dur, raz niżej w mol Nieszczęsny dziewczyna ułożyła Alleluja ... - zaśpiewała cicho i przygrywała na harfie - Hallelujah, Hallelujah, Hallelujah, Hallelujah.

Paprot wzruszył się. To był najpiękniejszy głos na ziemi. Jednak chwilę później zrozumiał o czym ona śpiewa i uśmiech spezł z jego twarzy.

- Wiarą nic, ty chciałeś brać. Lecz sprawił to księżyca blask .Że piękność jej na zawsze cię podbiła. Kuchenne krzesło tronem twym. Rostrzyg cię, już nie masz sił I zgadła, ci wydarł  Alleluja ... - zaśpiewała to z takim smutkiem że po oczach spłyneły Jej jeszcze kilka łez - wytarła Je i łamiącym głosem śpiewała dalej -Hallelujah Hallelujah Hallelujah Hallelujah....

Paprot też płakał. Wiedział że Seth i Lia są załamani, jednak to wina Setha. 

- Dlaczego mi zarzucasz wciąż że nadaremno wzywam go ? Ja przecież nawet nie znam go z imienia ... Jest w każdym słowie światła błysk Nie ważne czy usłyszysz dziś Najświętsze czy nieczyste Alleluja - śpiewała - Hallelujah Hallelujah Hallelujah Hallelujah

Lia później odłożyła harfę i zanuciła refren. Paprot odszedł z kolacją. Wiedział że Lia potrzebuję samotności. I to był Jego największy błąd bo Lia walczyła z ciemnością/.



















Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top