Dzień z najlepsiejszą osobą na świecie

Obudziłam się obok Mari w limonkowym pokoju, nagle wyskoczyłam z łóżka
-Gdzie ja jestem!!???!??!- krzyknełam
-W swoim pokoju, nie pamiętasz że miałaś remont?- odpowiedziała Marysia
-A no, racja- powiedziałam, z powrotem rzucając się na łóżko
-A tak w ogóle to która godzinaaaaa??????- powiedziała zaspana brunetka
-Hmmmmm, dziewiąta- odpowiedziałam nagle ożywiona
-Ojjjjj spokojnie,jest przexież sobota- powiedziała ospale Mari
-Nie, jest już poniedziałek,spałyśmy dwa dni, z przerwami na śpiewanie o alpakach-powiedziałam, Marysia zaczeła energicznie machać głową i krzykneła:
-RUN!!!!!- na to słowo wyskoczyłyśmy z łóżka jak oparzone, zaczełyśmy ubierać się w przypadkowe ciuchy i wybiegłyśmy z domu by zdążyć do szkoły (cicho że Mari ma motor, bieganie w deszczu jest lepsze).
No i tak biegłyśmy jedządz płatki na mleku w workach
-Teraz angielski- zawołałam zdyszana gdy byłyśmy przy szkole. Wbiegłyśmy do klasy gdzie normalnoe odbywały się lekcje
-Przepraszamy za sp.... - zaczełam mówić, ale nagle klas zaczęła się chisterycznie śmiać, no okej byłyśmy przemoczone, no ale żeby z tego powody dostawać ataku padaczki??? Nagle zrozumiałam o co im chodzło bo spojrzałam na Mari, miała na sobie pomarańczowe rajstopy i do tego różową spódnice, a u góry miała założony czarny obciśly crop top. Ja natomiast miałam na sobie czerwoną krótką sukienke, do tego góralską kórtkę, w dodatku miałam do tego różowe dresy i żółte gumowe kalosze. Marysia zaczeła się dusić ze śmiech
-No to my ten no, my jesteśmy chore *kaszlu kaszlu* i nas nie ma w szkole bo leżymy w domu no ten, SAJONARA BEJBE- krzykneła Marysia i wybiegła z klasy, a ja za nią
-Co ty robisz, pewnie zaraz pójdziemy do dyrektora- krzyknełam na nią
- Ojjjjjj spokojnie przecież nie możeby być w tych ciuchach a tak w ogóle to ta pani jest spoko, będzie udawać,że nas wcale tu nie było- powiedziała
- No dobrze, ale co teraz robimy???
-Idziemy do mojego domu.Dom Marysi był ładny, nawet trochę nowoczesny. Przy drzwiach przywitał mnie uroczy lisek
-To jest Lucien, znalazłam go w lesie zeszłej zimy- powiedziała Mari. Ngle zobaczyłam że coś się rusza
-Aaaaaaaaaaa, czy to szczur!!!!!!-krzyknełam z przerażeniem
-No tak to jest Tamlin,chciałam go wyrzucić ale nie mogłam ma dużo wspólnego z swoim imiennikiem, oboje to szkodniki. Poszłam na góre się przebrać. Pokój Marysi był szaro czerwony i wszędzie były książki. Wyjełam z szafy czarny crop top z napise #Team Rhysand, białe jeansy z wysokim stanem i cholograficzne tenisówki. Poszłam do łazienki by uczesać moje włosy w dwa dobierańce a usta pomalowałam szminką o kolorze krwi moich wrogów. Gdy wyszłam z łazienki zobaczyłam rozwaloną na łóżku Brunetkę, miała na sobie granatową koszulkę, czarne jeansy z dziurami, a w dodatku paznokcie pomalowała srebnym lakierem na stopach miała buty takiego samego koloru jak paznokcie, włosy jak zwykle miała rozpuszczone.
-Ooo wreszcie jesteś! Co chcesz na śniadanie??? -spytała Mari
- Teraz to raczej na obiad. Może zrobimy jakieś jedzebie z instagrama?
-Dobra już mam pomysł, zrobimy ciasto popcornowo piankowe, ale obo musi się robić pare godzin więc teraz pójdziemy na miasto zjeść pizze, a ciasto przyniesiemy na domówke Kazia.
-Dobry pomysł, no to idziemy coś zjeść- powiedziałam
-O nie atk szybko, musimy na początku przygotować mase. Zeszłyśmy na dół  i zaczełyśmy mieszać składniki, oczywiście nie obyło się bez wpadek, ale ciasto wygląda na jadalne.
-The end, możemy iść na pizze!!!!!-krzyknełam
-Dokładnie, no to jaką weźmiemy?- spytała się Mari
-Wybierzemy na miejscu- powiedziała Marysia
*sory Pati że nie ma opisu iście ciekawego obiadu*
W pizzeri wziełam pizze hawajską a Mari Margaritte, a teraz stoimy przed sklepem z ubranimi, po musimy coś sobie kupić na impreze u Kazia, aaaaaa nie mogę się doczekać, ciekawe jak wygląda jego dom. Dowiem się dziś wieczorem, teraz muszę się zająć tym by wyglądać jak bustwo. Wybrałam sobie czerwoną któtką i obcisłą sukienke i do tego czarne szpilki. Marysia kupiła granatową sukienkę, srebną narzutkę i srebne szpilki.
-No dobra to teraz idziemy po ciasto, a potem na impreze- powiedziała Marysia. Ciasto zrobiło się idealnie, ale podczas jazdy motorem wypadło mi z rąk.
-Dobra już trudno, nie na co płakać nad rozjechanym ciastem- powiedziała Marysia stojąc pod drzwiami do domu mojego przyszłego męża. Salon był normalny,kuchnia też ale jego pokój to po prostu o boże my love. Miał dużo miejsca w pokoju, zaóważyłam też najnowszą konsole i, O MÓJ BOŻE to łuszko (błędy specjalinie) było wielkie, szro czerwone a nad nim był wielki czarny napis BA\ED BOE och ten jego perfekt inglisz. Nagle zobaczyłam jego był taki piknyyyyyyy
-Cześć- powiedziałam, zalotnie trzepocząc rzęsami. Jego mina mówiła laggggggggg, ach to wyszystko dzięki durzemu wycięciu w sukini, nagle się odezwał
-Wow Pati wyglądasz prześlicznie- aaaaaaaaaaaa wie jak się nazywam i nazał mnie śliczną, będzie moim mężem lub tne się mydłem.
---------------------
Tak wiem Pati miał być rozdział z Paprotkiem ale już jest 800 słów więc nasz kochany paprotek będzie w następnym rozdziale. Ciao

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #aaaa