27
-Hej Dalia
Powiedział Alan , podbiegł do koleżanki i przytulił, nagle Dalia usłyszała głos Aidena .
-co się stało z Emi? Wszystko z nią dobrze?
Wysoki mężczyzna wstał i podszedł, do Aidena, Alan poszedł na chwilę do Teriegio
-młodzieńcze choć na słowo.
Dalia została sama, przy Emyly która leżała na ziemi bez ruchu. Eleonora do niej podeszła I siadła obok, Puki skakała sobie gdzieś obok.
-Dobrze się czujesz Dalia?
Dalia odpowiedziała kiwajác głową na tak,po kilku sekundach.
-Puki choć.
Powiedziała I po kilku sekundach małpka była koło Eleonory.
-Tak?
-Puki choć przytul Dalię.
-Puki przytuli Dalię!
Powiedziała małpka z uśmiechem na twarzy.
-Eli...
-Tak?
-Martwię się o Emyly, lubię ją ,bardzo ją lubię I bardzo się o nią martwię.
-Rozumiem.
-Hej dziewczyny wszystko okej?
Powiedzieli do nich powoli, podchodząc Teri I Alan . Eleonora obruciła głowę, I cicho powiedziała.
-Dalia nie czuje się naj lepiej.
-mogę zostać z wami?
Zapytał Alan a Teri poszedł do Aidena I wysokiego mężczyzny.
-mhy
Dalia lekko pokiwała głową na tak, Alan usiadł koło niej, Irenka zeszła z włosów Alana, I usiadła przy Emyly dotykając jej łapką ręki, Dali.
-Wszystko będzie dobrze, Emyly nic nie jest nie długo się obudzi.
-jesteś pewna Irenka?
Powiedziała lekko podłamanym głosem ze smutku Dalia.
-Irenka zawszesssss wie czy wszystko okejssss.
-Wiki, czemu wcześniej nic nie robiłaś?
-sssspałam
Emyly otworzyła oczy I, lekko podniosła się do góry.
-Emyly!
Powiedziała Dalia I przytuliła Emyly, z jej oczu popłyneło kilka łez.
-Dalia wszystko okej?
Zapytała Emyly, odwzajemniając uścisk, Dali.
-Bardzo się o ciebie martwiłam .
Powiedziała przez łzy Dalia, nagle przy dziewczynach zebrała się grupka , złożona z Aidena, Teriego, Alana, Eleonory, Wiki, Irenki , Puki oraz wysokiego mężczyzny. Emyly spojrzała na Mężczyzne, jej oczy otworzyłyvsię jeszcze bardziej a z jej oczu popłyneło kilka łez.
-Wood!?
-Brawo twoja przemiana prawie dobiegła końca.
Powiedział spokojnym głosem mężczyzna, I poszedł w stronę lasu.
-Woody czekaj!
Pov :Emyly.
Nagle czas staną nikt się nie ruszał, oprócz Emyly I Woody'ego .
-Woody Poczekaj.
Harry stanął w miejscu, i obajżał się za siebie.
-Witam cię ma twórczyni.
-jak mam ci dziękować Woody, tyle dla mnie zrobiłeś nie widziałam cię od dawna.
-Powinnaś zacząć się opiekować, panną Dalią.
-od od kąd cię nie ma, trudno mi się skupić na bardzo ważnych rzeczach...
Emyly przerwał głośny wybuch, Woody I Emyly obejrzeli się I zauważyli, dziewczynę która prawie została strzelona , obronił ją Olivier, jego głos był podłamany.
-Wszystko dobrze Ninciu ?
-miałeś tak do mnie nie mówić...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top