III

Zdecydowanie nie tego się spodziewałem, zjawiając się dziś w auli. Grupa zagrała drugą połowę sztuki. Wiedziałem, że główny bohater ma kilka kwestii śpiewanych, lecz nie oczekiwałem czegoś nadzwyczajnego. Słyszałem to i owo o tym, że Nezumi ma niesamowity głos, jednak byłem przekonany, że to tylko plotki.

Moją uwagę zwróciły przygasające światła, nie widziałem teraz moich notatek. Delikatne dźwięki fortepianu sprawiły, że spojrzałem przed siebie. Nezumi wyłonił się zza sceny. Czy właśnie zamierza śpiewać..? Chyba tak.

Tak jak ostatnio spojrzał na widownię. Tak jak ostatnio zauważył mnie. Zastanawiałem się, czy przeszkadza mu moja obecność. Ale przecież w dniu premiery zapełni się cała sala...

Ledwo słyszalnie Nezumi zaczął wyrzucać z siebie słowa pieśni. Musiałem się skupić, by cokolwiek zrozumieć. Nie znałem tego utworu, może to również dzieło pani Niny? Porzuciłem te rozważania, by całkowicie wsłuchać się w głos Nezumiego. Nigdy nie słyszałem, by ktoś t a k śpiewał. Jednocześnie delikatnie, ale też coraz bardziej donośnie, aż cała sala wypełniła się pieśnią. Widziałem, jak całkowicie wczuł się w melodię, przymykając oczy.

Ku mojemu rozczarowaniu po kilku chwilach skończył śpiewać. Zszedł ze sceny, a ja wciąż miałem wrażenie, jakby pieśń nadal rozbrzmiewała w mojej głowie.

Nie mogłem się już skupić na sztuce. Chciałem pędzić do domu i opisać ten występ w mojej pracy. Zniecierpliwiony jakimś cudem dotrwałem do końca próby, zebrałem swoje rzeczy i ruszyłem w stronę wyjścia. Byłem już w połowie szkolnego boiska, kiedy ktoś zastąpił mi drogę. Podniosłem wzrok i, mrużąc oczy przed popołudniowym słońcem, napotkałem wzrok Nezumiego.

- Emm.. cześć? - wyjąkałem. Nie byłem pewien, czego chciał. - Ch-chciałeś coś?

- Hej, uspokój się, przecież nic ci nie zrobię - zaczął. - Po prostu chciałem cię zapytać, jak podobała ci się cała sztuka. Wiesz, chcę wiedzieć na co się przygotować, jeśli obsmarujesz nas w gazetce - zaśmiał się.

Zaniemówiłem. Nie chciało mi się wierzyć, że Nezumi, t e n Nezumi, który do nikogo się nie odzywa i który na wszystko i wszystkich patrzy z góry, chce poznać moją opinię. W dodatku jedyne, co mi w tej chwili przychodziło do głowy, to "Mój Boże, twój występ był niesamowity, daj mi autograf".

- Myślę, że wyszło... całkiem dobrze - udało mi się wymyślić coś sensownego. - To znaczy, było naprawdę dobrze, świetnie! - sprostowałem. Chciałem, żeby usłyszał moją szczerą opinię. Widziałem, jak odetchnął z ulgą. Naprawdę tak mu zależało, żeby sztuka dostała pozytywną recenzję?

- Więc się cieszę. - Nawet nie zauważyłem, kiedy mijaliśmy kolejne uliczki. Ja szedłem w stronę swojego domu, ale Nezumi? Zastanawiałem się, czy mieszka niedaleko. - Naprawdę długo nad tym pracowaliśmy.

- Aha... - Nie wiedziałem, co powiedzieć, żeby podtrzymać rozmowę.

Szliśmy w ciszy. Słońce oświetlało nas z tyłu, rzucając długie cienie. Gdzieś zaszczekał pies, na mijanym placu zabaw dzieci bawiły się w najlepsze. Ukradkiem spojrzałem na Nezumiego. Nonszalancko rozglądał się wokół. Nie wiedziałem, co zrobić. Myślałem nad moim reportażem. Bez wątpienia muszę opisać rolę głównego bohatera, tylko czy da się to lepiej opisać? Może... Może... Wpadłem na coś. Trochę dziwny pomysł, zwłaszcza, że może się nie zgodzić.

- Nezumi... - przerwałem ciszę. Zwróciłem na siebie jego uwagę. Miałem wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi ze zdenerwowania. - Czy miałbyś coś przeciwko, gdybym... hmm... opisał twoje przygotowania do roli? - Spojrzał na mnie pytająco. - Chodzi mi o to, że grasz głównego bohatera, w dodatku... twój śpiew... - Zaciąłem się. - To na pewno spodoba się czytelnikom!

Widziałem jak przetwarza te informacje. Zrozumiem, jeśli mi odmówi, w końcu to trochę prywatna sprawa. W dodatku on sam nie jest zbyt otwarty na innych...

- Co masz konkretnie na myśli? Chcesz za mną łazić i opisywać wszystko, co robię? - spytał.

- Nie, nie, nie! - Zacząłem machać rękami, jakbym chciał w ten sposób przegnać rumieniec wypełzający mi na twarz. - Po prostu... Chcę zobaczyć, jak ćwiczysz, jak przygotowujesz kostium, ile czasu na to poświęcasz i jak to wszystko wygląda - wyrzuciłem z prędkością karabinu maszynowego. W duchu modliłem się, by mnie nie wyśmiał.

- No dobra - powiedział, a ja mogłem wreszcie oddychać. - Ale jeśli będziesz mi przeszkadzał, wypadasz.

- Tak, tak, nawet mnie nie zauważysz! - obiecałem, mimo że nie byłem pewien, czy uda mi się dotrzymać słowa. Najważniejsze, że się zgodził. Jeny, Safu oszaleje, kiedy przeczyta mój artykuł!

- Mam nadzieję - rzucił. To był koniec rozmowy. Odezwał się jeszcze raz, kiedy dotarliśmy do miejsca, gdzie droga rozchodziła się w dwa przeciwne sobie kierunki.

- Idę tędy - Nezumi wskazał kciukiem drogę za sobą.

- Ja tędy - kiwnąłem głową w stronę mojej ulicy. - Więc... na razie - machnąłem mu na pożegnanie, uśmiechając się. Chyba trochę zdziwiła go moja wesołość, bo otworzył szerzej oczy. Teraz widziałem je dokładnie. Były szare...? Nie. Były srebrne, tak niesamowicie srebrne, że nawet zachodzące słońce nie odważyło odbijać się w tych oczach, by nie zakłócać tego koloru.

- Taa... Do poniedziałku - odmachnął mi. Rozeszliśmy się, każdy w swoją stronę. Czy kiedy się odwracał, na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu...?


Rzuciłem torbę koło biurka, sam padając na łóżko. Wpatrywałem się w sufit, myśląc o dzisiejszej rozmowie. Nie podejrzewałbym Nezumiego o to, że sam mnie zaczepi. To nie było w jego stylu. A jednak bardzo przyjemnie mi się z nim rozmawiało. Nie wiedziałem, czemu nie ma przyjaciół. Przecież w gruncie rzeczy to całkiem zwyczajny nastolatek. Właściwie... kto to mówi. Sam przyjaźnię się tylko z Safu, a i to tylko dlatego, że razem dorastaliśmy. Wszyscy myślą, że mam całą masę przyjaciół. Może dlatego, że przez pracę w samorządzie znam dużo osób? Ale kiedy przychodzi co do czego, nie potrafię się wśród nich odnaleźć i jestem trochę... na uboczu.

Może jednak nie różnimy się z Nezumim tak bardzo?

***

Jest i trzeci rozdział! Mam nadzieję, że się podobał c: Zapraszam do komentowania, piszcie, co wam się podoba, a co mogłabym zmienić, poprawić czy cokolwiek ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top