Rozdział 6
ROBERT
Zostały jeszcze dwa dni. Daniel ma czas na zebranie tyle hajsu. Ale ja nie mam zamiaru czekać. Nie zacznę zaraz od drastycznych rzeczy, ale można spróbować od czegoś delikatnego. Warto by spróbować!
DANIEL
Zawsze w soboty przychodzi mija kolej na wyprowadzanie psa a po spacerze zmywanie naczyń po kolacji. A tak się składa, że właśnie dzisiaj jest sobota, no więc nałożylem kurtkę na siebię i wyszłem na dwór z pupilem rodziny. Dwa razy okrążyliśmy park,kl ktory jak na środek tygodnia wydawał się dosyć wypełniony ludźmi.
Dochodząc do domu już z daleka widziałem bijący po oczach czerwony napis " 1 DZIEŃ I STRACISZ WSZYSTKO"...
Zrobiło mi się ciemno przed oczami... Zakręciło w głowie... Pustka...
ROBERT
Obserwowałem go zza drzewa. Facet musiał porządnie się przestraszyć, że zemdlał. Nie żałuję. Typowy tchórz... Dla takich nie mam litości... Ale to jest początek. W mojej głowie z każdą sekundą pojawiają się miliony pomysłów. Niedługo wprowadzę je w życie. Ale nie moje. JEGO.
☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺
Przepraszam, że takie krótkie rozdziały, ale zaczął się rok szkolny i nie mam czasu pisać 🙁
Podoba się?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top