Rozdział 1
Był czternastego lutego, na dworze kilkunasto-stopniowy mróz i na dodatek padał śnieg. Nic nie zapowiadało dnia, który mam zapamiętać do końca życia...
Siedząc przed telewizorem, usłuszałem dobiegajacy z kuchni dźwięk sygnalizujacy wiadomość. Pośpiesznie ruszyłem w tamtym kierunku po czym chwyciłem telefon w ręce. Na ekranie głównym widniała wiadomość od Daniela:
"To co stary? Dzisiaj skoczymy na browarka?"
Czemu mnie to nie zdziwiło? Daniel, mój najlepszy przyjaciel, zawsze daje tylko i wyłącznie taką propozycję na spędzanie wolnego czasu. Gdzie się poznaliśmy? W pubie, gdzie dokładnie trzy lata temu przesiedziałem całą noc przez to, że rzuciła mnie dziewczyna. Od tamtej pory jesteśmy nierozłączni. Kiedyś ktoś nas nawet porównał do starych panienek plotkujących przy kawie (a my przy alkoholu).
"Dzisiaj o 20.00 w Ibizie"
Nawet po mimo tego, że nie otrzymałem odpowiedzi to i tak miałem świadomość, że Daniel będzie nawet piętnaście minut wcześniej.
Równo o 20.00 stawiłem się w Ibizie. Wszedłem do lokalu i pierwsze co poczułem to uderzający zapach papierosów, co wcale mi nie przeszadzało, bo miałem świadomość tego, że zaraz dołącze do grona palaczy w tym klubie. Bylem tam pierwszy raz. Zacząłem rozgladać się po pomieszczeniu.
Ściany pomalowane były na zgniły zielony, podłoga wyłożona szarymi kafelkami z małymi miejscowymi pęknięciami. Okna zasłonięte były czarnymi żaluzjami. Idealne miejsce dla ludzi, którzy są wyrzytkami społeczeństwa, dla osób, które pragną żyć w samotności lub z alkoholem (jak kto woli).
Daniel wybrał dla nas miejsce na końcu pomieszczenia. Z dwoma miejscami, by nikt się do nas nie dosiadł.
- Widzę, że ty zawsze zwarty i gotowy na imprezę? - powiedział Daniel
- Skoro nalegasz to nie wypada odmówić. - odparłem żartobliwie
- Zamowiłem dla każdego z nas po trzy butelki trunku.
Po tym jak kelnerka, na którą nawet nie zwrócilismy większej uwagi podała nam towar, zaczęlismy się sobie zwierzać.
- Wiesz brachu, ostatnio nawet myślałem, żeby zmienić swoje życie. Odciąć się od alkoholu, papierosów i tego całego syfu. -mówi Daniel
Jego wypowiedź bardzo mnie zdziwiła.
- Czyli koniec naszego spotkania?
-Chodźmy się gdzieś przejść. Nad jezioro. -zaproponował moj przyjaciel
Z baru wyszliśmy jakoś o 22.15. Ruszyliśmy przez puste już ulice miasta, co mnie nie zdziwiło, bo był przecież luty.
- Ej, jezioro jest zamarźnięte. Sprawdzimy jak bardzo? -spytał
Przez to, że w głowie szumiał mi alkohol, odpowiedziałem twierdząco.
Żwawym krokiem zacząłem wchodzić na lód, nie patrząc pod nogi.
No i właśnie wtedy się pode mną zarwał...
-----------------------------------------------------------
Jest to moje pierwsze opowiadanie, które publikuję. Liczę na waszę opinię i gwiazdki 😊😉
Samcia 💕
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top