Rozdział specjalny - dzień kobiet

*Eliza*

Telefon niespodziewanie zadzwonił o szóstej rano. Rzuciłam się do urządzenia, żeby nie obudzić KaRi.

-TaeHyung, zabiję cię - szepnęłam do telefonu i wyszłam z pokoju na opustoszały korytarz. - Po cholerę dzwonisz i typ o takiej godzinie?! - zapytałam głośniej i podparłam ręce po bokach.

-Chodź na dach szkoły - poprosił, a ja uniosłam brwi ku górze.

-Pogięło cię? - zapytałam ponownie i rozłączyłam się. Chwyciłam klamkę, jednak spojrzałam na telefon, który właśnie zawiadomił mnie o przyjściu SMS'a, a raczej MMS'a.

Zdjęcie przedstawiało wschód słońca i kwiaty na skraju dachu jednego z budynków Mikkellera. Klikadziesiąt czerwonych róż sprawiło, że lekko uśmiechnęłam się i przycisnęłam telefon do piersi. Złość niespodziewanie minęła.

Niesamowicie szybko przebrałam się i wyszłam z budynku sypialnego dziewcząt. Zignorowałam nawet robienie makijażu. Przebiegłam przez dziedziniec i wpadłam do budynku szkoły przez tylne drzwi, które od jakiegoś czasu były non stop otwarte.

Gdy w końcu stanęłam naprzeciw V, wschód słońca już się kończył, to jednak nic nie znaczyło. Nadal wszystko wyglądało pięknie. Podbiegłam do chłopaka i wtuliłam się w niego.

-Wszystkiego najlepszego, kobieto mego życia - powiedział i wyciągnął zza pleców ten cudowny bukiet róż.

*KaRi*

Gdy się obudziłam, Eliza spała, dodatkowo była zupełnie zakopana w pościeli, przez co zupełnie jej nie widziałam. Poszłam do łazienki, by wziąć prysznic, a później wróciłam do pokoju. Pchnęłam dziewczynę, jednak ona nie zareagowała .

-Liza, wstawaj - powiedziałam i siadłam przy biurku. Z jednej z szuflad wyciągnęłam lustrerko, kosmetyki i szczotkę. Zajęłam się robieniem kresek, gdy kołdra za moimi plecami poruszyła się. Zignorowałam to, w pełni poświęcając się wykonaniu makijażu. Dlatego nie zauważyłam osoby, która stanęła za mną.

Druga kreska jest dużo cięższa do wykonania, dlatego jeszcze bardziej przybliżyłam się do lusterka, a co za tym idzie wzdrygnęłam się, gdy poczułam delikatny dotyk na mojej szyi. Z przerażeniem spojrzałam w swoje odbicie, na którym czarny tusz przeszedł od kącika lewego oka do samego ucha.

-Pogięło cię?! - zapytałam patrząc na Kaia. Chłopak złapał moją twarz w dłonie i złączył nasze usta w pocałunku.

-W tak ważnym dniu chciałem od samego świtu być z moją ukochaną - powiedział opierając swoje czoło o moje.

*Olivia*

Wyszłam z akademika poprawiając torbę na ramieniu. SeulGi, wpatrzona w telefon, prawie na mnie wpadła, gdy musiałam się zatrzymać.

-Witaj - powiedział Bobby uśmiechając się do mnie. Mimowolnie, kąciki moich ust uniosły się ku górze. Nie zwróciłam szczególnej uwagi, gdy Lee zaczęła coś do mnie mówić i w końcu poszła.

-Cześć - odpowiedziałam, a chłopak wyciągnął w moją stronę kwadratową paczuszkę zapakowaną w czerwony, ozdobny papier obwiązany złotą wstążeczką.

-To dla ciebie, z okazji dnia kobiet - powiedział, więc przyjęłam prezent i rozejrzałam się, nie do końca wiedziałam, co w tej sytuacji powinnam zrobić. - Otwórz, proszę.

Ostrożnie rozpakowałam książkę i nie byłam w stanie ukryć zachwytu widząc tytuł książki. Właśnie dostałam oryginalne wydanie 'Zabić drozda' po angielsku.

-Kocham te iskierki w twoich oczach - zaśmiał się chłopak podchodząc bliżej mnie. Wziął książkę z moich rąk i uniósł do góry, wzrokiem podążałam za jego ruchem, dopóki chłopak nie zbliżył się, całując moje wargi.

*ChaRin*

SungGyu przywitał mnie tak jak zwykle, całusem w policzek, jedyne, co odbiegało od 'codziennej rutyny', było złożenie życzeń z okazji dnia kobiet. W końcu złączył nasze palce i poszliśmy na stołówkę, by zjeść cokolwiek na śniadanie.

-Księżniczko! - odwróciliśmy się, patrząc na kłócącą się parę. Sama nie rozumiałam, dlaczego ktokolwiek miałby się obrazić za brak prezentu... Jednak była taka grupa dziewczyn, dla których to było ważne. Ta dziewczyna z pewnością do nich należała.

-Nie taka znów z niej książniczka... - powiedział Sunggyu i zatrzymał się, żeby pogrzebać w torbie, w której miał zeszyty na dzisiejszy dzień. - Księżniczka powinna mieć koronę - dodał i w jego rękach pojawiła się opaska na włosy. Złota opaska, na której były piękne złote kwiaty i perły. Wyglądała trochę jak wianek, a mimo to, mogła również kojarzyć się z koroną.

Chłopak włożył mi to we włosy i pogłaskał po policzku.

-Ty jesteś prawdziwą księżniczką - powiedział i pocałował delikatnie moje usta.

*YooSoo*

Nie spodziewałam się zobaczyć ChanYeola na śniadaniu. Chłopak ledwie zdążał na pierwszą lekcję, a jak mógłby wstać o siódmej rano? Z tym przekonaniem weszłam na pierwszą lekcję. Udało mi się zająć ławkę pod oknem i wyjęłam zeszyt i książki.

Nauczyciel jednak tak przynudzał, że skoncentrowałam się na przeglądaniu instagrama. KaRi i Eliza bardzo szybko wstawiły zdjęcia ze swoimi chłopakami. Poczułam ukłócie zazdrości, że im chciało się wstać rano i zrobić prezenty dziewczynom, a mój kochany leniuszek zapewne właśnie biegnie na pierwszą lekcję.

Zmarszczyłam brwi, gdy zobaczyłam SMS'a od Chanyeola jedynie z linkiem. Bez wahania skopiowałam ścieżkę dostępu i włączyłam ją w przeglądarce.

Ledwie powstrzymałam się przed piskiem, gdy zobaczyłam kupon na wejście dla dwóch osób na strzelnicę.

"Szykuj się myszko na jutrzejszy wieczór :*, sądziłaś, że zapomniałem albo zaspałem? Nie tym razem! Zbyt bardzo mi na Tobie zależy, by zaspać ten kolejny raz"

*Hana*

Upiłam trochę herbaty i spuściłam wzrok. Nie spodziewałam się, że HanBin nie pojawi się w zasięgu mojego wzroku do obiadu. Na przerwie obiadowej również się nie pojawił. Reszta dziewczyn była zajęta swoimi drugimi połówkami, tylko ja siedziałam sama.

Jessica zniknęła z samego rana i nie pojawiła się do tej pory. Rinnie proponowała, bym usiadła z nimi, jednak ja nie potrafiłam im przeszkadzać. Szybko zjadłam obiad i postanowiłam zaszyć się w bibliotece, w której próbowałam zrobić dwa zadania z matematyki.

-Ostatnia lekcja - westchnęłam siadając w jednej z ławek. Choćby nie wiem, jak ciekawa była lekcja, nie potrafiłam się skupić. Nawet nie chodziło o świętownie tego dnia, ale o przytulenie się do niego.

Otworzyłam drzwi do pokoju i oniemiałam. Pod sufitem było od groma okrągłych, czerwonych baloników. Do wstążeczek balonów były przywiązane różne, drobne słodycze, a pięć urzymywało ozdobną, złotą torebkę. Sięgnęłam po nią i zajrzałam do środka.

Wewnątrz była karteczka i case na telefon. Zaczęłam od odczytania krótkiej wiadomości.

'Kocham Cię <3'

Zaśmiałam się i wyjęłam case na telefon. Etui, w kolorze ecru, miało na sobie motyw 3D. Uroczy, brązowy, włochaty miś trzymał duże czerwone serduszko.

-Niespodzianka! - zawołał chłopak wpadając do pokoju. Przytulił mnie i uniósł do góry, po czym padł na łóżko, śmiejąc się jak wariat. Przekręcił mnie i w końcu zawisł nade mną. Bez żadnego ostrzeżenia złączył nasze wargi w namiętnym pocałunku.

*SeulGi*

Nie spodziewałam się dostać prezentu, jednak dziwne było dla mnie ukłócie bólu, gdy widziałam jak reszta dziewczyn dostawała życzenia. Nawet część singielek dostała chociażby tulipana, a ja? Najzwyczajniej w świecie szłam przez korytarz, posyłając im ironiczny uśmiech.

Co innego mogłam zrobić? Jungkook skutecznie odstraszał ode mnie każdego, kto choćby chciał ze mną porozmawiać. Działał w myśl zasady, jeśli nie ja, to nikt. Cóż, był skuteczniejszy niż ja kiedykolwiek. Na to wszystko, z samego rana, na moich oczach wręczył tulipana jakiejś dziewczynie. Czując na sobie jego uważne spojrzenie, nie mogłam ukazać, że pękło mi serce, jak zwykle musiałam zachować poker face. Powrót do akademika był dla mnie niczym zbawienie. Jako, że poszłam jeszcze do biblioteki, do pokoju wróciłam późno. Olivia oczywiście zniknęła ze swoim chłopakiem. Zapaliłam światło i zmróżyłam oczy, widząc nieproszonego gościa siedzącego przy moim biurku.

-Czego chcesz? - zapytałam stając nim twarzą w twarz.

-Wielu rzeczy - zaczął i wyciągnął bukiet róż. - Twojego uśmiechu, twojego szczęścia... całej ciebie - powiedział i wręczył mi kwiaty, a później wyszedł z pokoju.

*Jessica*

Gdy rano Mark zapukał do moich drzwi, sądziłam, że to śmieszny sen. Dopiero po chwili Tuan wyjaśnił mi, że ten dzień jest dla niego dużo cenniejszy niż jakieś walentynki i wlasnie ten dzień woli hucznie obchodzić.

Wymknęliśmy się ze szkoły zaraz po zajęciu zajęć i wsiedliśmy do taksówki. Pojechaliśmy do centrum i przeszliśmy sie po starówce. Po zjedzeniu, pierwszych w tym roku, lodów, poszliśmy do najbliższej galerii handlowej z kinem, by obejrzeć jakiś film. Koło czternastej Mark po raz kolejny mnie zdziwił, zabierając mnie na obiad do wytwornej restauracji. Gdy w końcu wróciliśmy na teren szkoły, rudzielec złapał mnie w talii i pocałował.

-Chciałbym tak z tobą spędzać każdy dzień - wyszeptał i pożegnaliśmy się.

I jak się podoba ten krótki rozdzialik? Jednak zdecydowałam się dodać go tutaj. Krótki jest, bo pisany na szybko od wczoraj xD
Która z perspektyw podoba się wam najbardziej?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top