#9 Poniedziałek

Moi drodzy!

Zdałam ustny polski! 70% z ogromnym stresem, to da się zrobić! Została tylko fizyka i koniec! Wakacje! Może wtedy napiszę więcej rozdziałów, które szybciej będę publikować. No nic, zobaczy się...

*KaRi*

Poniedziałek nie przyniósł zbyt dużo dobrego. Zaczęło się od pochmurnego poranka, później, już na pierwszej lekcji koreańskiego odbyła się niezapowiedziana wcześniej kartkówka. Oczywiście nie obyło się bez sprzeciwu uczniów, jednak okazało się, że wieść o imprezie doszła do nauczycieli, którzy niespodziewanie masowo postanowili sprawdzić wiedzę. Oznaczało to fakt, że test wiedzy pojawił się także na angielskim.

Na stołówkę wróciłam dziwnie zmęczona. Rozejrzałam się po sali i doszło do mnie, że nie tylko ja miałam pechowe grupy. Z resztą nie tylko nasz rocznik tak miał, nawet chłopaki z trzeciej klasy odczuli nieprzyjemne konsekwencje. Dodatkowo, z samego rana, Mark i Kai zostali zaproszeni na dywanik do dyrektora.

Pomachałam do zebranych, gdy zajmowałam miejsce obok Elizy. Oprócz nas przy stoliku siedział Tae, Bobby, Hana i jakiś chłopak, o którym było głośno wczoraj wieczorem i dziś na pierwszych lekcjach. Sanchez pospiesznie przedstawiła go.

Rozejrzałam się po stołówce i zobaczyłam stolik, przy którym siedzieli Mark, Kai, Chanyeol, Sunggyu, Jessica, Yoosoo i ChaRin. Szybko również znalazłam stolik przy którym spoczęli Jungkook, Yugyeom, SeulGi i Olivia.

-Idźmy na boisko po lekcjach - zaproponował BI. - Dawno w nic nie grałem - dodał widząc zainteresowanie na twarzach towarzyszących nam chłopaków.

-Może baseball? - zasugerował TaeHyung, a ja uniosłam z zainteresowaniem głowę. Nigdy w to nie grałam, a jest to dość interesujące.

-Człowieku, skąd ogarniesz osiemnastu zawodników?! - wypalił Bobby skutecznie ochładzając mój zapał.

-Przesadzasz, żeby dobrze się bawić wystarczy dwunastu - odpowiedział BI i spojrzał na Hanę. Delikatnie objął ją ramieniem.- Jestem pewien, że Hana będzie chciała wziąć udział w naszej zabawie.

Po tym, jak wszyscy przenieśli na dziewczynę wzrok, dziewczyna pokiwała twierdząco głową, jednak z jej mimiki twarzy wywnioskowałam, że nieco się speszyła.

-Weźmiemy chłopaków, Liv i SeulGi też pewnie pójdą - zaczął wymieniać, a Eliza spojrzała na Hanę porozumiewawczo. - Rudy i spółka pewnie też... - BI nie zwracał uwagi na resztę i kontynuował wymienianie osób nadających się do gry.

-Lee SeulGi nie jest dobrym pomysłem - rzuciłam niespodziewanie, dzięki czemu chłopak zatrzymał na mnie wzrok. - Wydaje mi się, że ta grupka w ogóle się nie nadaje - wyjaśniłam i zerknęłam na Elizę, która tylko potwierdziła moje słowa kiwnięciem głowy.

-Nie no... - głos zabrała Hana. - Kook może być, Olivia też jest całkiem uprzejma, gdy nie ma tej jędzy obok. - BI spojrzał na dziewczynę ze zdziwieniem, gdy załapała, że chłopak nie wie o co chodzi, wzięła głęboki wdech. - SeulGi zawsze szuka zaczepki. Jeżeli nie chcesz, żeby wraz z Jessicą się nie zjadły, to jedną trzeba wyautować.

*SeulGi*

-A ty nic nie powiesz, Yugyeom? Jak ci się podobała impreza? - zapytałam ostentacyjnie ignorując spojrzenie Jungkooka, które ewidentnie informowało mnie, że powinnam nie drążyć tematu.

-Jak zwykle za dużo wypiłem - zaśmiał się przewracając na talerzu makaron spaghetti. - Ale musiało być grubo, jeżeli nauczyciele zbierają krwawe żniwo w postaci jedynek.

Pokiwałam twierdząco głową. Jeżeli to prawda, że nic nie pamięta, niepotrzebnie będę się odzywać. Zerknęłam na Liv, która siedziała niczym na tureckim kazaniu. Zmarszczyłam nieco brwi, widząc, że dziewczyna nie tknęła obiadu.

-Co ci? - zapytałam obserwując jak powoli unosi na mnie wzrok. Jej poważny wzrok przeszył moje ciało, ta sytuacja przyprawiła mnie o ciarki.

-Już nie jesteś na mnie zła? - odpowiedziała pytaniem na pytanie unosząc przy tym prawą brew. Prychnęłam cicho odwracając wzrok.

Nie jestem głupia, zdaję sobie sprawę, że jeżeli ją oleję prędzej czy później zostanę sama, a jeżeli tak się stanie, to nawet charakter nie pomoże mi w utrzymaniu się w hierarchii.

-Nie jestem dzieckiem, Olivia - odpowiedziałam wymuszając uśmiech, który za pewne w oczach wielu osób wygląda na perfidny.

-Wieczorem ci opowiem - mruknęła wymownie patrząc na chłopaków nam towarzyszących. Pokiwałam głową i włożyłam do ust widelec z makaronem spaghetti. Zaczęłam rozglądać się po stołówce. Mój wzrok utkwił w parze, której bym się nie spodziewała.

Siedzieli razem, śmiali się i niemalże jedli sobie z dzióbków. Obrzydliwe.

-Od kiedy Tuan jest z tą... - wskazałam na nich widelcem i zmarszczyłam nos. Nie byłam w stanie nazwać tej idiotki.

-Nieźle, co? Chyba nikt się nie spodziewał czegoś takiego. Jakoś po imprezie zaczęli się tak zachowywać - Jungkook po raz pierwszy tego dnia wykazał zainteresowanie jakimkolwiek tematem.

-A ty co taki zainteresowany? Nie pomyślałabym, że interesuje cię uwiązanie na smyczy przez jakąś dupę - warknęłam, a chłopak spojrzał na mnie spod gęstej grzywki.

-Zależy jaka dupa - powiedział posyłając mi szarmancki uśmiech, a ja jedynie prychnęłam.

-Płytki jak zawsze.

-Kąśliwa jak zawsze.

*YooSoo*

Opadłam na łóżko i uśmiechnęłam się do siebie.

-W końcu koniec tego męczącego dnia... - westchnęłam i zerknęłam na towarzyszącą mi ChaRin. Dziewczyna zajęła łóżko po przeciwnej stronie i przeciągnęła się leniwie.

-Podeszła do mnie Hana i zaproponowała baseball koło osiemnastej, idziemy? - zapytała dziewczyna opadając w pościel.

-Jestem wyczerpana... - jęknęłam przeciągając się tak, aż poczułam delikatny ból w kręgosłupie. - Ale w sumie, dlaczego by nie pójść? - dodałam energicznie podnosząc się z łóżka.

-Skąd ty bierzesz tyle chęci do życia? - zapytała dziewczyna opierając się na łokciach. Wzruszyłam ramionami. To po prostu się pojawiało. "Jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma".

-Zbierajmy się - zarządziłam wybierając z szafy jakieś sportowe ubrania. Założyłam carne legginsy i zieloną koszulkę na ramiączka. Narzuciłam na to czarną bluzę, a włosy związałam w kucyk. W przeciągu kilku minut byłam gotowa, więc stanęła nad łóżkiem mojej towarzyszki. - No dawaj, Rin. Jeżeli pójdziemy wcześniej, to może wytłumaczą nam zasady i pokażą jak grać.

W końcu ChaRin leniwie uniosła się i usiadła na łóżku, dopiero po chwili otworzyła szafę i wybrała strój, który niewiele odbiegał od mojego. Zamiast zieleni, na jej koszulce pojawiła się czerwień. ChaRin nie wprowadziła jednak takich obrotów, jakich bym oczekiwała. Przebranie się i zrobienie fryzury zabrało jej sporo czasu, dlatego w pół do szóstej pojawiłyśmy się na boisku.

Hana i Jessica siedziały na trybunach i rozmawiały na jakiś temat. Gdzieś niedaleko nich dyskutowali Mark, Gyu, Chanyeol i Kai. Bobby, BI, Taehyung i Jungkook siedzieli na trawie w innej części boiska. Z początku nie zauważyłam, że siedzą z nimi Eliza i KaRi. W pewnym momencie chłopaki wstali i zaczęli wymachiwać kijkiem. Pewnie tłumaczyli coś dziewczynom.

-Gotowe? - usłyszałam niespodziewanie za sobą. Odwróciłam się gwałtowi, żeby zobaczyć Marka i Yeola. - Pewnie jeszcze nie grałyście w baseball, mogę to wam wytłumaczyć - Mark sugestywnie uniósł brwi, przez co dostał z łokcia w bok od jego kolegi.

-Jak ty ledwie kijem w piłeczkę trafiasz. Ja im mogę wytłumaczyć - odpowiedział ChanYeol zerkając na mnie dyskretnie.

-Jeżeli to co mówisz jest prawdą, to nie mam się czym martwić - powiedziała ChaRin i zaśmiała się cicho zasłaniając przy tym usta. Tuan otworzył usta, żeby coś powiedzieć, jednak ostatecznie zrezygnował z jakiegokolwiek komentarza.

-Prędzej psy nauczą się latać, niż ty komukolwiek wytłumaczysz jak grać w cokolwiek. Chanyeol, ty nie umiesz wyjaśnić zasad kółka-krzyżyk! - rudy uniósł ręce w górę, by dodać swoim słowom dramaturgii.

-A ja tam w niego wierzę - palnęłam niespodziewanie. Przez te słowa zwróciłam na siebie uwagę wszystkich wokół, jakbym powiedziała coś karygodnego.

-Przynajmniej jedna - Park zaśmiał się cicho przy okazji otulając mnie przyjaźnie ramieniem. Przygryzłam wargę ze zdenerwowaniem i spuściłam wzrok.

*ChanYeol*

Koniec końców, udało mi się odciągnąć YooSoo na bok. Dziewczyna wsparła się na kiju i patrzyła z wyczekiwaniem, aż coś powiem. Nerwowo przetarłem kark i machnąłem ręką omal nie uderzając nią dziewczyny. Mój wzrok z nerwów zaczął wariować. Nie byłem w stanie na nią spojrzeć. Spojrzałam na Marka, który w tym momencie coś tłumaczył Jessice. Dziewczyna nie słuchała go, tylko wymachiwała kijem na prawo i lewo niemal uderzając go drewnem w głowę.

Zaśmiałem się, na twarzy Soo także zagościł uśmiech, gdy zobaczyła tę scenkę. W końcu jednak odwróciła się do mnie.

-Na imprezie mówiłeś coś, że chcesz pogadać. Mamy trochę czasu - zauważyła znów upierając się o kij.

Znów poczułem zdenerwowanie. Wziąłem głęboki wdech i spojrzałem na dziewczynę. Teraz albo nigdy chłopie!

-YooSoo, chciałem ci powiedzieć, że... że... - spojrzałem w jej tęczówki i normalnie mnie zacięło. Kolejny głęboki wdech. - Ty... - Wydech. Nie zapomnij o wydechu! - Podobasz się mi! - krzyknąłem, a zaraz potem zamknąłem oczy obawiając się, że ta przecudowna osóbka zdzieli mnie kijem w głowę. Nic takiego jednak się nie stało. Otworzyłem oczy i ośmieliłem się spojrzeć na jej twarz.

YooSoo otworzyła usta ze zdziwienia, przez chwilę wpatrywała się w moją twarz, szybko jednak poprawiła włosy zakładając je za ucho i odchrząknęła.

-Wow... - to pierwsze, co wyrywa się z jej ust. Ja już powiedziałem, co czuję. Teraz pozostała mi modlitwa, że dziewczyna zaraz mnie nie wyśmieje. - Nie spodziewałam się tego, zwłaszcza, że znamy się trochę krótko - ton jej głosu jest niepokojąco spokojny. - Ja... Yeollie. - Słysząc moje imię wypowiedziane zdrobniale, zrobiło mi się słabo. Wiedziałem jednak, że najgorsze za mną. - Jesteś super, ale... - Błagam, tylko nie friendzone! Boże, zrobię wszystko! - Ale... Czy mogę przemyśleć to do jutra rana?

Dosłownie kamień z serca. Nie ma nic gorszego jak usłyszeć, zostańmy przyjaciółmi. Złapałem się za serce i zacząłem głęboko oddychać. Teraz grunt, to nie paść. Najchętniej bym się położył, nie ukrywam, że przyszedłem na boisko tylko dlatego, że wiedziałem, że YooSoo też tu będzie.

Z letargu wyrwał mnie delikatny dotyk dłoni Soo na moim ramieniu.

-Wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej... - powiedziała przyglądając się mojej twarzy.

-Wiesz, teraz liczę, że jednak mnie nie odrzucisz - zaśmiałem się, a ogromny uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Cały nagromadzony stres zniknął niczym bańka mydlana.

-Będziesz grać w baseball, prawda? - zapytała odchodząc od kłopotliwego dla niej tematu. Pokiwałem twierdząco głową. W tym momencie muszę robić wszystko, by jakoś zyskać w jej oczach!

*Jessica*

-Nie stresuj się, dasz radę - usłyszałam przy uchu głos Marka. Łatwo mu mówić! Każde jego uderzenie posyłało piłkę daleko na drugi koniec boiska, a gdy ja zamachnęłam się tym kijem, to piłeczka jakimś niesamowitym cudem już dwa razy pojawiła się za moimi plecami w rękach Elizy.

-Dajesz Sica! - zawołała Hana energicznie machając w moją stronę rękami. Skubana także odbiła piłkę już za drugim razem i stała na drugiej bazie.

Stanęłam przed bazą domową. 'Pełne skupienie', te słowa powtarzałam niczym mantrę. TaeHyung zamachnął się i rzucił piłkę, którą obserwowałam. Była coraz bliżej i bliżej. W dogodnym momencie zamachnęłam się kijem i usłyszałam trzask. Otworzyłam oczy, a Eliza zaklaskała w dłonie.

-Teraz biegnij! - poleciła popychając mnie. Ruszyłam niczym oszalała. Zatrzymałam się przy pierwszej bazie zaledwie na sekundę, po czym udało mi się przebiec jeszcze do kolejnej bazy. Wtedy Jungkook złapał piłkę i rzucił do ich miotacza.

Złapałam się za serce i łapczywie zaczęłam nabierać powietrza w płuca, jednak po chwili uniosłam głowę i podskoczyłam z radości.

-Udało mi się! - wrzasnęłam, a KaRi stojąca niedaleko zaśmiała się. Zrobiłam do niej śmieszną minę i spojrzałam na Marka, który właśnie szykował się do uderzenia.

Przy nim Taehyung nie szczędził energii. Z całej siły wyrzucił piłkę w stronę rudego, a ten jakimś cudem ją odbił. Ruszył biegiem do bazy, z tego wszystkiego prawie zapomniałam, że też powinnam biec. Hana dobiegła do 'domku' i zeszła z boiska przybijając piątkę z BI. Udało się jej zdobyć punkt dla naszej drużyny.

Jako ostatnia przy kijku stanęła YooSoo. Do tej pory dobrze jej szło, więc byłam gotowa do biegu. Dziewczyna uważnie obserwowała piłkę, którą wyrzucił Tae. W odpowiednim momencie zamachnęła się i uderzyła w piłkę. Wszystko idealnie, tylko jeden drobny szczegół. Dziewczyna tak mocno wymachnęła kijem, że zrobiła obrót wypuszczając drewno z rąk, kij niefortunnie trafił Kaia w brzuch.

-O cholera! - pisnął łapiąc się za bolące miejsce. YooSoo stała przerażona. Zakryła usta dłońmi i z przerażeniem patrzyła na bruneta, który niespodziewanie zaczął się śmiać. Dobiegłam do nich, wokół zebrała się już spora widownia. ChanYeol i Mark zaczęli się śmiać, w zasadzie Kai również zaczął chichotać, jednak nadal trzymał się za bolące miejsce.

-Wybacz, wybacz, wybacz - powtarzała przerażona winowajczyni, jednak JongIn zapewnił ją, że będzie żył. SungGyu wziął go pod ramię, szybko dobiegła do nich także KaRi.

-Może pójdę po pielęgniarkę? - zapytała dziewczyna z przejęciem.

-Nie trzeba, ale jeżeli chcesz to chodź z nami. Przyda nam się ktoś, kto ma zmysł dotyku - powiedział Kai patrząc na Gyu, który za te słowa, chciał chłopakowi walnąć z łokcia powstrzymał się jednak i poprowadził chłopaka do akademiku chłopaków.

Spojrzałam po zebranych. Większości zebrało się na chichot, w końcu było to całkiem zabawne. Tylko YooSoo stała blada niczym ściana. Podeszłam do niej i przytuliłam.

-Spokojnie, zapewnił cię, że przeżyje.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top